środa, 19 lutego 2014

Liebster Award.

Witam. Zostałam nominowana do Liebster Award, za co bardzo dziękuję Er-chan, od której takową nominację otrzymałam ;)
Cóż, nie będę się za bardzo rozpisywać, bo czasu trochę brak, aaa jeszcze na pytania trzeba odpowiedzieć, zadać swoje, no i nominować 11 osób. Aż tyle... nie wiem, czy znajdę, ale postaram się xD

Oto moje odpowiedzi:

1. Ulubione anime (jeśli oglądasz)?

Oczywiście Fairy Tail, ale uwielbiam też wiele innych, jak Ao no Exorcist, czy też Kuroko no Basket, Naruto. Dłuuugo by wymieniać w sumie.

2. Jakiej muzyki słuchasz?

Słucham przede wszystkom rapu i rocka ;d

3. Co zainspirowało cię do stworzenia bloga?

Cóż... Zawsze lubiłam pisać, wpadł mi do głowy pomysł, zaczęłam coś tam skrobać... I po pewnym czasie po części za namową przyjaciółki założyłam bloga z tym oto opowiadaniem. Oczywiście na jednym się nie skończyło. Mam ich więcej, o czym wiedzą moi czytelnicy :3

4. Czy pisanie przychodzi Ci z łatwością?

Oczywiście. Nie zawsze, bo czasami mam takie dni, że nic nie potrafię z siebie wykrzesać, ale to wiadomo, wena nie zawsze będzie ;d 
Mimo wszystko przez większość czasu łatwo mi to przychodzi.

5. Najlepsze wspomnienie?

Ou... Tu pojawia się problem xD Jest ich sporo i nie umiem wybać najlepszego, przepraszam ^^"

6. Polecisz jakieś dobre anime?

Jeśli ktoś chce dobry wyciskacz łez, polecam Clannad.
Mogę polecić też Durararę, Vampire Knight, High School of the Dead, Soul Eater, Another, SnK... Shit, mogłabym tak godzinami wymieniać, tak dużo anime mi się podobało... @.@ 

7. Ulubiona postać z anime lub filmu?

Z anime: Gray, Natsu i Laxus z Fairy Tail (oczywiście xD), tu byłoby więcej wymieniania, ale wytypowałam ich xD Z filmu... nie mam pojęcia xD

8. Jesteś raczej głośną czy cichą osobą?

Raczej cichą, chociaż może trudno w to uwierzyć xD

9. Opisz siebie w pięciu słowach.

Pierdzielnięta świruska z głupimi pomysłami :o

10. Ulubiony kolor?

Czarny i fiolet. Lubię też niebieski, no i zielony.

11. Co sprawia, że jesteś w dobrym humorze?

Pisanie. Rozmowa z kimś, kto umie mnie rozbawić. Ładna pogoda. Brak stresu, który często mi towarzyszy. :3"


Okay, odpowiedziałam na pytanka... a teraz czas zadać moje:
1. Jesteś w stanie podać tylko jedną ulubioną piosenkę?
2. Jakie jest Twoje ulubione anime?
3. Ukochana postać z anime? (wiem, ciężko wybrać jedną xD)
4. Co byś zrobiła, gdybyś spotkała swoją najukochańszą postać z anime?
5. Lubisz zboczonych ludzi? xDDD
6. Najśmieszniejsza sytucja z życia?
7. Masz jakieś zwierzaczki?
8. Jesteś pewna siebie, czy raczej nie?
9.Ulubiona potrawa & napój?
10. Czy łatwo ufasz innym?
11. Czy Ty też nie masz pojęcia, o co pytać? xDDD

Za moment podam do tego link osobom, które nominuję... ale raczej nie będzie ich 11 ;-;

~Misuzu

niedziela, 2 lutego 2014

Rozdział 45. Dobijcie mnie - czyli: utrata nadziei.

Hej c; Przybyłam z rozdziałem teraz, boo przez najbliższe dni raczej nic nie napiszę. Dziś ostatni dzień ferii, tyle przegrać :c
Krótko, dziwnie, szybko się zmieniła akcja... No i ten. Nie wiem, co dodać @.@



Nie wiem, ile czasu minęło. Lyon przychodził do mnie co jakiś czas i brał to, czego chciał, a potem torturował. I wyraźnie sprawiało mu to przyjemność. Przestałem przypominać siebie. Pewnie gdybym zobaczył się teraz w lustrze… nie poznałbym się. Tak przynajmniej myślałem. W końcu tyle razy już dostałem…
- No, dziwko…  - Pociągnął mnie za włosy do siadu. Ręce, wciąż skute, wykrzywiły się pod dziwnym kątem. Syknąłem cicho i popatrzyłem z nienawiścią w te oczy… - Jeśli grzecznie zrobisz mi loda, zostawię cię dziś w spokoju. – Posłał mi rozbawione spojrzenie, a chamski uśmieszek wykrzywił jego twarz. – I połknij wszystko. WSZYSTKO.
- Chyba sobie kpisz – wychrypiałem. Tylko myśl o Natsu… tylko o nim… trzymała mnie jeszcze przy nadziei.
- Wiesz, ile już tu siedzisz, psie? Prawie dwa tygodnie. Nadal sądzisz, że ktoś cię szuka? – Zaśmiał się, wzmacniając uchwyt na moich włosach. – Gdyby chcieli, już dawno by cię znaleźli. Przestań się w końcu stawiać, bo w niczym ci to nie pomoże. Tylko pogorszy twoją sytuację, rozumiesz? – Zmrużył oczy.
Prawie… prawie dwa tygodnie…? Poczułem, jak krew mrozi mi się w żyłach. Lyon miał rację… Pewnie nikt nawet mnie nie szukał…
Dwie gorzkie łzy skapnęły na podłogę.
- Och? Widzę, że już zrozumiałeś, co? – W jego głosie zabrzmiała nutka rozbawienia.
Może naprawdę powinienem się poddać? W końcu… pewnie już stąd nie wyjdę, prawda? I wtedy… poczułem, że nadzieja mnie opuszcza. Ale… nie zrobię tego, co każe ten podły skurwysyn. Nie ma mowy. Już lepiej, żeby mnie zabił.
- Nie będę się tak poniżał. Nawet jeśli nikt po mnie nie przyjdzie… wolę zginąć, niż z ochotą spełniać twoje zachcianki – prychnąłem, podnosząc na niego wzrok. – Prędzej ci tego fiuta odgryzę, niż zrobię loda – dodałem z zawiścią. – Sam sobie zrób – dodałem inteligentnie.
Może nadziei nie było… ale miałem swoją dumę. I mały móżdżek. Chwilowo chyba wrócił z Hawajów, gdzie przebywał jeszcze dwa tygodnie temu…
- Ach, tak? Nadal chcesz się stawiać. Dobra. – Oddalił się kawałek i wziął coś z szafki. Nóż. – Zobaczymy, czy za chwilę nadal będziesz tak kozaczył. – Zaśmiał się wrednie.
Prychnąłem tylko. Jak mnie zabije, to chociaż nie będzie upokarzał. To lepsza alternatywa. Żałowałem, że w tej chwili nie mogłem zetrzeć mu z ryja tego uśmieszku, oj taak…
Podszedł do mnie i wtedy… W suficie zrobiła się dziura i metalowa łapa zagrodziła Lyonowi drogę. Spadł na nas pył i kurz, walnął we mnie kawałek ściany, na co cicho jęknąłem. Zabolało. Oczy zaszły mi łzami i spróbowałem odsunąć się jak najdalej. Kątem oka dostrzegłem, że białowłosy upadł na podłogę kawałek dalej. A potem… poraził go prąd i stracił przytomność.
- Ja się pobawię z tym ćwokiem, który myślał, że wszystko mu ujdzie na sucho – usłyszałem znudzony głos Laxusa.
- Dobra, to ja zabiorę Fullbustera do gildii – mruknął Gajeel i już po chwili zobaczyłem, jak wskakuje przez dziurę i idzie do mnie.
Nie mogłem uwierzyć w to, co widzę. Ci dwaj… oni chcieli… mnie uratować?! Przecież…
Ale nie zdążyłem dokończyć myśli, bo Żelazny zbliżył się i spojrzał na mnie z niemałym WTF.
- Fullbuster? To ty? Bo wiesz… Twoja twarz przypomina dupę. No dobra, może nie dupę… Ale jesteś jakiś brzydszy niż zwykle. Nie, żebyś był ładny… Ale no. Hehe. Poznałem cię tylko po penisie. No bo wiesz, często chodzisz nago, to jest na co patrzeć, hehe.
Gdybym miał wolne ręce, strzeliłbym sobie facepalma.
- To, ja idioto. Uwolnij mnie, a nie… - jęknąłem, załamany. I to właśnie on przyszedł, żeby mi pomóc? Super. Czyli nie wyjdę stąd żywy.
W końcu jednak oprzytomniał i znalazł klucz do kajdanek. Potem… przerzucił mnie sobie przez ramię i skierował się do drzwi. Po drodze minęliśmy znudzonego Laxusa, który co chwilę raził prądem Lyona i przyglądał się paznokciom. Czemu mnie to nie zdziwiło? Ale… miał limo pod okiem. Cóż, może dostał od Freeda.
***
Dwie godziny później…
Leżałem w łóżku, wykąpany, ubrany i bezpieczny. Obok mnie leżał Natsu, wyraźnie zmartwiony, ale też szczęśliwy.
- Szukaliśmy cię tyle czasu… Gajeel i Wendy próbowali cię wyczuć, ale to nic nie dało. Mi też się nie powiodło. Bo wiesz, zanim trochę doszedłem do siebie… minęło trochę czasu. Dopiero wieczorem zwlokłem się z łóżka i poszedłem do innych, żeby powiedzieć, co się stało, no i… poszukiwania ruszyły – mówił. – Kiedy już zaczynaliśmy tracić nadzieję… Laxus zauważył Lyona, wracając z monopolowego. Był w mieście, a potem ruszył na jego drugi koniec, z dala od gildii. Oczywiście ta małpa go śledziła. – Westchnął i pogładził mnie po napuchniętym policzku. Tak się cieszyłem, że go widzę! Jak nigdy, serio.
- A tak właściwie, czemu Laxus ma limo pod okiem? – zapytałem, przypominając to sobie. – Dostał od Freeda?
Dragneel popatrzył na mnie i wybuchnął niekontrolowanym śmiechem. Patrzyłem na niego z WTF.
- A więc… to zabawna historia.  Ponad tydzień po twoim zaginięciu Laxus stwierdził, że sobie porucha. Po tym śnie o haremie trochę mu palma odjebała. No i… przeszedł do mnie. Zaczął się dobierać do mojego seksi ciałka, które oczywiście należy tylko dla ciebie, nawet jak umrzesz, albo ja umrę…
- Nie będę pieprzył twoich zwłok, jeśli zginiesz pierwszy! – przerwałem mu, krzywiąc się lekko. – Poza tym… Jak tylko wrócę do sił, zabiję tego… tego ruchacza cudzych żon! – Zbulwersowałem się. Muszę serio pilnować Natsu. Każdy chce dostać w swoje łapy jego seksowny tyłeczek, pff.
- Hehe, daj mi skoczyć. – Spojrzał na mnie dziwnie. – No i zaczął się do mnie dobierać. Alee nie dałem się! Walczyłem dzielnie i… dostał mopem w oko. Do tego potem Erza, słysząc moje haaaajahu!... przyszła, żeby zobaczyć, co ja właściwie robię. I znokautowała Laxusa miotłą. Przeszedłem po jego cielsku i przybiliśmy żółwika. Hehe. A potem jeszcze chcieliśmy mu wykastrować, ale Freed narobił rabanu i Blond Debil się obudził. Zwiał nam. – Nadął policzki, niezadowolony.
Nie wytrzymałem. Sam zacząłem się brechtać jak jakiś totalny pojeb. Erza i Natsu to giganci. Zdecydowanie, nawet ja nie przebijałem ich głupotą. Chociaż oni pewnie powiedzieliby coś innego, ale nie słuchajcie ich! Jestem bardzo inteligentny, tylko celowo robię z siebie ciotę.

No dobra, nie patrzcie na mnie z takim zwątpieniem, przyznaję się – jestem tak trochę ciotą. Ale tylko trochę!
- Jestem z was dumny. – Przytuliłem go do siebie, nie zważając na obolałe ciało. – Tęskniłem – wymruczałem i połączyłem nasze usta w pocałunku.
Odwzajemnił go z pasją.
I właśnie w tej chwili poczułem… że wszystko wróci do normy. Chociaż raz w życiu pomyślałem optymistycznie. Wow. Bijcie pokłony! Do tego… liczyłem na to, że szybko zapomnę o tym, co zrobił Lyon. Nie miałem ochoty do tego wracać. I… przy tej gildii, tych bałwanach i ciotach… pewnie uda mi się zapomnieć. A przynajmniej na to liczyłem.
Ciąg dalszy nie nastąpi.

Dobra, nastąpi. Kiedyś. 



~Misuzu.