czwartek, 16 października 2014

Rozdział 49. Były sobie świnki trzy - czyli: plan Erzy.

Cześć ^^"
Wiem, bardzo dawno mnie tu nie było, bo aż od czerwca. Czy był jakiś powód? Skłamałabym mówiąc, że tak. Nie było żadnego, z wyjątkiem dokuczliwego braku weny. A kiedy już ją miałam... niestety, znajdowało się coś innego, co wolałam napisać. Po prostu parodie mi nie wychodzą i jakoś tak wyszło, że nie miałam ochoty tego pisać. A jak patrzę na pierwsze rozdziały, to aż mi wstyd, bo tak beznadziejnie pisałam... No nic, nie ma co się nad sobą rozczulać xd
Postanowiłam wreszcie dać rozdział, skończony po wielu mękach. Mam nadzieję, że ktoś jeszcze tu zagląda ; )



- Co? Przedstawienie? Po cholerę? – zapytałem, gdyż było to dla mnie totalną głupotą.
Może wyjaśnię wszystko od początku: Erza i Jellal zebrali nas w wielkiej sali i ogłosili swój ambitny plan. Nie wiem, co im się uroiło, ale spoko. Zapewne się dowiem.
- Dla naszego synka. O trzech świnkach, na które poluje wilczek. Laxus będzie wilkiem, a ty, Natsu i Freed świnkami.
A nie mówiłem? Wiedziałem, że się dowiem! I wcale mi się to nie podobało.
- Hee?! Nie jestem świnią! – zaprotestował Natsu, który nie do końca ogarnął, czemu tak o nim brzydko Erza mówi. Cóż… wiadomo, jaki on ma mózg. A raczej… nie ma go wcale.
- Głąbie! To tylko na potrzeby przedstawienia. – Jellal strzelił sobie facepalma.
- E… nie czaję. – Mój men zrobił minę totalnego nieogara.
- A ja się nie zgadzam. Bo to mi przypomina, że Laxus czai się na dupy naszej trójki! – zaprotestowałem buntowniczo, choć było niebezpiecznie odmawiać Tytanii. Do tego… ej. Jej dzieciak był tak mały, że nawet nic z tego przedstawienia nie skuma. Co ona odwala? Ech… cóż. Nie warto z tym dyskutować.
- O to chodzi! – prychnęła Scarlet, posyłając mi spojrzenie zabójcy. – Będzie bardziej autentycznie.
- Ja tam jestem za – wtrącił się zadowolony Dreyar. – A mogę na potrzeby tego przedstawienia przelecieć wszystkie świnki?
- NIE! – ryknęliśmy chórem ja, Freed i Nacuś.
- Ech, Laxi… odpuść sobie, głupi moczymordo. – Jell przewrócił oczami.
Demon, siedzący na kolanach Natsu spojrzał na Laxusa podejrzliwie. Czasem serio myślałem, że ten kot wszystko rozumie.
- Demon, do boju – szepnąłem, praktycznie bezgłośnie.
I… o dziwo… kot zeskoczył z kolan Natsu, poszedł do Pikachu… i rzucił mu się na twarz, miaucząc przeraźliwie.
- TAAK! DAWAJ, DEMON! – dopingowaliśmy go z Natsu. Który może i był zaskoczony takim obrotem spraw, ale nic nie powiedział.
Wszyscy mieli bekę, dopóki…
- …SPOKÓJ! – krzyk Erzy nie przywrócił ich do porządku. – No. To skoro już się zamknęliście… jesteście ZMUSZENI wziąć udział w tym przedstawieniu. Pozostali są odpowiedzialni za scenografię. Jellal będzie robił z chłopakami próby, a ja dam wam napisany przeze mnie tekst. Jeśli wszystko jasne, możecie się rozejść. I… Laxus… ogarnij się. – Na tym zakończyła wywód i pomaszerowała do pokoju, by zająć się bachorem.
- Staaary, po co ta farsa – jęknął Freed, trzymający się właśnie ramienia Gajeela. Pozieleniał na twarzy, która teraz dobrze komponowała się z jego włosami.
- Nie wiem, ale to głupie. – Gajeel podsumował to zjedzeniem śrubki. Nadal miał te zapasy ode mnie… cóż.
- Mam nadzieję, że scenariusz Erzy będzie w miarę ogarnięty – wyraziłem nadzieję.
Wszyscy spojrzeli na mnie z powątpiewaniem. No tak… Erza miała zawsze debilne pomysły, ale przecież nikt jej tego nie powie…
*
Dwie godziny później…
Czytaliśmy z Natsu scenariusz przedstawienia, w sumie zadowoleni.
- Hehe, wpierdolimy Laxusowi na koniec – ucieszył się Dragneel, aż cały płonąc z podjarki. Aż musiałem się od niego odsunąć, bo jeszcze by mnie poparzył.
- No… tylko wcześniej on porywa Freeda i musimy go odbić, zanim go zje… to znaczy wyrucha… Boże. I to ma być przedstawienie dla bachora? – Podrapałem się po brodzie. Demon wskoczył mi na kolana i popatrzył na mnie z miną cierpiętnika.
- Sądzę, że Erza po prostu chciała mieć z tego jakąś rozrywkę. – Natsu odłożył scenariusz i podrapał teraz już zadowolonego kota za uchem.
- Na pewno. I może nauczyć Laxusa porządku, żeby się nie rozhasał. – Westchnąłem cicho i go przytuliłem. To przedstawienie było dla mnie totalną głupotą.
A już zwłaszcza scenariusz. Na początku ja, Freed i Natsu mamy siedzieć razem w domku i zacząć się kłócić. Potem ja i Natsu mamy spierdolić z chałupy i udawać, że budujemy sobie osobny dom. Wtedy przychodzi do nas Laxus i próbuje zbajerować, ale dostaje z miotły po ryjcu. Zauważa samotnego Freeda i go porywa, by go wyruchać, a potem przerobić na kiełbasę, czy coś… i ja z Natsu mamy ratować jego dupsko. Sami też wpadamy w pułapkę złego Pikachu i najpierw jesteśmy w kryzysie… ale potem dostajemy Power up’a i skopujemy mu przerośnięty zad. Przecież to nic oryginalnego… zawsze tak robimy. Sądzę, że jakby naprawdę chciał, to by nas chłopak dostał w swoje łapska. Czyli po prostu się z tą chęcią przeruchania nas zgrywał. Może sprawdzał Freeda, czy inny chuj. Albo… prędzej miał go w dupie. Cóż. Ciężko ich rozkminić. Zresztą mój mózg nie był w stanie zrozumieć złożoności wielu rzeczy, które działy się wokół mnie. To smutne, nieprawdaż?
- Em… Poćwiczymy rolę? Erza kazała nam wszystko wykuć w tydzień… - Nagle w naszym pokoju pojawił się Freed. Demon miauknął z aprobatą na jego widok, a ja ponownie na niego spojrzałem. Nie mogłem się pozbyć wrażenia, że kocur jest mądrzejszy od nas wszystkich razem wziętych.
Co w sumie nie było zbyt dziwne.
W końcu byliśmy inteligentni inaczej.
Nie ma co się oszukiwać, nie?
- Dobra, zaczynajmy – zgodziłem się po chwili.
Natsu mi zawtórował. Na razie mieliśmy trenować jedynie nasze wspólne sceny, bo żaden z nas nie miał ochoty gapić się na ryj Laxusa. I nie minęło wiele czasu, a odkryliśmy… że to wszystko będzie jedną, wielką klapą.
Ciąg dalszy nastąpi…
Jeśli nie zeżre mnie trema.

czwartek, 19 czerwca 2014

Rozdział 48. Tak być nie będzie - czyli: seksy, seksy wszędzie!

No hej.
Dobra, obiecałam w tym rozdziale seksy, ale nie są opisane w całości, wybaczcie xD" Jakoś tak mi to nie pasowało do całej koncepcji rozdziału, który jest dość żałosny XD
Dobra, mniejsza z tym.
Wybaczcie za nieobecność tutaj, za bardzo skupiłam się na zamówieniach i tak wyszło ^^"
Na blogu http://school-day-ft.blogspot.com pojawił się ostatnio rozdział. Niedługo pojawi się kolejny, albo dziś, aby w najbliższych dniach ;d
Na bloga http://stingxnatsu-dark-story.blogspot.com też planuję dziś coś wrzucić, ale nie mam pojęcia, czy to zrobię. Zależy, czy uda mi się napisać rozdział ;d
Na blogu http://melodie-jutra.blogspot.com znowu przyjmuję całą serię zamówień, toteż mówię, żeby nie było, że nie powiedziałam xd
To tyle odnośnie informacji ^^




Dwa dni później…

- Graaaay…! Och! Mmm…! – Natsu jęczał jak napalony zwierzak pod mą skromną osobą.
- Dalej, dalej – szeptałem mu zmysłowym (w moim mniemaniu) głosem do ucha.
Jarałem się nim jak tęcza na Placu Zbawiciela, a on mną… podobnie. To dziś był ten dzień, w którym postanowiliśmy się poruchać na łonie natury. Na polance, na której niegdyś to robiliśmy. Tyyyle wspomnień~!
- Graaaay~! Ughhh… Kochaaam cię! – jęczał.
Miód dla mych uszu! Nasze ciała rytmicznie obijały się o siebie.
Nadałem szybkie tempo, mimo zadyszki. To już nie te lata, stary żem się zrobił, ech. Tak smutno.
Walić to! Walić Natsu! A raczej pieprzyć! Aww, kocham go pieprzyć!
- Ja ciebie też – odparłem, lekko zachrypniętym głosikiem.
- Mmm… Mocniej! – zażyczył sobie.
A co to ja, studnia życzeń? Phh! To jedno mogłem jednak spełnić. Już się poświęcę dla dobra ojczyzny~!
Przyspieszyłem ruchy. Z gardła Dragneela wydobywało się coraz więcej jęków, a nawet krzyków rozkoszy. To mnie napędzało. Kochałem to uczucie – wiedzieć, że to właśnie JA doprowadzam go do takiego stanu, że wije się z żądzy i chce więcej i więcej.
Ciało mej żonki było równie idealne, co cały on. Chodzi mi też o wnętrze. Wątrobę ma całkiem spoko, a i inne organy w niczym jej nie odstępują. Z wyjątkiem mózgu. Natsu nie miał mózgu.
- Natsu… - szepnąłem mu do ucha, zaczynając macać jego klatę. Skręcać lekko sutki, drażnić podbrzusze.
Pochyliłem się i wgryzłem lekko w szyję ukochanego, w tym samym momencie osiągając spełnienie. Za dużo emocji, rzekłbym.
Musiałem jednak się jeszcze trochę postarać, aby i Natsu dostał orgazmu. Nie trwało to jednak długo.
Opuściłem jego ciało i opadłem na trawę tuż przy nim. Uspokojenie oddechów zajęło nam obu troszkę czasu.
Potem przyciągnąłem chłopaka do siebie i wpiłem wargami w jego usta. Natychmiast oddał pocałunek.
I nagle…
Zobaczyłem coś…
Podejrzany błysk…
W krzakach…
Coś jakby lornetkę…
Ło paaanie! Ktoś widział nasze seksy! Ło paaanie! Cóż my poczniemy?!
- Natsu, tylko nie panikuj, ale ktoś patrzy na nas z krzaków – szepnąłem konspiracyjnie do ucha Dragneela, gdy już się od siebie oderwaliśmy.
- A, tam? Spoko, to tylko Laxus – odparł spokojnie i wzruszył ramionami.
- Hee?! – Odskoczyłem od niego i przeturlałem się kawałek dalej, do ubrań. Natychmiast rzuciłem chłopakowi jego rzeczy. Brechtał się jak pojebany.
- No wiesz, stwierdziłem, że skoro nie może nas mieć, to już niech sobie popatrzy, dlatego nic nie mówiłem, jak go zobaczyłem – wykrztusił, między kolejnymi salwami śmiechu.
- LAXUS! WYŁAŹ, ŚMIECIU! – wydarłem się, szybko wciągając na siebie bokserki. Reszta ubrań zaginęła w tajemniczych okolicznościach. Jak zawsze.
- NIE MA MNIE TU! – odkrzyknął Dreyar, wykazując się niedojebaniem mózgowym.
- PRZECIEŻ CIĘ SŁYSZĘ! – Powstrzymałem chęć strzelenia sobie facepalma.
- KURWA, NIE PRZEMYŚLAŁEM TEGO! – I po tych słowach blondyn wylazł z krzaków. Otrzepał się z liści i innego chujstwa i podszedł do nas, robiąc dobrą minę do złej gry.
- Cześć. Dawno żeśmy się nie widzieli, czyż nie? – zagaił, udając, że tamta sytuacja nie miała miejsca.
- He? Zjebało cię! Podglądałeś nas! – oburzyłem się. Zauważyłem, że Demon nieźle pokiereszował mu japę. I dobrze, pff.
- I co z tego? – prychnął.
Natsu dalej tarzał się ze śmiechu, choć już ubrany. Tyle dobrze!
- Zaburzasz naszą przestrzeń osobistą – zarzuciłem mu.
- To daj mi was ruchnąć, to przestanę.
- Ale wtedy tym bardziej ją zaburzysz!
- No i chuj.
- Twój?
- No ba, że mój.
- Wyjdź.
- Tu nie ma drzwi.
- Ale wyjdź!
- Jesteś zjebany, Fullbuster.
- Ty bardziej, Dreyar!

I pewnie kłócilibyśmy się tak dalej, gdyby Natsu nie ogarnął dupy. Wstał, porwał mnie i zwialiśmy.
***
Przed gildią siedzieli sobie Gajeel i Freed i ze sobą „flirtowali”. Widząc jednak, że Laxusa nigdzie nie ma, Redfox zabrał się za jedzenie śrubek, a Freedzio zamulaniem pały.
- Gray, twój plan nie działa – poskarżył się na mój widok.
A to nowość. Gdyby działał, nie byłby mój. Postanowiłem to jednak przemilczeć.
- Spoko, luuuz~! Będzie dobrze!
I gdy wypowiedziałem te słowa poczułem, że nie będzie.
Bo ku nam gnał Laxus.
I wyraźnie zamierzał… dokończyć kłótnię!
- Wal się, Pikachu! – krzyknąłem do niego, gdy był jeszcze w pewnym oddaleniu.
Ale nie odpowiedział, dopóki nie przyhasał bliżej.
- Słuchajcie, ja mam plan. Zróbmy seks grupowy, wyżyjemy się wszyscy i będzie cud, miód i jednorożce! – zaproponował z błyskiem w oku.
- Jestem za – odparł Gajeel.
- A ja nie – powiedzieliśmy jednogłośnie z Natsu i Freedem.
- ALE! Słuchajcie, weźmiemy jeszcze kilka osób, nawet dziewczyn. I się poruchamy!
- Dobra, ale ja bzykam tylko Natsu, a mnie nikt. I nikt nie ruszy mi Natsu – zgodziłem się na swoich warunkach.
- Hee? Ale to nic nie zmienia w sytuacji! – zaprotestował Gajeel.
- I chuj. Natsuś jest mój, a ja jego. – Przytuliłem do siebie Dragneela.
- Właśnie. Nie dam się ruchać nikomu innemu, phh – prychnął różowowłosy glutek.
- Nie. Jeśli już w to wchodzicie, to każdy rucha się z kim tylko chce – rzekł Laxus.
- Tak być nie będzie! – Machnąłem mu łapskiem przed oczami. – My w to nie wchodzimy, wy rób ta, co chce ta. – I po tych słowach oddaliliśmy się z Natsu na sporą odległość.
Serio, tak być nie będzie! Nie zamierzałem brać udziału w seksie grupowym. Okay, ja mogę ruchać… Ale jakby ktoś mnie tknął…! To bym zamroził mu fiuta, hehe. Tak samo jakby ktoś tknął Natsu. Pff.
- To co robimy, Gray? Idziemy się ruchać? – Natsu przechylił lekko głowę w bok i posłał mi drapieżny uśmiech.
Odpowiedziałem mu tym samym.
- Chodź, zanim Demon nas wyczai – odparłem i pognaliśmy hen daleko w las.
Koniec.

No dobra, to jeszcze nie definitywny koniec, ale koniec. Rozumiecie? Nie? Spoko, ja też nie.

sobota, 24 maja 2014

Rozdział 47. Koty wcale nie są słodkie - czyli: zabierzcie to coś z mojej twarzy!

Cześć ;) Słuchajcie, przepraszam za tak długą nieobecność. Miałam te matury, uczyłam się do nich, a ostatnio zostałam też praktycznie pozbawiona weny. Dlatego to, co wam teraz przedstawię, nie jest zbyt długie i śmieszne też raczej nie. Nie umiem pisać parodii, masakra XD
Widziałam, że w tamtej ankiecie oczywiście najwięcej głosów było na seksy, więc postaram się je napisać w następnym rozdziale. Chciałam w tym, ale no... nie wyszło ;d
Może na innych blogach też się coś dziś pojawi, ale nic nie obiecuję ^ ^
Właśnie, zapraszam też na stronę, która się dopiero będzie rozkręcać:  
https://www.facebook.com/pages/Gratsu-real-life-yaoi/234554963390062
Powiadomienia o rozdziałach będą się tam pojawiały i wszystko, co związane z Fairy Tail, a już tym bardziej z Gratsu. Zapraszam w imieniu swoim i Iris ;)


Minęło kilka długich, bardzo długich i monotonnych dni. Erza i Jellal ogłosili mnie i Natsu bohaterami, bo uratowaliśmy im dziecko z rąk złoczyńców. Szkoda tylko, że nie wiedzieli, że to moja droga żona ukradła im bachora. Za to, że ukryłem ten istotny fakt przed nimi… Natsu pokutuje w łóżku. Nie, żeby coś… ale to całkiem przyjemne, jak jęczy co noc pode mną, hehe.
Dobra, nieważne. Ważniejsze jest to, że sprawa ucichła. Nie tylko ta – teraz Dragneel już nie pierdolił, że chce dzieciaka. Dlaczego? To proste? Kocur mu za niego robił i to całkiem skutecznie. Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie to, że ta bestia raczej za mną nie przepadała. I z wzajemnością.
Demon bez przerwy przeprowadzał na mnie ataki – a najczęściej na moją buźkę. Oczywiście nie mogłem mu nic zrobić, bo Natsu by mnie chyba zabił, albo powiesił za jaja na gałęzi drzewa, co nie byłoby przyjemne.
W każdym razie… musiałem przejść na tryb ninja, jeśli chciałem moje walki z kotem ograniczyć do minimum.
I zgadnijcie, gdzie siedziałem? Nie, nie w tym dole, który miał być basenem. Siedziałem u Freeda, który mi narzekał na Laxusa. Wolałem jednak to, niż ciągłe ataki na mą piękną buźkę!
- No rozumiesz to? Przestałem mu wystarczać! Laxus chce ruchnąć Natsu, no i ciebie też! Co ja robię źle?! – zapłakał po raz kolejny Zielony Glut.
Muszę przyznać, że ta informacja mocno mnie zdegustowała. Dotychczas nie wspominał, że mnie też miał w planach Dreyar. Pff, niedoczekanie! Naślę na niego Demona. Zobaczymy, czy wtedy będzie tak kozaczył, Pikachu jebany.
- Freed, olej go. Znajdziemy ci kogoś innego. Może jak Laxus zobaczy, że przestałeś się nim interesować, porzuci swe niecne plany, dotyczące mojej żonki i mnie… I zacznie się o ciebie na nowo stara. Ale! Musisz pamiętać, że masz od razu nie ulegać.
- Gray! Jesteś genialny! – Zielonowłosy, z miną srającego kota, rzucił się na mnie i zaczął przytulać, zaburzając tym samym mą przestrzeń osobistą.
- Nie molestuj mnie! – pisnąłem mało męsko i szybko się wyswobodziłem, po czym z miną fachowca poprawiłem koszulę. A raczej chciałem to zrobić, bo… Cóż, zniknęła. Nie powinno mnie to dziwić.
- A kogo chcesz mi znaleźć? – Teraz Freed patrzył się na mnie jak ciele w namalowane wrota.
Shit, nie przemyślałem tego.
- Może… Hmm. Elfman odpada, bo ma Evergreen. Mistrz jest za stary. Hmm. Hmm. Cóż… Myślę, że został nam Gajeel. Ale! Ja nie chcę do niego iść. – Nadąłem policzki, jak małe dziecko. Najpierw chciał mi odbić chłopaka, a potem mnie uratował. To jest dopiero dziwny koleś. A wiadomo, co takiemu do łba strzeli? Pff…
- Gray, no weź… - jęknął mój towarzysz, teraz z kolei robiąc minę człowieka zmęczonego głupotą ludzką. – I spodnie zgubiłeś, tak w ogóle.
Spojrzałem w dół i rzeczywiście – w bokserkach żem został. Dobra, walić to. Każdy w tej gildii wielokrotnie oglądał mojego fiuta. Co się będę przejmował. Gorzej, jakby Demon na niego napadł! Brr. Ten kot jest nieprzewidywalny, nadpobudliwy i w ogóle głupi. Jak Natsu. Nie, żeby coś… Bo Natsu kocham, a tej bestii nie znoszę.
- Dobra… Pójdę pogadać z Gajeelem na ten temat. Ty idź do głównej Sali, siedź tam sobie spokojnie, a ja go przyprowadzę. Jeśli się nie zgodzi, przyjdę sam.
Nie trzeba było mu tego dwa razy powtarzać. Od razu pognał we wspomniane przeze mnie miejsce, jakby go stado Demonów goniło.
Ja sam musiałem być ninja. Nadal. Wiedziałem, gdzie siedzi Gajeel, więc wystarczyło się tylko tam dostać.
Zapytacie, gdzie niby jest?
To proste. Podpierdala śrubki na budowie.
***
Dotarłem na budowę na obrzeżach miasta i od razu dostrzegłem Redfoxa, który wychodził właśnie z krzaków, by podkraść się po te śrubki. Zgarnął je i szybko zwiał z powrotem do kryjówki, z uśmiechem pedofila na twarzy.
Stanąłem za nim, ale był tak zajęty jedzeniem, że nawet mnie nie zauważył.
- Psst… - syknąłem, a wtedy podskoczył w miejscu, a wiele śrub wyleciało z pudełeczka, które trzymał w ręce. Spojrzenie zabójcy, jakie mi posłał, wcale mnie nie wystraszyło.
- Hehe… Gajeel… Hehe… Potrzebny mi jesteś – powiedziałem po prostu.
- Hee? Ja? Niby do czego, huh? – Widać było, że pragnie wręcz, abym stąd spierdalał.
- Pokręć się koło Freeda. Chcemy, żeby dzięki temu pogodził się z Laxusem, bo jak wiesz, Pikachu teraz tylko pstro w głowie i aby by ruchał innych. Tak być nie będzie! Zrób to, to zabiorę im wszystkie śruby z tej budowy! To chyba uczciwe, co nie? – zaproponowałem, po czym nadąłem policzki, przez co chyba wypadłem mniej przekonująco.
Zastanawiał się jakiś czas, w międzyczasie jedząc, zanim odpowiedział. Powoli zaczynałem tracić nadzieję na to, że ten plan w ogóle wypali.
- Dobra. Jak najwięcej śrubek do mnie. Gdzie to zielone coś? – Oczywiście poprzez „zielone coś” miał na myśli Freeda.
- Gildia. Główna sala. Idź tam i nie odwal maniany, ziomuś.
***
Kilka godzin później…

Wróciłem do gildii cały obładowany śrubkami i z miną cierpiętnika. Wrzuciłem towar do pokoju Gajeela (po rozbudowaniu budynku każdy miał swoją sypialnię) i ruszyłem sobie spokojnie do swojego. Ale w drodze… Zatrzymało mnie wielkie cielsko Dreyara, na które wpadłem.
- Gray! Freed mnie zdradza! Pociesz mnie! Chodź się ruchać!
Spojrzałem na niego jak na UFO jakieś, co najmniej.
- Że… co proszę? – wydusiłem z siebie, mocno zniesmaczony zachowaniem tego pajaca. – Wal się, nie! Było dbać o swojego chłopaczka, to by cię nie zdradzał, poza tym sam lepszy nie jesteś. – Pokazałem mu język, klepnąłem w klatę i chciałem wyminąć, ale mi na to nie pozwolił.
- Chodź – zażądał. – Natsu też mnie spławił i zwiał w las. Jak możecie być tak okrutni?! – Był widocznie oburzony. Doszedłem do wniosku, że musiał porządnie uderzyć się w głowę.
- Ile można ci tłumaczyć, że ja i Natsu jesteśmy małżeństwem, kochamy się i nie będziemy służyć jako zaspokajacze potrzeb innych ludzi? – Po raz kolejny tego dnia nadąłem policzki.
- Gówno mnie to obchodzi – warknął i chyba chciał walnąć, czy coś, ale wtedy…
Coś czarnego rzuciło mu się na twarz, miaucząc wściekle. Tak, to był Demon.
- Zabierzcie to coś z mojej twarzy! – wydarł się Dreyar, próbując odsunąć od siebie kocura. Cóż, nie wychodziło mu to.
Patrzyłem na to z niemałym szokiem. Demon mi pomógł? Serio? To było nie do pomyślenia!
I w momencie, w którym myślałem, że z tego kota będą jednak ludzie, Laxus zwiał, uprzednio rzucając Demonem we mnie. I jak można było się łatwo domyślić – teraz ja byłem ofiarą tego krwiożerczego potwora.
Wnioski? Nigdy nie myśl za wcześnie, że ktoś chce dla ciebie dobrze, bo potem sam możesz paść jego ofiarą. Zwłaszcza, jeśli mówimy o wielkich, tłustych, czarnych kotach.


~Misuzu.

sobota, 8 marca 2014

Rozdział 46. Nie licz, bo nie umiesz - czyli: jak bardzo człowiek potrafi być głupi.

Witam! Wiem... długo nic nie dodawałam. Przygotowania do matury pochłaniają mój czas, a i tak słabo mi idzie. Ten weekend postanowiłam uczynić luźniejszym i coś dodać, gdyż i tak nie mam siły myśleć - jestem znowu chora -w- Nie wiem, kiedy znowu coś dodam, to może być nawet pod koniec kwietnia, czy w maju... Ale po maturach wszystko ładnie nadrobię, więc spoko ;)
 Tytuł rozdziału taki z dupy, nie wpadłam na lepszy xD
Zawartość mało śmieszna i dziwna, poprawek nie wprowadzałam z lenistwa... więc nie liczcie na jakiś fajny i długi rozdzialik ;-; mam nadzieję, że zostanie mi wybaczone @.@
Być może na inne blogi też dziś coś dodam, ale jeszcze nie wiem, na które i czy w ogóle, więc nic nie obiecuję ^^
Do tego ostatnie info - na razie w ankiecie głosowało 17 osób, w tym 14 chce tego nowego bloga. Informuję, że nawet jak osoby chętne przeważą (jak w tym momencie), to ten blog pojawi się dopiero w maju, gdy będę miała więcej czasu. Teraz nie będzie sensu nic zaczynać, bo kolejnego bloga bym tylko zaniedbała, jak te dotychczasowe ;c Co do jego treści - będzie poważny, bardziej dramat. O płatnych zabójcach, czyli strzelanki, zlecenia i w większości chamscy bohaterowie... Tak myślę, boo już coś tam zaczęłam... xD Macie jeszcze kilka dni na głosowanie, jakby co ;)
Ale się rozgadałam ;o Już nie przedłużam. Miłego czytania! ^^



Widzę ten chamski uśmiech tuż przed swoją twarzą.
Czuję kolejny cios wymierzany w moje ciało.
- Jesteś taki głupi… Serio myślisz, że ktokolwiek będzie cię szukał?
Śmiech, rozchodzący się po pomieszczeniu…
- Nieeeeeee! – wydarłem się, od razu podrywając się do pozycji siedzącej. Byłem cały mokry od potu.
- Gray? – usłyszałem senny głos Natsu. – Co się stało? – Spojrzałem na niego i dostrzegłem, jak przeciera leniwie zaspane oczy.
Zanim mój mózg w ogóle zaczął przyswajać do siebie, gdzie jestem, minęło trochę czasu, dlatego odpowiedziałem mu dopiero po kilku minutach.
- Miałem koszmar. Nie przejmuj się i śpij. – Pochyliłem się i pocałowałem go w czoło, po czym wstałem i poszedłem do łazienki, by wziąć zimny prysznic i całkiem się rozbudzić.
Mimo tego, że od akcji z Lyonem minął już miesiąc, dalej dręczyły mnie koszmary z nim w roli głównej. W ciągu dnia mniej o tym myślałem, ale i tak nie doszedłem jeszcze do siebie.
W gildii za to panowała ogólna harmonia. Jedynie Erza i jej humorki, a także płacz bachora wciąż uprzykrzały innym życie. Biedny Jellal. Często znajdowałem go w dole, który kiedyś miał być basenem, jak się ukrywał przed tym potworem. A raczej dwoma potworami. Za to Natsu… jak nie był ze mną, to siedział z nimi. Wiedziałem, gdzie go szukać, gdy potrzebowałem z nim poprzebywać.
Laxus i Freed natomiast… byli w separacji. Freed stwierdził, że dopóki jego narzeczony nie ogarnie chuja, nie będzie z nim rozmawiał. I rzeczywiście tak było. A co za tym idzie… nasze podwójne przyjęcie weselne przesunęło się w czasie. I… nie wiadomo na kiedy.
 Po szybkim prysznicu ubrałem się i wyszedłem na dwór. Na schodach przed budynkiem zastałem mojego przyjaciela, który nucił coś pod nosem. Podszedłem bliżej, by się w to wsłuchać.
- Kiedyś Se umrę. Uuuumrę se… - mruczał na melodię „Kiedyś cię znajdę”.
- Tam powinno być: kiedyś cię ruchnę. Ruuuchnę cię – poprawiłem go, fałszując.
Drgnął, wystraszony i fajka wypadła mu z ręki. Nie podniósł jej.
- Erza daje ci się we znaki? – zagaiłem i usiadłem obok niego.
- Tak. A raczej Junior. Jest taki rozwydrzony… chyba ma to po wujku. – Nadął policzki, patrząc na mnie z wyrzutem.
- Eeeeech?! Jell, no weź… Nie jestem rozwydrzony! –Strzeliłem focha jak małe dziecko.
- No żartuję. – Przewrócił oczami. – A ty co, spać nie możesz?
- No jakoś nie. Na myślenie mnie wzięło – wyznałem.
Zapadła cisza, w ciągu której zastanawiałem się nad tym, czy nie zabrać Natsu na jakąś misję dla rozrywki.
- Ale Gray… Ty nie myślisz. Do tego trzeba mieć mózg. A ty swój zgubiłeś już bardzo dawno temu – rzekł odkrywczo niebieskowłosy, przerywając ciszę.
- Ale z ciebie śmieszka – mruknąłem, naburmuszony.
Potem siedzieliśmy już cicho. Po jakiejś godzinie postanowiliśmy pójść spać.
***
Chyba wszystkich w gildii obudził wrzask przerażenia Erzy. To było tak szokujące, że ta kobieta czegoś się wystraszyła… że początkowo nikt nie zareagował. Dopiero później, gdy…
- NIE MA NASHA GRAYA JUNIORA! PORWALI GO!
Natychmiast wyskoczyłem spod kołdry. Dostrzegłem, że Natsu nie było, więc pomyślałem, że wstał wcześniej i teraz lamentuje wraz ze Scarlet. Szybko pohasałem do głównej sali, gdzie była większość osób. Nigdzie jednak nie dostrzegłem mej żony.
- A Jellal? – zapytałem, ignorując to.
- CO Jellal? – Zwróciła na mnie zdezorientowane, zapłakane oczy. Strzeliłem poker face’a.
- Jest w domu?
- No tak, spał przy mnie!
- To może go w nocy gdzieś wyniósł, hehe. – Zaśmiałem się, chcąc rozładować atmosferę. I to był mój błąd… bo już po chwili zostałem praktycznie rozmaślony na ścianie i uderzyłem się w łeb, co skończyło się chwilowym brakiem kontaktu  rzeczywistością.
Gdy już go odzyskałem, w pomieszczeniu byli tylko Erza i Jellal z mistrzem.
- Co jest? – zapytałem inteligentnie, zbierając się z podłogi.
- Szukają mi syna – zapłakała Erza. Sam Jellal też wyglądał na przerażonego i wybitego z rytmu.
- Spoko! Ja go znajdę! – wykrzyknąłem, w pełnej gotowości bojowej.
Nie czekając na odpowiedź, wylazłem z budynku.
- Kici, kici, bachorze – zacząłem nawoływać, święcie przekonany, że to coś da. – No wyjdź z ukrycia, taś taaaś… A może psi psi? Albo… kukuryku? Jak się, kurwa, woła dzieci? – mruczałem do siebie, zagłębiając się w las, bardzo zaabsorbowany takowymi myślami.
I nagle… potknąłem się o coś, zaliczyłem glebę i sturlałem z górki… by jebnąć o ścianę jakiegoś małego, drewnianego domku.
- Co je…? – Nie dokończyłem zdania, bo coś skoczyło mi na ryj, miaucząc przeraźliwie. – DEMOOON! – wydarłem się, zawzięcie próbując ściągnąć z siebie tego małego dzikusa, który uszkodził mi piękną twarz pazurami!
Wreszcie oderwałem od siebie oprawcę, który okazał się być czarnym, wielkim i spasionym kotem o złotych oczach.
- Nazwę cię Demon, ty istoto piekielna – mruknąłem i odstawiłem zwierzę na bok, po czym szybko wstałem i otarłem krew z ryjca. Należy dodać, że podczas turlania się w dół moja koszulka… zaginęła. Ekhem.
- Dobra… co to za miejsce, huh? Nigdy tu nie byłem, a znam ten las jak własną kieszeń! No bo… w końcu zawsze się w nim gubię – gadałem do siebie. Podrapałem się po policzku i okrążyłem drewnianą chatkę. Kocur wskoczył mi na ramię i wczepił się w nie pazurami.
- Ty chuju – warknąłem do niego, ale nie próbowałem go ściągać, bo jeszcze by się wkurzył i znów mnie podrapał, a tego wolałem uniknąć. Otworzyłem drzwi domku i wbiłem się do środka.
- Hmm, przytulnie – mruknąłem do siebie, rozglądając się po wnętrzu. I wtedy… usłyszałem płacz dziecka. Musiałem zrobić głupią minę, bo nawet Demon miauknął tak, jakby się ze mnie śmiał. Ruszyłem w głąb mieszkania. Otworzyłem drzwi do drugiego pomieszczenia i… dostrzegłem Natsu, który bawił dziecko!
- Natsu? Co ty…? – zacząłem. Spojrzał na mnie z przerażeniem i szybko zakrył sobą jakiś tobołek, który wydawał z siebie dźwięki.
- G – Gray? Hehe… Jak tu trafiłeś? – Zaśmiał się nerwowo.
Podszedłem bliżej, mrużąc oczy. Zerknąłem mu przez ramię i… zamarłem w bezruchu na dobre kilkanaście sekund.
- Natsu?! Co tu robi Nash Gray Junior?! – Prawie się na niego wydarłem. – Oni go szukają! Martwią się! A ty go… tak po prostu… porwałeś?! Nie spodziewałbym się tego po tobie. – Strzeliłem sobie facepalma.
Usiadł na łóżku i westchnął smutno, jakby pokonany.
- Przepraszam… Ja po prostu… Chcę mieć dziecko – szepnął cicho. – I pomyślałem… że zaopiekuję się nim sam… ten jeden dzień… a potem miałem go oddać… - Spuścił głowę, chyba zawstydzony.
I wtedy coś do mnie dotarło. On z tym bachorem nie żartuje.
- Daj mi czas – powiedziałem. – Obiecuję ci, że adoptujemy dziecko. Ale to za wcześnie – powiedziałem zgodnie z prawdą. – Na razie… - Zdjąłem prychającego kota ze swojego ramienia i podałem mu. – Mamy Demona, hehe. Nim też trzeba się opiekować jak dzieckiem, tylko że nie mówi.
Spojrzał na mnie z zaskoczeniem i pogłaskał wrednego kocura za uszkiem, nadal przybity.
- Ale… serio obiecujesz? – zapytał nieśmiało.
- Tak. Obiecuję. Ale… JAK MOŻESZ BYŚ TAKIM IDIOTĄ, ŻEBY PORYWAĆ BACHORA ERZIE?! ONA CIĘ ZABIJE! – krzyknąłem, jawnie bojąc się o żywot mej żony. – Lepiej szybko go odnieśmy… - Westchnąłem, kręcąc głową.
- Um… Wybacz. – Zaśmiał się cicho. – Powiedzmy jej i Jellalowi, że odbiliśmy dzieciaka z rąk porywaczy! – Wpadł na genialny pomysł.
- Ty… to jest myśl. – Wyszczerzyłem olśniewająco białe zęby w uśmieszku.
- A dlaczego… masz taką podrapaną twarz? – zapytał nagle Natsu.
- Pff… To przez tego Demona. – Wskazałem oskarżycielsko na kota, który tylko prychnął. Zachowywał się, jakby mnie rozumiał, skubany! – Nasze relacje nie zaczęły się przyjemnie, ale chyba się ode mnie nie odwali. Przylazł za mną po tym, jak oderwałem go od mej buźki. Chyba jest bezpański, więc ochrzciłem go pięknym imieniem Demon i dałem tobie. Zastąpi ci bachora i wszyscy będą zadowoleni. – Podparłem boki rekami, wypinając klatę do przodu, z dumą.
- Tak, tak. – Zaśmiał się Dragneel, po czym wstał i cmoknął mnie w policzek. – Ale… możemy zostać tu jeszcze trochę z Juniorem? – poprosił, robiąc słodkie oczka.
Westchnąłem męczeńsko.
- Dobra. Ale tylko chwilę, bo pewnie się martwią. – Podszedłem do dzieciaka i pochyliłem się nad nim, na co… zaczęło płakać. – Ups…? – Odsunąłem się szybko, bo mnie bachor wystraszył.
- Jesteś głupi. W ogóle nie masz podejścia do dzieci – fuknął Natsu, po czym podał mi kota i sam zajął się Nashem.
A ja… rozpocząłem kolejną nierówną walkę z kotem. Nierówną, bo oczywiście nie miał ze mną szans!

No dobra. To ja przegrywałem. Ale to tylko dlatego, że skurywysyn drapał i gryzł! A ja… nie mogłem go dziabnąć.
C.D.N. 

środa, 19 lutego 2014

Liebster Award.

Witam. Zostałam nominowana do Liebster Award, za co bardzo dziękuję Er-chan, od której takową nominację otrzymałam ;)
Cóż, nie będę się za bardzo rozpisywać, bo czasu trochę brak, aaa jeszcze na pytania trzeba odpowiedzieć, zadać swoje, no i nominować 11 osób. Aż tyle... nie wiem, czy znajdę, ale postaram się xD

Oto moje odpowiedzi:

1. Ulubione anime (jeśli oglądasz)?

Oczywiście Fairy Tail, ale uwielbiam też wiele innych, jak Ao no Exorcist, czy też Kuroko no Basket, Naruto. Dłuuugo by wymieniać w sumie.

2. Jakiej muzyki słuchasz?

Słucham przede wszystkom rapu i rocka ;d

3. Co zainspirowało cię do stworzenia bloga?

Cóż... Zawsze lubiłam pisać, wpadł mi do głowy pomysł, zaczęłam coś tam skrobać... I po pewnym czasie po części za namową przyjaciółki założyłam bloga z tym oto opowiadaniem. Oczywiście na jednym się nie skończyło. Mam ich więcej, o czym wiedzą moi czytelnicy :3

4. Czy pisanie przychodzi Ci z łatwością?

Oczywiście. Nie zawsze, bo czasami mam takie dni, że nic nie potrafię z siebie wykrzesać, ale to wiadomo, wena nie zawsze będzie ;d 
Mimo wszystko przez większość czasu łatwo mi to przychodzi.

5. Najlepsze wspomnienie?

Ou... Tu pojawia się problem xD Jest ich sporo i nie umiem wybać najlepszego, przepraszam ^^"

6. Polecisz jakieś dobre anime?

Jeśli ktoś chce dobry wyciskacz łez, polecam Clannad.
Mogę polecić też Durararę, Vampire Knight, High School of the Dead, Soul Eater, Another, SnK... Shit, mogłabym tak godzinami wymieniać, tak dużo anime mi się podobało... @.@ 

7. Ulubiona postać z anime lub filmu?

Z anime: Gray, Natsu i Laxus z Fairy Tail (oczywiście xD), tu byłoby więcej wymieniania, ale wytypowałam ich xD Z filmu... nie mam pojęcia xD

8. Jesteś raczej głośną czy cichą osobą?

Raczej cichą, chociaż może trudno w to uwierzyć xD

9. Opisz siebie w pięciu słowach.

Pierdzielnięta świruska z głupimi pomysłami :o

10. Ulubiony kolor?

Czarny i fiolet. Lubię też niebieski, no i zielony.

11. Co sprawia, że jesteś w dobrym humorze?

Pisanie. Rozmowa z kimś, kto umie mnie rozbawić. Ładna pogoda. Brak stresu, który często mi towarzyszy. :3"


Okay, odpowiedziałam na pytanka... a teraz czas zadać moje:
1. Jesteś w stanie podać tylko jedną ulubioną piosenkę?
2. Jakie jest Twoje ulubione anime?
3. Ukochana postać z anime? (wiem, ciężko wybrać jedną xD)
4. Co byś zrobiła, gdybyś spotkała swoją najukochańszą postać z anime?
5. Lubisz zboczonych ludzi? xDDD
6. Najśmieszniejsza sytucja z życia?
7. Masz jakieś zwierzaczki?
8. Jesteś pewna siebie, czy raczej nie?
9.Ulubiona potrawa & napój?
10. Czy łatwo ufasz innym?
11. Czy Ty też nie masz pojęcia, o co pytać? xDDD

Za moment podam do tego link osobom, które nominuję... ale raczej nie będzie ich 11 ;-;

~Misuzu

niedziela, 2 lutego 2014

Rozdział 45. Dobijcie mnie - czyli: utrata nadziei.

Hej c; Przybyłam z rozdziałem teraz, boo przez najbliższe dni raczej nic nie napiszę. Dziś ostatni dzień ferii, tyle przegrać :c
Krótko, dziwnie, szybko się zmieniła akcja... No i ten. Nie wiem, co dodać @.@



Nie wiem, ile czasu minęło. Lyon przychodził do mnie co jakiś czas i brał to, czego chciał, a potem torturował. I wyraźnie sprawiało mu to przyjemność. Przestałem przypominać siebie. Pewnie gdybym zobaczył się teraz w lustrze… nie poznałbym się. Tak przynajmniej myślałem. W końcu tyle razy już dostałem…
- No, dziwko…  - Pociągnął mnie za włosy do siadu. Ręce, wciąż skute, wykrzywiły się pod dziwnym kątem. Syknąłem cicho i popatrzyłem z nienawiścią w te oczy… - Jeśli grzecznie zrobisz mi loda, zostawię cię dziś w spokoju. – Posłał mi rozbawione spojrzenie, a chamski uśmieszek wykrzywił jego twarz. – I połknij wszystko. WSZYSTKO.
- Chyba sobie kpisz – wychrypiałem. Tylko myśl o Natsu… tylko o nim… trzymała mnie jeszcze przy nadziei.
- Wiesz, ile już tu siedzisz, psie? Prawie dwa tygodnie. Nadal sądzisz, że ktoś cię szuka? – Zaśmiał się, wzmacniając uchwyt na moich włosach. – Gdyby chcieli, już dawno by cię znaleźli. Przestań się w końcu stawiać, bo w niczym ci to nie pomoże. Tylko pogorszy twoją sytuację, rozumiesz? – Zmrużył oczy.
Prawie… prawie dwa tygodnie…? Poczułem, jak krew mrozi mi się w żyłach. Lyon miał rację… Pewnie nikt nawet mnie nie szukał…
Dwie gorzkie łzy skapnęły na podłogę.
- Och? Widzę, że już zrozumiałeś, co? – W jego głosie zabrzmiała nutka rozbawienia.
Może naprawdę powinienem się poddać? W końcu… pewnie już stąd nie wyjdę, prawda? I wtedy… poczułem, że nadzieja mnie opuszcza. Ale… nie zrobię tego, co każe ten podły skurwysyn. Nie ma mowy. Już lepiej, żeby mnie zabił.
- Nie będę się tak poniżał. Nawet jeśli nikt po mnie nie przyjdzie… wolę zginąć, niż z ochotą spełniać twoje zachcianki – prychnąłem, podnosząc na niego wzrok. – Prędzej ci tego fiuta odgryzę, niż zrobię loda – dodałem z zawiścią. – Sam sobie zrób – dodałem inteligentnie.
Może nadziei nie było… ale miałem swoją dumę. I mały móżdżek. Chwilowo chyba wrócił z Hawajów, gdzie przebywał jeszcze dwa tygodnie temu…
- Ach, tak? Nadal chcesz się stawiać. Dobra. – Oddalił się kawałek i wziął coś z szafki. Nóż. – Zobaczymy, czy za chwilę nadal będziesz tak kozaczył. – Zaśmiał się wrednie.
Prychnąłem tylko. Jak mnie zabije, to chociaż nie będzie upokarzał. To lepsza alternatywa. Żałowałem, że w tej chwili nie mogłem zetrzeć mu z ryja tego uśmieszku, oj taak…
Podszedł do mnie i wtedy… W suficie zrobiła się dziura i metalowa łapa zagrodziła Lyonowi drogę. Spadł na nas pył i kurz, walnął we mnie kawałek ściany, na co cicho jęknąłem. Zabolało. Oczy zaszły mi łzami i spróbowałem odsunąć się jak najdalej. Kątem oka dostrzegłem, że białowłosy upadł na podłogę kawałek dalej. A potem… poraził go prąd i stracił przytomność.
- Ja się pobawię z tym ćwokiem, który myślał, że wszystko mu ujdzie na sucho – usłyszałem znudzony głos Laxusa.
- Dobra, to ja zabiorę Fullbustera do gildii – mruknął Gajeel i już po chwili zobaczyłem, jak wskakuje przez dziurę i idzie do mnie.
Nie mogłem uwierzyć w to, co widzę. Ci dwaj… oni chcieli… mnie uratować?! Przecież…
Ale nie zdążyłem dokończyć myśli, bo Żelazny zbliżył się i spojrzał na mnie z niemałym WTF.
- Fullbuster? To ty? Bo wiesz… Twoja twarz przypomina dupę. No dobra, może nie dupę… Ale jesteś jakiś brzydszy niż zwykle. Nie, żebyś był ładny… Ale no. Hehe. Poznałem cię tylko po penisie. No bo wiesz, często chodzisz nago, to jest na co patrzeć, hehe.
Gdybym miał wolne ręce, strzeliłbym sobie facepalma.
- To, ja idioto. Uwolnij mnie, a nie… - jęknąłem, załamany. I to właśnie on przyszedł, żeby mi pomóc? Super. Czyli nie wyjdę stąd żywy.
W końcu jednak oprzytomniał i znalazł klucz do kajdanek. Potem… przerzucił mnie sobie przez ramię i skierował się do drzwi. Po drodze minęliśmy znudzonego Laxusa, który co chwilę raził prądem Lyona i przyglądał się paznokciom. Czemu mnie to nie zdziwiło? Ale… miał limo pod okiem. Cóż, może dostał od Freeda.
***
Dwie godziny później…
Leżałem w łóżku, wykąpany, ubrany i bezpieczny. Obok mnie leżał Natsu, wyraźnie zmartwiony, ale też szczęśliwy.
- Szukaliśmy cię tyle czasu… Gajeel i Wendy próbowali cię wyczuć, ale to nic nie dało. Mi też się nie powiodło. Bo wiesz, zanim trochę doszedłem do siebie… minęło trochę czasu. Dopiero wieczorem zwlokłem się z łóżka i poszedłem do innych, żeby powiedzieć, co się stało, no i… poszukiwania ruszyły – mówił. – Kiedy już zaczynaliśmy tracić nadzieję… Laxus zauważył Lyona, wracając z monopolowego. Był w mieście, a potem ruszył na jego drugi koniec, z dala od gildii. Oczywiście ta małpa go śledziła. – Westchnął i pogładził mnie po napuchniętym policzku. Tak się cieszyłem, że go widzę! Jak nigdy, serio.
- A tak właściwie, czemu Laxus ma limo pod okiem? – zapytałem, przypominając to sobie. – Dostał od Freeda?
Dragneel popatrzył na mnie i wybuchnął niekontrolowanym śmiechem. Patrzyłem na niego z WTF.
- A więc… to zabawna historia.  Ponad tydzień po twoim zaginięciu Laxus stwierdził, że sobie porucha. Po tym śnie o haremie trochę mu palma odjebała. No i… przeszedł do mnie. Zaczął się dobierać do mojego seksi ciałka, które oczywiście należy tylko dla ciebie, nawet jak umrzesz, albo ja umrę…
- Nie będę pieprzył twoich zwłok, jeśli zginiesz pierwszy! – przerwałem mu, krzywiąc się lekko. – Poza tym… Jak tylko wrócę do sił, zabiję tego… tego ruchacza cudzych żon! – Zbulwersowałem się. Muszę serio pilnować Natsu. Każdy chce dostać w swoje łapy jego seksowny tyłeczek, pff.
- Hehe, daj mi skoczyć. – Spojrzał na mnie dziwnie. – No i zaczął się do mnie dobierać. Alee nie dałem się! Walczyłem dzielnie i… dostał mopem w oko. Do tego potem Erza, słysząc moje haaaajahu!... przyszła, żeby zobaczyć, co ja właściwie robię. I znokautowała Laxusa miotłą. Przeszedłem po jego cielsku i przybiliśmy żółwika. Hehe. A potem jeszcze chcieliśmy mu wykastrować, ale Freed narobił rabanu i Blond Debil się obudził. Zwiał nam. – Nadął policzki, niezadowolony.
Nie wytrzymałem. Sam zacząłem się brechtać jak jakiś totalny pojeb. Erza i Natsu to giganci. Zdecydowanie, nawet ja nie przebijałem ich głupotą. Chociaż oni pewnie powiedzieliby coś innego, ale nie słuchajcie ich! Jestem bardzo inteligentny, tylko celowo robię z siebie ciotę.

No dobra, nie patrzcie na mnie z takim zwątpieniem, przyznaję się – jestem tak trochę ciotą. Ale tylko trochę!
- Jestem z was dumny. – Przytuliłem go do siebie, nie zważając na obolałe ciało. – Tęskniłem – wymruczałem i połączyłem nasze usta w pocałunku.
Odwzajemnił go z pasją.
I właśnie w tej chwili poczułem… że wszystko wróci do normy. Chociaż raz w życiu pomyślałem optymistycznie. Wow. Bijcie pokłony! Do tego… liczyłem na to, że szybko zapomnę o tym, co zrobił Lyon. Nie miałem ochoty do tego wracać. I… przy tej gildii, tych bałwanach i ciotach… pewnie uda mi się zapomnieć. A przynajmniej na to liczyłem.
Ciąg dalszy nie nastąpi.

Dobra, nastąpi. Kiedyś. 



~Misuzu.

sobota, 25 stycznia 2014

Rozdział 44. Ciemność widzę - czyli: trwający koszmar.

No cześć! Od razu mówię, że treść wam się raczej nie spodoba xD"


Obudziłem się z bolącą głową i w dość niewygodnej pozycji. Leżałem na jakiejś posadzce, od której wiało chłodem. I wtedy zdałem sobie sprawę z czegoś jeszcze – byłem nagi, a moje ręce były przykute kajdankami do czegoś, co przypominało kaloryfer, ale nim nie było. Spróbowałem zamrozić kajdany, ale to nic nie dało. Były odporne na magię. Kurwa…
Jęknąłem cicho, próbując zmienić pozycję na jakąś wygodniejszą i przypomnieć sobie, co się tak właściwie wydarzyło. Chwilę mi zajęło przetwarzanie tych informacji, gdyż mój mózg działał w tej chwili dużo wolniej, niż zazwyczaj.
I akurat w tej chwili do pomieszczenia wszedł Lyon. Zapalił jedyną lampę, która nie dawała zbyt wiele światła i podszedł do mnie, uśmiechając się z wyższością i tryumfem.
- Wygodnie, kotku? – zapytał niewinnie, przesłodzonym tonem.
- Wypierdalaj – syknąłem przez zaciśnięte zęby, aż nazbyt wyraźnie świadomy swojej nagości.
- Uuuu, błąd. – Zaśmiał się, łapiąc mnie za szczękę. – Powinieneś być grzeczny dla swojego właściciela. Przyjechałem po ciebie i ciebie dostałem – wymruczał i przeniósł dłoń na moje udo.
- Co ty pierdolisz? – warknąłem, próbując się odsunąć. – Lyon, rozstaliśmy się w zgodzie, a ty wszystko zjebałeś…
- W zgodzie, huh? – Roześmiał się, wyraźnie ubawiony tymi słowami. – To TY tak pomyślałeś. – Pochylił się bardziej i przejechał dłonią po moim kroczu, na co warknąłem ostrzegawczo. – Część zemsty już zrealizowałem. A teraz… pora na ciąg dalszy. Odbiję sobie na tobie, Grayciu – szepnął mi na ucho, po którym zaraz potem przejechał językiem.
A potem… zabrał się za rozpinanie swoich spodni. Od razu zrozumiałem, co zamierza zrobić. Kurwa, nie! Szarpnąłem rękami, co gówno pomogło.
- Lyon, do kurwy nędzy, nie rób tego! – krzyknąłem.
W tej chwili czułem do niego takie obrzydzenie, jak nigdy wcześniej. Chciałem go zajebać, rozerwać na strzępy za to, co zrobił mojemu Natsu.
- Och, przykro mi, Gray. Nie odpuszczę sobie ciebie i wcale nie zamierzam być delikatny. Wręcz przeciwnie. Zamierzam cię zabić. Powoli wykończyć. Stopniowo. Sprawić, że będziesz cierpiał – mówił, patrząc mi w oczy z żądzą.
- Dlaczego? Dlaczego ja, Lyon? – Szarpnąłem się po raz kolejny. Oczywiście bezskutecznie.
Chłopak już nie miał na sobie niczego. Był nagi i właśnie zamierzał wbić swojego penisa w mój odbyt. Kurwa. To nie mogło skończyć się dobrze.
- Dlaczego? Otóż… kochałem cię niemal od zawsze, a ty udawałeś, że tego nie widzisz. Potem, kiedy wróciłeś do swojego domu i się ze mną przespałeś… - W tym momencie przerwał i już po chwili poczułem wielki ból w tyłku. Krzyknąłem głośno, nie mogąc się powstrzymać. – Myślałem, że będziemy na zawsze. Tak, jak zawsze tego pragnąłem. – W oczach chłopaka dostrzegłem szaleństwo, kiedy cedził wciąż nowe słowa i zadawał mi ból, wykonując mocne pchnięcia. Nie byłem masochistą, kurwa! – A potem ty wybrałeś tego różowego frajera. Tak po prostu sobie wyszedłeś, zostawiając mi dom. Myślałeś, że tak to zostawię? Serio?
- Achh…! P – przestań! – krzyknąłem, nie mogąc się skupić na tym, żeby mu odpowiedzieć. Nie miałem pojęcia, że Lyon mnie kochał przez tyle lat… - PRZESTAŃ! – wydarłem się głośniej, gdy zamiast wykonać moją prośbę, wzmocnił ruchy.
Zacisnąłem powieki, spod których natychmiast wyciekły łzy.
- Tak przyjemnie posłuchać tych krzyków. – Zaśmiał się psychopatycznie, z lubością patrząc jak cierpię.
Marzyłem, żeby to się już skończyło… Kurwa…
- Krzycz, jęcz, błagaj… I tak nikt tu nie przyjdzie, żeby ci pomóc. Jesteś na mnie skazany. – Gdybym tylko mógł sprawić, żeby Lyon się zamknął, zrobiłbym to. – Jesteś tylko dziwką, tak jak i twój chłopaczek. Pewnie codziennie dajecie się ruchać któremuś z waszych kolegów z gildii, co?
- Z – zamknij mordę – wydusiłem z siebie, ledwo hamując krzyki. Nie mogłem tego znieść. Tego, co robił i co mówił.
Jeszcze bardziej przyspieszył ruchy. Już nie mogłem się powstrzymywać. Darłem się wniebogłosy, co chwilę wstrząsał mną szloch. To było naprawdę bolesne… Shit.
Miałem tylko nadzieję, że Natsu nic nie jest. Że jest bezpieczny. Jedynie myśl o nim pomagała mi w tym momencie to znosić.
Po kilku minutach, które były dla mnie wiecznością, Lyon zaspokoił swoją potrzebę. Ale to nie był koniec.
Podszedł do jakiejś szafki i wrócił z pejczem. Spojrzałem na niego, starając się niczego więcej po sobie nie okazywać.
- Nie martw się, Gray. To dopiero początek. – Zaśmiał się nieco wrednie. A potem uderzył. Ciosy padały na moją klatę, żebra, brzuch, uda, twarz… Żaden fragment ciała nie został oszczędzony. Zacisnąłem zęby i skrzywiłem się, szczelnie zamykając oczy. Nie chciałem mu pokazać, że mnie to boli, że to tak cholernie boli…
Gdy zobaczył, że to nie przynosi efektów, uderzył mocniej. Dwa razy mocniej. Krzyknąłem głośno, już nie mogąc się powstrzymać. Kolejne łzy torowały sobie drogę po moich policzkach. Naprawdę jestem ciotą życiową. Ciągle ranię innych, a potem to się na mnie odbija. Każdy najmniejszy błąd… wraca. Gdybym był mądrzejszy, rozsądniejszy… nie pozwoliłbym, żeby do tego doszło. Gdybym nie wyszedł wtedy z gildii, Lyon nie zyskałby dostępu do Natsu. Gdybym działał rozsądniej, nie dał się zaślepić złości… nie tkwiłby tu. Sam wystawiłem się Lyonowi. I właśnie ponosiłem tego konsekwencje.   


~Misuzu

środa, 15 stycznia 2014

Rozdział 43. Niebo runęło - czyli: Lyon, już nie żyjesz!

Hej c;
Rozdział pisany z dwóch perspektyw, a mianowicie Graya i Natsu.
Teraz zaczynają się dramaty, że tak powiem xD Humoru raczej brak, do tego ten rozdział to patologia i mi nie wyszedł raczej, mam takie wrażenie ._.
Chciałam coś dodać dziś, bo potem nie będę miała czasu. Sprawy studniówkowe itd. ^^"
No nic, nie przedłużam. Zapraszam do czytania ;)



Gray:
Wiedziałem, że pojawienie się Lyona przysporzy nam samych kłopotów, nie mogłem się jednak domyślić, na czym te kłopoty będą polegały. Nie jestem jasnowidzem! A prościej by było, gdybym był! Albo raczej… gdybym był na tyle inteligentny, by przejrzeć jego prawdziwe intencje, nigdy nie wyszedłbym z rozbudowanego budynku gildii. Nigdy.
Zacznijmy jednak od początku…
Z samego rana mieliśmy w planach z Jellalem i Freedem pójście po resztę rzeczy, potrzebnych na to całe wesele. Chciałem wyciągnąć też Natsu, ale źle się czuł i postanowił zostać w domu. Laxus od początku gadał, że z nami nie pójdzie, a to mnie bardzo zmartwiło, więc kazałem Erzie mieć oko na tego pieprzonego Pikachu. Lekko uspokojony, że nie będę musiał chociaż przez kilka godzin patrzeć na mordę Lyona, wyszedłem.
***
Natsu:To chyba mój koniec, kurwa! Umarłem, nie żyję, czy coś… Tak cholernie bolała mnie głowa i brzuch, że nawet jeść nie mogłem. To nie było fajne, uch. W dodatku Gray wyszedł godzinę temu z tymi debilami na zakupy i pewnie zejdzie im się jeszcze dłużej…
Już miałem iść spać, kiedy nagle do pokoju wszedł Lyon. Od razu wyczułem, że coś jest nie tak, ale nie miałem siły nawet wstać. Zamknął za sobą drzwi i usiadł przy mnie ze skruszoną miną.
- Słuchaj, stary… Ja przepraszam. Byłem idiotą, bo chciałem zatrzymać Graya przy sobie. Taki ze mnie egoista… - Westchnął i pokręcił głową, jakby na swoją głupotę.
Początkowo nie odpowiedziałem, gdyż mój mózg działał w spowolnionym tempie i musiał najpierw przetworzyć to, co usłyszał.
- Szkoda, że zakochałeś się w nieodpowiedniej osobie. Serio. Bycie żoną Graya to najlepsze, co mnie spotkało. – Uśmiechnąłem się nikle, gdyż w tym momencie nie stać mnie było na nic więcej. Lyonowi niemal niedostrzegalnie drgnęła brew. Niemal. Znowu wyczułem, że coś jest nie w porządku.
- Też żałuję, że nie mogę go mieć, ale… - Odwrócił się spokojnie w moją stronę, a jego twarz wykrzywił uśmieszek. Zanim zdążyłem się zorientować, co się dzieje, skuł mi ręce kajdankami. Wytrzeszczyłem oczy, jawnie wystraszony. Nie mogłem ich spalić, ani w ogóle użyć mocy! O, kurwa.
- Co ty odwalasz?! – pisnąłem.
Chciałem uciec, ale zanim zdążyłem zrobić cokolwiek, usiadł mi na biodrach, a w usta wsadził knebel, który tłumił moje krzyki i protesty. Zachciało mi się rzygać, do tego rozsadzało mi głowę. Kurwa… Co tu się dzieje?!
- Pojawiłem się po to, żeby się na tobie zemścić, Dragneel. Za to, że zabrałeś mi Graya. – Białowłosy patrzył na mnie wzrokiem wyrażającym gniew i nienawiść. – A potem odzyskam to, co moje. – Zaśmiał się nieco zbyt psychopatycznie, jak na mój gust. – Wiesz, nie sądziłem, że sposobność, aby to zrobić nadarzy się tak szybko. Gray i twoje dolegliwości znacznie ułatwiły mi sprawę – gadał, a ja marzyłem tylko o tym, żeby to był sen…
Nie miałem pojęcia, jakie były jego intencje, aż do momentu, gdy sięgnął prosto do moich bokserek. Chciałem krzyknąć, ale ten odgłos też został stłumiony. Byłem taki… bezradny. Jak nigdy. Szarpnąłem się gwałtownie, co wywołało kolejną falę nudności. Gray, wróć, błagałem w myślach. Nie pozwól, aby to się stało, proszę!
Oczywiście Fullbuster nie mógł tego usłyszeć. Byłem w czarnej dupie. Lyon właśnie zdejmował z siebie spodnie i gacie. A raczej zsuwał je do kolan, bo po co miał się wysilać dla kogoś takiego, jak ja? Ten koleś… ma jakąś pierdoloną obsesję… czy coś…
Bez żadnego przygotowania wepchnął we mnie swojego penisa. Szybko, gwałtownie, bez ostrzeżenia. Od razu też zaczął się poruszać, narzucając szybkie tempo. I bolesne. Krzyknąłem. Nie znosiłem brutalności w sprawach intymnych, do kurwy nędzy! I… nie chciałem sypiać z nikim innym, tylko z Grayem! Poczułem się jak dziwka, chociaż w zasadzie w tej chwili byłem tu ofiarą.
- Szkoda, że nie mogę posłuchać twoich krzyków w pełnej skali dźwięków… Wiesz, jeszcze by się tutaj zlecieli niepożądani goście, a nie mogę w ten sposób ryzykować – wymruczał, a potem brutalnie wgryzł mi się w szyję.
Z moich oczu pociekły łzy. Kurwa… Gray, proszę, wróć…
***
Gray:
Uczucie niepokoju nie opuszczało mnie ani na moment, więc poganiałem chłopaków i w zasadzie wybieraliśmy wszystko na odwal. Chciałem jak najszybciej wrócić. Minęła może nieco ponad godzina, gdy przekroczyliśmy próg gildii. Od razu pognałem do sypialni, a to, co tam zobaczyłem sprawiło, że zatrzymałem się w progu, zszokowany.
Natsu, mój Natsu leżał na łóżku cały zapłakany i zakrwawiony. Do tego był nagi, a na rękach miał kajdanki, które rozpoznałbym wszędzie. To te tamujące magię, bardzo trudne do zdobycia. W ustach miał knebel.
A pośrodku pokoju… stał bardzo zadowolony z siebie Lyon i właśnie zapinał spodnie.
- Nie – szepnąłem, w dalszym ciągu nie mogąc w to uwierzyć. Bardzo powoli do mojej świadomości docierało, co tu się musiało rozegrać.
- Lyon, ty kurwo – wysyczałem, gdy szok ustąpił, a jego miejsce zajął gniew. Podbiegłem do Natsu i wyjąłem knebel z jego ust, a potem rozejrzałem się za kluczykiem. Leżał na podłodze. Sięgnąłem po niego i rozkułem ręce mojego ukochanego. Od razu wpadł w moje ramiona, zanosząc się szlochem. Przytuliłem go i pogłaskałem uspokajająco po głowie.
Mój „starszy braciszek” tylko się zaśmiał.
- Zemściłem się, Fullbuster. Ale spokojnie, to nie koniec. Bo wiesz, przyszedłem tu po ciebie. – Wyszczerzył zęby w uśmiechu.
Zalała mnie gwałtowna fala gniewu. Mocniej przycisnąłem do siebie Dragneela.
- Policzymy się, biała kurwo – warknąłem. – Za godzinę w lesie. Tam wszystko rozegramy. – Popatrzyłem na niego z obrzydzeniem i nienawiścią. Za to, że śmiał choćby dotknąć mojego Natsu… zabiję go.
***
Kiedy ten pierdolony cap wyszedł, nalałem trochę wody do miski i wziąłem czystą ściereczkę z szafki. Wróciłem do Natsu i zacząłem wycierać jego ciało z krwi. Bez przerwy płakał, a w jego oczach można było dostrzec udrękę. Serce mi się ściskało, kiedy na niego patrzyłem.
- Wybacz mi, spóźniłem się – szepnąłem cicho, nie zaprzestając czynności. Na jego ciele dostrzegłem tylko jedną większą ranę, w udzie. Reszta to były po prostu rysy, do tego niezbyt głębokie.
Nie odpowiedział, po prostu na mnie patrzył. Gdy już skończyłem i postawiłem miskę na ziemi, pociągnął mnie, żebym się przy nim położył. Zrobiłem to, a wtedy bez słowa wtulił się w moje ciało.
- Naprawdę przepraszam. Zawiodłem cię – powiedziałem cichym i smutnym głosem. – Nie cofnę tego, niestety… A chciałbym.
Dalej cisza.
- Kocham cię, naprawdę – dodałem i pocałowałem go w czoło.
Ciągle nic. Zero reakcji ze strony chłopaka. I wtedy… ja też przestałem się odzywać. Leżeliśmy tak, dopóki nie upłynęła godzina. Potem wyplątałem się z jego ramion i wyszedłem, odprowadzany jego smutnym i bolesnym wzrokiem.
***
Moje życie to jeden wielki, pełen komplikacji burdel. A główną dziwką w tym burdelu był Lyon. Zepsuł wszystko. To, co zrobił Natsu
, doprowadziło mnie do takiego stanu, w którym nie umiałem myśleć racjonalnie. Gniew mnie zaślepił i tylko nim się kierowałem. Gdy dotarłem na miejsce, on już tam był. Widok tej mordy dodatkowo podniósł mi ciśnienie.
- Lyon, ty śmieciu! Zabiję cię! – wydarłem się, planując wyładować na nim złość. Praktycznie się na niego rzuciłem, co poskutkowało wycięciem pięknej gleby. Nie zwróciłem na to uwagi. Po prostu zacząłem okładać go pięściami, a gniew dodawał mi sił.
Byłem tak zaabsorbowany tymi uderzeniami, że nawet nie zwróciło mojej uwagi to, że nawet się nie bronił
. I wtedy poczułem, jak coś wbija mi się w ramię. Nóż. Syknąłem cicho i odruchowo sięgnąłem do rany, co mój przeciwnik sprytnie wykorzystał. Teraz to ja leżałem na ziemi, a on pochylał się nade mną z tym chamskim uśmieszkiem.
- No, Grayciu… Pójdziesz ze mną po dobroci, czy zamierzasz się stawiać? – zapytał, wyciągając ostrze z mojego ramienia. Kurwa, to bolało. Ale nie zamierzałem się poddać. Skopałem go z siebie i wstałem.
- Nigdzie z tobą nie idę. Zabiję cię, kurwo – warknąłem, tworząc lodowy miecz.
- Oooch? Ale ty wiesz, że to twój chłopak jest dziwką, no nie? Lubi się ruchać, to widać. – To były jawne prowokacje, a ja byłem tak wkurwiony, że im ulegałem. – Ta suka to lubi. Chciał na ostro, to miał na ostro.
- Zamknij mordę! Ścierwo z ciebie! – krzyknąłem i ruszyłem na niego z mieczem.
Utworzył kilka ptaków z lodu, które bez większego problemu roztrzaskałem moją bronią. Dopadłem do niego i już miałem przebić go mieczem, kiedy nagle… poczułem, jak coś uderza mnie w głowę.
Zaślepiony złością nie zauważyłem, że stworzył jeszcze coś latającego, co mocno we mnie uderzyło. Zatoczyłem się do tyłu i upadłem. Miecz wypadł mi z dłoni. Ale ze mnie idiota… dałem się tak łatwo podejść. Chciałem wstać, ale wtedy znowu coś uderzyło mnie w to samo miejsce. Ból przeszył całe moje ciało i… więcej już nie pamiętam.




No to teraz kto ma ochotę mnie zabić? :o Może zrobię sondę, czy coś? XDDD"
~Misuzu.

czwartek, 9 stycznia 2014

Rozdział 42. Chuje muje dzikie węże - czyli: zboczeństwa wszędzie!

Witam ;d
Najwięcej głosów w ankiecie miały seksy (biorę pod uwagę opcje "i to i to" oraz "seksy") i powrót Lyona ;d Dlatego postanowiłam to zrealizować.
Co do reszty pomysłów z ankiety - nie jestem pewna, czy je zrealizuję, bo po tym wątku z Lyonem zamierzałam w sumie zrobić sobie dłuuuugą przerwę (dłuższą niż miesiąc, czy dwa), albo zakończyć bloga. Co do tego drugiego nie jestem przekonana, bo już kilka razy zamierzałam to zrobić, a i tak zawsze wracałam... xd Dlatego możliwe, że zawieszę działalność na jakiś czas, ale spokojnie! Jeszcze nie teraz ;3 


Był jeden plus tego, że Laxus przyszedł do nas z propozycją „zamiany uke na chociaż jedną noc”. Pogodziłem się z Natsu.
Przed jego przyjściem znowu się trochę pokłóciliśmy i Pedalski Włos rozbił figurkę Supermana, którą dostaliśmy od Janusza, zanim wyjechał. To wielka strata! Bardzo się do niej przywiązałem! Pff…
Mniejsza z tym. Najważniejsze jest to, że od ponad tygodnia relacje moje i Dragneela były cudowne. Wszystko wróciło do normy.
Niestety, nie było nam dane długo cieszyć się spokojem… Widziałem spojrzenia, jakimi Laxus obrzucał moją żonę. Chciał go wychędożyć! Na pewno! A ja, jako dzielny mąż nie mogłem do tego dopuścić! Cały czas pilnowałem, czy Dreyar czasami nie próbuje za bardzo się do niego zbliżyć, ale jednak na razie tylko obserwował z daleka. Miałem nadzieję, że na tym poprzestanie.
Teraz zamknąłem mą drogą żonę w pokoju. Oczywiście sam jej towarzyszyłem. To znaczy jemu. Matko, chyba i tak każdy rozumie! Uch.
- Znowu prowadzisz swoje wewnętrzne monologi? – Dragneel spojrzał na mą osobę jak na jakiegoś idiotę, po czym złapał mnie za rękę i pociągnął na łóżko. Z moją wrodzoną gracją… tak gwałtowne szarpnięcie spowodowało, że zaliczyłem glebę na ryj. Dobrze, że na poduszki, hehe. Natsu na ten widok zaczął się śmiać jak powaleniec, którym w istocie był, ale to się przemilczy.
- Ej, to nie było miłe – wysepleniłem i przekręciłem się z wielkim trudem na plecy. Spojrzałem na niego „groźnie”, co sprawiło, że dostał jeszcze gorszego napadu śmiechu. Pff.
Strzeliłem focha i postanowiłem się już nie odzywać. Gdy chłopak się uspokoił, zauważył moją naburmuszoną minę i… po prostu usiadł mi na biodrach. Patrzyłem na niego z wielkim WTF.
- No skarbie, nie gniewaj się – zamruczał słodko, pochylając się. Polizał mnie po szyi, ale nie zareagowałem, więc…
- Ej. Jesteś jakimś magikiem. Chciałem ci wsadzić ręce pod koszulkę, ale… już jej nie masz! – Nadął policzki, ale zaraz potem na jego twarz wypłynął wredny uśmieszek. Jako że nadal go olewałem… ugryzł mnie nad biodrem! Mocno! Olaboga, ja krwawię!
Pisnąłem jak zarzynane prosię i szybko zrzuciłem z siebie tego… Tego gryzonia! Nie stać mnie na bardziej twórcze przezwiska, przepraszam. To pewnie dlatego, że żyję w ciągłym stresie, czy coś. To wcale nie z powodu mojego małego móżdżka. Wcale.
- Ocipiałeś?! – wydarłem się, patrząc na ślad, jaki zostawił. – To boli, mendo jedna – jęknąłem.
To wcale nie zraziło tego Wrednego Pedalskiego Włosa. Tak, do jego ksywy doszło jeszcze słowo „Wredny”. Koniecznie z dużej litery. Znowu się na mnie wtoczył i zaczął wodzić językiem po mojej klacie i szyi… Jęknąłem cicho, tym razem z przyjemności.
- Czy ja się mylę… Czy ty może coś sugerujesz? – zapytałem inteligentnie, a po chwili zmieniłem nasze pozycje. Natsu patrzył na mnie dość wyzywająco.
- Nic nie sugeruję – odpowiedział niewinnie.
Ale, ale! Nie dajcie się zwieść temu słodkiemu wyglądowi! On tak naprawdę był WINNY. I ZAWSZE coś sugerował. No dobra… Częściej to ja sugerowałem, ale to się wytnie, okay? Nikt nie musi o tym wiedzieć.
- Hmm, w takim razie dobrze. - Uniosłem się do pozycji siedzącej i chwyciłem jakiś „Poradnik dla przyszłych matek” z szafki. Chciałem trochę się z nim podroczyć. Mruknął coś, poirytowany, a potem pociągnął mnie z powrotem na siebie. Wypuściłem książkę z rąk.
- No dobra. Jesteś idiotą i nie załapiesz, jak nie powiem wprost! – Nadął policzki. – Przeleć mnie! Teraz! Już! Chcę poczuć cię w sobie, skończony kretynie! – wydarł się.
Dobra, chyba jestem w szoku. On NIGDY nie powiedział mi czegoś takiego. Toż to wydarzenie trzeba w kalendarzu zapisać! Klękajcie narody, Natsu chce, żebym go wyruchał!
- Och, wiedziałem. – Machnąłem ręką. – Chciałem to od ciebie usłyszeć. – Uśmiechnąłem się wrednie, po czym przywarłem wargami do jego ust, jednocześnie sięgając ręką do bokserek chłopaka. Ohohohoho, jego sprzęt już stał na baczność. Już wcześniej musiał być podniecony. Chwila, co?!
Szybko się odsunąłem i popatrzyłem podejrzliwie na twarz wyraźnie zniecierpliwionego Dragneela.
- Dlaczego JUŻ jesteś tak podniecony? CO cię tak podnieciło, lub KTO? – zapytałem, mrużąc oczy.
- Kurwa, przelecisz mnie, czy nie?! – Poruszył się niespokojnie i nawet zrzucił z siebie koszulkę, a potem zaczął rozpinać spodnie. Ręka, którą cały czas trzymałem w jego gaciach, nie przeszkadzała mu w zdjęciu z siebie tej części garderoby.
- Gadaj – warknąłem. Jeśli to Laxus go podniecił swoimi spojrzeniami, lub czymkolwiek… to zabiję chuja! Niech się Freeda trzyma, a nie! Pacan jeden!
- Uch… Czasami nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, że podniecasz mnie samą swoją obecnością! W – wyobrażam sobie… - Odwrócił wzrok i na jego twarzy pojawił się porządny burak. – Wyobrażam sobie, jak podczas seksu pokazujesz, że masz nade mną rzeczywistą władzę… I… Podnieciłem się teraz, cholera! Możemy przejść do rzeczy? – Spojrzał na mnie wyzywająco.
Nie miałem pojęcia, że w jego główce rodzą się takie myśli, ale ta perspektywa… jarała mnie. I to bardzo. Nie czekając więc na nic więcej, szybko zdjąłem ciuchy z siebie i bokserki z niego.
Bez zbędnych wstępów, od razu przeszedłem do przygotowania. Włożyłem od razu dwa palce do wnętrza chłopaka i odczekałem jakiś czas, po czym zacząłem nimi poruszać. Cichy jęk chciał uciec z gardła Natsu, ale zdusiłem go pocałunkiem, który odwzajemnił z wielką namiętnością.
Gdy uznałem, że już jest wystarczająco rozciągnięty, zastąpiłem palce członkiem… ale tym razem nie wszedłem w niego tak delikatnie, jak planowałem. Krzyknął z bólu… i dostałem w łeb.
- Idiota… - jęknął, starając się opanować i przyzwyczaić do uczucia.
- Przepraszam, podnieciłem się – mruknąłem. – Poza tym chciałeś, żebym pokazał, że mam nad tobą władzę!
- A więc to moja wina, że jesteś idiotą i nie umiesz pohamować swoich zapędów?! – Posłał mi spojrzenie mordercy.
- Jesteś słodki – stwierdziłem i zainicjowałem kolejny pocałunek. Czułem, że jakby jeszcze coś takiego powiedział, to by mi oklapł, pff.
Zacząłem się w nim poruszać, z początku w miarę delikatnie. Oplótł nogi wokół mych bioder, a ręce zarzucił na szyję, przywierając mocniej wargami do moich ust. Stopniowo przyspieszałem ruchy. Dragneel ranił paznokciami moje plecy, gdy tylko tempo stawało się energiczniejsze i szybsze. Zerwałem pocałunek i ugryzłem go w dolną wargę, zadowolony. To było coś, o tak.
- Jesteś mój – wysapałem, patrząc na jego zarumienioną twarz z pożądaniem.
- Achh! T – tak! Należę d – do ciebie… uch! – jęczał w podnieceniu.
- Już na zawsze – wymruczałem, a potem bezczelnie wgryzłem się w jego ramię, jednocześnie wzmacniając ruchy.
Krzyknął głośno, boleśnie wbijając paznokcie w moje biedne, podrapane plecy.
- G – Gray… - wyjęczał, chyba bliski płaczu. Od razu zwolniłem i oderwałem się od niego.
- Przepraszam – szepnąłem i musnąłem wargami usta chłopaka. Cóż, zapędziłem się, no…  - Kocham cię – dodałem po chwili ciszy.
Uśmiechnął się do mnie z wdzięcznością.
- Ja ciebie t – też… - odpowiedział cicho i zamknął oczy.
Nie minęło dużo czasu, a osiągnął spełnienie, brudząc swoją spermą wszystko dookoła. Ja doszedłem chwilę po nim, spuszczając się do wnętrza Natsu. Opuściłem jego ciało i opadłem na pościel tuż przy nim. Od razu pociągnąłem go do uścisku.
- Ja wiem, że chciałem seksu, ale proszę, nie bądź dla mnie niedelikatny – szepnął, wtulając się w moją klatę.
Pamiętam, że w nasze popołudnie poślubne (tak, to było popołudnie) chciał szybko i mocno. Jak widać to tylko jednorazowy wybryk.
- Dobrze, przepraszam, zapędziłem się. – Pocałowałem go w czoło. – Chodźmy spać – zaproponowałem.
Kiwnął głową i zamknął oczy. Westchnąłem cicho. Po kilkunastu minutach moja żonka zasnęła, ale ja… nie mogłem.
Czułem się winny temu, że sprawiłem mu niepotrzebny ból przez to, że przestałem kontrolować swoje odruchy…
***
Dokładnie pół godziny później, gdy już przysypiałem, stało się coś, co miało zaburzyć nasz spokój.
W gildii pojawił się niechciany gość. Po prostu otworzył drzwi, popatrzył na śpiącego Natsu i na mnie…
-Witaj, Grayciu. Dawno się nie widzieliśmy, hmm? – zagaił przybysz. Automatycznie spaliłem buraka. Gapiłem się na niego jak na UFO. Nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Co on tu robił…?
- L – Lyon? – wydusiłem z siebie po prostu.
Chłopak zaśmiał się, rozbawiony moim zaskoczeniem.
- Spokojnie, nie przyszedłem tu po to, żeby cię podrywać. – Machnął ręką. – Po prostu… Postanowiłem zobaczyć, jak się wam wiedzie.
Może i kupiłbym to wyjaśnienie, gdyby nie to, że w jego oczach dostrzegłem dziwny błysk. Nie miałem pojęcia, czego dokładnie chciał… ale po prostu czułem, że jego intencje nie należały do najczystszych. 




Jeszcze chciałam powiedzieć, że niedługo na blogach moich i Iris pojawią się nowe rozdziały (w sumie to za moment je wstawię), więc zapraszam tam zainteresowanych :3"
Pozdrawiam~!
~Misuzu.
P.S. Wiem, że ten rozdział wyszedł chujowy, ale moja wena mnie zawiodła w pewnej chwili XD

czwartek, 2 stycznia 2014

Rozdział 41. Bonus - harem Laxusa, czyli: o czym ty marzysz, człowieku?!

Hej ;D Haha, dziś krótko i dziwacznie XD
Pozdrawiam! ;3




Laxus obudził się późnym popołudniem. Pierwszym, co zrobił, było pogłaskanie po głowach tulących się do niego mężczyzn. Wszyscy trzej byli nadzy, tak samo, jak i on. Dotyk sprawił, że Graya, Natsu i Freed natychmiast się rozbudzili i popatrzyli na niego wyczekująco. Wiedzieli, że będzie czegoś od nich oczekiwał i byli gotowi spełnić każdą jego zachciankę. Jak dobrze było mieć harem, hehe.
Przejechał dłonią po kroczu Fullbustera, a drugą po boku Dragneela zastanawiając się, którego z nich dziś wybrać do zaspokojenia potrzeb. Freedem się już trochę znudził… bzykał go w końcu przez bardzo długi okres czasu, zanim dołączyli do nich pozostali dwaj chłopcy.
- Dobra, moje drogie skarby, rozdzielam zadania. Greed, możesz spać dalej, rób, co chcesz. Gray, na razie czekaj. Natsu… kładź się. – Posłał rozbrajający uśmiech w kierunku różowowłosego, który natychmiast spełnił polecenie, mrucząc przy tym cicho.
- Będę mógł potem coś jeszcze dla ciebie zrobić? – zapytał słodkim głosem, patrząc na Dreyara z dziecięcą naiwnością.
- Zastanowię się. – Uśmiechnął się do niego ponownie, po czym zaczął go przygotowywać do stosunku, który miał się odbyć.
Zawsze był łagodny dla nich, chyba że któryś zaczynał protestować. Wtedy wymierzał kary. Najczęściej protestującym był Freed. Uważał Laxusa za swojego chłopaka, czy coś. Pff, po co mu chłopak, jak mógł mieć harem?
Jego pupilkiem był Natsu. Głównie dlatego, że zawsze zachowywał się jak potulny baranek. I widać było, że jest naprawdę lojalny wobec Dreyara. W dodatku ta jego niewinność i słodkość… Aww, to zawsze podniecało blondyna.
- Dlaczego prawie nigdy nie wybierasz mnie? – spytał Freed, a w jego oczach pojawiły się łzy.
Laxus olał jego problemy życiowe. Tak jak się spodziewał, Gray zaczął pocieszać zielonowłosego, ale… w tym momencie to się nie liczyło. Był tylko Natsu, który właśnie pod nim leżał, z zarumienionymi policzkami. Słodziak!
Dreyar poczuł, że nie może już dłużej czekać. Natychmiast skończył przygotowanie i zaczął w niego powoli wchodzić. Dragneel zacisnął powieki i jęknął cicho. Widocznie trudno mu się przyzwyczaić do uczucia mimo tego, że odczuwał je już wiele razy. Gdy blondyn utopił się w nim całkowicie, odczekał kilka minut. Dopiero, gdy dostał wyraźny znak, że może kontynuować – przeszedł do dzieła, wykonując pchnięcia. Na razie niezbyt mocne.
Z ust różowowłosego uciekł cichy jęk. Laxus pochylił się i złożył delikatny pocałunek na jego ustach. Potem powiódł językiem po jego szyi i wzdłuż klatki piersiowej. Zrobił nawet pokaźną malinkę w okolicy sutka. Rozkoszował się odgłosami, które wydobywał z siebie Dragneel. Były takie… słodkie i podniecające. Jak cały Natsu.
Niceo wzmocnił ruchy, chcąc usłyszeć jeszcze więcej tych cudownych dźwięków.
- L – Laxus, ach…! – jęknął różowowłosy, spontanicznie zarzucając mu ręce na szyję.
- Ach, Lax – Laxus…! Ugh…! – jęczał, podniecając tym Dreyara jeszcze bardziej, o ile to było w ogóle możliwe.
- Jęcz dla mnie, Natsu – wymruczał mu do ucha, doczekując się po chwili spełnienia rozkazu. O, tak… To on miał tu władzę i rozkoszował się tym.
Zalała go kolejna fala podniecenia i po chwili poczuł, że osiągnie spełnienie, więc wzmocnił i pogłębił ruchy, a wtedy…
JEB.
Coś z całej siły pacnęło go prosto w łeb. Uchylił powieki i zdał sobie sprawę z trzech rzeczy.
Po pierwsze, Natsu tu nie było.
Po drugie, stanął mu.
Po trzecie, to Freed go zdzielił z całej siły łapą, przez sen. I się trochę ślinił do tego.
Laxus, kiedy odkrył, że jest naprawdę podniecony perspektywą bzyknięcia Natsu… poderwał się z miejsca, szybko założył bokserki i poleciał do pokoju chłopaków.
Z rozmachem otworzył drzwi. Dragneela leżał na łóżku w samych bokserkach, a Gray zamiatał jakieś szkło z podłogi. Obaj spojrzeli na niego z zaskoczeniem.
- Gray! Zamieńmy się na jedną noc naszymi uke! – wydarł się, patrząc na niego wzrokiem psychopaty. Potem przeniósł spojrzenie na Natsu i oblizał lubieżnie wargi, na co ten pisnął, zaskoczony i przerażony.
Natomiast Gray… wziął miotłę i przyjebał nią Dreyarowi w łeb. Mocno.
- Co ty brałeś?! Nigdy! – warknął na niego, wyraźnie wściekły.
Natsu zerwał się z łóżka i podbiegł do Fullbustera, by przytulić się do niego od tyłu.
- J – ja też nie chcę iść na taki układ! Jestem Graya! – pisnął.
Czarnowłosy jeszcze raz przywalił blondynowi z miotły, tak dla zasady, czy coś.
- A ty masz Freeda! I jeszcze ci stoi, co?! Nie napalaj się na moją żonę! – wydarł się.
- Ej, ej! To była tylko propozycja! – Nadął policzki. – Too… Może ty dasz się ruchnąć? – Spojrzał na niego prosząco, masując obolałą głowę. – W moim śnie też należałeś do haremu, hyhy – wyjaśnił, szczerząc się głupio.
Gray spojrzał na niego z szokiem, a potem zaczął ponownie go okładać miotłą. Aż się biedna prawie złamała!
- Wybij to sobie z głowy! – Wykopał go za drzwi, po czym popatrzył na Natsu i przytulił go do siebie. – Nie martw się, nie tknie cię. – Pocałował go w czoło.
Natomiast biedny i olany Laxi wracał ze spuszczoną głową do pokoju.
- Cóż, próbowałem – mruknął do siebie i wszedł do pomieszczenia z zamiarem wyżycia się na Freedzie. Hyhy, dobrze było mieć faceta, który się na to zgodzi dobrowolnie.



No to teraz tak...
1. Zapraszam tu: http://marzenia-trudne-do-spelnienia-yaoi.blogspot.com
http://gratsu-love-story-yooool.blogspot.com
http://school-day-ft.blogspot.com
http://stingxnatsu-dark-story.blogspot.com
http://melodie-jutra.blogspot.com
To taka tam reklama XD
2. Ten bonusik ciupkę pokryje się z akcją, ale nie powiem, w którym momencie, ani nic więcej. :D
3. Z ankiety wynika, że chcecie najbardziej powrotu Lyona, a potem seksów xD Niech więc tak będzie, ale można głosować dalej, bo zanim się zbiorę w sobie i coś więcej stworzę, może minąć trochę czasu c;
4. W razie pytań zapraszam na aska: ask.fm/Misuzu187 lub do komentarzy. ;d

To chyba tyle... =)
~Misuzu.