czwartek, 27 grudnia 2012

Wyrok zapadł ~


No tak, nie ma po chuj tego ciągnąć, to jedna z ostatnich not :3

Natsu nie pojawił się do rana. Pewnie nocował u Laxusa… Otrząsnąłem się z tych myśli i wyszedłem przed „bazę”. Zapaliłem papierosa, wciągając dym głęboko do płuc.
Wyglądałem pewnie niezbyt sexy z rozwichrzonymi włosami i wielkimi worami pod oczami. W pewnym momencie moja mózgownica zarejestrowała czyjąś obecność po mojej lewej stronie. Jellal.
- Co, pokłóciliście się? – zapytał, wyciągając papierosa i patrząc na mnie kątem oka.
- Jell? Skąd wiesz…?
- Stąd, że chyba każdy słyszał, jak Natsu darł mordę w nocy.
- Wszystko jasne – przetarłem oczy, a moją twarz wykrzywił grymas, który miał być uśmiechem.
- Gray, przed Erzą… To znaczy zawsze ją kochałem… ale był ktoś… - motał się w zeznaniach.
- Możesz jaśniej? Mój mózg jeszcze dziś się nie włączył.
- To on się kiedykolwiek włącza? – uniósł brew ze zdziwienia.
Kiedy posłałem mu spojrzenie zabójcy, odetchnął głęboko, patrząc na mnie poważnie.
- Kochałem faceta – widząc, że zamierzam zapytać, kogo ma na myśli, szybko wtrącił: - Nikt z was go nie zna. To był przelotny romans… a nawet tak tego nie można nazwać – przerwał na chwilę. – On mnie kochał, wiedziałem to. Ale odrzuciłem jego uczucia, bo bałem się tego, co ludzie by powiedzieli o naszym związku. No i nie zaakceptowałem tego, że on nie był mi obojętny, że go kochałem… - zamilkł.
- Co było dalej? – spytałem, szczerze zaciekawiony. Tylu rzeczy się ostatnio dowiedziałem, że nawet mnie to nie zdziwiło.
- Nic. Odszedł do kogoś innego. A ja długo cierpiałem. Nigdy więcej się nie zobaczyliśmy.
Loading… W mojej głowie włączył się zielony guziczek zrozumienia, ale mimo tego zapytałem:
- Dlaczego mi to mówisz?
- A jak sądzisz?
Tak myślałem…
- To aż tak widać? – westchnąłem.
- Nie pozwól, żeby Laxus zabrał ci Natsu – szepnął, wstając. – Nie powtarzaj moich błędów – dodał już głośniej.
Skinąłem głową na znak zrozumienia. Ostatni raz zaciągnąłem się dymem i zgasiłem papierosa. To teraz trzeba zacząć działać…
Przemyślałem wszystko tak dokładnie, że dokładniej się nie dało, a przy tym prawie wysiadło mi to, co zostało z mózgu. Postanowiłem na nic nie czekać, tylko od razu przystąpić do rzeczy. Plan pod tytułem „Odzyskać Natsu + przefarbować mu włosy” czas zacząć!

Zastałem Freeda siedzącego pod drzwiami kibla. Czytał gazetę „To wszystko prawda”. Jak można w ogóle SPOJRZEĆ na tą tandetę i wyssane z palca bzdury to ja nie wiem. Kiedyś napisali o mnie, że jestem popierdoleńcem, bo często łażę goły po mieście i radzili mi wybrać się na plażę nudystów. Albo do dobrego psychologa. Ale no kurwa, to nie jest w ogóle moja wina, że nawet nie wiem, kiedy tracę ciuchy! Cholerna Ur… Dobra, Fullbuster, ogarnij emocje, musisz być spokojny i opanowany.
Tak więc zgarnąłem zielonowłosego spod kibla i poszliśmy na dwór (on z miną cierpiętnika, bo czekał pół godziny w kolejce do łazienki – którą od rana zajmował Gajeel - i czuł, ze zaraz popuści, ale osobiście miałem to gdzieś), gdzie zaproponowałem mu udział w pierwszym i najobszerniejszym etapie planu, a mianowicie: „wkurwić Laxusa”. Zgodził się bez zbędnego pierdolenia (bez skojarzeń, zboczuchy!), bo – jak się dowiedziałem – jego też wkurzało i bolało to, że blondas się tak kleił do Pedalskiego Włosa.
Tak więc po ustaleniu szczegółów polazłem do największego pokoju, w którym siedzieli ci dawaj razem z kilkoma innymi osobami. Usiadłem kawałek od nich, czekając na Freeda. Miał wparować za 5…4…3…2…1…0… właśnie, kurwa, teraz.
- Gray! Mam bilety do kina! To idziemy na siedemnastą, tak? – wydarł się już od progu, zwracając na siebie uwagę wszystkich. Dobrze, o to chodziło. Wzrok Laxusa mknął od niego do mnie. Natsu pozostał na to obojętny, albo po prostu dobrze ukrywał uczucia. Jedno z dwóch.
- Tak, no pewnie! – odpowiedziałem z entuzjazmem, ciesząc mordę.
Wstałem z miejsca i ruszyłem w jego stronę, a on w moją. Kiedy byliśmy już obok siebie, objął mnie ramieniem w pasie, a ja nie pozostałem mu dłużny. Usiedliśmy sobie na skos od interesujących nas osób, śmiejąc się głośno. W pewnej chwili Freed udał, że szepcze mi coś na ucho, a ja, grając idealnie swoją zajebistą rolę, udałem speszonego i pokiwałem nieśmiało głową. Wtedy wziął mnie za rękę i wyprowadził na zewnątrz.
Odwróciłem się w drzwiach, oczywiście jak najbardziej dyskretnie. Natsu i Laxus patrzyli za nami z niedowierzaniem i zdziwieniem. Uśmiechnąłem się pod nosem. Mission Completed.
- Długo będziemy tak przed nimi grać? – spytał zielonowłosy, wzdychając ciężko. Trudno było udawać zainteresowanie kimś, kto nas w ogóle nie obchodził, wiem coś o tym. Bez obrazy dla zielonej tępej strzały.
- A skąd ja mam to wiedzieć? Dopóki któryś z nich nie wystrzeli do nas z mordą.
- Co dalej robimy?
- Czekamy, aż między nim się zepsuje, kiedy Laxus się przyzna, że nadal cię kocha – powiedziałem.
Pokiwał głową ze zrozumieniem, ale nie skomentował tego.

Kiedy siedziałem na schodach rzucając kamieniami w stronę lasu (brak lepszych zajęć, zrozumcie), przyszedł do mnie Laxus. Początkowo go nie zauważyłem, dopiero gdy odchrząknął cicho zwróciłem na niego swe zacne gały.
Szczerze powiedziawszy zdziwiłem się, że reakcja nastąpiła tak szybko. Myślałem, że zajmie to nieco więcej czasu, ale skoro tak, to nawet lepiej.
- Ekhm, Gray… - zaczął, a kiedy nie odpowiedziałem, stanął przede mną.
Patrzyłem na niego wyczekująco i niejako z irytacją, gdyż przerwał mi jakże ważne i interesujące zajęcie.
- Co cię łączy z Freedem? – spytał z wahaniem.
Udałem, że się zastanawiam.
- Bardzo dobrze się dogadujemy i świetnie się razem bawimy. Widzę, że nie jestem mu obojętny… - przerwałem, chcąc wzbudzić większe napięcie. – Z mojej strony też może się to przekształcić w coś więcej – dokończyłem.
Ustaliliśmy z zielonowłosym, że tak będziemy odpowiadać każdemu, kto będzie pytał.
- Aha. Rozumiem – mruknął pod nosem, z deka podkurwiony.
- A czemu pytasz? – spytałem, drapiąc się po policzku. Znałem odpowiedź, ale wiecie, wypadało zapytać, żeby nie było.
- Tak po prostu, z ciekawości – odpowiedział szybko. Moim skromnym zdaniem za szybko.
- A ciebie co łączy z Natsu? – udałem obojętność, a żeby podkreślić to, że pytam tylko z grzeczności, ziewnąłem przeciągle.
- To samo co ciebie z Freedem – rzekł, po dłuższej chwili wahania.
Skinąłem głową. Spodziewałem się takiej odpowiedzi. Przez jakiś czas milczeliśmy nie wiedząc, co jeszcze moglibyśmy dodać, a wtedy zza rogu wybiegł Freed, szczerząc zęby z daleka.
- Grayciu, skarbie, tu się schowałeś! – krzyknął z lekkim wyrzutem, podbiegając do nas i przytulając mnie.
Speszyłem się, chociaż wiedziałem, że to tylko gra.
- Oj Pyszczku, przecież daleko bym bez ciebie nie odszedł – zaświergotałem i od razu zrobiło mi się głupio. I chyba zaraz się zrzygam. Tęczą. Kurwa, że też nie mogłem być sobą i mu pocisnąć jakąś ciętą ripostą.
Freed popatrzył na Laxusa, udając zdziwionego.
- O, Laxi! Długo tu jesteś?
- Od samego początku – powiedział zirytowany, wkładając ręce do kieszeni bluzy. Widziałem, jak żyłka na czole mu pulsowała ze zdenerwowania. Jak mu pęknie, to pozamiatane.
- Ach, tak? Nie zauważyłem cię, wybacz – uśmiechnął się do niego przepraszająco, biorąc mnie pod rękę. – Chodź, skarbeńku. Musimy iść na zakupy – rozpromienił się, ciągnąc moją skromną osobę za sobą w kierunku leśnej drogi.
Kiedy byliśmy poza zasięgiem wzroku i słuchu blondasa, opowiedziałem wszystko zielonowłosemu. Na jego ryjku pojawił się wyraz chorej satysfakcji.
- Zazdrosny – powiedział tylko, zadowolony.
- Noo… To logiczne, że w końcu musiał zapytać. Dziwne tylko, że tak szybko. Dopiero się rozkręcamy – zamyśliłem się na moment, a potem nagle mnie olśniło: - Musimy zrobić coś na jego oczach, żeby się wkurwił do tego stopnia, iż przyzna, że nadal cię kocha. I przy okazji musi być to coś, żeby mnie za to czasami nie pobił. Tylko nie wiem, co by to mogło być – podrapałem się po głowie, intensywnie myśląc. Tak, panie i panowie, Gray Fullbuster myśli! Zapiszcie to sobie w kalendarzu czy gdzieś tam, bo następnego razu może nie być.
Coś w twarzy zielonowłosego powiedziało mi, że ma jakiś pomysł, więc popatrzyłem na niego wyczekująco licząc na to, że podzieli się ze mną tym, co wykminił.
- Ale ja wiem, ale ci nie powiem, co żem wymyślił, gdyż, ponieważ, że… stchórzysz. Także tego… kiedy pojawi się okazja to zobaczysz, o co mi chodzi – rzekł z tajemniczym uśmiechem.
Jawnie zacząłem się bać, ale postanowiłem być twardy i nie pokazywać tego po sobie. Skinąłem głową ze zrozumieniem, przygryzając wargę.
Nie pierdoląc dłużej smętów, pogalopowaliśmy piechotą do monopolowego po browarki, a następnie czym prędzej wróciliśmy do „bazy”, żeby trochę podegustować.
W pokoju siedział Natsu, wyraźnie chcący mi coś powiedzieć, ale kiedy zobaczył wtaczającego się za mną do pomieszczenia Freeda, strzelił poker face’a i wyszedł, trzaskając drzwiami.
W tym momencie uświadomiłem sobie już do końca, że go straciłem i chcę odzyskać. Zapragnąłem czym prędzej zrealizować swój cel.
Wtedy jeszcze nie wiedziałem, jak bardzo wszystko się zmieni do tego czasu.

Oczywiście razem z Freedem schlaliśmy się jak dzikie świnie w agreście. Szybko mnie wzięło (jak nigdy) i zachciało mi się spać, więc zaliczyłem glebę na łóżko. Słyszałem, jak Freed coś do mnie gada, ale nie rozumiałem słów. Nie wiedziałem, co się ze mną działo…
Kiedy się obudziłem, pochylało się nade mną mnóstwo zatroskanych twarzy.
- Co jest, kurwa? – zapytałem, patrząc na ich facjaty.
- Straciłeś przytomność. Freed nas zawołał – poinformowała mnie Wendy. – Przy okazji odkryłam, że nie możesz już pić, ty jebany alkoholiku. Inaczej to będzie się powtarzać.
Taka mała, a już klnie. Co się z tym światem dzieje, ja się pytam?! Ale jest gorszy problem:
- Jak to nie mogę pić?! – wydarłem mordę, a w oczach stanęły mi łzy. Właśnie traciłem jedyną możliwość na oderwanie się od rzeczywistości. – Uleczysz mnie, prawda?!
- Żartowałam – zaśmiała się. – Musisz tylko trochę przystopować i więcej jeść, bo masz osłabiony organizm.
No patrzcie tylko! Taka mała, a taka pyskata! Żartować z biednego człowieka jej się zachciało, kurwa. Mimo wszystko odetchnąłem z ulgą. Podniosłem się i natychmiast zakręciło mi się w głowie. Ja pierdzielę, bosko.
Wywaliłem wszystkich z pokoju. Co oni w miłosiernych samarytan się chcieli bawić? Po chuju. Nie ze mną te numery. Kiedy wreszcie zostałem sam ze swoimi zacnymi myślami, zastanowiłem się, co ja właściwie robię ze swoim marnym żywotem.
Moje jakże głębokie rozmyślania przerwał Natsu, wbijając się do pokoju.
- Nic ci nie jest? – zapytał od progu. Wyglądał na przejętego.
- Niee. Natsu, posłuchaj – zacząłem. Chciałem go przeprosić za to, że jestem takim pojebem. – Przepraszam za tamtą gadkę. Wiesz, za to, że ci nie wierzyłem – a więc żem to z siebie wyrzucił. Brawo dla mnie! Jestem z siebie taki dumny!
- A, tamto. – spochmurniał. – Odpoczywaj, ja idę – wyszedł, zanim zdążyłem się odezwać.
No, Fullbuster, i po Ptokach – zjebałeś akcję. Znowu. Ma się talent.

- Dlaczego musimy odgrywać tą całą szopkę? – jęknąłem, kiedy Freed ciągnął mnie w kierunku dworu. Na zewnątrz – niedaleko lasu – dostrzegłem Natsu, opierającego się nonszalancko o drzewo. Laxus trzymał dłoń nad jego głową, niebezpiecznie zbliżając swoją mordę do jego twarzy. Stanąłem jak wryty.
- Właśnie dlatego – ledwo powstrzymywał się przed wybuchem.
Przytuliłem go do siebie, udając, że nie zauważyłem tamtych dwóch. Szepnął mi do ucha, że jesteśmy pojebani, jednocześnie sztucznie się uśmiechając. Zbliżyliśmy się do siebie twarzami i już mieliśmy się pocałować, kiedy nagle zostałem brutalnie odepchnięty i upadłem na ziemię, uderzając głową o stopień schodów. Zamroczył mnie ból, a ostatnie, co zobaczyłem, to zdenerwowana twarz Natsu.

Obudziłem się z wypasionym bólem głowy. Rozejrzałem się ostrożnie. Zauważyłem uśmiechniętego Freeda, siedzącego na podłodze.
- Co się stało? – wykrztusiłem, nie mogąc zebrać myśli.
- Nie pamiętasz? Kiedy między nami prawie doszło do pocałunku Laxus odciągnął mnie na bok, a Natsu rzucił się na ciebie. Zaliczyłeś porządną glebę, a potem straciłeś przytomność. Mimo tego… opłacało się! Wyjaśnili mi, że robili to wszystko po to, abyśmy byli zazdrośni.
Serce załomotało mi szybciej. Natsu, ty debilu…
- Ale są też złe wieści – głos mu lekko zadrżał.
- Jakie? – popatrzyłem na niego, zaskoczony.
- Wendy ci to powie. Zaraz ją zawołam.
Wyszedł, a po kilku minutach zjawiła się niebieskowłosa. Widać było, że coś ją dręczy.
- Gray, walnę prosto z mostu. Twój organizm jest stopniowo wyniszczany od wewnątrz. Pamiętasz walkę z „Krostą”?
- Pamiętam – mruknąłem, przełykając głośno ślinę.
- Zranił cię wtedy zainfekowanym ostrzem. Dopiero teraz wykryłam tego wirusa, ale jest za późno na to, żebym mogła go usunąć.
- Do czego zmierzasz? – zapytałem, wystraszony.
- Gray. Ty umierasz – łzy stanęły jej w oczach.
Mój świat zawalił się w jednej sekundzie. W chuj lepiej było żyć w nieświadomości…
- Jak… ile czasu mi zostało? – zadałem to pytanie, chociaż tak naprawdę nie chciałem wiedzieć.
- Jeśli będziesz się oszczędzał to pół roku, może nawet dłużej. A jeśli nie zastosujesz się do moich wskazówek, to miesiąc.
Zamilkłem. Byłem w totalnym szoku.
- Rzuć palenie, nie pij. Bierz leki, które ci dam, a wszystko powinno być w porządku. Wysiłek fizyczny byłby wskazany, ale bez przesady, nie przemęczaj się.
Dawała mi dalsze instrukcje, a ja tylko tak leżałem, nie przyjmując do wiadomości tego, co usłyszałem.
Wyrok śmierci zapadł.

~Misuzu.

wtorek, 25 grudnia 2012

Rozdział 9. Akceptacja


Ohayooo!
To dla Ciebie, Tema! <3Z racji tego, że są święta, a ja jestem potwornie znudzona, dodaję kolejną notkę. Radujcie się wszyscy, albowiem w tym tygodniu prawdopodobnie będzie jeszcze jedna xD
A teraz zapraszam do czytania:


Po tych rewelacjach stwierdziłem, że trzeba się napić, tak więc zawinąłem kiecę i czym prędzej pognałem do monopolowego, pędząc drogą niczym struś pędziwiatr. Poza tym skończyły mi się szlugi, a tak być nie może!
W drodze powrotnej napatoczyłem się na kogoś, o czyim istnieniu zapomniałem, a mianowicie na tego niedojeba Krostę. Było już za późno, żebym mógł się schować lub spierdolić, bo mnie frajer zauważył. No żesz kurwa. Gapił się na mnie, jakbym mu kanapkę obiecał.
- Jakim, kurwa, prawem ty jeszcze żyjesz?! – wydarł ryja, autentycznie zdziwiony.
Odłożyłem na bok siatkę z browarami i szlugami, gotowy do walki, która i tak prędzej czy później by się odbyła.
- Jakim prawem ktoś z taką mordą się urodził? Zapłać twarzowe, a potem pogadamy – powiedziałem.
Wkurwił się, co było do przewidzenia. Fullbuster, nigdy nie możesz zachować dla siebie tego, co myślisz? Oj, chłopie. Zginiesz przez to kiedyś. A to „kiedyś” może być nawet za chwilę.
Z ostatniej walki pamiętałem, że skubany był szybki, dlatego musiałem być szybszy. I się skupić.
Nie czekając, aż on raczy pierwszy zaatakować, stworzyłem lodowy miecz i ruszyłem na niego z okrzykiem bojowym, przypominającym bardziej piski małej dziewczynki. Ale przemilczmy to lepiej.
Uniknął mojego ciosu, przy okazji uderzając mnie z całej pary w brzuch. Super, czyżbym znowu to ja miał dostać wpierdol? A nie… on mnie tym razem zabije na śmierć, to pewne. Ale nie dam się tak łatwo, o nie! Uskoczyłem w bok, planując w myślach następny ruch. Ledwo wylądowałem na nogach, wbiegłem między drzewa. Rozglądał się za mną, uważnie nasłuchując. A wtedy szybko wybiegłem zza drzew znajdujących się za nim i zdzieliłem go otwartą dłonią w kark, co spowodowało chwilowe ogłuszenie Krościaka. Wykorzystałem tę sekundę, aby wbić mu lodowy miecz w serce. I po bólu. Wziąłem trupa za ręce i przeciągnąłem po ziemi głębiej między drzewa, a potem wróciłem po siatkę z prowiantem i ruszyłem do „bazy”, odpędzając od siebie wyrzuty sumienia.

Od razu po powrocie poinformowałem mistrza o tym, co się stało, a on kazał Natsu i Laxusowi iść zbadać teren. Zirytowało mnie to, ale na rozkaz Mistrzunia nic nie mogłem poradzić.
Poczłapałem do pokoju, usiadłem kulturalnie na łóżku i walnąłem sobie piwko. Potem drugie. Rozmyślałem nad tym, jak moje życie się zmieniło w ostatnich dniach. ON je zmienił.
I nie ma to jak się dowiedzieć, że trzech członków gildii jest gejami. No siebie nie liczę, co to, to nie…!
No i jeszcze Levy i Lucy… Kurwa, mózg rozjebany.

Natsu wrócił po zapadnięciu zmroku. Na pierwszy rzut oka było widać, że jest bardzo szczęśliwy, jednak kiedy zobaczył mą skromną osobę, jego radość przygasła. No nic dziwnego, w końcu zobaczył najebanego w trzy dupy mnie.
- Gray, fujaro. Znów żeś się najebał beze mnie! – powiedział z wyrzutem.
- Byłeeeś zajętyyy Laaaxuseeem, kurwa – wydukałem.
- Oj przestań – mruknął.
- Mówię jaaak jest.
- Ale gówno wiesz, więc się nie wypowiadaj – mruknął.
Nagle poczułem potrzebę, aby wygarnąć mu to, o czym dziś myślałem.
- Zadowolony? Pobawiłeś się, wciskając mi kity o miłości, ale tak naprawdę cały czas chodziło o niego.
Podszedł do łóżka i gwałtownie złapał mnie za chabety.
- Nie waż się, kurwa, tak mówić! – był autentycznie wkurwiony. A nie, sorry. To za mało powiedziane. On wprost emanował złością.
- Alee to prawda jest. Nie kochałeś mnie ani przez chwilę.
- Boże, daj mi cierpliwość, bo jak dasz mi siłę, to go, kurwa, rozpierdolę! – wydarł się.
- Alee to prawda jest – powtórzyłem, mniej pewnym głosem.
- W dupie byłeś, gówno widziałeś. Jeśli tak bardzo chcesz, to potwierdzę to, co mówisz. Ale wtedy bym skłamał.
Po tych słowach wyszedł, trzaskając drzwiami.
Po głowie ciągle chodziły mi jego słowa: „jeśli tak bardzo chcesz, to potwierdzę to, co mówisz. Ale wtedy bym skłamał”.
- Ale wtedy bym skłamał… - wyszeptałem, sfrustrowany.
Nagle dotarło do mnie wszystko to, przed czym się tak zaciekle broniłem: straciłem go przez własną głupotę. Nie wykorzystałem szansy, a teraz jest już za późno. Od początku oszukiwałem sam siebie.
- Ja cię kocham, Natsu. Ja cię chyba naprawdę, kurwa, kocham, ty Pedalski Włosie… - rzuciłem w przestrzeń, nadal szepcząc.
Opatuliłem się kołdrą świadomy tego, że tej nocy nie zasnę.

Krótkie, wiem, ale nie czepiać się, tylko cieszyć, że w ogóle coś dodałam. ;d
Wesołych Świąt wszystkim!! ;D

~Misuzu.


czwartek, 20 grudnia 2012

Rozdział 8. Cooo jest kurrrwa?;o


No siemka! Postanowiłam dziś dodać notkę, skoro już tak siedzę i się nudzę xD
Przepraszam, że taka krótka, wydawała się dłuższa, ale spoko - nadrobię to następnymi.
Nie przedłużając, zapraszam do czytania i komentowania!

Obudził mnie bliżej nieokreślony dźwięk, coś jakby łupnięcie. Otworzyłem więc obolałe gały i rozejrzałem się po pokoju. To Happy wypierdolił się z szuflady, cały oblepiony swoimi zaschniętymi rzygowinami.
- Fuuu!!! – wydarł ryja, budząc wszystkich.
Freed aż pierdolnął łbem o ścianę szafy i wytoczył się z niej, klnąc ostro.
- Morda, kocurze! – Bigslow rzucił w niego butem, po czym złapał się za banię, przetaczając cielsko na drugi bok.
- Kurrrrrwa – jęknąłem, podnosząc się do pozycji siedzącej. – Cisza nocna jest, zamknąć wszyscy ryje!
- Tak konkretniej to dzienna, już po dziewiątej – poprawił mnie zaspany Natsu, odwracając się do wszystkich dupą.
- Dajta mnie pić – wychrypiał Laxus, podnosząc się z podłogi i sięgając po niedopity jeszcze napój. Wow, jakiś się ostał. Happy wyleciał z pokoju, zapewne w celu zmycia z siebie rzygów, a Freed podniósł dupsko i otworzył okno na oścież, wpuszczając do jebiącego oparami alkoholu świeże powietrze. Wstałem, przede wszystkim dlatego, że wkurwili mnie tym kręceniem się jak gówna w przerębli, gdy ludzie chcą spać.
- Idź po żarcie – powiedział Bigslow, który nadal miał na ryju domalowane wąsy, z czego nie zdawał sobie sprawy.
- Ta, Jasne. Zawijam kiecę i lecę – mruknąłem, odpalając papierosa. Usiadłem na parapecie, seksownie opierając łeb na framudze i świecąc gołą klatą oraz dopasowanymi idealnie bokserkami.
Zauważyłem, że przyglądał mi się Natsu i automatycznie zadrżałem, przypominając sobie wczorajszy wieczór. Szybko przeniosłem wzrok na krajobraz za oknem.

Kiedy wszyscy wraz z Natsu poszli w pizdu i jeszcze dalej, znów poszedłem w kimę. Jednak nie było mi dane spać długo, gdyż do pokoju wpierdolił mi się Happy, drąc mordę od progu, że Elfman wrócił do gildii i Miszczu znów go przyjął. No zajebiście, ale chuj mnie to w tej chwili obchodziło.
- Wypierdalaj – warknąłem, zakrywając się kołdrą. – Nie zamierzam go tu widać z otwartymi ramionami.
- Ale on powiedział Mirze, że ma plan jak wyeliminować cię z gry. Nie lepiej byłoby się z nim pogodzić, albo pozbyć raz na zawsze?
- Mam na to wyjebane, niech mnie eliminuje – odwróciłem się do niego dupą, ignorując jego namowy i kolejne pytania. Mogłem go zgasić tym, że mam poważniejszy problem – a mianowicie to, że jestem gejem i chyba kocham swojego najlepszego przyjaciela, ale po co? Już widziałem w myślach jak z obrzydzeniem na pysku wylatuje z pokoju, piszcząc jak mała dziewczynka: Gray Fullbuster jest gejem! Strzeżcie się, faceci!!!
Zaczęliby mnie unikać wszyscy z wyjątkiem Natsu. To jest myśl…! A może by tak zrobić?
Już miałem się odezwać, ale wtedy dał sobie siana i wytoczył się z pokoju. Nareszcie mogłem spokojnie iść spać i to wykorzystałem.

Kiedy wreszcie wylazłem z pokoju, przypomniało mi się ostrzeżenie Happy’ego. Muszę uważać na Elfmana. Ta, jakbym miał za mało problemów.
Tak więc może powinienem załatwić to raz na zawsze?
Jak? Tego jeszcze nie wiem, ale się dowiem. Zadziałam na spontana, jak zawsze. Dotychczas nic dobrego mi z tego nie przyszło, no ale… przemilczmy ten jakże mało istotny fakt.
Wyszedłem za „bazę”, gdzie zwykle przebywał mięśniak i podszedłem do niego z poważnym wyrazem twarzyczki.
- Elf, ziom. Nie chciałem, żeby tak wyszło z Ever, serio mówię. Cała rzecz polega na tym – mówiłem szybko, żeby nie miał okazji mi przerwać. – że ze świrowałbym, gdybym nie poczuł przy sobie ciała kobiety. Ostatnie dni spędziłem tylko w towarzystwie Natsu, co źle na mnie wpływało, ni i sam rozumiesz… - wypuściłem gwałtownie powietrze z płuc.  Patrzył na mnie sceptycznie.
- Wierzę, że źle wpłynęło. Fajnie było się z nim całować, co? – uśmiechnął się drwiąco.
O żesz kurw mać! Zakręciło mi się w głowie, musiałem się oprzeć plecami o ścianę, żeby się nie wyjebać.
- Zastanawiasz się, skąd wiem? – kontynuował, a ja tylko gapiłem się na niego osłupiały. – Evergreen mi powiedziała. Wiesz, Gray… o co jak o co, ale o pedalstwo to bym cię nie posądzał. Ale to lepiej dla mnie, bo wiem, że zostawisz moją Ever w spokoju. Także tego… poprzednia akcja zostaje ci wybaczona.
Przez dłuższą chwilę nie mogłem wydobyć z siebie głosu.
- Elfman, nie mów o tym nikomu. To nie miało znaczenia. Natsu i ja… nic nas nie łączy… - wydukałem.
- I dlaczego ja w to nie wierzę? No ale dobra, nie powiem, spokojna twoja rozczochrana. I na twoim miejscu pilnowałbym Natsu, bo ktoś ci go odbije – popatrzył znacząco w stronę lasu, z którego właśnie wyszedł Pedalski Włos razem z Laxusem, który obejmował go ramieniem w pasie.
Co kurwa?! Ja chyba mam problem ze wzrokiem…! Poczułem się, jakby ktoś zdzielił mnie młotem pneumatycznym w łeb, przebił serce wykałaczką i wypatroszył mi wnętrzności. Co to za cholerne uczucie…?
- Czyżbyś był zazdrosny? – spytał Elf, lekko rozbawiony.
- Pedalski Włos nic dla mnie nie znaczy – odpowiedziałem, głosem drżącym z emocji.
Roześmiał się śmiechem zarzynanej świni, popatrzył na mnie z politowaniem i odszedł, rzucając na odchodne:
- Freed.
- Co: Freed?
- Jeśli chcesz wkurwić Laxusa weź się za Freeda. Nadal coś do niego czuje, w końcu byli ze sobą prawie rok. Nie wierzę, że tak szybko by mu przeszło.
Zaraz, zaraz… Tyle rewelacji zrzuciło mi się na moją biedną główkę, że przestałem nadążać za światem i ogarniać cokolwiek rozumiem.
Podsumowując:
1. Elfman wie od Ever, co zaszło między mną i Pedalskim Włosem.
2. Elfman darował mi akcję z Evergreen właśnie przez to/dzięki temu.
3. Laxus był kiedyś z Freedem rok, a ja gówno na ten temat wiedziałem! Tego za cholerę nie ogarnę.
4. Laxus dobiera się do Natsu!!
5. Elfman twierdzi, że jestem o to zazdrosny!
6. Elfman doradza mi, żebym wkurwił Laxusa, zaczynając zarywać do Freeda.
7. Życie jest w chuj popierdolone.
8. Erza i Jellal się bzykali.
Chuj tam, te dwa ostatnie tak mi się jakoś nasunęły…
Pytanie brzmi: co robić? Czekać, aż się sytuacja rozwinie, czy działać od razu?
Czekać. To będzie najlepsze wyjście.

P.S. Odnośnie jutrzejszego końca świata... dla mnie świat się skończy wtedy, gdy zabraknie mi weny, o! ;d

~Misuzu.

środa, 12 grudnia 2012

Zjebałeś akcję, Fullbuster.


No siemano!
Termos/Tema, obiecałam, że dostaniesz notkę dziś, więc proszę bardzo. :D
Tak na marginesie, to cieszę się, że mój blog czyta coraz więcej osób:)
Pozdrawiam czytelników ;*


Kiedy Erza zasnęła, a Lu poszła szukać wyliniałego kocura, postanowiłem wyciągnąć z Natsu, gdzie był jak go nie było. Wystawiłem mordę przez okno, dostrzegając go na schodach. Wbiłem się na parapet i zeskoczyłem na ziemię, lądując z wielką gracją na ziemi. A tak serio, to się wywaliłem. Łoo matko, ja i ta moja wrodzona niezdarność. Podniosłem dupsko i podszedłem do Pedalskiego Włosa. Chyba go w nocy przefarbuję, bo dłużej nie zdzierżę.
- Cze, Yo, siema gangsta – wyszczerzyłem się głupio, machając mu grabą przed mordą.
Odtrącił moją rękę posyłając mi groźne spojrzenie, którego się nie wystraszyłem wcale a wcale.
- Czego chcesz, Lodówo?
- Pofilozofować na temat tego, jakie skarpetki lepiej dziś włożyć – czarne, czy mniej czarne. To naprawdę wielki problem, którego nie mogę rozwiązać sam – popatrzyłem na niego z poważną miną, kiwając głową.
Strzelił takiego face palma, że aż chyba go morda zabolała.
- Mówił ci ktoś kiedyś, że jesteś najbardziej pojebanym człowiekiem na świecie?
- W chuj osób, ale takim komplementem nigdy nie pogardzę – zaśmiałem się.
- Idiota.
- Tak, to ja – ukłoniłem się.
- Prowadzenie z tobą konwersacji wymaga wiele cierpliwości, a także bardzo dobrej psychiki – stwierdził.
- Wypchaj się pluszem, Misiu - odpowiedziałem z bananem na ryju. Uniósł seksownie brew do góry.
- Kochanie, nie przeginaj – wyszczerzył zęby. W końcu! Już myślałem, że dalej będę musiał robić z siebie debila, próbując go rozśmieszyć.
- Ach, Skarbeńku, wybacz mi moją złośliwość, nie chciałem cię urazić, o najprzystojniejszy z przystojnych – cieszyłem dalej mordę. – Ale włosy to mógłbyś przefarbować – stuknąłem go palcem w czoło.
- Oj, Gray. Naprawdę jesteś idiotą – pokręcił głową z rezygnacją.
- Też mi odkrycie. Powiesz mi w końcu, gdzie się szlajałeś wczoraj w nocy? Impreza bez ciebie to nie impreza. Nie ma kto udawać samolotu – popatrzyłem na niego kątem oka, próbując się nie roześmiać. Ledwo ukrywał irytację.
- Nie musisz wszystkiego wiedzieć. Idź sprawdzić, czy cię w kuchni nie ma.
- EJ, JESTEM W KUCHNI?! – wydarłem się. – No co, nie chciało mi się iść sprawdzać – wzruszyłem ramionami, widząc jego minę.
- NIE MA CIĘ, GDYBYŚ BYŁ, TO BYM CIĘ WIDZIAŁ! – dotarła do nas odpowiedź Laxusa.
W tym momencie razem z Natsu strzeliliśmy zajebiste facepalmy.
- A ja myślałem, że to ty jesteś zjebany – zaśmiał się Piekarnik.
- Jak widać nie jestem osamotniony w mojej głupocie – znów cieszyliśmy japy.
Usiadłem obok niego na schodach, ciesząc się, że udało mi się go rozweselić chociaż na moment. Dobra, przyznaję częściowe honory Laxusowi.
W pewnej chwili przyłapałem się na tym, że lustruję wzrokiem każdy szczegół jego twarzy. Natychmiast się ogarnąłem, zwracając gały w stronę lasu.
Zamilkliśmy, ale ta cisza między nami nie była ciężka. Uśmiechnął się do mnie, a ja odwzajemniłem uśmiech.
- No, pora wracać do pokoju i zobaczyć, czy Erza podniosła już dupę z wyra.
- Co Erza robi w naszym pokoju? – zapytał, mrużąc oczy. Chyba sobie pomyślał, że ja z nią ten teges. A w życiu! Prędzej by mnie zabiła.
- Skacowana była po imprezie i zasnęła na wyrku – wyjaśniłem, przeczesując włosy palcami.
Skinął głową na znak, że rozumie i ruszył za mną do środka.

Erzy nie było, więc nie musiałem jej budzić, ryzykując przy tym życiem. Siadłem na podłodze, szukając po szafkach jakiejś farby do włosów. Naprawdę zamierzałem w nocy wykonać mój diabelski plan ufarbowania ich Piekarnikowi.
 Za to wymieniony wyżej jegomość leżał na łóżku, narzekając na brak alkoholu we krwi. Nie słuchałem go zbytnio, dopóki jedno zdanie nie przykuło mojej uwagi.
- Musiałem coś z tym zrobić, dlatego za nim poszedłem.
- Ale co? Za kim?
- Ty mnie w ogóle słuchasz?
- Eeee… - strzeliłem poker face’a.
- Wczoraj. Nie było mnie, bo poszedłem za Elfmanem. Wyjaśnić mu, że jak wróci do gildii, to zginie z moich rąk.
- A – ale Natsu… Dlaczego? – gapiłem się na niego szeroko otwartymi oczami, przerywając poszukiwania.
- Idioto, czy to nie jasne? Żeby się do ciebie nie zbliżał. Żebyś był bezpieczny – patrzył na mnie, a w jego oczach dostrzegłem cień troski.
Łoo żesz kurwa.
- Pojebało cię do końca, Pedalski Włosie. Sądzisz, że nie dałbym sobie rady? – podniosłem się powoli, powstrzymując się przed wybuchem. Wkurwił mnie, po prostu wkurwił. – To nie była twoja sprawa, tylko moja i jego – wysyczałem.
- Myślisz, że tego nie wiem? I tak stary dziadyga wyjebałby go z gildii, wyręczyłem go – również wstał.
Zmierzyliśmy się spojrzeniem.
Już nie wytrzymałem – przywaliłem mu z dyńki. Zatoczył się do tyłu, ale zanim upadł, złapał mnie za koszulę, więc w ostatecznym rozrachunku wylądowałem na nim.
- Kurwa – wysapałem, próbując się podnieść, ale mnie powstrzymał.
- Gray, przepraszam – powiedział, patrząc mi prosto w oko (no co? W oboje oczu się nie da!).
- I powinieneś. Postaw pół litra, to się dogadamy – przecież czasu nie cofnę.
Zobaczyłem błysk rozbawienia w jego oczach, więc popatrzyłem na niego pytająco.
- A wiesz, że to się da załatwić? – włożył rękę pod poduszkę i wyjął stamtąd flaszkę.
Szczęka mi opadła chyba do samej podłogi. Co to tam robiło?! Chyba pora przebadać sobie wzrok. Chociaż może lepiej nie, bo bym nie przeżył, gdybym miał nosić okulary wyglądające jak denka od słoika. To by się kłóciło z moją niezaprzeczalnie urodziwą buźką.
Nie pytając o nic podniosłem dupę, żeby wyjąć kieliszki z szafki. Natsu usiadł w rogu łóżka, a ja obok niego. Polał.
- No to za co pijemy? – zapytał.
- Za błędy.
- O, to widzę, że się ostro napierdolę – uśmiechnął się krzywo. Stuknęliśmy się kieliszkami i wypiliśmy jednym haustem zawartość kielona. – Nie obraź się, ale zaprosiłem kilka osób na gruby melanż.
- Kogo?
Zamiast odpowiedzieć, popatrzył wyczekująco na drzwi. Po kilku minutach do pokoju wpadła cała banda broniących krzyża: Laxus, Happy (okazało się, że spał w krzakach na dworze), Lucy, skacowana Erza, Jellal, Cana, Freed niosący głośniki, a za nim Bigslow z laptopem.
- Gdzie jest krzyż?! – zapytałem, naśladując mohera.
- Za sałatą! – odpowiedzieli chórem. Zabrzmiało, jakby to ćwiczyli.
Zielonowłosy Freed podłączył głośniki do laptopa, a Bigslow załączył muzę. Jellal postawił 3 kraty piwa i 7 litrów wódki na podłodze niedaleko drzwi, a Lucy przyniosła z kuchni kieliszki i kilka napojów. Będzie biba, oj tak. Już czułem się pijany. Mamo, umrę tu, zaliczę zgona i będą mnie zbierać z podłogi, albo zgwałcą i zabiją. Ja nieeee chcę!
Klapnąłem na łóżko obok Natsu, patrząc na niego z miną wyrażającą powątpiewanie.
Nie zwlekając – gdyż nie było na co czekać – zaczęliśmy chlać, jak te żule z pod sklepu. Freed aby latał do każdego z flachą i polewał, ciesząc przy tym mordę tak bardzo, że sobie pomyślałem, iż mu tak do końca życia zostanie.
Nastrój diametralnie się poprawił, wokół mnie toczyły się rozmowy na mniej lub bardziej bzdurne tematy, Cana z Freedem wyginali się w rytm jakiegoś kawałka disco w polu.
Ja tylko siedziałem i obserwowałem, chlejąc równo. Humor mi się poprawił dopiero kiedy Lucy wyciągnęła mnie na „parkiet”. Było w chuj mało miejsca, ale dawaliśmy radę, robiąc dość dziwne i dwuznaczne pozy.
Kiedy skończyły się wódki, Happy już rzygał do tej samej szuflady ze skarpetkami, w której spał poprzedniej nocy, a Erza i Jellal ulotnili się do swojego pokoju wymawiając się bólem głowy Scarlet. I tak każdy wiedział, że poszli się bzykać. Oczywiście nikt nie powiedział tego głośno, żeby przypadkiem nie zginąć marnie z rąk obojga gołąbeczków.  
Polazłem po browara, a za mną Lucy.
- Napijmy się za to, abyśmy wreszcie odnaleźli się w uczuciach – powiedziała, patrząc na mnie znacząco. Zauważyła…?
Kiwnąłem lekko głową, stuknęliśmy się butelkami. Wypiłem na hejnał pół piwa. Czułem już, że jeszcze chwila i odpadnę. Usiadłem sobie i rozejrzałem się.
Bigslow zasnął, opierając się o biurko. Freed dorysował mu wąsy, chichocząc przy tym jak mała dziewczynka.
Cana i Laxus, przekrzykując muzykę, zaczęli śpiewać najpierw „Szła dzieweczka do laseczka”, a później „Żulem być” (przeróbkę „Pięknie żyć”).
- Żulem być i pod sklepem staać – zafałszowała Alberona.
- Żulem być, takim jak i jaaa – zawtórował jej Lax.
- A wódce życzyć jak, jak najdłuższych laaaat! – przyłączył się do nich Dragneel.
W zasadzie nie można uznać tego za śpiew, ani nawet za fałsz. To brzmiało mniej więcej tak, jakby koty się marcowały. A wiecie, jakie to wkurwiające, kiedy za oknem słychać te „wrzaski” napalonych na siebie zwierząt.
Dopiłem piwko, po czym zatkałem uszy rękami, próbując ich nie słuchać. Lucy wyszła, zapewne udając się za potrzebą.
- Juuuż mi niosą bimber i flaszkę – zaczął nową piosenkę Natsu.
- Już mi wóda rozwala czaszkę – dołączyła się Cana.
- Aaaa jak mi tą czaszkę rozwaaala, to mnie łeb okropnie nawala. To mnie łeb okropnie nawala – zakończył Laxus.
Zrobiło mi się w chuj niedobrze – zapewne od tych ich kocich wrzasków -  tak więc podniosłem dupę i wyszedłem na zewnątrz, potykając się o własne nogi. Usiadłem sobie kulturalnie na schodkach, klnąc na siebie, że zgubiłem szlugi. Załączył mi się porządny samolot w bani. Ledwo przyczaiłem, że koło mnie usiadł Natsu. Zapewne wyszedł zaraz za mną.
- Gruba impra, nie? Happy jak zwykle pierwszy odpadł – zagadał.
- Noo, grubo jest – wydusiłem z siebie, starając się ogarnąć wirowanie w bani.
Podał mi swoje niedopite jeszcze piwo.
- Masz, pij.
- Jak ja kurwa się najebałem, nie chcę już pić – odepchnąłem jego łapsko. Wzruszył ramionami i wypił to na hejnał, wyrzucając butelkę w krzaki. Kiwałem się z boku na bok.
Popatrzył na mnie. Widziałem potrójnie, a momentami nawet poczwórnie, ja pierdolę. Naaajebałem się, a Lyon mi mówił: nie pij, kurwa, alkoholu, bo masz słaby łeb, złamasie.
Nie posłuchałem i oto są skutki.
Natsu przybliżył się do mnie nagle i pocałował, wplatając palce jednej dłoni w moje włosy, a drugą ręką podpierając się, co by się nie wyjebać. Kiedy pierwszy zaskok opadł, a serce zaczęło bić mi cholernie szybko, oddałem pocałunek, zachłannie wpijając się w jego wargi. Pragnąłem go. Pragnąłem tego, aby nie przestawał. Pragnąłem czuć go przy sobie cały czas.
Całowaliśmy się długo, bardzo długo. Oddychaliśmy szybko i tak gwałtownie, jakbyśmy przebiegli maraton.
Kątem oka zauważyłem przyglądającą nam się z obrzydzeniem Evergreen. Gdy zobaczyłem  jej minę, ten wstręt w jej oczach, coś we mnie zareagowało… Odepchnąłem od siebie chłopaka i ukryłem twarz w dłoniach.
- Coś nie tak? – zapytał cicho. Popatrzyłem na niego. Oczy błyszczały mu nie tylko dlatego, że pił, jak mniemam.
- Wszystko jest nie tak – powiedziałem. – Zawsze będziesz dla mnie tylko przyjacielem, Natsu… - wyrzekłem te słowa. Te zadające nam obojgu ból słowa.
Wyglądał, jakby dostał obuchem w głowę. Nie tego się spodziewał. Widziałem jak na mnie patrzył – jakby nigdy miał mi tego nie wybaczyć. Tego, że tak zagrałem na jego uczuciach. Zobaczyłem w nich gasnącą nadzieję, zamieniającą się w ból i cierpienie.
- W takim razie, chcę poczuć twoje usta ostatni raz – wyszeptał i znowu mnie pocałował. Zachłanniej, namiętniej niż poprzednio. Serce prawie wyskoczyło mi z piersi, zadrżałem. A później oddałem pocałunek. Ostatni raz – sam to powiedział.
Odsunąłem go od siebie na wyciągnięcie ręki.
- Wystarczy, Natsu – powiedziałem, wstając.
Również się podniósł i weszliśmy do środka. Kiedy przechodziliśmy koło kuchni, zatrzymałem się, gdyż dostrzegłem w niej jakiś ruch. Wetknąłem łeb do środka, Natsu z ciekawości także zajrzał, a to, co zobaczyliśmy…
Levy stała oparta o lodówkę, zarzucając ręce na szyję Lucy, która miała kolano między jej nogami. Całowały się, powoli penetrując językami swoje usta.
Obaj zdziwieni i speszeni wyszliśmy cichaczem z mini kuchni, wracając do pokoju.
Tam od progu nawalony w trzy dupy Laxus rzucił się na Natsu, nazywając go „misiem najcudniejszym”. Ku mojemu zdziwieniu, Pedalski Włos zarumienił się. On się, kurwa, zarumienił!
Pierdolnąłem się na łóżko, starając się patrzeć wszędzie indziej, byle nie na tych dwóch patałachów.
Zauważyłem, że Bigslow wyjebał się razem z krzesłem i spał teraz w pozycji półleżącej. Happy zasnął w swoich rzygowinach – bardzo miła perspektywa, nie ma co. 
Z szafy wystawała noga Freeda. Co on, kurwa, Narnii szukał? Jak mi tam narzygał, to go własnoręcznie wykastruję. Cany za to nigdzie nie było.
Chcąc, nie chcąc spojrzałem na Laxusa i Natsu. Blondyn jawnie do niego zarywał. To teraz pytanie: następny jest gejem, czy nie? Wkurwiło mnie to, że flirtowali tak jawnie na oczach wszystkich. W zasadzie byłem jedynym nie śpiącym, no ale co z tego? Trochę kultury, kurwa.
Zanim zdążyłem im to wypomnieć, oczy same mi się zamknęły i zapadłem w błogi sen.

~Misuzu.