sobota, 25 stycznia 2014

Rozdział 44. Ciemność widzę - czyli: trwający koszmar.

No cześć! Od razu mówię, że treść wam się raczej nie spodoba xD"


Obudziłem się z bolącą głową i w dość niewygodnej pozycji. Leżałem na jakiejś posadzce, od której wiało chłodem. I wtedy zdałem sobie sprawę z czegoś jeszcze – byłem nagi, a moje ręce były przykute kajdankami do czegoś, co przypominało kaloryfer, ale nim nie było. Spróbowałem zamrozić kajdany, ale to nic nie dało. Były odporne na magię. Kurwa…
Jęknąłem cicho, próbując zmienić pozycję na jakąś wygodniejszą i przypomnieć sobie, co się tak właściwie wydarzyło. Chwilę mi zajęło przetwarzanie tych informacji, gdyż mój mózg działał w tej chwili dużo wolniej, niż zazwyczaj.
I akurat w tej chwili do pomieszczenia wszedł Lyon. Zapalił jedyną lampę, która nie dawała zbyt wiele światła i podszedł do mnie, uśmiechając się z wyższością i tryumfem.
- Wygodnie, kotku? – zapytał niewinnie, przesłodzonym tonem.
- Wypierdalaj – syknąłem przez zaciśnięte zęby, aż nazbyt wyraźnie świadomy swojej nagości.
- Uuuu, błąd. – Zaśmiał się, łapiąc mnie za szczękę. – Powinieneś być grzeczny dla swojego właściciela. Przyjechałem po ciebie i ciebie dostałem – wymruczał i przeniósł dłoń na moje udo.
- Co ty pierdolisz? – warknąłem, próbując się odsunąć. – Lyon, rozstaliśmy się w zgodzie, a ty wszystko zjebałeś…
- W zgodzie, huh? – Roześmiał się, wyraźnie ubawiony tymi słowami. – To TY tak pomyślałeś. – Pochylił się bardziej i przejechał dłonią po moim kroczu, na co warknąłem ostrzegawczo. – Część zemsty już zrealizowałem. A teraz… pora na ciąg dalszy. Odbiję sobie na tobie, Grayciu – szepnął mi na ucho, po którym zaraz potem przejechał językiem.
A potem… zabrał się za rozpinanie swoich spodni. Od razu zrozumiałem, co zamierza zrobić. Kurwa, nie! Szarpnąłem rękami, co gówno pomogło.
- Lyon, do kurwy nędzy, nie rób tego! – krzyknąłem.
W tej chwili czułem do niego takie obrzydzenie, jak nigdy wcześniej. Chciałem go zajebać, rozerwać na strzępy za to, co zrobił mojemu Natsu.
- Och, przykro mi, Gray. Nie odpuszczę sobie ciebie i wcale nie zamierzam być delikatny. Wręcz przeciwnie. Zamierzam cię zabić. Powoli wykończyć. Stopniowo. Sprawić, że będziesz cierpiał – mówił, patrząc mi w oczy z żądzą.
- Dlaczego? Dlaczego ja, Lyon? – Szarpnąłem się po raz kolejny. Oczywiście bezskutecznie.
Chłopak już nie miał na sobie niczego. Był nagi i właśnie zamierzał wbić swojego penisa w mój odbyt. Kurwa. To nie mogło skończyć się dobrze.
- Dlaczego? Otóż… kochałem cię niemal od zawsze, a ty udawałeś, że tego nie widzisz. Potem, kiedy wróciłeś do swojego domu i się ze mną przespałeś… - W tym momencie przerwał i już po chwili poczułem wielki ból w tyłku. Krzyknąłem głośno, nie mogąc się powstrzymać. – Myślałem, że będziemy na zawsze. Tak, jak zawsze tego pragnąłem. – W oczach chłopaka dostrzegłem szaleństwo, kiedy cedził wciąż nowe słowa i zadawał mi ból, wykonując mocne pchnięcia. Nie byłem masochistą, kurwa! – A potem ty wybrałeś tego różowego frajera. Tak po prostu sobie wyszedłeś, zostawiając mi dom. Myślałeś, że tak to zostawię? Serio?
- Achh…! P – przestań! – krzyknąłem, nie mogąc się skupić na tym, żeby mu odpowiedzieć. Nie miałem pojęcia, że Lyon mnie kochał przez tyle lat… - PRZESTAŃ! – wydarłem się głośniej, gdy zamiast wykonać moją prośbę, wzmocnił ruchy.
Zacisnąłem powieki, spod których natychmiast wyciekły łzy.
- Tak przyjemnie posłuchać tych krzyków. – Zaśmiał się psychopatycznie, z lubością patrząc jak cierpię.
Marzyłem, żeby to się już skończyło… Kurwa…
- Krzycz, jęcz, błagaj… I tak nikt tu nie przyjdzie, żeby ci pomóc. Jesteś na mnie skazany. – Gdybym tylko mógł sprawić, żeby Lyon się zamknął, zrobiłbym to. – Jesteś tylko dziwką, tak jak i twój chłopaczek. Pewnie codziennie dajecie się ruchać któremuś z waszych kolegów z gildii, co?
- Z – zamknij mordę – wydusiłem z siebie, ledwo hamując krzyki. Nie mogłem tego znieść. Tego, co robił i co mówił.
Jeszcze bardziej przyspieszył ruchy. Już nie mogłem się powstrzymywać. Darłem się wniebogłosy, co chwilę wstrząsał mną szloch. To było naprawdę bolesne… Shit.
Miałem tylko nadzieję, że Natsu nic nie jest. Że jest bezpieczny. Jedynie myśl o nim pomagała mi w tym momencie to znosić.
Po kilku minutach, które były dla mnie wiecznością, Lyon zaspokoił swoją potrzebę. Ale to nie był koniec.
Podszedł do jakiejś szafki i wrócił z pejczem. Spojrzałem na niego, starając się niczego więcej po sobie nie okazywać.
- Nie martw się, Gray. To dopiero początek. – Zaśmiał się nieco wrednie. A potem uderzył. Ciosy padały na moją klatę, żebra, brzuch, uda, twarz… Żaden fragment ciała nie został oszczędzony. Zacisnąłem zęby i skrzywiłem się, szczelnie zamykając oczy. Nie chciałem mu pokazać, że mnie to boli, że to tak cholernie boli…
Gdy zobaczył, że to nie przynosi efektów, uderzył mocniej. Dwa razy mocniej. Krzyknąłem głośno, już nie mogąc się powstrzymać. Kolejne łzy torowały sobie drogę po moich policzkach. Naprawdę jestem ciotą życiową. Ciągle ranię innych, a potem to się na mnie odbija. Każdy najmniejszy błąd… wraca. Gdybym był mądrzejszy, rozsądniejszy… nie pozwoliłbym, żeby do tego doszło. Gdybym nie wyszedł wtedy z gildii, Lyon nie zyskałby dostępu do Natsu. Gdybym działał rozsądniej, nie dał się zaślepić złości… nie tkwiłby tu. Sam wystawiłem się Lyonowi. I właśnie ponosiłem tego konsekwencje.   


~Misuzu

środa, 15 stycznia 2014

Rozdział 43. Niebo runęło - czyli: Lyon, już nie żyjesz!

Hej c;
Rozdział pisany z dwóch perspektyw, a mianowicie Graya i Natsu.
Teraz zaczynają się dramaty, że tak powiem xD Humoru raczej brak, do tego ten rozdział to patologia i mi nie wyszedł raczej, mam takie wrażenie ._.
Chciałam coś dodać dziś, bo potem nie będę miała czasu. Sprawy studniówkowe itd. ^^"
No nic, nie przedłużam. Zapraszam do czytania ;)



Gray:
Wiedziałem, że pojawienie się Lyona przysporzy nam samych kłopotów, nie mogłem się jednak domyślić, na czym te kłopoty będą polegały. Nie jestem jasnowidzem! A prościej by było, gdybym był! Albo raczej… gdybym był na tyle inteligentny, by przejrzeć jego prawdziwe intencje, nigdy nie wyszedłbym z rozbudowanego budynku gildii. Nigdy.
Zacznijmy jednak od początku…
Z samego rana mieliśmy w planach z Jellalem i Freedem pójście po resztę rzeczy, potrzebnych na to całe wesele. Chciałem wyciągnąć też Natsu, ale źle się czuł i postanowił zostać w domu. Laxus od początku gadał, że z nami nie pójdzie, a to mnie bardzo zmartwiło, więc kazałem Erzie mieć oko na tego pieprzonego Pikachu. Lekko uspokojony, że nie będę musiał chociaż przez kilka godzin patrzeć na mordę Lyona, wyszedłem.
***
Natsu:To chyba mój koniec, kurwa! Umarłem, nie żyję, czy coś… Tak cholernie bolała mnie głowa i brzuch, że nawet jeść nie mogłem. To nie było fajne, uch. W dodatku Gray wyszedł godzinę temu z tymi debilami na zakupy i pewnie zejdzie im się jeszcze dłużej…
Już miałem iść spać, kiedy nagle do pokoju wszedł Lyon. Od razu wyczułem, że coś jest nie tak, ale nie miałem siły nawet wstać. Zamknął za sobą drzwi i usiadł przy mnie ze skruszoną miną.
- Słuchaj, stary… Ja przepraszam. Byłem idiotą, bo chciałem zatrzymać Graya przy sobie. Taki ze mnie egoista… - Westchnął i pokręcił głową, jakby na swoją głupotę.
Początkowo nie odpowiedziałem, gdyż mój mózg działał w spowolnionym tempie i musiał najpierw przetworzyć to, co usłyszał.
- Szkoda, że zakochałeś się w nieodpowiedniej osobie. Serio. Bycie żoną Graya to najlepsze, co mnie spotkało. – Uśmiechnąłem się nikle, gdyż w tym momencie nie stać mnie było na nic więcej. Lyonowi niemal niedostrzegalnie drgnęła brew. Niemal. Znowu wyczułem, że coś jest nie w porządku.
- Też żałuję, że nie mogę go mieć, ale… - Odwrócił się spokojnie w moją stronę, a jego twarz wykrzywił uśmieszek. Zanim zdążyłem się zorientować, co się dzieje, skuł mi ręce kajdankami. Wytrzeszczyłem oczy, jawnie wystraszony. Nie mogłem ich spalić, ani w ogóle użyć mocy! O, kurwa.
- Co ty odwalasz?! – pisnąłem.
Chciałem uciec, ale zanim zdążyłem zrobić cokolwiek, usiadł mi na biodrach, a w usta wsadził knebel, który tłumił moje krzyki i protesty. Zachciało mi się rzygać, do tego rozsadzało mi głowę. Kurwa… Co tu się dzieje?!
- Pojawiłem się po to, żeby się na tobie zemścić, Dragneel. Za to, że zabrałeś mi Graya. – Białowłosy patrzył na mnie wzrokiem wyrażającym gniew i nienawiść. – A potem odzyskam to, co moje. – Zaśmiał się nieco zbyt psychopatycznie, jak na mój gust. – Wiesz, nie sądziłem, że sposobność, aby to zrobić nadarzy się tak szybko. Gray i twoje dolegliwości znacznie ułatwiły mi sprawę – gadał, a ja marzyłem tylko o tym, żeby to był sen…
Nie miałem pojęcia, jakie były jego intencje, aż do momentu, gdy sięgnął prosto do moich bokserek. Chciałem krzyknąć, ale ten odgłos też został stłumiony. Byłem taki… bezradny. Jak nigdy. Szarpnąłem się gwałtownie, co wywołało kolejną falę nudności. Gray, wróć, błagałem w myślach. Nie pozwól, aby to się stało, proszę!
Oczywiście Fullbuster nie mógł tego usłyszeć. Byłem w czarnej dupie. Lyon właśnie zdejmował z siebie spodnie i gacie. A raczej zsuwał je do kolan, bo po co miał się wysilać dla kogoś takiego, jak ja? Ten koleś… ma jakąś pierdoloną obsesję… czy coś…
Bez żadnego przygotowania wepchnął we mnie swojego penisa. Szybko, gwałtownie, bez ostrzeżenia. Od razu też zaczął się poruszać, narzucając szybkie tempo. I bolesne. Krzyknąłem. Nie znosiłem brutalności w sprawach intymnych, do kurwy nędzy! I… nie chciałem sypiać z nikim innym, tylko z Grayem! Poczułem się jak dziwka, chociaż w zasadzie w tej chwili byłem tu ofiarą.
- Szkoda, że nie mogę posłuchać twoich krzyków w pełnej skali dźwięków… Wiesz, jeszcze by się tutaj zlecieli niepożądani goście, a nie mogę w ten sposób ryzykować – wymruczał, a potem brutalnie wgryzł mi się w szyję.
Z moich oczu pociekły łzy. Kurwa… Gray, proszę, wróć…
***
Gray:
Uczucie niepokoju nie opuszczało mnie ani na moment, więc poganiałem chłopaków i w zasadzie wybieraliśmy wszystko na odwal. Chciałem jak najszybciej wrócić. Minęła może nieco ponad godzina, gdy przekroczyliśmy próg gildii. Od razu pognałem do sypialni, a to, co tam zobaczyłem sprawiło, że zatrzymałem się w progu, zszokowany.
Natsu, mój Natsu leżał na łóżku cały zapłakany i zakrwawiony. Do tego był nagi, a na rękach miał kajdanki, które rozpoznałbym wszędzie. To te tamujące magię, bardzo trudne do zdobycia. W ustach miał knebel.
A pośrodku pokoju… stał bardzo zadowolony z siebie Lyon i właśnie zapinał spodnie.
- Nie – szepnąłem, w dalszym ciągu nie mogąc w to uwierzyć. Bardzo powoli do mojej świadomości docierało, co tu się musiało rozegrać.
- Lyon, ty kurwo – wysyczałem, gdy szok ustąpił, a jego miejsce zajął gniew. Podbiegłem do Natsu i wyjąłem knebel z jego ust, a potem rozejrzałem się za kluczykiem. Leżał na podłodze. Sięgnąłem po niego i rozkułem ręce mojego ukochanego. Od razu wpadł w moje ramiona, zanosząc się szlochem. Przytuliłem go i pogłaskałem uspokajająco po głowie.
Mój „starszy braciszek” tylko się zaśmiał.
- Zemściłem się, Fullbuster. Ale spokojnie, to nie koniec. Bo wiesz, przyszedłem tu po ciebie. – Wyszczerzył zęby w uśmiechu.
Zalała mnie gwałtowna fala gniewu. Mocniej przycisnąłem do siebie Dragneela.
- Policzymy się, biała kurwo – warknąłem. – Za godzinę w lesie. Tam wszystko rozegramy. – Popatrzyłem na niego z obrzydzeniem i nienawiścią. Za to, że śmiał choćby dotknąć mojego Natsu… zabiję go.
***
Kiedy ten pierdolony cap wyszedł, nalałem trochę wody do miski i wziąłem czystą ściereczkę z szafki. Wróciłem do Natsu i zacząłem wycierać jego ciało z krwi. Bez przerwy płakał, a w jego oczach można było dostrzec udrękę. Serce mi się ściskało, kiedy na niego patrzyłem.
- Wybacz mi, spóźniłem się – szepnąłem cicho, nie zaprzestając czynności. Na jego ciele dostrzegłem tylko jedną większą ranę, w udzie. Reszta to były po prostu rysy, do tego niezbyt głębokie.
Nie odpowiedział, po prostu na mnie patrzył. Gdy już skończyłem i postawiłem miskę na ziemi, pociągnął mnie, żebym się przy nim położył. Zrobiłem to, a wtedy bez słowa wtulił się w moje ciało.
- Naprawdę przepraszam. Zawiodłem cię – powiedziałem cichym i smutnym głosem. – Nie cofnę tego, niestety… A chciałbym.
Dalej cisza.
- Kocham cię, naprawdę – dodałem i pocałowałem go w czoło.
Ciągle nic. Zero reakcji ze strony chłopaka. I wtedy… ja też przestałem się odzywać. Leżeliśmy tak, dopóki nie upłynęła godzina. Potem wyplątałem się z jego ramion i wyszedłem, odprowadzany jego smutnym i bolesnym wzrokiem.
***
Moje życie to jeden wielki, pełen komplikacji burdel. A główną dziwką w tym burdelu był Lyon. Zepsuł wszystko. To, co zrobił Natsu
, doprowadziło mnie do takiego stanu, w którym nie umiałem myśleć racjonalnie. Gniew mnie zaślepił i tylko nim się kierowałem. Gdy dotarłem na miejsce, on już tam był. Widok tej mordy dodatkowo podniósł mi ciśnienie.
- Lyon, ty śmieciu! Zabiję cię! – wydarłem się, planując wyładować na nim złość. Praktycznie się na niego rzuciłem, co poskutkowało wycięciem pięknej gleby. Nie zwróciłem na to uwagi. Po prostu zacząłem okładać go pięściami, a gniew dodawał mi sił.
Byłem tak zaabsorbowany tymi uderzeniami, że nawet nie zwróciło mojej uwagi to, że nawet się nie bronił
. I wtedy poczułem, jak coś wbija mi się w ramię. Nóż. Syknąłem cicho i odruchowo sięgnąłem do rany, co mój przeciwnik sprytnie wykorzystał. Teraz to ja leżałem na ziemi, a on pochylał się nade mną z tym chamskim uśmieszkiem.
- No, Grayciu… Pójdziesz ze mną po dobroci, czy zamierzasz się stawiać? – zapytał, wyciągając ostrze z mojego ramienia. Kurwa, to bolało. Ale nie zamierzałem się poddać. Skopałem go z siebie i wstałem.
- Nigdzie z tobą nie idę. Zabiję cię, kurwo – warknąłem, tworząc lodowy miecz.
- Oooch? Ale ty wiesz, że to twój chłopak jest dziwką, no nie? Lubi się ruchać, to widać. – To były jawne prowokacje, a ja byłem tak wkurwiony, że im ulegałem. – Ta suka to lubi. Chciał na ostro, to miał na ostro.
- Zamknij mordę! Ścierwo z ciebie! – krzyknąłem i ruszyłem na niego z mieczem.
Utworzył kilka ptaków z lodu, które bez większego problemu roztrzaskałem moją bronią. Dopadłem do niego i już miałem przebić go mieczem, kiedy nagle… poczułem, jak coś uderza mnie w głowę.
Zaślepiony złością nie zauważyłem, że stworzył jeszcze coś latającego, co mocno we mnie uderzyło. Zatoczyłem się do tyłu i upadłem. Miecz wypadł mi z dłoni. Ale ze mnie idiota… dałem się tak łatwo podejść. Chciałem wstać, ale wtedy znowu coś uderzyło mnie w to samo miejsce. Ból przeszył całe moje ciało i… więcej już nie pamiętam.




No to teraz kto ma ochotę mnie zabić? :o Może zrobię sondę, czy coś? XDDD"
~Misuzu.

czwartek, 9 stycznia 2014

Rozdział 42. Chuje muje dzikie węże - czyli: zboczeństwa wszędzie!

Witam ;d
Najwięcej głosów w ankiecie miały seksy (biorę pod uwagę opcje "i to i to" oraz "seksy") i powrót Lyona ;d Dlatego postanowiłam to zrealizować.
Co do reszty pomysłów z ankiety - nie jestem pewna, czy je zrealizuję, bo po tym wątku z Lyonem zamierzałam w sumie zrobić sobie dłuuuugą przerwę (dłuższą niż miesiąc, czy dwa), albo zakończyć bloga. Co do tego drugiego nie jestem przekonana, bo już kilka razy zamierzałam to zrobić, a i tak zawsze wracałam... xd Dlatego możliwe, że zawieszę działalność na jakiś czas, ale spokojnie! Jeszcze nie teraz ;3 


Był jeden plus tego, że Laxus przyszedł do nas z propozycją „zamiany uke na chociaż jedną noc”. Pogodziłem się z Natsu.
Przed jego przyjściem znowu się trochę pokłóciliśmy i Pedalski Włos rozbił figurkę Supermana, którą dostaliśmy od Janusza, zanim wyjechał. To wielka strata! Bardzo się do niej przywiązałem! Pff…
Mniejsza z tym. Najważniejsze jest to, że od ponad tygodnia relacje moje i Dragneela były cudowne. Wszystko wróciło do normy.
Niestety, nie było nam dane długo cieszyć się spokojem… Widziałem spojrzenia, jakimi Laxus obrzucał moją żonę. Chciał go wychędożyć! Na pewno! A ja, jako dzielny mąż nie mogłem do tego dopuścić! Cały czas pilnowałem, czy Dreyar czasami nie próbuje za bardzo się do niego zbliżyć, ale jednak na razie tylko obserwował z daleka. Miałem nadzieję, że na tym poprzestanie.
Teraz zamknąłem mą drogą żonę w pokoju. Oczywiście sam jej towarzyszyłem. To znaczy jemu. Matko, chyba i tak każdy rozumie! Uch.
- Znowu prowadzisz swoje wewnętrzne monologi? – Dragneel spojrzał na mą osobę jak na jakiegoś idiotę, po czym złapał mnie za rękę i pociągnął na łóżko. Z moją wrodzoną gracją… tak gwałtowne szarpnięcie spowodowało, że zaliczyłem glebę na ryj. Dobrze, że na poduszki, hehe. Natsu na ten widok zaczął się śmiać jak powaleniec, którym w istocie był, ale to się przemilczy.
- Ej, to nie było miłe – wysepleniłem i przekręciłem się z wielkim trudem na plecy. Spojrzałem na niego „groźnie”, co sprawiło, że dostał jeszcze gorszego napadu śmiechu. Pff.
Strzeliłem focha i postanowiłem się już nie odzywać. Gdy chłopak się uspokoił, zauważył moją naburmuszoną minę i… po prostu usiadł mi na biodrach. Patrzyłem na niego z wielkim WTF.
- No skarbie, nie gniewaj się – zamruczał słodko, pochylając się. Polizał mnie po szyi, ale nie zareagowałem, więc…
- Ej. Jesteś jakimś magikiem. Chciałem ci wsadzić ręce pod koszulkę, ale… już jej nie masz! – Nadął policzki, ale zaraz potem na jego twarz wypłynął wredny uśmieszek. Jako że nadal go olewałem… ugryzł mnie nad biodrem! Mocno! Olaboga, ja krwawię!
Pisnąłem jak zarzynane prosię i szybko zrzuciłem z siebie tego… Tego gryzonia! Nie stać mnie na bardziej twórcze przezwiska, przepraszam. To pewnie dlatego, że żyję w ciągłym stresie, czy coś. To wcale nie z powodu mojego małego móżdżka. Wcale.
- Ocipiałeś?! – wydarłem się, patrząc na ślad, jaki zostawił. – To boli, mendo jedna – jęknąłem.
To wcale nie zraziło tego Wrednego Pedalskiego Włosa. Tak, do jego ksywy doszło jeszcze słowo „Wredny”. Koniecznie z dużej litery. Znowu się na mnie wtoczył i zaczął wodzić językiem po mojej klacie i szyi… Jęknąłem cicho, tym razem z przyjemności.
- Czy ja się mylę… Czy ty może coś sugerujesz? – zapytałem inteligentnie, a po chwili zmieniłem nasze pozycje. Natsu patrzył na mnie dość wyzywająco.
- Nic nie sugeruję – odpowiedział niewinnie.
Ale, ale! Nie dajcie się zwieść temu słodkiemu wyglądowi! On tak naprawdę był WINNY. I ZAWSZE coś sugerował. No dobra… Częściej to ja sugerowałem, ale to się wytnie, okay? Nikt nie musi o tym wiedzieć.
- Hmm, w takim razie dobrze. - Uniosłem się do pozycji siedzącej i chwyciłem jakiś „Poradnik dla przyszłych matek” z szafki. Chciałem trochę się z nim podroczyć. Mruknął coś, poirytowany, a potem pociągnął mnie z powrotem na siebie. Wypuściłem książkę z rąk.
- No dobra. Jesteś idiotą i nie załapiesz, jak nie powiem wprost! – Nadął policzki. – Przeleć mnie! Teraz! Już! Chcę poczuć cię w sobie, skończony kretynie! – wydarł się.
Dobra, chyba jestem w szoku. On NIGDY nie powiedział mi czegoś takiego. Toż to wydarzenie trzeba w kalendarzu zapisać! Klękajcie narody, Natsu chce, żebym go wyruchał!
- Och, wiedziałem. – Machnąłem ręką. – Chciałem to od ciebie usłyszeć. – Uśmiechnąłem się wrednie, po czym przywarłem wargami do jego ust, jednocześnie sięgając ręką do bokserek chłopaka. Ohohohoho, jego sprzęt już stał na baczność. Już wcześniej musiał być podniecony. Chwila, co?!
Szybko się odsunąłem i popatrzyłem podejrzliwie na twarz wyraźnie zniecierpliwionego Dragneela.
- Dlaczego JUŻ jesteś tak podniecony? CO cię tak podnieciło, lub KTO? – zapytałem, mrużąc oczy.
- Kurwa, przelecisz mnie, czy nie?! – Poruszył się niespokojnie i nawet zrzucił z siebie koszulkę, a potem zaczął rozpinać spodnie. Ręka, którą cały czas trzymałem w jego gaciach, nie przeszkadzała mu w zdjęciu z siebie tej części garderoby.
- Gadaj – warknąłem. Jeśli to Laxus go podniecił swoimi spojrzeniami, lub czymkolwiek… to zabiję chuja! Niech się Freeda trzyma, a nie! Pacan jeden!
- Uch… Czasami nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, że podniecasz mnie samą swoją obecnością! W – wyobrażam sobie… - Odwrócił wzrok i na jego twarzy pojawił się porządny burak. – Wyobrażam sobie, jak podczas seksu pokazujesz, że masz nade mną rzeczywistą władzę… I… Podnieciłem się teraz, cholera! Możemy przejść do rzeczy? – Spojrzał na mnie wyzywająco.
Nie miałem pojęcia, że w jego główce rodzą się takie myśli, ale ta perspektywa… jarała mnie. I to bardzo. Nie czekając więc na nic więcej, szybko zdjąłem ciuchy z siebie i bokserki z niego.
Bez zbędnych wstępów, od razu przeszedłem do przygotowania. Włożyłem od razu dwa palce do wnętrza chłopaka i odczekałem jakiś czas, po czym zacząłem nimi poruszać. Cichy jęk chciał uciec z gardła Natsu, ale zdusiłem go pocałunkiem, który odwzajemnił z wielką namiętnością.
Gdy uznałem, że już jest wystarczająco rozciągnięty, zastąpiłem palce członkiem… ale tym razem nie wszedłem w niego tak delikatnie, jak planowałem. Krzyknął z bólu… i dostałem w łeb.
- Idiota… - jęknął, starając się opanować i przyzwyczaić do uczucia.
- Przepraszam, podnieciłem się – mruknąłem. – Poza tym chciałeś, żebym pokazał, że mam nad tobą władzę!
- A więc to moja wina, że jesteś idiotą i nie umiesz pohamować swoich zapędów?! – Posłał mi spojrzenie mordercy.
- Jesteś słodki – stwierdziłem i zainicjowałem kolejny pocałunek. Czułem, że jakby jeszcze coś takiego powiedział, to by mi oklapł, pff.
Zacząłem się w nim poruszać, z początku w miarę delikatnie. Oplótł nogi wokół mych bioder, a ręce zarzucił na szyję, przywierając mocniej wargami do moich ust. Stopniowo przyspieszałem ruchy. Dragneel ranił paznokciami moje plecy, gdy tylko tempo stawało się energiczniejsze i szybsze. Zerwałem pocałunek i ugryzłem go w dolną wargę, zadowolony. To było coś, o tak.
- Jesteś mój – wysapałem, patrząc na jego zarumienioną twarz z pożądaniem.
- Achh! T – tak! Należę d – do ciebie… uch! – jęczał w podnieceniu.
- Już na zawsze – wymruczałem, a potem bezczelnie wgryzłem się w jego ramię, jednocześnie wzmacniając ruchy.
Krzyknął głośno, boleśnie wbijając paznokcie w moje biedne, podrapane plecy.
- G – Gray… - wyjęczał, chyba bliski płaczu. Od razu zwolniłem i oderwałem się od niego.
- Przepraszam – szepnąłem i musnąłem wargami usta chłopaka. Cóż, zapędziłem się, no…  - Kocham cię – dodałem po chwili ciszy.
Uśmiechnął się do mnie z wdzięcznością.
- Ja ciebie t – też… - odpowiedział cicho i zamknął oczy.
Nie minęło dużo czasu, a osiągnął spełnienie, brudząc swoją spermą wszystko dookoła. Ja doszedłem chwilę po nim, spuszczając się do wnętrza Natsu. Opuściłem jego ciało i opadłem na pościel tuż przy nim. Od razu pociągnąłem go do uścisku.
- Ja wiem, że chciałem seksu, ale proszę, nie bądź dla mnie niedelikatny – szepnął, wtulając się w moją klatę.
Pamiętam, że w nasze popołudnie poślubne (tak, to było popołudnie) chciał szybko i mocno. Jak widać to tylko jednorazowy wybryk.
- Dobrze, przepraszam, zapędziłem się. – Pocałowałem go w czoło. – Chodźmy spać – zaproponowałem.
Kiwnął głową i zamknął oczy. Westchnąłem cicho. Po kilkunastu minutach moja żonka zasnęła, ale ja… nie mogłem.
Czułem się winny temu, że sprawiłem mu niepotrzebny ból przez to, że przestałem kontrolować swoje odruchy…
***
Dokładnie pół godziny później, gdy już przysypiałem, stało się coś, co miało zaburzyć nasz spokój.
W gildii pojawił się niechciany gość. Po prostu otworzył drzwi, popatrzył na śpiącego Natsu i na mnie…
-Witaj, Grayciu. Dawno się nie widzieliśmy, hmm? – zagaił przybysz. Automatycznie spaliłem buraka. Gapiłem się na niego jak na UFO. Nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Co on tu robił…?
- L – Lyon? – wydusiłem z siebie po prostu.
Chłopak zaśmiał się, rozbawiony moim zaskoczeniem.
- Spokojnie, nie przyszedłem tu po to, żeby cię podrywać. – Machnął ręką. – Po prostu… Postanowiłem zobaczyć, jak się wam wiedzie.
Może i kupiłbym to wyjaśnienie, gdyby nie to, że w jego oczach dostrzegłem dziwny błysk. Nie miałem pojęcia, czego dokładnie chciał… ale po prostu czułem, że jego intencje nie należały do najczystszych. 




Jeszcze chciałam powiedzieć, że niedługo na blogach moich i Iris pojawią się nowe rozdziały (w sumie to za moment je wstawię), więc zapraszam tam zainteresowanych :3"
Pozdrawiam~!
~Misuzu.
P.S. Wiem, że ten rozdział wyszedł chujowy, ale moja wena mnie zawiodła w pewnej chwili XD

czwartek, 2 stycznia 2014

Rozdział 41. Bonus - harem Laxusa, czyli: o czym ty marzysz, człowieku?!

Hej ;D Haha, dziś krótko i dziwacznie XD
Pozdrawiam! ;3




Laxus obudził się późnym popołudniem. Pierwszym, co zrobił, było pogłaskanie po głowach tulących się do niego mężczyzn. Wszyscy trzej byli nadzy, tak samo, jak i on. Dotyk sprawił, że Graya, Natsu i Freed natychmiast się rozbudzili i popatrzyli na niego wyczekująco. Wiedzieli, że będzie czegoś od nich oczekiwał i byli gotowi spełnić każdą jego zachciankę. Jak dobrze było mieć harem, hehe.
Przejechał dłonią po kroczu Fullbustera, a drugą po boku Dragneela zastanawiając się, którego z nich dziś wybrać do zaspokojenia potrzeb. Freedem się już trochę znudził… bzykał go w końcu przez bardzo długi okres czasu, zanim dołączyli do nich pozostali dwaj chłopcy.
- Dobra, moje drogie skarby, rozdzielam zadania. Greed, możesz spać dalej, rób, co chcesz. Gray, na razie czekaj. Natsu… kładź się. – Posłał rozbrajający uśmiech w kierunku różowowłosego, który natychmiast spełnił polecenie, mrucząc przy tym cicho.
- Będę mógł potem coś jeszcze dla ciebie zrobić? – zapytał słodkim głosem, patrząc na Dreyara z dziecięcą naiwnością.
- Zastanowię się. – Uśmiechnął się do niego ponownie, po czym zaczął go przygotowywać do stosunku, który miał się odbyć.
Zawsze był łagodny dla nich, chyba że któryś zaczynał protestować. Wtedy wymierzał kary. Najczęściej protestującym był Freed. Uważał Laxusa za swojego chłopaka, czy coś. Pff, po co mu chłopak, jak mógł mieć harem?
Jego pupilkiem był Natsu. Głównie dlatego, że zawsze zachowywał się jak potulny baranek. I widać było, że jest naprawdę lojalny wobec Dreyara. W dodatku ta jego niewinność i słodkość… Aww, to zawsze podniecało blondyna.
- Dlaczego prawie nigdy nie wybierasz mnie? – spytał Freed, a w jego oczach pojawiły się łzy.
Laxus olał jego problemy życiowe. Tak jak się spodziewał, Gray zaczął pocieszać zielonowłosego, ale… w tym momencie to się nie liczyło. Był tylko Natsu, który właśnie pod nim leżał, z zarumienionymi policzkami. Słodziak!
Dreyar poczuł, że nie może już dłużej czekać. Natychmiast skończył przygotowanie i zaczął w niego powoli wchodzić. Dragneel zacisnął powieki i jęknął cicho. Widocznie trudno mu się przyzwyczaić do uczucia mimo tego, że odczuwał je już wiele razy. Gdy blondyn utopił się w nim całkowicie, odczekał kilka minut. Dopiero, gdy dostał wyraźny znak, że może kontynuować – przeszedł do dzieła, wykonując pchnięcia. Na razie niezbyt mocne.
Z ust różowowłosego uciekł cichy jęk. Laxus pochylił się i złożył delikatny pocałunek na jego ustach. Potem powiódł językiem po jego szyi i wzdłuż klatki piersiowej. Zrobił nawet pokaźną malinkę w okolicy sutka. Rozkoszował się odgłosami, które wydobywał z siebie Dragneel. Były takie… słodkie i podniecające. Jak cały Natsu.
Niceo wzmocnił ruchy, chcąc usłyszeć jeszcze więcej tych cudownych dźwięków.
- L – Laxus, ach…! – jęknął różowowłosy, spontanicznie zarzucając mu ręce na szyję.
- Ach, Lax – Laxus…! Ugh…! – jęczał, podniecając tym Dreyara jeszcze bardziej, o ile to było w ogóle możliwe.
- Jęcz dla mnie, Natsu – wymruczał mu do ucha, doczekując się po chwili spełnienia rozkazu. O, tak… To on miał tu władzę i rozkoszował się tym.
Zalała go kolejna fala podniecenia i po chwili poczuł, że osiągnie spełnienie, więc wzmocnił i pogłębił ruchy, a wtedy…
JEB.
Coś z całej siły pacnęło go prosto w łeb. Uchylił powieki i zdał sobie sprawę z trzech rzeczy.
Po pierwsze, Natsu tu nie było.
Po drugie, stanął mu.
Po trzecie, to Freed go zdzielił z całej siły łapą, przez sen. I się trochę ślinił do tego.
Laxus, kiedy odkrył, że jest naprawdę podniecony perspektywą bzyknięcia Natsu… poderwał się z miejsca, szybko założył bokserki i poleciał do pokoju chłopaków.
Z rozmachem otworzył drzwi. Dragneela leżał na łóżku w samych bokserkach, a Gray zamiatał jakieś szkło z podłogi. Obaj spojrzeli na niego z zaskoczeniem.
- Gray! Zamieńmy się na jedną noc naszymi uke! – wydarł się, patrząc na niego wzrokiem psychopaty. Potem przeniósł spojrzenie na Natsu i oblizał lubieżnie wargi, na co ten pisnął, zaskoczony i przerażony.
Natomiast Gray… wziął miotłę i przyjebał nią Dreyarowi w łeb. Mocno.
- Co ty brałeś?! Nigdy! – warknął na niego, wyraźnie wściekły.
Natsu zerwał się z łóżka i podbiegł do Fullbustera, by przytulić się do niego od tyłu.
- J – ja też nie chcę iść na taki układ! Jestem Graya! – pisnął.
Czarnowłosy jeszcze raz przywalił blondynowi z miotły, tak dla zasady, czy coś.
- A ty masz Freeda! I jeszcze ci stoi, co?! Nie napalaj się na moją żonę! – wydarł się.
- Ej, ej! To była tylko propozycja! – Nadął policzki. – Too… Może ty dasz się ruchnąć? – Spojrzał na niego prosząco, masując obolałą głowę. – W moim śnie też należałeś do haremu, hyhy – wyjaśnił, szczerząc się głupio.
Gray spojrzał na niego z szokiem, a potem zaczął ponownie go okładać miotłą. Aż się biedna prawie złamała!
- Wybij to sobie z głowy! – Wykopał go za drzwi, po czym popatrzył na Natsu i przytulił go do siebie. – Nie martw się, nie tknie cię. – Pocałował go w czoło.
Natomiast biedny i olany Laxi wracał ze spuszczoną głową do pokoju.
- Cóż, próbowałem – mruknął do siebie i wszedł do pomieszczenia z zamiarem wyżycia się na Freedzie. Hyhy, dobrze było mieć faceta, który się na to zgodzi dobrowolnie.



No to teraz tak...
1. Zapraszam tu: http://marzenia-trudne-do-spelnienia-yaoi.blogspot.com
http://gratsu-love-story-yooool.blogspot.com
http://school-day-ft.blogspot.com
http://stingxnatsu-dark-story.blogspot.com
http://melodie-jutra.blogspot.com
To taka tam reklama XD
2. Ten bonusik ciupkę pokryje się z akcją, ale nie powiem, w którym momencie, ani nic więcej. :D
3. Z ankiety wynika, że chcecie najbardziej powrotu Lyona, a potem seksów xD Niech więc tak będzie, ale można głosować dalej, bo zanim się zbiorę w sobie i coś więcej stworzę, może minąć trochę czasu c;
4. W razie pytań zapraszam na aska: ask.fm/Misuzu187 lub do komentarzy. ;d

To chyba tyle... =)
~Misuzu.