"Są na tym świecie ludzie, którzy lubią samotność. Ale nie ma nikogo, kto mógłby tę samotność znieść." ~
czwartek, 6 grudnia 2012
Imprezowanie zacząć czas!
Eloszki! Z racji tego, że leżę chora w domu i nie mam co robić, dodaję notkę wcześniej. Pozdro dla czytelników!
Po godzinie, kiedy tak leżałem w swoim pokoju, czekając na powrót różowowłosego (kurwa, nigdy nie przestanę przeżywać koloru tych jego kudłów!), wparowali do mnie Lucy, Erza i Happy. Oczywiście z trzema litrami wódki. Chyba całkiem ich popierdoliło.
- No, Gray. Trzeba cię jakoś przywrócić do żywych. Dawno razem nie piliśmy – wyszczerzyła się Lucy, podając mi kieliszek, do którego chwilę temu nalała alkoholu.
- My W OGÓLE razem nie piliśmy. No, nie licząc tej imprezy, na której Erza zasnęła na parapecie i się z niego zjebała. Wtedy też Natsu biegał jak popierdolony po domu, udając samolot, a Happy usnął z głową w kiblu. A ty, Lucy, kłóciłaś się z lusterkiem – wyszczerzyłem się.
Happy strzelił poker face’a.
- Ej, nie przypominaj! – wydarła się Scarlet, ze złowróżbną nutą w głosie, po czym się zaśmiała. – W sumie to była gruba impra. Sam nie byłeś od nas lepszy – latałeś po domu za Natsu drąc się, żeby wylądował, bo musisz mu coś powiedzieć. I, o ile dobrze pamiętam, chciałeś go poinformować, że lepiej by było, gdyby zmienił się w łódź podwodną – zaniosła się śmiechem, a ja spiekłem buraka. O tym to ja żem nie pamiętał. Czasami naprawdę lepiej nie wiedzieć, co robiło się na imprezach.
- No, działo się – uśmiechnąłem się. – No to chluśniem, bo uśniem! – wypiłem szybko kolejkę. – Gdzie jest kurwa mać popita?! – rozejrzałem się, ale nigdzie nie zauważyłem żadnego napoju.
- Nie ma, dziś walimy bez – skrzywiła się Lucy. – A z tym lusterkiem to wcale nie było tak…
- Chyba Bóg was opuścił – przemówiłem grobowym głosem, przerywając jej w połowie wypowiedzi.
Skwitowali to śmiechem.
Tak, Boże – oni chcieli mnie zabić. Chcieli, żeby gardło mi się wypaliło, abym zginął w męczarniach!
Czyli nie opluję Krosty i Elfmana z nieba. Welcome to the Hell!
Dobrze się bawiliśmy, wspominając stare, dobre czasy.
Happy odpadł pierwszy – najpierw latał po pokoju, śmiejąc się jak popierdolony i wywalając przy okazji szafkę, o którą Natsu kiedyś zagasił peta. Później, gadając coś pod nosem, zasnął w szufladzie z brudnymi skarpetkami wspomnianego jegomościa. No tak, dostał takiego zaczadzenia, że mu się nie dziwię. Też bym zasnął.
- Je – jestem lesbą – powiedziała w którymś momencie Lucy, czkając głośno. Też już była ostro wstawiona. Kiedy to usłyszałem, zakrztusiłem się wódką.
- Coooo? – zapytałem, przytomniejąc. Erza patrzyła raz na nią, a raz na mnie tępym wzrokiem. Taa, powodzenia, już nie kontaktuje dziewucha.
- Toooo. Koocham Levy.
- A ona Gajeela – mruknąłem.
- Wieeeem. Zabawne, nie? – czknęła jeszcze raz, wypiła kolejną kolejkę i zapaliła sobie mojego papierosa, natychmiast krztusząc się dymem.
- Ej, ej, oddaj mi to – zabrałem jej szluga, bo przecież by się dziewoja udusiła. Zaciągnąłem się. To jest to.
Mruknęła coś pod nosem, po czym ułożyła się na podłodze i zasnęła, przytulając do siebie pustą butelkę. Erza też już spała w najlepsze, oparta o ścianę.
Zamknąłem oczy, po raz kolejny wciągając dym do płuc. Natychmiast zaczęło mi się kręcić w bani, ale mimo wszystko byłem w stanie dalej trzeźwo myśleć. A więc Lucy kocha Levy, tak? Bez wzajemności. Dziewczyna kochająca dziewczynę. Na miejscu Lu, ja nigdy bym się nie przyznał do czegoś takiego.
Dopaliłem papierosa, wypiłem jeszcze trochę wódki i położyłem się na brzegu łóżka, by po chwili z wielkim łupnięciem wylądować obok blondynki na podłodze. Chciałem się podnieść, ale nie miałem siły. Tak więc zwinąłem się w kłębek i zasnąłem.
Kiedy rano otworzyłem oczy, miałem takiego kapcia w mordzie, jak nigdy. Kacu, witaj, dawnośmy się nie widzieli. Westchnąłem i usiadłem. Rozejrzałem się po pokoju: gorszego bałaganu to nigdy na oczy nie widziałem. Centralnie. W ostatecznym rozrachunku tylko szafa i łóżko stały na miejscu. Widać było, że na ścianach ktoś kiepował pety. Zapewne ja. Kurwa. W dodatku ktoś rozbił jedną butelkę (na szczęście pustą, nie darowałbym, gdyby była w niej jeszcze wódka) na podłodze. Erza i Lucy nadal spały, ale Happy’ego nigdzie nie było widać.
Podszedłem do szuflady, w której wczoraj spał, uważnie omijając szkło. Nie było go tam. Pewnie spierdolił, żeby wymigać się od sprzątania, chuj mały. Albo rzygał w kiblu.
Loading… A gdzie był Natsu? Nadal nie wrócił? Podrapałem się po policzku, zastanawiając się, co robić. W końcu wyszedłem z pokoju i skierowałem się do mini kuchni po jakiś napój, jakikolwiek. Przy okazji popytam, czy nie widzieli tego głupiego kocura i Pedalskiego Włosa zwanego także Piekarnikiem.
Tak więc jak żem pomyślał, tak żem zrobił. Przy stole siedział Laxus z tą swoją wkurzającą fryzurą – ta, wyglądał, jakby go piorun pierdolnął. Ziewnął tak, jakby miał zaraz kogoś połknąć w całości. Popatrzył na mnie obojętnie, po chwili wracając do oglądania swoich paznokci.
- Widziałeś gdzieś Natsu i jego kocura? – zapytałem, rozglądając się za czymkolwiek do picia.
- Nie, Elfmana też nigdzie nie ma, a zdziadziały dziadzio go szuka – oparł się o stół i znowu ziewnął.
Kurwa, pięknie. Pełen jak najgorszych przeczuć wróciłem do pokoju, po drodze zgarniając karton soku.
Dziewczyny już nie spały, a Erza, widząc pićku w mojej ręce, rzuciła się na mnie, wyrywając mi je.
- Napój bogów! – popatrzyła na karton, jakby to było coś najpiękniejszego na świecie, i zaczęła łapczywie pić.
- Spokojnie, laska. Aż taki kac?
Spojrzała na mnie z miną pod tytułem: „głupie pytanie, durniu” i pokazała mi fuckera. Uśmiechnąłem się głupkowato.
- Pomożecie mi sprzątać? – skrzywiły się niechętnie, ale w końcu zgodziły się pomóc mi w ogarnięciu tego pierdolnika.
- A gdzie wkurwiający niebieski niedorób? – zapytała Lucy, podnosząc szafkę. Oczywiście mówiła o Happym.
- A chuj wie – odpowiedziałem, wzruszając ramionami. Schyliłem się, aby pozbierać szkło po rozbitej butelce.
- To go zapytaj.
- Śpi w tym momencie, nie budź go – wyszczerzyłem się. Prychnęła, słysząc moje słowa.
Erza glebnęła na łóżko ze stwierdzeniem: „nie ruszam się skąd do jutra, a wy róbta co chceta”. A spoko, najwyżej Natsu się przekima na podłodze.
A właśnie – Natsu! Gdzie ten Pedalski Włos się podziewa? Wkurwi się, że impreza go ominęła.
Lu wyczyściła ze ściany ślady kiepowania fajek i chwała jej za to, albowiem sam bym tego nie zrobił. Postawię jej za to piwo, bo na wódkę to mnie nie stać. To nie są tanie rzeczy, oj nie. Bida w kraju, hajsu brak.
Kiedy wreszcie doprowadziliśmy pokój do jako-takiego stanu, poszliśmy po wyżerkę dla siebie i skacowanej Scarlet.
W mini kuchni dalej siedział Laxus, nadal zainteresowany swoimi paznokciami. Absorbujące zajęcie – oglądanie pazurów. Włosami mógłby się zająć, a nie. Przynajmniej ich kolor jest normalny, bo blond. Kiedy mnie zauważył, kiwnął głową w stronę ławki, stojącej w rogu pomieszczenia.
- Twoja zguba się znalazła.
Rzeczywiście – leżał na niej Dragneel, z zaciętym wyrazem twarzy.
- O, Piekarnik. Gdzie żeś był jak cię nie było? – zapytałem.
Kiedy mu się przyjrzałem, rzuciło mi się w oczy, że miał rozwaloną wargę i podbite oko.
- A co cię to? – posłał mi wkurwione spojrzenie zabójcy. Łoo, coś jest na rzeczy.
- Impreza cie ominęła, dlatego pytam. I gdzie masz Happy’ego? Skurwysyn się od sprzątania wymigał – powiedziałem, biorąc od Lucy talerz pełen kanapek.
- Po pierwsze: chuj z tym. Po drugie: nie wiem i szczerze mówiąc mam na to wyjebane – powiedział na odpierdol, zwracając wzrok na sufit.
Milordzie, audiencja zakończona, księciunio nie chce z milordem rozmawiać. Nie chcesz gadać, to spierdalaj, łaski bez. Wzruszyłem ramionami i ruszyłem za Heartfilią z powrotem do mojego przytulnego i jakże czystego pokoiku.
Postawiłem talerz na brzuchu Erzy.
- Fuu, ja nie chcę jeść – skrzywiła się, odwracając wzrok od żarcia.
- Musisz, wtedy ci się poprawi. Albo się porzygasz, a dopiero potem ci się poprawi – wyszczerzyłem się.
- Pocieszające – mruknęła. Uniosłem kanapeczkę do jej ust.
- Jedz, albo cię nakarmię! – zagroziłem.
Zaśmiała się, biorąc ode mnie pajdę chleba za smalcem. Nie no, żartuję – z wędliną. Sam już szamałem, aż mi się uszy trzęsły, Lu zresztą też.
- Natszu sze sznalaszł – wysepleniłem. Tłumaczenie z polskiego na nasze: Natsu się znalazł.
- Gdzie się szlajał?
- Tego nawet najstarsi bogowie nie wiedzą –stwierdziłem.
No tak, prawdę mówiąc sam jestem naprawdę ciekaw, gdzie on był…
Komentarz jest zbędny.
~Misuzu
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Omg, Natsu, biedny, załamany XD
OdpowiedzUsuńAch, Laxsus i jego paznokcie <333333
Jakie to podniecające XD
Natsuś się nie załamał, on jest tylko wkurwionyyy @.@
OdpowiedzUsuńTak, zaiste xDD <3
Fajny blog :D Nie ma co. Piszta dalej *_*
OdpowiedzUsuńA dziękuję *__* piszę, piszę;3
OdpowiedzUsuńJaaaakie fajnie *-*
OdpowiedzUsuńŚwietnie mi się czyta twoje 'notki' ..
OdpowiedzUsuńI WANT MORE !
(~*w*)~
~(*w*~)
Lucy lesbijką??? No way!!! Trzeba było jakiegoś Lokiego wymyślić :D
OdpowiedzUsuń