piątek, 26 lipca 2013

Rozdział 29. Zapierdalaning - czyli: pora pozbyć się Erzy i wziąć sprawy w swoje ręce.

No czeeść.
W tym rozdziale nie dzieje się nic. No, prawie nic XD
Jakoś tak wyszło, po prostu xd



Dwa miesiące później

Przygotowania do ślubu trwały pełną parą. Przez czas, który upłynął, nie działo się zbyt wiele ciekawych rzeczy.
Oczywiście Erza już powoli zaczynała świrować, w wyniku czego połowa bazy (którą zwiemy już gildią, z przyzwyczajenia) uległa destrukcji, a kilku członków naszej wielkiej rodzinki musiała poddać się leczeniu u Wendy. Tak, przyszły pan młody i ja również się zaliczaliśmy do tych „kilku”. Co dziwne, Natsu się upiekło. Cały czas latał za Scarlet, dopytując się o ciążę i dziecko. Był załamany, że nasze próby na nic się nie zdają, a jak do tej pory nikt – z wyjątkiem mnie - nie próbował mu tłumaczyć, że nie może mieć dzieciaka. Idiota.
Dlatego też – patrząc na powyższe – ślub musiał zostać przesunięty w czasie.
Zostały dwa tygodnie, a wciąż byliśmy w dupie z odbudową budynku, szukaniem księdza (Janusz się zaoferował, że nim będzie, ale Jellal odmówił z wiadomych powodów), prezentów ślubnych oraz obrączek. Niczego nam nie ułatwiała Erza, ten potwór w ludzkiej skórze. W końcu się wkurzyłem i – narażając się na śmierć – poszedłem z nią porozmawiać.
- Um, Erza? – zacząłem, od razu szykując się na cios. O dziwo, była spokojna. Patrzyła na mnie pytająco, wcinając słynne ciasto truskawkowe. – Może pojechalibyście z Jellalem na weekend odpocząć? Wiem, że do ślubu zostało mało czasu i w ogóle, ale ja i Natsu się wszystkim zajmiemy – dodałem po chwili. Wyhaczyłem, że w pobliżu przechodzi Laxus, więc pociągnąłem zaskoczonego maga za rękaw i dokończyłem: - Laxus i Freed nam pomogą. – Uśmiechnąłem się do niej lekko, czekając na reakcję. Co prawda przez weekend nie zorganizujemy wszystkiego, ale przynajmniej odbudujemy gildię i kupimy prezenty. O ile Natsu przyniesie jakąś konkretną misję, za którą dużo zarobimy. Inaczej jesteśmy w czarnej dupie, spójrzmy prawdzie w oczy.
Laxus spróbował zaprotestować, ale uciszyłem go skutecznym kuksańcem w żebra. Pewnie później będę miał za to u niego przejebane, ale trudno – robię to dla wyższego dobra.
- No dobrze, Gray. Zaufam wam, ale jeśli mnie zawiedziecie… - Posłała mi spojrzenie zabójcy. Przełknąłem głośno ślinę.
- Nie zawiedziemy cię, Erza! – odparłem i zasalutowałem. Potem pociągnąłem Laxusa na bok i wyjaśniłem, w czym rzecz.
- Dobra, pomogę, byle tylko pozbyć się tej wkurzającej bestii. Znajdź Jellala i uświadom go, że będzie musiał sobie z nią radzić przez weekend i że składam uroczyste kondolencje z tego powodu – mruknął Dreyar i ruszył pomagać w odbudowie. – Tak przy okazji, zamierzamy powiększyć lokal, żeby już nie żyć w takiej ciasnocie – dodał na odchodne.
***
Janusz i jego pięciu braci zostali zaproszeni na wesele, chociaż nie wiem, po kiego chuja. Tak to już dawno by odjechali i nie katowali łbów. Jedyną pozytywną informacją było to, że dzięki nim praktycznie wyzdrowiałem.
– Tee, Gray! - usłyszałem głos Freeda gdzieś za mną. Odwróciłem się w jego stronę, patrząc na niego pytająco. – Co mamy robić z Laxusem pod nieobecność Erzy?
- Aaa. Poszukacie księdza i kupicie prezenty. Resztą zajmę się ja. Widziałeś Jellala?
Zielonowłosy podrapał się po głowie, wyraźnie niezadowolony.
- No dobra – mruknął. – Jellal chowa się w bunkrze przeciwerzowym. Czyli w tej dziurze, w której miał być basen – odpowiedział i poszedł na poszukiwania zaginionego kondoma. Tak sądzę.
***
Minęła godzina, zanim zdołałem odnaleźć drogę do tej wielkiej dziury - w której kiedyś siedziałem jak skończony kretyn - teraz zwanej „bunkrem przeciwerzowym”. Wskoczyłem do środka, lądując z wielką gracją twarzą w piachu.
- Gray? Mam nadzieję, że Erza cię nie śledziła? – usłyszałem cichy głos Jellala.
Wyplułem piach z ust i podniosłem się do pozycji siedzącej.
- Nie. A nawet jeśli, to zdążyłem ją zgubić. Szukałem tego miejsca godzinę! – jęknąłem, czując piach między zębami. Szlag. Ma ktoś może szczoteczkę do zębów?
- No tak. Ty i twoja orientacja w terenie. – Przewrócił oczami. – Po co mnie szukałeś?
- Złe wieści. Jedziesz z Erzą na weekend na wczasy. Tutaj nam tylko zawadzacie, załatwimy wszystko szybciej, kiedy was nie będzie. – Popatrzyłem na niego współczująco. – Niech moc będzie z tobą, stary!
Przez chwilę nic nie mówił, po dłuższej chwili jednak wcisnął się głębiej w „kąt” dołu i podciągnął kolana pod brodę, wyraźnie przerażony.
- Erza stała się straszna nawet dla mnie! To nie na moje nerwy! Nie zostawiajcie mnie z nią samego! – protestował. Dałbym głowę, że w jego oczach dostrzegłem łzy.
- Nie dramatyzuj. – Machnąłem ręką, zniecierpliwiony. – Dobrze wiesz, jaka jest Erza. Trzeba tylko przeżyć. Dasz radę. –Wyszczerzyłem zęby w uśmiechu. – Zbieraj dupę w kroki, chcę was wpakować w najbliższy pociąg, czy coś. Im szybciej pojedziecie, tym szybciej wrócicie, no nie?
Po wypowiedzeniu tych słów natychmiast podszedłem do niego i czekałem, aż wstanie. Zrobił to z pewnym wahaniem, wzdychając ciężko. Współczułem chłopakowi, tak troszkę.
- Robię to w imię wyższego dobra. Muszę jednak zapamiętać na przyszłość, żeby jej więcej nie zapładniać… - mruknął do siebie.
Stworzyłem schody z lodu i weszliśmy na górę. To nic, że mój ziom prawie stracił zęby, ślizgając się na stopniach. Zbyt późno wpadłem na to, żeby wykonać poręcze. Ale mniejsza z tym – ważne jest to, że w końcu pozbędziemy się Erzy!
***
Razem z Natsu staliśmy na peronie i machaliśmy odjeżdżającej parce. Kiedy zniknęli nam z pola widzenia, przybiliśmy sobie piątkę i odetchnęliśmy z ulgą. Bynajmniej ja, mój chłopak chyba był smutny.
- Gray, ja naprawdę chciałbym być ojcem – wyznał, wbijając wzrok w swoje buty. – Może jesteśmy młodzi i w ogóle, ale to nie jest z mojej strony tylko taka zachcianka i chęć wykazania się dojrzałością… - dokończył, jeszcze ciszej.
Kiedy tak na niego patrzyłem, było mi go szkoda. Był taki naiwny i uparty.
- Chodź, wracamy do domu. – Objąłem go ręką w pasie i ruszyliśmy powolnym krokiem w drogę powrotną. – Zastanawia mnie, dlaczego tu nie wrócimy. I podobnież uciekaliśmy przed niedobitkami z mrocznych gildii, a jak na razie nikt nas nie znalazł, z wyjątkiem Krosty i jego zioma, kilka miesięcy temu. To nie był prawdziwy powód wyprowadzki, prawda? – zapytałem, głównie po to, żeby zmienić temat. Jakby się nad tym zastanowić, to rzeczywiście było dziwne. Dotychczas się nie zastanawiałem nad tą sytuacją, która była początkiem mojej bliższej znajomości z pewnym magiem ognia.
- Mistrz zadłużył gildię i nie chciał płacić rachunków, więc zwialiśmy. Podsłuchałem to w pierwszym tygodniu pobytu w nowej bazie – odparł Dragneel, wyraźnie obrażony za tę jakże bezczelną zmianę tematu.
- Chwila. Wiedziałeś o tym prawie od początku. I nikomu nic nie powiedziałeś? – zdziwiłem się.
- A po co komu to wiedzieć? Zwialiśmy, to zwialiśmy. Na chuj drążyć temat? – warknął, odsuwając się ode mnie.
Przyspieszył kroku.
- Nie chcesz kupić sobie garnituru? W końcu masz być świadkową! – krzyknąłem za nim i dopiero wtedy się zatrzymał. Spojrzał na mnie, cały rozpromieniony.
I już wiedziałem, że czeka mnie horror – cały dzień zakupów. Matko, ratujcie mnie! Błagaaam!


A tu też się zareklamuję, a co! http://ask.fm/Misuzu187
Można pytać, nie obrażę się xD
~Misuzu.

środa, 17 lipca 2013

Rozdział 28. Daremne próby - czyli: Gray i Natsu czasowo niedostępni, proszę zadzwonić później.

Siemkaaa! Powracam z kolejnym rozdziałem, nie jest zbyt długi i w sumie niewiele się dzieje. ;3
Mam jednak nadzieję, że aż tak was nie zawiodę tym, co za chwilę - być może - przeczytacie. xD

Podziękowania za nowy wygląd bloga należą się mojej kochanej Asi (a'la Kise), która poświęciła swój cenny czas, aby go poprawić. Dziękuję jeszcze raz, kochana! <3 <3 <3

Dziękuję też wszystkim za komentarze, które naprawdę mnie motywują.<3

Koniec ględzenia, na koniec dodam coś jeszcze ;D




Przeżyłem kolejny szok. Tego dnia było ich już zdecydowanie za wiele. Tym razem jednak to było przegięcie. Moje biedne serce nie zniesie następnych mini-zawałów.
- Gray? Słyszałeś, co powiedziałem? Wyglądasz, jakbyś zaraz miał kopnąć w kalendarz – usłyszałem głos Natsu. Był wyraźnie zmartwiony, cała radość w jednej sekundzie zniknęła z jego twarzy.
- Słyszałem. Pogadamy o tym później, dobrze? Jakoś źle się poczułem – poskarżyłem się i opadłem na podłogę w progu.
***
Wokół mnie panowała ogólna radość, wszyscy pili zdrowie przyszłej młodej pary oraz ich jeszcze nienarodzonego dziecka. Ja niestety dalej tkwiłem w odrętwieniu, spowodowanym dziwnością tego dnia, który niestety nadal się nie skończył.
Po jakiejś godzinie przyszło mi do głowy, że skoro Jellal to mój przyjaciel, a Erza przyjaciółka, to wypadałoby zebrać się w sobie i im pogratulować. Wstałem więc i – zgarniając Natsu po drodze – ruszyłem w stronę zakochanych gołąbków.
- No, gratulacje. – Wyszczerzyłem głupkowato zęby w uśmiechu.
- Gray, stary! Wszędzie cię szukałem! – Jellal klepnął mnie po plecach, uradowany.
Zachowywał się tak, jakby ktoś mu dosypał oranżadki w proszku do napoju bezalkoholowego. Albo po prostu Cana podmieniła mu butelki, co w sumie byłoby w jej stylu.
- Chcemy, żebyś był świadkiem na naszym ślubie. – Erza posłała mi promienny uśmiech, co od razu zaliczyłem do Wielkich Dziwów tego dnia.
Zresztą, to, że mam być świadkiem, również.
- Eeee, ja? A nie boicie się, że zgubię garnitur? – mruknąłem, drapiąc się po głowie, nieco speszony.
- Spoko, ten ślub nie będzie normalny, więc możesz go gubić. – Zaśmiał się Jellal. Po chwili dostrzegł stojącego za mną Natsu i pokazał na niego palcem. – Natsu! Ty będziesz świadkową! – krzyknął, wzbudzając tym zainteresowanie osób znajdujących się najbliżej nas.
- Eeeech? – wyrzuciłem z siebie. Jak facet może być świadkową?
- Taaaak! – pisnął Dragneel i zaczął biegać wokół mnie jak – nie przymierzając - pojeb.
Dobra, jak jeszcze coś się dziś zdarzy, to idę się wpierdolić do tej wielkiej dziury, w której kiedyś tkwiłem jak debil. Poważnie. Jeszcze powiem Freedowi, żeby mnie zasypał żywcem, czy coś.
***
Kiedy każdy był już tak nawalony, że nie mógł chodzić - co skończyło się tym, że większość zasnęła tam, gdzie wcześniej stała – wróciłem do pokoju z zamiarem wypoczęcia. Niestety, nie było mi to dane, gdyż czekał na mnie Natsu.
- Gray… chciałbym porozmawiać o tym, co wcześniej ci powiedziałem… - mruknął cicho, cały zarumieniony.
Z początku nie ogarnąłem, o co mu chodzi, więc tylko gapiłem się na niego jak na debila.
- No wiesz, o dziecku. – Machnął ręką, zniecierpliwiony.
A. O to mu chodzi. Wizja małego bachorka, którego musiałbym niańczyć, była dość… przerażająca. Jak się z tego wymigać? Jeden prosty powód, dla którego nie możemy mieć dzieci. Jeden, jedyny.
Zastanawiałem się gorączkowo, aż w końcu coś zaświtało w moim pustym łbie i palnąłem się otwartą dłonią w czoło. Kurwa, przecież to jasne!
- Natsu, skarbie… Bardzo bym chciał, ale my nie możemy mieć dzieci – odpowiedziałem spokojnie, siadając obok niego na posłaniu.
- Dlaczego? – W jego oczach dostrzegłem łzy, więc wziąłem go za rękę i zacząłem ją gładzić kciukiem.
Czy on serio jest tak głupi, czy tylko udaje?
- To kobiety je rodzą. A my jesteśmy facetami. Co za tym idzie, nici z dzieciaka – wyjaśniłem mu uprzejmie, chociaż miałem ochotę wybuchnąć śmiechem.
- Ale… ale… - Wyraźnie posmutniał.
Czy on serio myślał, że może urodzić dzieciaka? Jeśli tak, to jeszcze bardziej zwątpię w jego inteligencję. O ile da się bardziej… Mniejsza.
- Spróbujmy, proszę! – Podniósł głowę i z uporem popatrzył mi w oczy.
Jeśli to była zachęta do seksu, no to mu się udało. Niech sobie myśli, że może zajść w ciążę. Mam tylko nadzieję, że mu ta mania przejdzie.
- Kochanie, już nie raz uprawialiśmy seks bez zabezpieczeń. – Zaśmiałem się w duchu. – Gdyby było nam dane mieć dziecko, już byśmy je mieli. Jednak, nie mogę patrzeć na twoją smutną minkę, dlatego możemy się starać.
No, to teraz będę miał zapewnione zaspokojenie seksualne przynajmniej raz dziennie! Jestem w niebie.
Głupie rojenia Natsu, że może zajść w ciążę, się do czegoś przydają.
Pisnął, zachwycony i rzucił się na mnie, przewracając na łóżko. Sekundę później poczułem jego wargi na swoich, a kiedy rozchyliłem usta, natychmiast to wykorzystał, wpychając do nich swój języczek.  Nie pozostałem mu dłużny i już po chwili całkowicie pochłonęły nas namiętne pocałunki. Poczułem się pijany, kiedy wciąż na nowo kosztowałem jego ust. Tak bardzo mi go brakowało, że pozwoliłem mu przejąć inicjatywę. Oczywiście w ostatecznym rozrachunku to on wyląduje na dole, inaczej być nie może.
***
Gorąco.
Kolejna fala ciepła przenika mnie całego.
Metaliczny smak krwi, płynącej z twej przegryzionej wargi.
To jest coś.
Jęczysz pode mną, wbijając paznokcie w moje plecy.
Kolejny dreszcz rozkoszy.
Jesteś jak narkotyk. Kiedy raz się ciebie posmakuje, ciągle chce się więcej.
Tęskniłem, wiesz?
Przyspieszam ruchy, a twoje jęki rozchodzą się po całym pomieszczeniu, raz głośniejsze, a raz cichsze.
Uśmiechasz się. Obaj się uśmiechamy.
Nasze ciała już dawno odnalazły wspólny rytm. Czerpiemy jak największą przyjemność z tego, co robimy.
Malinki, pokrywające nasze ciała, oraz pomniejsze siniaki i zadrapania są tego potwierdzeniem.
Wreszcie dochodzisz, spuszczając się na swój i mój brzuch.
Za to ja osiągam spełnienie w twoim wnętrzu.
Dyszymy ciężko, próbując uspokoić oddechy. Opuszczam twoje ciało, jednak jeszcze przez długie sekundy patrzymy w swoje oczy.
Dalej się uśmiechając.
- Kocham cię, Gray – szepczesz, gładząc mnie po policzku wnętrzem dłoni.
Jesteś taki piękny.
- Ja ciebie też, Natsu. I zawsze będę kochać – odparłem, po raz kolejny całując twe usta.
Nie możemy się powstrzymać. Robimy to jeszcze raz. Wciąż od nowa i od nowa.
I znowu padają te słowa. Słowa, których nie powinno się nadużywać.
Kocham Cię.



No, mam nadzieję, że końcówka nie była taka tragiczna? Nie chciało mi się rozpisywać - przyznam się bez bicia xD
~Kusakabe.

wtorek, 2 lipca 2013

Rozdział 27. Szok za szokiem - czyli: olaboga, zabierzcie mnie stąd!

No witajcie!
Chciałabym podziękować wszystkim za komentarze, które naprawdę motywują mnie do działania i cieszę się, że pojawia się ich tak wiele <3
Mam nadzieję, że niedługo pojawi się jeszcze więcej! ;3
*łudzi się, że tak będzie*
Nie przedłużając...
Czytajcie, jeśli odczuwacie taką potrzebę! ;D



Z pamiętnika zjeba
Ten dzień był chyba najdziwniejszym dniem w moim życiu. A uwierzcie mi, zdarzało się takich wiele.
Zacznijmy jednak od początku…
Obudziłem się przed południem z dziwnym wrażeniem, że coś jest nie tak. Obróciłem się na bok i popatrzyłem na spokojną twarz Natsu. Jeszcze spał.
- Słodko – wymruczałem i przejechałem dłonią po jego policzku. Na którym było coś mokrego.
Kurwa. Obślinił się. Skrzywiłem się i wytarłem rękę o koszulkę różowowłosego.
Westchnąłem cicho i już miałem wstawać, kiedy nagle na skos od nas dostrzegłem jakiś ruch. Poderwałem się z miejsca i rzuciłem okiem na intruza.
Janusz. W samych gaciach.
- Aaaa, wypaliło mi oczy! – wydarłem się, na co Natsu spadł z łóżka, przestraszony.
- Kurwa, Gray… Nie drzyj tej mordy, bo jak cię w nią trzasnę, to ci się odwróci w stronę dupy – warknął, podnosząc się z gleby. Zaraz jednak dostrzegł powód mojego darcia. - Kto go tu, do jasnej ciasnej, wpuścił?! – Zdenerwował się.
- Muszę was obserwować, kochaniutki! Topię tak swoje smutki! – odparł niezrażony niczym „lekarz”.
- Gówno mnie obchodzą twoje smutki, masz LECZYĆ, a nie śledzić MOJEGO chłopaka! – Natsu skrzyżował ręce na piersi. Wyraźnie starał się unikać patrzenia na prawie nagiego faceta, zresztą się mu nie dziwię, bo sam też wolałem nie kierować tam wzroku.
Faktem było, że Janusz do najmłodszych i najbardziej urodziwych osób nie należał, do tego miał dziwaczny gust, jeśli chodzi o ciuchy. Nawet ja – choć nie jestem normalny – nie założyłbym pieluchy, moherowego beretu i peleryny Supermana. 
… No dobra, może beret bym założył, tak dla beki. Przyznam się bez bicia.
Janusz wstał gwałtownie z miejsca.
- Dziś opijamy smutki, dopóki nie zabraknie wódki – powiedział płaczliwym tonem i szybko wybiegł z pokoju, jakby mu sam Szatan po piętach deptał. Patrzyliśmy za nim w milczeniu, z niewielkim WTF wymalowanym na twarzach.
Dobra. To było dziwne.
- Nie sądzisz, że on ma jakiś problem? – zapytałem, przygryzając wargę.
- Ta, ma. Ze sobą – burknął Dragneel, opadając na łóżko obok mnie.
Widziałem, że chłopak jest nieco zazdrosny, kiedy w grę wchodził Pan Wspaniały. Ten ziom działał mu na nerwy znacznie bardziej, niż pozostałym osobom, wliczając w to mnie. Ale jak Natsu mógł w ogóle myśleć, że ten pojebany gościu odbije mnie jemu? To chore. Aż się wzdrygnąłem na samą myśl. Jednakże ta zazdrość była miła, nie zaprzeczę.
- Odpuśćmy już ten temat. – Westchnąłem, przeciągając się. Chciałem wstać, ale silne ramiona Natsu mi na to nie pozwoliły.
- Daj chociaż buzi. – Popatrzył na mnie proszącym wzrokiem.
Nie mogłem odmówić. Zaśmiałem się cicho i pochyliłem nad nim, łącząc nasze usta w dość natarczywym pocałunku, który zaraz znacznie się pogłębił.
Po kilku minutach, które zdawały się być wiecznością, poczułem palącą potrzebę, aby udać się w ustronne miejsce. Oderwałem się więc od Salamandra, dość niechętnie.
- Zaraz wracam, nigdzie nie uciekaj. – Mrugnąłem do niego i pognałem do Świątyni Myślenia (czytajcie: toalety).
Oczywiście natknąłem się na kolejkę, w której stał Freed.
- Wolne? – zapytałem, bo wiedziałem, że on tu stoi nawet wtedy, kiedy nikogo nie ma w środku. Taki tam zwyczaj, czy coś.
- Nie. Erza siedzi i rzyga. Znowu – mruknął, przerzucając stronę gazety. Dalej czytał to gówno. Ileż można?
- Jak to: znowu? Zatruła się czymś? – Zdziwiłem się nieco. Takie słabostki były u Tytanii czymś nowym.
Wcale by mnie nie zaskoczyło, gdyby taka Cana na okrągło wymiotowała, po spożyciu zbyt wielkiej ilości trunku.
- No… znowu. Tak już jest od kilku dni. – Wzruszył tylko ramionami, po czym ziewnął przeciągle.
Już miałem odpowiedzieć, kiedy drzwi od łazienki otworzyły się z hukiem, a zza nich wyłoniła się zmarnowana Erza. Była blada i wyglądała, jakby zaraz miała puścić pawia na mnie, więc dla bezpieczeństwa odsunąłem się nieco. Wyminęła mnie bez słowa, kierując się ku kuchni.
- Jellal, jedziemy do szpitala – usłyszałem jeszcze, zanim zamknęły się za nią drzwi.
To jeszcze bardziej mnie zaskoczyło, ale wolałem się nie odzywać. Niczym ninja dopadłem do drzwi, wciskając się w kolejkę przed Freeda, co spotkało się z jego ogromnym oburzeniem.
***
Kiedy wróciłem, Natsu czytał jakąś książkę. Akurat to nie wywołało szoku, ponieważ już kilka razy widziałem go pogrążonego w lekturze.
- Co czytasz? – spytałem, chociaż tak naprawdę nurtowały mnie inne pytania, a mianowicie: o co chodziło z Erzą? I z Januszem?  
- Poradnik dla młodej mamy, jak radzić sobie z dzieckiem. Znalazłem to ostatnio w rzeczach Jellala – odpowiedział, chłonąc z zapałem każde słowo z książki.
- Ech? Po co to Jellal’owi? – Popatrzyłem na niego z małym WTF.
- Nie wiem, może ktoś sobie zrobił z niego jaja i mu podrzucił. – Wzruszył ramionami robiąc minę pod tytułem: „jak jeszcze raz mi przerwiesz, to cię zapierdolę krzesłem”.
Uciszyłem się więc i postanowiłem wykorzystać czas wolny od Natsu kręcąc się po gildii. Lepsze to, niż siedzenie i gapienie się w sufit.
Podążyłem do salonu, w którym zawsze się zbieraliśmy i dołączyłem do Laxusa, który siedział, przyglądając się swoim paznokciom. Czyli pełen standard, nic nowego.
- Jak żyjesz? – zapytałem, rozsiadając się wygodniej na krześle.
- Normalnie – odpowiedział, posyłając mi dziwaczne spojrzenie.
Chyba pomyślał, że do niego zarywam, czy coś. Dobre sobie! Pff. Wzruszyłem ramionami. Siedzieliśmy w ciszy przez dobre dwadzieścia minut, aż wreszcie postanowiłem, że jednak wrócę do Natsu.
Tak też zrobiłem. Nawet nie zauważył mojego przybycia, albo po prostu mnie zignorował. Z wypiekami na twarzy wciąż wlepiał gały w książkę.
Otrząsnął się dopiero wtedy, kiedy do pokoju wbił się Janusz z litrem wódki w ręce.
- Przyjemne z pożytecznym połączymy, jednocześnie wypijemy i Gray’a wyleczmy! – krzyknął już od progu, zamykając za sobą drzwi.
- Znowu ty? – jęknął Dragneel, strzelając sobie facebooka (tak, twarzoksiążkę).  Kiedy jednak zobaczył flaszkę, natychmiastowo zmienił podejście.
- Reakcję na alkohol zbadamy, wirusowi wódką pomachamy.
Zaśmiałem się, gdy wyciągnął z kieszeni trzy czyściutkie kieliszki. Od razu nalał do nich trunku i podał je nam.
- Zdrowie, zacni przyjaciele, aby było go zawsze wiele!
Wypiliśmy to, lekko się krzywiąc. Bardziej mi to zalatywało pod spirytus, niż pod wódkę, no ale cóż. Wypije się i to.
***
Po obaleniu prawie całej flaszki przekonaliśmy się, że Janusz ma naprawdę słabą banię.
- Zdradzę wam sekret, ale nikomu nie mówcie – odezwał się całkiem normalnie, choć trochę seplenił z powodu nadmiaru alkoholu w organizmie. – Te rymy to tylko dla zmyłki. Po prostu je lubię. Ale czasami jest mi za ciężko ich używać – dokończył i podrapał się po nosie.
Gapiliśmy się na niego, nieco zbici z tropu. A to ci dopiero! Słyszeć, jak Pan Wspaniały gada bez rymów… Łoo, to chyba sen jest.
- Do tego, jestem o was strasznie zazdrosny. Dlatego cały czas za wami łażę – rozgadał się, nie dając żadnemu z nas dojść do słowa. Czknął głośno. – Kiedy byłem w waszym wieku też spotkałem miłość swego życia, Stefan się zwał. Byliśmy razem, ale wreszcie Stefan stwierdził, że to nie to. Faceci go już nie kręcą. To było dla mnie zbyt wielkim szokiem. I zmieniłem się w Janusza Wspaniałego. Mam nadzieję, że was nie spotka nic takiego. – Ostatnie zdanie wymamrotał, a po chwili już spał.
Spojrzeliśmy z Natsu po sobie, dalej zszokowani. Takich rewelacji żaden z nas się nie spodziewał.
- Czy on mówił bez rymów? – zapytał mnie Natsu po dłuższej chwili.
Pokiwałem tylko głową.
- Wyjaśniło się też, czemu nam przeszkadzał. Widocznie chciał sprawdzić, czy my wytrzymamy w tym związku i jesteśmy pewni swojej orientacji – powiedziałem w zamyśleniu.
Tak, czasami jeszcze zdarza mi się myśleć. Toż to cud!
Zanim zdążyłem się nad tym dogłębniej zastanowić, wparował Jellal i kazał nam iść za nim do salonu, gdzie już czekała cała gildia. Szeptali między sobą gorączkowo, zastanawiając się nad powodem, dla którego zostali tu wezwani. Sam też byłem ciekaw, o co się rozchodzi.
Na środku pokoju stała Erza, a chwilę później dołączył do niej też Jellal. Spojrzeli po sobie i uśmiechnęli się szeroko.
- Mamy wam coś ważnego do zakomunikowania – odezwał się Jellal radosnym tonem.
Głosy umilkły, ciekawość zwyciężyła.
- Bierzemy ślub – dokończył, łapiąc zarumienioną Scarlet za rękę.
Rozległy się okrzyki zdumienia i radości. Mi szczęka opadła do samej podłogi, zaś Natsu pisnął jak mała dziewczynka, uradowany.
To chyba jakieś jaja są. Jesteśmy w ukrytej kamerze? Czyżby nas wkręcali? Jednak nie wyglądało na to.
- O staaaary – wydusiłem z siebie, zszokowany.
A to jeszcze nie koniec niespodzianek.
- Mamy jeszcze jedną wiadomość! – krzyknęła Tytania, chcąc uciszyć tym pozostałych, co oczywiście jej się udało. – Jestem w ciąży. Ja i Jellal będziemy mieli dziecko.
Żecokurwaproszę? W tamtej chwili poczułem, że jestem blisko zawału. Kolejny malutki bachorek w gildii… W tej ciasnocie… Nie, ja tego nie przeżyję. Tak bardzo nie znoszę dzieci, a teraz mnie pokarało tym, że pewnie będę musiał pomagać Jellal’owi w opiece nad małą szkaradą, gdy się już urodzi.
Rozległy się kolejne piski zachwytu. Dziwne, że nikt nie wyraził swojej dezaprobaty. Ale chwila… to dziecko ERZY. Pewnie każdy się boi. Ja też powinienem. Jeszcze by mnie zabiła za choćby jedno złe słowo na temat dzieciaka.
- Gray – usłyszałem głos Natsu, więc odwróciłem się w jego stronę. Patrzył na mnie rozpromienionymi oczami, był cały zarumieniony. Wyraźnie szczęśliwy. – Chcę mieć z tobą dziecko.



HAHAHAHA. XD To mój komentarz odnośnie powyższego xD
~Kusakabe.