wtorek, 24 grudnia 2013

Rozdział 40. "Nagle w lesie coś huknęło..." - czyli: zaginiony w akcji.

Cześć, kochani! Na początku chciałam wam życzyć wesołych, pełnych radości świąt! =) Aby każde wasze marzenie się wreszcie spełniło <3 I dużo, dużo szczęścia <3
Wiem, nie jestem dobra w składaniu życzeń, ale one płyną prosto z serca, także no! :D
Chciałam też przeprosić, że między kolejnymi rozdziałami są tak duże przerwy, ale po prostu... Straciłam jakoś wenę na moje osobne blogi ^^ Teraz piszę tylko te z Iris i rzadko zaglądam do moich osobnych... ^^" A to dlatego, żee... skończyły mi się pomysły. Zresztą chyba widać, że ostatnie rozdziały to totalny spontan iii się staczam ;_; Przepraszam! Nie zamierzam rezygnować z tych blogów, ale po prostu będziecie musieli dłużej czekać na rozdziały (jeśli ktoś wytrwa)... ;<



Z pamiętnika zjeba…
Tego dnia wszystko się zmieniło.
Każdy z członków gildii przeżywał swój osobisty dramat i zmagał się z szokiem.
Nikt z nas nie spodziewał się tego, co się stało.
Nikt.
Nawet dziecko Erzy i Jellala przestało beczeć, jakby chciało pokazać, że rozumie sytuację i wspiera nas w bólu.
Natsu zaginął.
Nikt nie wiedział, co się z nim stało.
W jednej chwili z nami był, a w następnej… już nie.
Ninja pieprzony!
Kurwa. Ja tu się martwię, a on pewnie bawi się w najlepsze… Kij wie, gdzie. Jednakże zacznę od początku. Ja, Natsu, Erza, Jell, Lucy, Happy, Laxus i utykający Freed (Laxi spełnił swoją groźbę, wypieprzył go tak, że jego krzyki i jęki słychać było w całej gildii) wybraliśmy się na zakupy przedweselne. Wesele moje i Natsu miało być połączone ze ślubem Zielonego Gluta oraz Blondaska Przydupaska. Tak, nowe ksywy. I tak każdy wie, o kogo chodzi. Bachor Nash Gray junior został sobie w domciu z Caną, co nie mogło skończyć się dobrze.
Oczywiście kłótnie między naszą ósemką były wielkie. Ciągle dostawałem od Pedalskiego Włosa po łbie, Emanująca Złością Tytania darła ryja na każdego, kto zasłużył, Mały Niebieski Pojeb brechtał się ze wszystkiego, a Pierdolnięty Pantoflarz (Jell) usiłował chować się ze Blondaskiem Przydupaskiem, kiedy wyczuwał jakieś zagrożenie. Każdy miał w dupie wlekącego się na końcu Zielonego Gluta. Standard. Nasze zakupy zawsze tak wyglądają. I oczywiście skończyło się na tym, że nie kupiliśmy połowy rzeczy. Woleliśmy pójść się najebać, za bardzo żeśmy się zdenerwowali!
No i jakoś tak wyszło, że… po drodze zgubiliśmy Natsu!
Nikt nie wiedział gdzie, kiedy… Tak jak wspomniałem wcześniej – w jednej chwili był, a w drugiej już nie.
Nie wiedzieliśmy, jak dotarliśmy do gildii, gdyż jak mówiłem wyżej – spiliśmy się. Kiedy się obudziłem w łazience, w samych bokserkach (o, zgrozo), miałem cholernego kaca. Poszedłem do mojego pokoju, w którym spał Jell i go obudziłem, pytając o Natsu.
- Nie widziałem go – brzmiała niewyraźna odpowiedź.
Latałem jak popierdolony po całej gildii, szukając go. Nikt nic nie wiedział. Cana stwierdziła, że nie było go z nami, gdy wróciliśmy.
Teraz siedzimy i debatujemy na ten temat przy okrągłym stole. No dobra, nie był okrągły, ale to tylko szczegóły. 
- Mi się wydaje, że z baru z nami wychodził – odezwała się niemrawo Erza.
- Z kolei ja sądzę, że zgubiliśmy go już wcześniej. – Laxus drapał się po głowie, jakby chciał przekonać resztki mózgu do współpracy.
- Może go poszukamy, co? A jak go coś zjadło? Albo ktoś go zgwałcił? Kurwa, na pewno ktoś zgwałcił moją słodką żonę! – Panikowałem.
Dostałem za to w łeb czyimś butem. Miło. Ale… chociaż trochę się uspokoiłem… Trochę…
***
Po długich debatach postanowiliśmy, że jednak go poszukamy. Rozdzieliliśmy się na grupy. Ja i Erza mieliśmy zostać na miejscu, w razie, gdyby się pojawił. Laxus i Freed poszli do baru, aby o niego wypytać. Jell poszedł sam ogarnąć okolicę. Las i te sprawy. Natomiast Happy i Lucy mieli rozejrzeć się w pobliżu miejsc, które odwiedziliśmy, z wyjątkiem baru.
To był błąd, że kazali mi tu zostać, bo cały czas wkurzałem wszystkich lataniem jak popierdolony po pomieszczeniach. No, co? Miałem nadzieję, że jednak gdzieś tu się zaszył.
- Marne twoje nadzieje, homoseksualisto jeden – mruknęła Cana, kiedy po raz setny sprawdzałem, czy Dragneel nie ukrył się czasem w jej beczce piwa.
Nie miałem już pojęcia, co ze sobą zrobić! A wtedy…
Drzwi otworzyły się…
I stanął w nich…
Jakiś śmierdzący odpadami murzyn!
- Kurwa, ja pierdolę, zajebię skurwysynów – mamrotał pod nosem, z wielkim wkurwem kierując się do łazienki.
Patrzyliśmy na niego oniemiali. Kto to, kurwa, jest?!
- Eeeee? Natsu? – zapytała zszokowana Erza. Siedziała najbliżej.
Zmarszczyłem brwi. Nie no, to nie mogła być moja żonka!
Murzyn zwrócił na nią wzrok.
- NIE ODZYWAJ SIĘ DO MNIE, ZDRAJCZYNI! ZOSTAWILIŚCIE MNIE! – wydarł się, po czym pohasał szybko do kibla.
A więc…
To był…
Dragneel…?!
***
Poszedłem do pokoju, w którym siedział już umyty i pachnący Natsu i usiadłem przy nim na łóżku.
- Martwiliśmy się o ciebie! Co się stało? – zapytałem, patrząc na niego.
- Kurwa, nie wiem! Ktoś z was mnie popchnął i wylądowałem w śmietniku – warknął, nadal wkurwiony. Wprost emanował różową złością. – Jakby tego było mało, nie mogłem z niego wyjść! Darłem się, żebyście mnie wyciągnęli, ale nic z tego! Poszliście sobie, zdrajcy! A ja przysnąłem… I wylądowałem na śmietniku! Z samego rana się obudziłem na wysypisku wśród śmieci! A z moją znajomością tamtych terenów… zdążyłem dziesięć razy się zgubić i wpadłem do czyjejś piwnicy z węglem! Zanim się stamtąd wygramoliłem, zdążyłem się cały ubrudzić i w dodatku śmierdziałem! – Przywalił mi w łeb, po czym położył się na łóżku, plecami do mnie.
- Ała! – Pomasowałem się po głowie. – Ej, żonkoo. Ja nic nie pamiętam od momentu wyjścia z baru. Byłem przekonany, że cały czas z nami jesteś. Wybacz mi. – Zapłakałem. Nie chciałem, żeby Pedalski Włos się na mnie złościł, bo wtedy był jeszcze bardziej nie do zniesienia.
Niestety, chyba ofuczył się na amen.
***
Pozostali wrócili niedługo później, gdy Erza ich poinformowała, że Dragneel raczył się pojawić. Właściwie to mój żon nie gadał z nikim, z wyjątkiem Happy’ego.  A to było dosyć upierdliwe.
Postanowiłem wyciągnąć ciężką artylerię.
- Jak się do mnie nie odezwiesz, to skoczę z dywanu na podłogę – powiedziałem poważnym tonem. – I wcale nie żartuję.
Nawet to nie podziałało. Olał mnie.
Także… Pozostało mi tylko jedno: iść emosić.




Kocham was!
~Misuzu

środa, 4 grudnia 2013

Rozdział 39. Wejście smoka - czyli: Freed i jego problemy życiowe.

Hej! Dziś krótko i mało śmiesznie. Wiem, przez miesiąc nic nie dodawałam, jestem zła, macie prawo mnie opierdolić ;____;
Nawał nauki, matury próbne, a w międzyczasie imprezy i pisanie z Iris na nasze wspólne blogi bardzo mnie zmęczyły ;_; Dlatego daję coś dopiero dziś. Przepraszam!



Olaliśmy telefon Erzy i bawiliśmy się dobrze przez calutkie dwa dni. Było zabawnie, a jakże. Natsu zarzygał mnie, kiedy jechaliśmy na plażę, a także wtedy, gdy z niej wracaliśmy. W łazience przypadkiem stanąłem przez niego na mydło i zaliczyłem epicką glebę na plecy. W nocy chrapał tak głośno, że nie mogłem przez niego spać. Jakby tego było mało – zrzucił mi na stopę telewizor. Nie pytajcie, jak to się stało.
W każdym bądź razie – zabawa była przednia. Uhu, taka radość, yay! 

No dobra, nie wychodzi mi udawanie szczęśliwego i wesołego małżonka. No bo, kurwa… Natsu teraz nie miał dla mnie litości. W ogóle się nie przejmował, jak mi się coś stało! W dodatku wykorzystywał swoje przywileje małżonki… Wiedział, że nie mogę mu już zwiać i pokazał swoje prawdziwe, diabelskie oblicze. 
A tata mi mówił: nigdy nie bierz za żonę różowowłosego geja, bo to same kłopoty przyniesie.

No dobra, tata mi tak nie mówił. Ale ktoś tak. Chwilowo nie pamiętam, kto. Chyba mój mózg. Tak sądzę.  
- Gray, przestań prowadzić wewnętrzne monologi z samym sobą i pomóż mi się pakować – usłyszałem zirytowany głos Dragneela.
Strzeliłem poker face’a i podniosłem tyłek z łóżka, niezadowolony. Nie lubiłem, kiedy ktoś przerywał mi rozmowy z samym sobą i użalanie się nad swoim marnym losem oraz głupotą. To było niegrzeczne.
Już miałem schylić się po koszulkę, która walała się po podłodze, kiedy nagle ktoś zapukał do drzwi hotelowego pokoju. Zmarszczyłem brwi, a Natsu chwilowo przestał wrzucać do walizki ubrania. 
- Wejść! – powiedziałem głośno.
Przez chwilę nic się nie działo, a potem… do pokoju wbił Freed, wymachując sporą, czerwoną torbą. Miał zaciesz na ryju.
- Przybyłem, by spędzić z wami wakacje, moi drodzy przyjaciele! Wiem, że się cieszycie!
Patrzyliśmy na niego jak na skończonego kretyna. Pomińmy chwilowo fakt, że nim był.
- Koleś. My właśnie zamierzamy wyjechać. – Natsu rzucił w niego moimi bokserkami. Szybko je odrzucił, krzywiąc się. Potem zaś zmierzył nas obu spojrzeniem mówiącym „zdradziliście mnie”.
- A – ale… No zostańcie tu jeszcze… Ze mną! Potrzebuję tego! Muszę zaszaleć! – Rozpaczał, bardzo zawiedziony.
Różowowłosy go olał i wrócił do pakowania, mamrocząc coś pod nosem. No tak, zawsze to ja muszę wszystko tłumaczyć innym, mniej inteligentnym istotom! Pff. Wykończę się niedługo. To trudna praca.
 - Erza mi mówiła, że coś się stało tobie i Laxusowi. Usiądź i powiedz mi, o co chodzi, a potem grzecznie pojedziemy do domu i porozmawiam też z nim. – Przemówiłem do niego jak do dziecka i pociągnąłem go na łóżko. Przy okazji dostałem torbą. 
Zielonowłosy popatrzył na mnie z bólem. 
- No bo… Bo Laxus… Bo on… - Nie mógł się wysłowić. – Porwał moją gazetkę z najnowszymi ploteczkami! – Wybuchnął płaczem, wyraźnie bardzo załamany z tego powodu.
Powstrzymałem chęć strzelenia sobie facepalma. 
- Dlaczego to zrobił? – zapytałem, usiłując nadać głosowi łagodny ton, chociaż miałem ochotę się roześmiać z jego głupoty.
- B – bo podobno g – go nie słuchałem! – zaszlochał, wycierając gluty w rękaw.
- A może rzeczywiście tak było? – zasugerowałem, klepiąc go pocieszycielsko po ramieniu.
- Było, przyznaję się! Ale najnowsze ploteczki tak mnie wciągnęły, że dlaczego miałem słuchać jakiegoś pierdolenia o tym, że ma problemy z orgazmem!
Natsu odwrócił się w naszą stronę z głupią miną, a ja zacząłem się śmiać. Zabawnie było słuchać o problemach życiowych tej pary, zdecydowanie. Freed popatrzył raz na różowowłosego, a raz na mnie z rosnącym oburzeniem. Nie rozumiał naszej reakcji.
- Słuchaj, Freed. Problemy Laxusa to też twoje problemy. Powinieneś go wysłuchać, a nie czytać jakieś głupoty w gazetach – powiedziałem inteligentnie. Byłem z siebie taki dumny! – Jak wrócimy do domu, to z nim serio pogadam, będę robić za psychologa, chociaż tego nie lubię. A na razie na pocieszenie kupię ci gazetkę porno. Może być? – Wyszczerzyłem zęby w głupim uśmiechu.
- A – a w tym pornosie będą jakieś fajne ploteczki? – zapytał, pociągając nosem. 
- Oczywiście! Potem „poczytamy” razem…
Natsu posłał mi spojrzenie pod tytułem „zapierdolę cię” i gwałtownie zamknął walizkę.
- Jedziemy. Łap się za bagaże – warknął na mnie i wyszedł.
Westchnąłem męczeńsko i wziąłem walizy.
- Natsu ostatnio zrobił się nie do zniesienia – poskarżyłem się. – Odkąd został moją żoną, ciągle mu odwala! – Nadąłem policzki i ruszyłem do drzwi, a zaskoczony moimi słowami Freed zaraz za mną.
- Jak to, został twoją żoną? – zapytał. Potem spojrzał na moją dłoń i ujrzał na niej obrączkę. Wmurowało go. – A – ale tak nagle?! Tak w tajemnicy?! – Uniósł się nagle.
- Sorki, ale tutaj w żadnym hotelu nie przyjmują ludzi bez małżeństwa. Zjebane miejsce. – Pokręciłem głową, załamany. – Musieliśmy wziąć szybki ślub. Gdyby nie to… pewnie bym się nie zdecydował – przyznałem cicho. – Uważałem, że takie coś jest mi niepotrzebne. Niby nie żałuję, ale Natsu potrafi teraz mi zaleźć za skórę. I tak wesele będzie, jak już wrócimy. – Uśmiechnąłem się do niego lekko. Rozmowa się urwała.
Poszliśmy na przystanek, gdzie już siedział widocznie obrażony Dragneel. Po drodze zaszliśmy jeszcze po tego pornosa, który teraz spoczywał bezpieczny w torbie Freeda. Po kilku minutach nadjechał pociąg i wsiedliśmy do niego. Oczywiście skończyło się na tym, że moja żonka mnie zarzygała. Znowu.
*
Bardzo zmęczyła nas ta podróż. Od razu po wejściu do gildii zostaliśmy przywitani przez płacz bachora Erzy. Natsu się ożywił, kiedy usłyszał ten lament. Pobiegł do pokoju Scarlet i Jellala, zostawiając zarzyganego mnie i wymachującego torbą Freeda. Poszedłem się przebrać, a potem znalazłem Laxusa (tradycyjnie siedział w kuchni i miał wyjebane).
- Słuchaj, Freed mi powiedział, co zaszło. Kupiłem mu pornola, więc wybaczył ci już pewnie tą gazetkę. – Podrapałem się po głowie. 
- Oczywiście musiał ci już wszystko powiedzieć? – Zmrużył oczy i skrzyżował ręce na piersi.
- Szukał pomocy. Wyjaśniłem mu, że powinien słuchać, jak do niego mówisz, a nie czytać głupoty. – Wzruszyłem ramionami. – Tak a propos… Doszły mnie słuchy, że masz problemy z orgazmem – rzekłem z powagą, chociaż miałem ochotę się roześmiać.
Laxus strzelił poker face’a.
- FREED, SKURWYSYNU! – krzyknął chwilę później, podrywając się z miejsca. – Idę go zgwałcić. Odechce mu się pieprzenia takich głupot! – warknął i wybiegł z pomieszczenia, niczym struś pędziwiatr.
Taak… I wszystko wróciło do porządku dziennego. 


Tak w ogóle, to zapraszam: http://gratsu-love-story-yooool.blogspot.com  , ryjemy banie z Iris xd
Mamy jeszcze drugiego bloga, ale tam jeszcze nic nie jest dodane, więc link dam w komentarzu, jak coś xD
~Misuzu.