poniedziałek, 4 listopada 2013

Rozdział 38. Jedziemy w pizdu - czyli: wakacje, kurwa!

Siema!
Oto rozdział urodzinowy. Tak, dokładnie tego dnia mój blog kończy rok. Nie spodziewałam się, że dotrwam do tego czasu, poważnie.
Chciałabym podziękować wszystkim, którzy byli ze mną od początku i są do tej pory. To bardzo wiele dla mnie znaczy, naprawdę.
Oczywiście jest na pewno spora liczba osób, która czytała do któregoś tam rozdziału i rzuciła to w pizdu, ale cóż... Przykro mi z tego powodu, jednak nie ma co rozpaczać.
Ważne, że nadal są osoby, które chcą czytać to, co piszę.
Módlcie się, abym wytrwała kolejny rok w pisaniu XD
No nic, nie będę przedłużać.


Kilka miesięcy później…
Ciemna noc…

Natsu zajebał mi z łokcia w ryj, gdy zmieniał pozycję, co poskutkowało tym, że się obudziłem.
Zakląłem w myślach, po czym wstałem i skierowałem kroki do łazienki. Oczywiście po drodze prawie się kilka razy wywaliłem… ale to się wytnie!
Nie bardzo zaskoczył mnie widok Freeda, siedzącego pod ścianą z gazetą w ręce. Świecił latarką na tekst… bądź też na jakieś porno obrazki. Zignorowaliśmy się nawzajem.
Gdy wracałem z kibla, wpadł na mnie spanikowany Jellal. Potrząsnął mną i wydarł się: - Erza rodzi! Budź wszystkich! Dzwoń po karetkę! Odbierz poród!
Jako że perspektywa odbierania porodu mnie wystraszyła… pisnąłem jak mała dziewczynka, która zobaczyła pająka. Tak, nie ma to jak zachować przytomność umysłu w takiej sytuacji. Jesteśmy w tym z Jellalem mistrzami!
Na szczęście pojawił się Freed i zdzielił nas obu po głowach, żebyśmy się zamknęli.
- Opanujcie emocje. Idźcie do mistrza, ja zadzwonię po karetkę – warknął, znikając w kuchni.
Spełniliśmy polecenie zielonowłosego. Już po półgodzinie biedna Erza i spanikowany Jell jechali karetką do szpitala (wraz z nimi Laxus, ale nie wiem, po co on tam, wolę nie wnikać), a ja i mistrz wróciliśmy do łóżek. Co robił Freed? Tego nawet najstarsi bogowie nie wiedzą.
I tak nie mogłem zasnąć. Przez chwilę stwierdziłem, że obudzę Natsu… ale nie chciałem, żeby się podniecał tym wszystkim przez całą noc! Znając jego, przeżywałby to gorzej niż ojciec dziecka, do tego stopnia mu odjebało. Ech, mam przewalone!
*
Kilka dni później…
Nastąpił koniec spokoju…
 
Erza wróciła z bachorem do domu. Cały czas beczał, nie dając nam spać. Z trudem walczyłem z migreną. Nie minęło wiele czasu, a większość członków gildii zaczęła bardziej przypominać zombie, niż ludzi. Jedynie Natsu i Erza jeszcze w pewien sposób emanowali energią i radością.
- Jak go nazwaliście? – zapytał podekscytowany Pedalski Włos któregoś dnia. Tyle latał za Scarlet i nawet tego nie wiedział?
- Nash Gray. Na waszą cześć – odparł Jell z dumą, wypinając klatę do przodu.
Poczułem się doceniony. Przynajmniej na chwilę… bo potem dzieciak zaczął swój koncert. Natsu skakał dookoła tego bachora podjarany, jak po dobrych prochach. Wcale nie przeszkadzał mu jego ryk, wręcz przeciwnie!
Wreszcie podjąłem decyzję – potrzebne nam wakacje! To znaczy mi, bynajmniej.
*
Dwa dni później…
Wreszcie pojechaliśmy…
Ledwo udało mi się namówić Natsu na wyjazd. Nie chciał rozstawać się z Nashem Grayem juniorem, ale wytłumaczyłem mu, że odpoczynek dobrze nam zrobi.
Pojechaliśmy do miasteczka o nazwie Zadupie Kurwałkę (tak, zachęcające), bo było najtaniej. Tak, jestem sknerą, żałuję na wakacje dla siebie i mojego chłopaka, tak! A teraz przejdźmy do konkretów!
Weszliśmy do pierwszego – lepszego hotelu. W recepcji postanowiliśmy podpytać o ceny pokoi. Rzeczywiście było tanio, ale za to pojawił się inny problem…
- W Zadupiu Kurwałkę są hotele tylko i wyłącznie dla małżeństw. Czy panowie wstąpili w związek partnerski?
- Eee… N - nie… - wyjąkałem, zszokowany.
- W takim razie przykro mi, nigdzie nie zagrzeją panowie miejsca. – Recepcjonistka wzruszyła lekko ramionami, posyłając nam przepraszający uśmiech.
- Widzisz, mówiłem ci, żeby pospieszyć się z tym ślubem – mruknął Natsu, obrażony. – Wracajmy do domu!
Wyszedł z hotelu, taszcząc za sobą swoje bagaże. Nie chciałem rezygnować z wakacji, skoro już byliśmy na miejscu. Poza tym musiałbym znosić drugi raz w ciągu tego dnia rzygającego Dragneela… Jego choroba lokomocyjna potrafiła być naprawdę upierdliwa.
Odwróciłem się do recepcjonistki i zapytałem: - Gdzie tutaj można wziąć szybki ślub?
Tak, podjąłem już decyzję. Może później będę żałował, nie wiem. Wiem tylko, że Natsu jest kimś, z kim chcę spędzić resztę życia.
*
Udało mi się przekonać różowowłosego do pozostania na miejscu. Nie wiedział, co planowałem zrobić i teraz bez przerwy narzekał, że przeze mnie i moją głupotę będziemy spać na dworze, pff. To było niemiłe!
- Ogarnij się. Coś wymyślę. – Posłałem mu rozbrajający uśmieszek. – Zaczekaj na mnie tutaj. Zaraz wrócę!
Zostawiłem go przy ławce z bagażami, a sam pognałem do jubilera po obrączki. Potem w ekspresowym tempie pohasałem do urzędu stanu cywilnego, który poleciła mi recepcjonistka.
- Dzień dobry, chciałbym jeszcze dziś wstąpić w związek partnerski z moim chłopakiem. Jak najszybciej! – wykrzyknąłem od progu.
Kilka osób popatrzyło na mnie z obojętnością, po czym wrócili do swych spraw. Z wyjątkiem jednej kobiety.
- W tym momencie mam „okienko”. Niech pan przyprowadzi partnera i świadków.
- Eee… Nie mam świadków… - mruknąłem, drapiąc się po głowie.
Tak, Gray. Brawo za inteligencję. W tej chwili miałem ochotę strzelić sobie facepalma. Krzesłem.
- Uh… W takim razie niech pan ich znajdzie.
*
Natsu już pewnie się niecierpliwił, w końcu nie było mnie trochę czasu. Zaczepiałem każdego po kolei na ulicy, ale nikt nie chciał zostać świadkiem. Pognałem więc z powrotem do hotelu i poprosiłem o to recepcjonistkę i jakiegoś dziadka, który właśnie mył podłogę. Zgodzili się. Tyle wygrać!
Kazałem im iść już do urzędu, a sam pobiegłem po Natsu. Co dziwne, nie zgubiłem się.
- Gdzieś ty był?! Ile można czekać?! – wydarł się na mnie na wstępie.
- Prz – przeprasz – przepraszam! – wydyszałem. – Chodź ze mną. Załatwiłem nam hotel! – skłamałem gładko.
Wzięliśmy bagaże i ruszyliśmy w stronę urzędu. A to się chłopak zdziwi…
*
 Natsu nie wiedział, co się dzieje, kiedy zaciągnąłem go do urzędu. Myślał, że znowu się zgubiłem i nie omieszkał mi tego wypomnieć.
- Wcale się nie zgubiłem. Bierzemy ślub, kochanie – odpowiedziałem spokojnie, wypinając dumnie klatę do przodu. Byłem z siebie taki zadowolony!
Chłopak chwilę patrzył na mnie z niemałym szokiem. A potem tak po prostu się popłakał. Popatrzyłem na niego, lekko wybity z rytmu. Czyżbym podjął złą decyzję…? Brawo, Fullbuster! Jednak mama miała rację, jesteś idiotą!
- Gray! Myślałem, że nie chciałeś się ze mną wiązać tak poważną przysięgą… Nawet, jeśli to tylko ślub cywilny… - przerwał na moment i rzucił mi się w ramiona, co poskutkowało tym, że prawie zajebałem glebę. – Kocham się, wiesz? 
- Też cię kocham, Pedalski Włosku – zamruczałem cicho, z przyjemnością tuląc do siebie ciało chłopaka.
- Panowie, jesteście gotowi? – zapytała uśmiechnięta urzędniczka. Pokiwaliśmy głowami, uradowani tym, co za chwilę miało się wydarzyć.
To prawda, że wcześniej nie chciałem tego ślubu. Był on dla mnie czymś niepotrzebnym. W końcu chciałem być z Natsu, więc takie przysięgi nic by nie zmieniły. Wtedy tak myślałem, ale po odbytej ceremonii… dostrzegłem różnicę.
Teraz Dragneel już nie mógł tak po prostu ode mnie odejść, ani ja od niego. Ślub był umocnieniem silnej więzi, która nas łączyła.
*
Pomijają fakt, że w czasie ślubu wyglądaliśmy, jakbyśmy wcale go nie brali, poszło całkiem dobrze. Recepcjonistka obsmarkała mi koszulkę, stary woźny zasnął, a urzędniczka w połowie przysięgi zaczęła się śmiać z miny srającego kota w wykonaniu Natsu. W dodatku ja, pod presją, zamiast „tak” powiedziałem „mleko”, za co dostałem w mordę od mojego przyszłego małżonka. Wczuwał się już w rolę żony. Później wszystko poszło już szybko i bez żadnych problemów.
Recepcjonistka, bardzo wzruszona, postanowiła zapłacić za dwie nasze noce w hotelu, w którym pracowała. Później już mieliśmy sami pokrywać koszty. Oczywiście skorzystaliśmy z tego przejawu hojności i dosłownie piętnaście minut później siedzieliśmy już w hotelowym pokoju, szczęśliwi.
- Zrobimy wesele po powrocie, żeby członkowie gildii nie mieli nam za złe, że coś ich ominęło. – Zaśmiałem się.
- Dobrze. Żebyśmy tylko nie odwalili czegoś takiego, jak na weselu Erzy i Jellala. – Wzdrygnął się Natsu. Nie wspominał tej nocy zbyt dobrze. W sumie… Nie pamiętał z niej za wiele, ale to się wytnie. Sam nie byłem lepszy.
- Może przejdziemy do nocy poślubnej? – Uniosłem sugestywnie brew do góry, przyciągając do siebie Dragneela. Jego spojrzenie mówiło „jesteś niewyżytym zboczeńcem”, ale nie przejąłem się tym.
- A – ale przecież jest dopiero południe – zaprotestował, ale nie wyrwał się z moich objęć, wręcz przeciwnie – mocniej się do mnie przytulił.
- To w czymś ci przeszkadza? – Zaśmiałem się cicho, patrząc na niego z rozbawieniem.
- Niby nie, ale… Mam okres! – Wyrwał się z mojego uścisku i pognał w stronę łazienki, śmiejąc się przy tym jak Szatan.
- Kurwa, no to nici z seksu – mruknąłem do siebie, rozczarowany.
Loading…
Nie, chwila!
- Natsu! Ty nie możesz mieć okresu! Jesteś facetem! – Zawołałem odkrywczo i ruszyłem w pogoń.
Ganialiśmy się po całym „apartamencie” jak pojebani, dopóki Natsu nie potknął się o własne nogi. Oczywiście wyjebał glebę, a ja zdążyłem go dorwać. Usiadłem mu na biodrach i złapałem jego nadgarstki, żeby mi czasem nie przywalił z radości.
- No i co teraz, facecie z okresem? – zapytałem, ubawiony całą tą sytuacją.
Wyszczerzył zęby w uśmiechu i powiedział coś, co kompletnie mnie zaskoczyło: - Bierz mnie, tygrysie. Tej nocy pozwalam ci na wszystko. A raczej tego popołudnia i nocy, ale to już w sumie jeden chuj. – Wzruszył lekko ramionami.
- Natsu. Nigdy nie byłeś tak bardzo chętny na seks jak dziś. Co ci się stało? – Byłem w czystym szoku.
- Jestem szczęśliwy, Gray. I to bardzo – mruknął cicho, wyrwał swoje dłonie z mojego uścisku i pogłaskał mnie po policzku, uśmiechając się czule.
Wstałem z niego i pomogłem mu się podnieść. Pociągnąłem go lekko w stronę łóżka. Opadł na nie bez protestów. Uniósł się do pozycji siedzącej, od razu zrzucając z siebie koszulkę i spodnie. Bokserki ściągnąłem z niego ja. Patrzyłem przez dłuższą chwilę na jego idealne, nagie ciało i oblizałem wargi. Miałem ochotę wziąć go już w tym momencie, ale nie chciałem się spieszyć. Zerwałem z siebie koszulkę, a spodnie zgubiłem nawet nie wiem, kiedy. Bokserki zaginęły w tajemniczych okolicznościach kilka chwil później.
Włożyłem kolano między nogi różowowłosego. Pochyliłem się nad nim i złączyłem nasze wargi w delikatnym pocałunku, który z sekundy na sekundę stawał się coraz bardziej namiętny. Oderwałem się od jego ust i zacząłem wodzić języczkiem wzdłuż jego klaty, na dłużej zatrzymując się przy sutkach. Natsu spoglądał na mnie spod wpółprzymkniętych powiek, zarumieniony. Lubił, kiedy tak się z nim bawiłem.
Zjechałem języczkiem niżej, na podbrzusze chłopaka. Zahaczyłem niby przypadkiem o czubek jego penisa, przez co doczekałem się cichego jęku ze strony chłopaka. A kiedy zacząłem drażnić językiem wewnętrzną stronę ud Natsu…
- Do rzeczy, Gray – jęknął, poganiając mnie. – Jestem cholernie napalony.
Zaśmiałem się tylko i już po chwili pierwszy palec znalazł się jego wnętrzu.  Chwilę później dołożyłem drugi, a potem trzeci. Syknął cicho z bólu, ale niedługo później już się rozluźnił. Kiedy był wystarczająco przygotowany, wycofałem palce, aby zastąpić je moim penisem. Nie zdążyłem jednak tego zrobić, gdyż przewrócił mnie na plecy. Oczy mu błyszczały i oddychał ciężko.
- Co ty…? – zacząłem, jednak szybko zostałem uciszony pocałunkiem.
Natsu wziął moją męskość w dłoń, a potem po prostu zaczął się na nią nabijać, zrywając przy tym pocałunek.
Patrzyłem na jego zmagania z niemałym zaskoczeniem. Nigdy nie robiliśmy tego w ten sposób.
- Aghh… Dziś bądź dla mnie ostry, ugh… - wyjęczał, kiedy już się nabił.
Nie trzeba mi było tego dwa razy powtarzać. Znów zamieniliśmy się miejscami, teraz to ja górowałem. Tak było mi zdecydowanie wygodniej.
Wyszczerzyłem zęby w uśmiechu i od razu zacząłem wykonywać mocne i szybkie pchnięcia. Dragneel krzyknął głośno i przygryzł dolną wargę, aż pociekła krew.
Natychmiast zwolniłem tempo, za co mnie opieprzył.
- N – na co ty jeszcze cz – czekasz?! Mocniej! – warknął na mnie, więc pozostało mi tylko jedno: wyruchać go tak, że nie będzie mógł siedzieć przez tydzień.
Oczywiście natychmiast przystąpiłem do realizacji tego diabelskiego planu. Przyspieszyłem ruchy, dając z siebie wszystko. Natsu krzyczał i jęczał, jakby go zarzynali. Co chwilę prosił o więcej, więc nie mogłem mu odmówić. Już nie myślałem (nie komentujcie, ja wiem, że rzadko myślę!), zupełny odlot. Działałem instynktownie, dążąc do zaspokojenia swoich potrzeb i potrzeb mojego małżonka.
Z sekundy na sekundę czułem, że jestem coraz bliżej spełnienia.
- Graaay… - wyjęczał głośno Natsu i doszedł, spuszczając się na mój i swój brzuch.
Ja sam osiągnąłem spełnienie chwilę po nim. Padnięty, opadłem na jego ciało, mając w dupie wszystko inne.
- Wiesz… Ale mógłbyś wyciągnąć ze mnie swój sprzęt. – Zaśmiał się cicho Dragneel, przytulając mnie do swojej klaty.
- Póóóóźnieeej – powiedziałem, przeciągając litery. Marzyłem tylko o tym, żeby pójść spać. I tak też zrobiłem. Zasnąłem w iście ekspresowym tempie…
*
Obudził mnie dzwonek telefonu późnym wieczorem. Chciałem wstać, ale uświadomiłem sobie, że mój penis dalej tkwi w odbycie Natsu. Strzeliłem poker face’a i ostrożnie opuściłem jego ciało. Poruszył się niespokojnie, ale na szczęście się nie obudził.
Wygrzebałem komórkę z kieszeni porzuconych obok łóżka spodni i popatrzyłem na wyświetlacz.
- Cześć, Erza. O co chodzi? – rzuciłem w słuchawkę. W tle było słychać wycie bachora.
- Gray, musisz wracać. I to jak najszybciej. Jesteś tutaj potrzebny – odpowiedziała. Słychać było, że jest porządnie zdenerwowana.
- Ale… Dopiero dziś przyjechaliśmy! Poczekajcie tą i jeszcze następną noc…
- To nie może czekać. Chodzi o Laxusa i Freeda… Zresztą, dowiesz się na miejscu. Potrzebna nam twoja pomoc. – Po tych słowach się rozłączyła, tak po prostu.
Gapiłem się chwilę na telefon, zastanawiając się, co robić. Potrzebowali mnie. Ale Natsu też mnie potrzebował, a ja jego. To nasze wakacje, do cholery jasnej.
Jebać. Zostajemy!




~Misuzu.