No cześć! Od razu mówię, że treść wam się raczej nie spodoba xD"
Obudziłem się z bolącą głową i w dość
niewygodnej pozycji. Leżałem na jakiejś posadzce, od której wiało chłodem. I
wtedy zdałem sobie sprawę z czegoś jeszcze – byłem nagi, a moje ręce były
przykute kajdankami do czegoś, co przypominało kaloryfer, ale nim nie było. Spróbowałem
zamrozić kajdany, ale to nic nie dało. Były odporne na magię. Kurwa…
Jęknąłem cicho, próbując zmienić pozycję na jakąś wygodniejszą i przypomnieć sobie, co się tak właściwie wydarzyło. Chwilę mi zajęło przetwarzanie tych informacji, gdyż mój mózg działał w tej chwili dużo wolniej, niż zazwyczaj.
I akurat w tej chwili do pomieszczenia wszedł Lyon. Zapalił jedyną lampę, która nie dawała zbyt wiele światła i podszedł do mnie, uśmiechając się z wyższością i tryumfem.
- Wygodnie, kotku? – zapytał niewinnie, przesłodzonym tonem.
- Wypierdalaj – syknąłem przez zaciśnięte zęby, aż nazbyt wyraźnie świadomy swojej nagości.
- Uuuu, błąd. – Zaśmiał się, łapiąc mnie za szczękę. – Powinieneś być grzeczny dla swojego właściciela. Przyjechałem po ciebie i ciebie dostałem – wymruczał i przeniósł dłoń na moje udo.
- Co ty pierdolisz? – warknąłem, próbując się odsunąć. – Lyon, rozstaliśmy się w zgodzie, a ty wszystko zjebałeś…
- W zgodzie, huh? – Roześmiał się, wyraźnie ubawiony tymi słowami. – To TY tak pomyślałeś. – Pochylił się bardziej i przejechał dłonią po moim kroczu, na co warknąłem ostrzegawczo. – Część zemsty już zrealizowałem. A teraz… pora na ciąg dalszy. Odbiję sobie na tobie, Grayciu – szepnął mi na ucho, po którym zaraz potem przejechał językiem.
A potem… zabrał się za rozpinanie swoich spodni. Od razu zrozumiałem, co zamierza zrobić. Kurwa, nie! Szarpnąłem rękami, co gówno pomogło.
- Lyon, do kurwy nędzy, nie rób tego! – krzyknąłem.
W tej chwili czułem do niego takie obrzydzenie, jak nigdy wcześniej. Chciałem go zajebać, rozerwać na strzępy za to, co zrobił mojemu Natsu.
- Och, przykro mi, Gray. Nie odpuszczę sobie ciebie i wcale nie zamierzam być delikatny. Wręcz przeciwnie. Zamierzam cię zabić. Powoli wykończyć. Stopniowo. Sprawić, że będziesz cierpiał – mówił, patrząc mi w oczy z żądzą.
- Dlaczego? Dlaczego ja, Lyon? – Szarpnąłem się po raz kolejny. Oczywiście bezskutecznie.
Chłopak już nie miał na sobie niczego. Był nagi i właśnie zamierzał wbić swojego penisa w mój odbyt. Kurwa. To nie mogło skończyć się dobrze.
- Dlaczego? Otóż… kochałem cię niemal od zawsze, a ty udawałeś, że tego nie widzisz. Potem, kiedy wróciłeś do swojego domu i się ze mną przespałeś… - W tym momencie przerwał i już po chwili poczułem wielki ból w tyłku. Krzyknąłem głośno, nie mogąc się powstrzymać. – Myślałem, że będziemy na zawsze. Tak, jak zawsze tego pragnąłem. – W oczach chłopaka dostrzegłem szaleństwo, kiedy cedził wciąż nowe słowa i zadawał mi ból, wykonując mocne pchnięcia. Nie byłem masochistą, kurwa! – A potem ty wybrałeś tego różowego frajera. Tak po prostu sobie wyszedłeś, zostawiając mi dom. Myślałeś, że tak to zostawię? Serio?
- Achh…! P – przestań! – krzyknąłem, nie mogąc się skupić na tym, żeby mu odpowiedzieć. Nie miałem pojęcia, że Lyon mnie kochał przez tyle lat… - PRZESTAŃ! – wydarłem się głośniej, gdy zamiast wykonać moją prośbę, wzmocnił ruchy.
Zacisnąłem powieki, spod których natychmiast wyciekły łzy.
- Tak przyjemnie posłuchać tych krzyków. – Zaśmiał się psychopatycznie, z lubością patrząc jak cierpię.
Marzyłem, żeby to się już skończyło… Kurwa…
- Krzycz, jęcz, błagaj… I tak nikt tu nie przyjdzie, żeby ci pomóc. Jesteś na mnie skazany. – Gdybym tylko mógł sprawić, żeby Lyon się zamknął, zrobiłbym to. – Jesteś tylko dziwką, tak jak i twój chłopaczek. Pewnie codziennie dajecie się ruchać któremuś z waszych kolegów z gildii, co?
- Z – zamknij mordę – wydusiłem z siebie, ledwo hamując krzyki. Nie mogłem tego znieść. Tego, co robił i co mówił.
Jeszcze bardziej przyspieszył ruchy. Już nie mogłem się powstrzymywać. Darłem się wniebogłosy, co chwilę wstrząsał mną szloch. To było naprawdę bolesne… Shit.
Miałem tylko nadzieję, że Natsu nic nie jest. Że jest bezpieczny. Jedynie myśl o nim pomagała mi w tym momencie to znosić.
Po kilku minutach, które były dla mnie wiecznością, Lyon zaspokoił swoją potrzebę. Ale to nie był koniec.
Podszedł do jakiejś szafki i wrócił z pejczem. Spojrzałem na niego, starając się niczego więcej po sobie nie okazywać.
- Nie martw się, Gray. To dopiero początek. – Zaśmiał się nieco wrednie. A potem uderzył. Ciosy padały na moją klatę, żebra, brzuch, uda, twarz… Żaden fragment ciała nie został oszczędzony. Zacisnąłem zęby i skrzywiłem się, szczelnie zamykając oczy. Nie chciałem mu pokazać, że mnie to boli, że to tak cholernie boli…
Gdy zobaczył, że to nie przynosi efektów, uderzył mocniej. Dwa razy mocniej. Krzyknąłem głośno, już nie mogąc się powstrzymać. Kolejne łzy torowały sobie drogę po moich policzkach. Naprawdę jestem ciotą życiową. Ciągle ranię innych, a potem to się na mnie odbija. Każdy najmniejszy błąd… wraca. Gdybym był mądrzejszy, rozsądniejszy… nie pozwoliłbym, żeby do tego doszło. Gdybym nie wyszedł wtedy z gildii, Lyon nie zyskałby dostępu do Natsu. Gdybym działał rozsądniej, nie dał się zaślepić złości… nie tkwiłby tu. Sam wystawiłem się Lyonowi. I właśnie ponosiłem tego konsekwencje.
~Misuzu
Jęknąłem cicho, próbując zmienić pozycję na jakąś wygodniejszą i przypomnieć sobie, co się tak właściwie wydarzyło. Chwilę mi zajęło przetwarzanie tych informacji, gdyż mój mózg działał w tej chwili dużo wolniej, niż zazwyczaj.
I akurat w tej chwili do pomieszczenia wszedł Lyon. Zapalił jedyną lampę, która nie dawała zbyt wiele światła i podszedł do mnie, uśmiechając się z wyższością i tryumfem.
- Wygodnie, kotku? – zapytał niewinnie, przesłodzonym tonem.
- Wypierdalaj – syknąłem przez zaciśnięte zęby, aż nazbyt wyraźnie świadomy swojej nagości.
- Uuuu, błąd. – Zaśmiał się, łapiąc mnie za szczękę. – Powinieneś być grzeczny dla swojego właściciela. Przyjechałem po ciebie i ciebie dostałem – wymruczał i przeniósł dłoń na moje udo.
- Co ty pierdolisz? – warknąłem, próbując się odsunąć. – Lyon, rozstaliśmy się w zgodzie, a ty wszystko zjebałeś…
- W zgodzie, huh? – Roześmiał się, wyraźnie ubawiony tymi słowami. – To TY tak pomyślałeś. – Pochylił się bardziej i przejechał dłonią po moim kroczu, na co warknąłem ostrzegawczo. – Część zemsty już zrealizowałem. A teraz… pora na ciąg dalszy. Odbiję sobie na tobie, Grayciu – szepnął mi na ucho, po którym zaraz potem przejechał językiem.
A potem… zabrał się za rozpinanie swoich spodni. Od razu zrozumiałem, co zamierza zrobić. Kurwa, nie! Szarpnąłem rękami, co gówno pomogło.
- Lyon, do kurwy nędzy, nie rób tego! – krzyknąłem.
W tej chwili czułem do niego takie obrzydzenie, jak nigdy wcześniej. Chciałem go zajebać, rozerwać na strzępy za to, co zrobił mojemu Natsu.
- Och, przykro mi, Gray. Nie odpuszczę sobie ciebie i wcale nie zamierzam być delikatny. Wręcz przeciwnie. Zamierzam cię zabić. Powoli wykończyć. Stopniowo. Sprawić, że będziesz cierpiał – mówił, patrząc mi w oczy z żądzą.
- Dlaczego? Dlaczego ja, Lyon? – Szarpnąłem się po raz kolejny. Oczywiście bezskutecznie.
Chłopak już nie miał na sobie niczego. Był nagi i właśnie zamierzał wbić swojego penisa w mój odbyt. Kurwa. To nie mogło skończyć się dobrze.
- Dlaczego? Otóż… kochałem cię niemal od zawsze, a ty udawałeś, że tego nie widzisz. Potem, kiedy wróciłeś do swojego domu i się ze mną przespałeś… - W tym momencie przerwał i już po chwili poczułem wielki ból w tyłku. Krzyknąłem głośno, nie mogąc się powstrzymać. – Myślałem, że będziemy na zawsze. Tak, jak zawsze tego pragnąłem. – W oczach chłopaka dostrzegłem szaleństwo, kiedy cedził wciąż nowe słowa i zadawał mi ból, wykonując mocne pchnięcia. Nie byłem masochistą, kurwa! – A potem ty wybrałeś tego różowego frajera. Tak po prostu sobie wyszedłeś, zostawiając mi dom. Myślałeś, że tak to zostawię? Serio?
- Achh…! P – przestań! – krzyknąłem, nie mogąc się skupić na tym, żeby mu odpowiedzieć. Nie miałem pojęcia, że Lyon mnie kochał przez tyle lat… - PRZESTAŃ! – wydarłem się głośniej, gdy zamiast wykonać moją prośbę, wzmocnił ruchy.
Zacisnąłem powieki, spod których natychmiast wyciekły łzy.
- Tak przyjemnie posłuchać tych krzyków. – Zaśmiał się psychopatycznie, z lubością patrząc jak cierpię.
Marzyłem, żeby to się już skończyło… Kurwa…
- Krzycz, jęcz, błagaj… I tak nikt tu nie przyjdzie, żeby ci pomóc. Jesteś na mnie skazany. – Gdybym tylko mógł sprawić, żeby Lyon się zamknął, zrobiłbym to. – Jesteś tylko dziwką, tak jak i twój chłopaczek. Pewnie codziennie dajecie się ruchać któremuś z waszych kolegów z gildii, co?
- Z – zamknij mordę – wydusiłem z siebie, ledwo hamując krzyki. Nie mogłem tego znieść. Tego, co robił i co mówił.
Jeszcze bardziej przyspieszył ruchy. Już nie mogłem się powstrzymywać. Darłem się wniebogłosy, co chwilę wstrząsał mną szloch. To było naprawdę bolesne… Shit.
Miałem tylko nadzieję, że Natsu nic nie jest. Że jest bezpieczny. Jedynie myśl o nim pomagała mi w tym momencie to znosić.
Po kilku minutach, które były dla mnie wiecznością, Lyon zaspokoił swoją potrzebę. Ale to nie był koniec.
Podszedł do jakiejś szafki i wrócił z pejczem. Spojrzałem na niego, starając się niczego więcej po sobie nie okazywać.
- Nie martw się, Gray. To dopiero początek. – Zaśmiał się nieco wrednie. A potem uderzył. Ciosy padały na moją klatę, żebra, brzuch, uda, twarz… Żaden fragment ciała nie został oszczędzony. Zacisnąłem zęby i skrzywiłem się, szczelnie zamykając oczy. Nie chciałem mu pokazać, że mnie to boli, że to tak cholernie boli…
Gdy zobaczył, że to nie przynosi efektów, uderzył mocniej. Dwa razy mocniej. Krzyknąłem głośno, już nie mogąc się powstrzymać. Kolejne łzy torowały sobie drogę po moich policzkach. Naprawdę jestem ciotą życiową. Ciągle ranię innych, a potem to się na mnie odbija. Każdy najmniejszy błąd… wraca. Gdybym był mądrzejszy, rozsądniejszy… nie pozwoliłbym, żeby do tego doszło. Gdybym nie wyszedł wtedy z gildii, Lyon nie zyskałby dostępu do Natsu. Gdybym działał rozsądniej, nie dał się zaślepić złości… nie tkwiłby tu. Sam wystawiłem się Lyonowi. I właśnie ponosiłem tego konsekwencje.
~Misuzu