poniedziałek, 11 lutego 2013

Rozdział 14. Żal upadłych dni. ~

Tak, wyjazd zdecydowanie nie był dobrym pomysłem. Teraz, kiedy wracam myślami do chwil, które mnie do niego zmusiły muszę powiedzieć jedno: jestem popierdolony, że tak łatwo zrezygnowałem z Natsu.
Co mnie do tego zmusiło? Impuls? Intuicja? A może do mojego małego mózgu dotarło, że nie dam mu szczęścia? Zwał jak zwał.
Kiedy szliśmy na polankę, a ja dalej odpierdalałem w najlepsze moje maniany i później, gdy powiedział mi, że z osobą cofniętą w rozwoju pieprzyć się nie zamierza… kompletnie mi odwaliło.
Zrobiłem megaultrahiperwielką aferę o to, że jak mu coś nie pasuje, to niech wypierdala i skreśli mnie ze swojego życia. Nie dałem sobie wytłumaczyć, że to był tylko taki żart…
Fakt faktem – pogodziliśmy się. Ale nie na długo, bo potem znów zacząłem swoje, robiąc akcje o byle co. Widziałem, że go tym ranię. Widziałem to w jego oczach. I zdawałem sobie sprawę, że ma mnie dość.
Wyjechałem.
Minął miesiąc, dwa, trzy. Nie dałem znaku życia, a nikt z mojej gildii nie zamierzał mnie szukać. Bo gdyby zamierzali – już by znaleźli.
Tułałem się z miasta do miasta, powoli odzyskując zmysły. I z pełną świadomością uświadomiłem sobie, co właściwie zrobiłem.
Wrócić?
Nie. Nie teraz.
Z dnia na dzień było mi coraz ciężej. Po kolejnym miesiącu udręki wreszcie zdecydowałem – pojawię się w bazie. Jeżeli tam już ich nie będzie – pójdę do gildii.

To tu. Tak blisko. Wyjść spomiędzy drzew i przejść kilka metrów na wolnej przestrzeni. Zapukać. I wejść do środka.
Jak zareagują? Gniewem? Spokojem? Radością?
Żeby się o tym przekonać powinienem ruszyć w końcu z miejsca, bo stanie tu jak ten łom nic nie da.
Zrobiłem krok… Nagle drzwi otworzyły się. Moim oczom ukazali się Natsu i Lucy.
On obejmował ją ramieniem, ona trzymała go w pasie. Śmiali się, patrząc sobie w oczy.
To… zabolało. Ale też wystarczyło, żebym mógł zareagować. Wyszedłem z ukrycia, próbując nadać głosowi obojętny ton. Siliłem się na spokój i na to, żeby nie dostrzegli, jak bardzo widok ich razem mnie zabolał.
- Cześć – rzuciłem, wkładając ręce do kieszeni.
Popatrzyli na mnie z niemałym zaskoczeniem. Speszony Natsu natychmiast odsunął się od Lucy.
- Co tu robisz, Gray? – zapytała blondynka, przyglądając się mi spod przymrużonych powiek.
Nagle poczułem, że nie miałem prawa tu przyjść i burzyć ich spokoju. Poczułem się… obcym.
- Postanowiłem wpaść i zobaczyć, jak wam się wiedzie – wzruszyłem lekko ramionami, niepewny, co dalej robić.
- Nikt się nie spodziewał, że w ogóle jeszcze cię zobaczymy – odezwał się Dragneel, mierząc mnie przeszywającym spojrzeniem.
Zagapiłem się na niego. Prawie się nie zmienił przez te miesiące. Jedynie w jego zachowaniu było coś… lodowatego. Coś, co mroziło mnie od środka. Żołądek mi się ścisnął. Szybko odwróciłem wzrok.
- Sam się nie spodziewałem, że jeszcze tu wrócę – odparłem.
- Zostawię was – powiedziała Lucy, szybko wchodząc z powrotem do budynku.
Natsu zszedł ze schodów i podszedł prosto do mnie.
- Chodź za mną – nakazał i ruszył w tak dobrze znanym mi kierunku.

Kiedy doszliśmy na polankę, oparł się o drzewo i spojrzał na mnie wyczekująco, krzyżując ręce na piersi.
- Na chuj wracałeś? – zapytał, niezbyt uprzejmym tonem.
- Sam nie wiem – westchnąłem, wbijając wzrok w korony drzew nad nami.
Nawet to miejsce się zmieniło.
- Teraz, kiedy wreszcie miałem szansę na normalne życie, na prawdziwą miłość… pojawiasz się ty – syknął przez zaciśnięte zęby.
Auć. Zabolało.
- Nie zamierzam wpieprzać się z buciorami w twoje życie. Wręcz przeciwnie. Zawsze uważałem, że zasługujesz na kogoś lepszego niż ja, więc… pozostaje mi życzyć ci szczęścia z Lucy i odejść. I tak nie zamierzałem tu zostać – ostatnie zdanie wyszeptałem.
Czułem, jak wszystko rozwala mnie od środka: złość, miłość, ból. Jednak… sam jestem sobie winny.
W zasadzie czego się spodziewałem? Że zostanę przyjęty z otwartymi ramionami, a on wyzna mi, że cały ten czas na mnie czekał?
Trzeba przyznać, że miałem taką cichą nadzieję, ale…
- W takim razie po co wracałeś? Skoro twierdzisz, że życie bez ciebie jest lepsze… Przeszedłem piekło, kiedy odszedłeś. A Lucy pomogła mi się pozbierać. Mogliśmy być szczęśliwi, ale wszystko spieprzyłeś! – odbił się od drzewa i zaczął nerwowo krążyć w jego pobliżu.
Widać było, że jest wkurwiony i to porządnie.
- Nie myślałem racjonalnie do niedawna. Jak sądzisz, dlaczego odszedłem?
- Bo mnie nie kochałeś. Nigdy – spojrzał na mnie ze złością.
- Doszedłeś do błędnych wniosków – stwierdziłem, waląc się otwartą dłonią w czoło. – Odszedłem po to, by cię nie ranić. Sam widziałeś, jak mi odbijało. Wyzdrowiałem i dostrzegłem, że większym błędem było zostawienie ciebie. Jakoś byśmy znieśli moje maniany. W końcu byliśmy parą. I kochałem cię… nadal kocham – powiedziałem, patrząc mu prosto w oczy.
Właśnie miał mi odpowiedzieć, kiedy nagle… coś się zdarzyło.


Ktoś gwałtownie mną potrząsał. Obijałem łbem o ziemię, co nie było przyjemne. Wydałem z siebie dość nieartykułowany dźwięk w geście protestu.
- Gray, mieliśmy się pieprzyć, a ty sobie śpisz – jęknął znajomy głos.
Natsu…?
Otworzyłem oczy i rzeczywiście ujrzałem go nad sobą. Miał dość naburmuszoną minę.
Rozejrzałem się po otoczeniu: byliśmy na polance, która nic a nic się nie zmieniła od czasu, kiedy widziałem ją po raz ostatni.
- Czyli nie masz mi za złe, że odszedłem? – palnąłem, nadal nie do końca pewny tego, czy nie śnię.
- O czym ty, do cholery, mówisz? – popatrzył na mnie, nie kryjąc zaskoczenia.
Wtedy streściłem mu wszystko, co się zdarzyło. Co on, sklerozę ma?
- Gray, słońce. To był tylko sen. Przez ostatnie dwie godziny sobie smacznie spałeś, odkąd tylko tu doszliśmy. Jestem na ciebie zły, bo mieliśmy robić co innego – stuknął mnie palcem w czoło. – Więc proszę, zbierz się w sobie i zaczynajmy, bo się niecierpliwię – cmoknął mnie w policzek, posyłając „zalotne” spojrzenie.
Nie kazałem sobie tego dwa razy powtarzać – momentalnie zapomniałem o śnie, za to zająłem myśli czymś innym – Natsu. Moim Natsu, którego na pewno nigdy nie zostawię.

Haha! Macie takie coś, naszedł mnie na to nastrój :3
Nie zabijajcie mnie za to, że śmieszne nie jest, ale no po prostu… zrozumcie waszą pojebaną autorkę – czasem odmiana się przydaje XD
Kiedy następna – chuj wie. xD
Ta notka dedykowana szczególnie Seiko. ;3
Następna, już – mam nadzieję – śmieszna, też będzie dla Ciebie :D
Za to, że jesteś moją imienniczką; za to, że też masz zrytą banię i za to, że czytasz moje wypociny <3
~Misuzu.

poniedziałek, 4 lutego 2013

KOLEJNA (Mało)WAŻNA INFORMEJSZYN

Od razu na samym wstępie przepraszam za to, że ostatnio nic nie dodaję, ale są ku temu powodu:
- szkoła i nauka, której oczywiście jest tym więcej im bliżej ferii,
- co za tym idzie brak czasu,
- częste bóle głowy i inne cholerstwa,
- brak weny, chociaż... pomysły na następne notki jako takie są.
Tak więc jeszcze raz wielkie sorry.
Od przyszłego tygodnia mam ferie, więc mam nadzieję, że uda mi się coś fajnego stworzyć i dodać :3 Tak więc cierpliwości!

Jak ktoś chce, żebym napisała dla niego jakiegoś one shota lub chociażby umieściła coś na specjalne życzenie w notce - lub po prostu chce o coś zapytać - proszę się odzywać na to gg: 43227919
Heheszki.

Dobra, koniec kolejnej mało ważnej informejszyn :D

Kocham Was!

~Misuzu.