Cześć! Przepraszam, tak długo nic nie dodawałam…
Stwierdziłam, że pora wziąć się za siebie, no i powstało TO. Nie jest jakieś
szczególnie powalające, w dodatku krótkie, za krótkie jak na zrekompensowanie
Wam tygodni bez nowych rozdziałów. Niestety, nie stać mnie na więcej na razie,
bo mam całe zawalone dnie + podły nastrój.
Jeszcze raz przepraszam!
Jellal został u nas na noc. Jako że nie miałem za bardzo gdzie go położyć, leżał między mną i Lyonem. Kij, że później obaj zlecieliśmy z łóżka, bo się rozwalił na całym. Noc na podłodze była lepsza niż ciągłe dostawanie z łokcia w ryj.
Rano na szczęście ten frajer się wyniósł i mogliśmy odetchnąć z ulgą. Co dziwniejsze, jego wizyta skłoniła mnie do prawdziwego wysilenia mózgu – uwierzcie, nigdy w życiu tak długo nad niczym nie myślałem!
Niestety, nie doszedłem do żadnych sensownych wniosków z wyjątkiem tego jednego – Jell nie miał powodu, by kłamać, chyba że chciał, abym wrócił do gildii… bo się stęsknił! Fuck logic, I like it.
- Skarbie, podnoś dupę z tego krzesła i pomóż mi w sypialni! – krzyknął do mnie Lyon.
Westchnąłem męczeńsko i przewróciłem oczami.
- Nie dam się na to znowu nabrać! – odkrzyknąłem.
Zaraz po wyjściu Jellala Lyon zrzucił radio na ziemię i kazał mi je podnieść. Musiałem się schylić. Chyba wiadomo, jak się to skończyło? Taaak, trik „podnieś mydło” (w tym przypadku radio) znalazł nowe zastosowanie w życiu codziennym, kurwa. Nie bawię się w takie coś.
- No weeeeź! – jęknął proszącym tonem.
- Nie i chuj! Erotomanie jeden! – Gwałtownie wstałem od stołu i podszedłem do okna.
Ten człeniu irytował mnie niezmiernie, ale z drugiej strony te jego teksty typu „skarbie” lub „kochanie” były całkiem miłe. Z Natsu prawie nigdy tak do siebie nie mówiliśmy. Nadal nie mogłem się powstrzymać przed porównywaniem ich obu.
Obrażony Lyon właśnie wyszedł z sypialni, z miną srającego kota.
- Wychodzę i wrócę późno, ponieważ mam ważną sprawę do załatwienia. Wyruszam na misję, żeby zarobić pieniądze na NASZ dom i NASZE jedzenie, więc bardzo proszę, abyś za ten czas ruszył dupę i sam coś do roboty znalazł – mruknął, naburmuszony.
Zanim zdążyłem coś odpowiedzieć, już go nie było. Struś Pędziwiatr normalnie.
Westchnąłem męczeńsko i wyjrzałem przez okno, patrząc za Białasem jadącym na wyczarowanej z lodu deskorolce. Po dwóch metrach się wyjebał. Wybuchnąłem śmiechem.
Kiedy pozbierał się z gleby, poszedłem do sypialni i rzuciłem się na łóżko, chcąc zasnąć, dopóki nie wróci.
***
Obudziło mnie dość natarczywe pukanie do drzwi.
- OTWARTE, KURWA! – wydarłem się w końcu, kiedy nie byłem w stanie dłużej tego ignorować.
Usłyszałem trzaśnięcie drzwi, więc wygrzebałem się spod kołdry, klnąc siarczyście.
- Już idę! – powiedziałem głośno do osoby, która wbiła mi się do domu i założyłem koszulkę Lyona, bo leżała najbliżej.
- Porządki w szafie? – usłyszałem za sobą.
Odwróciłem się na pięcie i spojrzałem prosto w twarz Natsu. Musiałem mieć bardzo głupią minę, bo wyglądał, jakby ledwo powstrzymywał się od śmiechu. Cholera, jak ja za nim tęskniłem…
Miałem ochotę rzucić mu się w ramiona i to powiedzieć, ale powstrzymałem się. Nie mogłem zapomnieć o tym, jak mnie załatwił. Aż ścisnęło mi się serce.
- Co tu robisz? – wydusiłem z siebie, próbując zapanować nad emocjami i mętlikiem w głowie.
- Jellal powiedział mi, że jeżeli chcę ci coś powiedzieć, mam tu przyjść – odparł, wtykając ręce do kieszeni.
Przyjrzałem się dokładniej jego twarzy: miał podkrążone oczy i wyglądał na zmęczonego, jakby nie spał ostatnio dobrze.
Dostrzegłem też, że ubrania na nim lekko wisiały – schudł.
Przełknąłem głośno ślinę, odwracając wzrok.
- Niby co masz mi do powiedzenia? Mogę cię wysłuchać, ale nie obiecuję, że wszystko wróci do poprzedniego stanu rzeczy, bo to nie jest możliwe. – Nagle się ucieszyłem, że mam na sobie koszulkę Lyona. Jeśli skupię na nim myśli, może nie popełnię żadnych głupstw… Już i tak zbyt wiele ich zrobiłem w swoim krótkim życiu idioty.
- Gray, ja… Tamta sytuacja nie była taka, na jaką wyglądała. Po prostu Gajeel sobie wkręcił… Ech. – Przeczesał włosy palcami. – Nie chcę, żebyś pomyślał, że zerwałem z tobą dla niego. Nie było tak.
- W takim razie, dlaczego to zrobiłeś? – zapytałem, siląc się na obojętny ton głosu. Przysiadłem na krawędzi łóżka i przygryzłem dolną wargę.
- Chciałem zobaczyć, czy dam radę bez ciebie przeżyć choćby jeden dzień. I przekonałem się, że nie mogę… a kiedy chciałem ci to wyznać, wszystko się skomplikowało. – Przykucnął obok mnie i ujął mą dłoń w swoją. – Kocham cię, Gray. Nie chcę i nie umiem żyć bez ciebie. – Mówiąc to, patrzył mi prosto w oczy.
Czułem, że nie kłamie. Po prostu to czułem. Albo chciałem czuć…
Przez dłuższą chwilę nie potrafiłem wydusić z siebie ani słowa. Po prostu na siebie patrzyliśmy.
- Też cię kocham, Natsu – szepnąłem, pochylając się. Złączyłem nasze wargi w bardzo delikatnym pocałunku, który mimo swej łagodności odzwierciedlił całą moją tęsknotę za nim. Odwzajemnił się tym samym.
Oderwałem się od niego, a wtedy uświadomiłem sobie, że nie mam pojęcia, co powiedzieć Lyon’owi. Nagle jego koszulka zaczęła na mnie ciążyć.
- Natsu, muszę ci o czymś powiedzieć…, bo ja… Zrobiłem coś głupiego po moim odejściu z gildii – zacząłem, mając pewność, że się wkurzy.
Uniósł lekko brew do góry w geście zdziwienia i powoli wstał. Również się podniosłem i stanąłem za nim. Odwrócił się twarzą do mnie, patrząc na mnie wyczekująco.
- Tą głupotę zrobiłem pod wpływem impulsu i chęci zapomnienia o tobie – drążyłem temat, gestykulując jak pojebany.
- Powiesz wreszcie, o co chodzi? – zapytał, zniecierpliwiony.
Kiedy już otwierałem usta, żeby to powiedzieć, do pokoju wpadł Lyon.
- O staaaary, ale miałem męczący dzień. Chodź no tu! – mruknął i przyciągnął mnie do siebie, od razu wpijając się wargami w moje usta. Nie odwzajemniłem gestu, ale za to delikatnie objąłem go w pasie.
Popatrzyłem na Natsu.
- Właśnie o tym chciałem ci powiedzieć – powiedziałem, posyłając mu przepraszające spojrzenie.
Dragneel patrzył raz na mnie, a raz na niego i jakby nagle zbladł. Opadł na łóżko, jakby nagle stracił wszystkie siły.
Wówczas uświadomiłem sobie, że już nie jestem tylko w dupie.
Jestem w tak głębokiej, czarnej dupie, że aż zgubiłem drogę do wyjścia.
- OTWARTE, KURWA! – wydarłem się w końcu, kiedy nie byłem w stanie dłużej tego ignorować.
Usłyszałem trzaśnięcie drzwi, więc wygrzebałem się spod kołdry, klnąc siarczyście.
- Już idę! – powiedziałem głośno do osoby, która wbiła mi się do domu i założyłem koszulkę Lyona, bo leżała najbliżej.
- Porządki w szafie? – usłyszałem za sobą.
Odwróciłem się na pięcie i spojrzałem prosto w twarz Natsu. Musiałem mieć bardzo głupią minę, bo wyglądał, jakby ledwo powstrzymywał się od śmiechu. Cholera, jak ja za nim tęskniłem…
Miałem ochotę rzucić mu się w ramiona i to powiedzieć, ale powstrzymałem się. Nie mogłem zapomnieć o tym, jak mnie załatwił. Aż ścisnęło mi się serce.
- Co tu robisz? – wydusiłem z siebie, próbując zapanować nad emocjami i mętlikiem w głowie.
- Jellal powiedział mi, że jeżeli chcę ci coś powiedzieć, mam tu przyjść – odparł, wtykając ręce do kieszeni.
Przyjrzałem się dokładniej jego twarzy: miał podkrążone oczy i wyglądał na zmęczonego, jakby nie spał ostatnio dobrze.
Dostrzegłem też, że ubrania na nim lekko wisiały – schudł.
Przełknąłem głośno ślinę, odwracając wzrok.
- Niby co masz mi do powiedzenia? Mogę cię wysłuchać, ale nie obiecuję, że wszystko wróci do poprzedniego stanu rzeczy, bo to nie jest możliwe. – Nagle się ucieszyłem, że mam na sobie koszulkę Lyona. Jeśli skupię na nim myśli, może nie popełnię żadnych głupstw… Już i tak zbyt wiele ich zrobiłem w swoim krótkim życiu idioty.
- Gray, ja… Tamta sytuacja nie była taka, na jaką wyglądała. Po prostu Gajeel sobie wkręcił… Ech. – Przeczesał włosy palcami. – Nie chcę, żebyś pomyślał, że zerwałem z tobą dla niego. Nie było tak.
- W takim razie, dlaczego to zrobiłeś? – zapytałem, siląc się na obojętny ton głosu. Przysiadłem na krawędzi łóżka i przygryzłem dolną wargę.
- Chciałem zobaczyć, czy dam radę bez ciebie przeżyć choćby jeden dzień. I przekonałem się, że nie mogę… a kiedy chciałem ci to wyznać, wszystko się skomplikowało. – Przykucnął obok mnie i ujął mą dłoń w swoją. – Kocham cię, Gray. Nie chcę i nie umiem żyć bez ciebie. – Mówiąc to, patrzył mi prosto w oczy.
Czułem, że nie kłamie. Po prostu to czułem. Albo chciałem czuć…
Przez dłuższą chwilę nie potrafiłem wydusić z siebie ani słowa. Po prostu na siebie patrzyliśmy.
- Też cię kocham, Natsu – szepnąłem, pochylając się. Złączyłem nasze wargi w bardzo delikatnym pocałunku, który mimo swej łagodności odzwierciedlił całą moją tęsknotę za nim. Odwzajemnił się tym samym.
Oderwałem się od niego, a wtedy uświadomiłem sobie, że nie mam pojęcia, co powiedzieć Lyon’owi. Nagle jego koszulka zaczęła na mnie ciążyć.
- Natsu, muszę ci o czymś powiedzieć…, bo ja… Zrobiłem coś głupiego po moim odejściu z gildii – zacząłem, mając pewność, że się wkurzy.
Uniósł lekko brew do góry w geście zdziwienia i powoli wstał. Również się podniosłem i stanąłem za nim. Odwrócił się twarzą do mnie, patrząc na mnie wyczekująco.
- Tą głupotę zrobiłem pod wpływem impulsu i chęci zapomnienia o tobie – drążyłem temat, gestykulując jak pojebany.
- Powiesz wreszcie, o co chodzi? – zapytał, zniecierpliwiony.
Kiedy już otwierałem usta, żeby to powiedzieć, do pokoju wpadł Lyon.
- O staaaary, ale miałem męczący dzień. Chodź no tu! – mruknął i przyciągnął mnie do siebie, od razu wpijając się wargami w moje usta. Nie odwzajemniłem gestu, ale za to delikatnie objąłem go w pasie.
Popatrzyłem na Natsu.
- Właśnie o tym chciałem ci powiedzieć – powiedziałem, posyłając mu przepraszające spojrzenie.
Dragneel patrzył raz na mnie, a raz na niego i jakby nagle zbladł. Opadł na łóżko, jakby nagle stracił wszystkie siły.
Wówczas uświadomiłem sobie, że już nie jestem tylko w dupie.
Jestem w tak głębokiej, czarnej dupie, że aż zgubiłem drogę do wyjścia.
~Misuzu.