piątek, 16 listopada 2012

Rozdział 3.



Witam ponownie. Chciałabym od razu poinformować, że nie wiem, kiedy pojawi się następna notka.
Mam dużo nauki i w dodatku teraz będę chodziła na basen raz w tygodniu i na rehabilitację, nie wiem czy codziennie, czy co ileś tam dni.. Tak więc z góry przepraszam..
Nie przedłużając.. oto notka:

Natsu zamknął oczy, już prawie dotykał moich warg, kiedy nagle…
Zajebał mi lepa. A kiedy tak patrzyłem na niego, z miną pod tytułem ‘popierdoliło cię, kurwa?!’…
- Co to ma kurwa być?! Nie ma was i nie ma!
…. Wpadła do nas Erza. Odskoczyliśmy od siebie jak oparzeni. Uratowała go przed ciosem, do którego właśnie się szykowałem. Bo kiedy pierwsze zdziwienie opadło, to się wkurwiłem i zamierzałem mu oddać.
Podszedłem do Scarlet i pocałowałem ją w policzek, szybko uchylając się przed ewentualnym ciosem, który, znając ją, pozbawiłby mnie zębów.
- Nie gniewaj się, ale nocowaliśmy przedwczoraj u mnie, bo Natsu uderzył się w banię i nie kontaktował ze światem. A wczoraj popiliśmy.
- Beze mnie kurwa!? – oho, no to super. Zła Erza = pobicie nas za niewinność.
- Sorki, no… - wyjąkałem, autentycznie przerażony.
- Dobra – odetchnęła głąboko. – Dziś wam daruję, debile. Ale zbierajcie dupę w troki i idziemy, bo Mistrz się niecierpliwi.
Po tych słowach wyszła, zostawiając nas w niezręcznej ciszy. Popatrzyłem na Natsu, który napotykając mój wzrok odwrócił łeb w drugą stronę. Co się z tym chłopakiem dzieje to ja nie wiem.
Po dłuższej chwili zgarnąłem jedzenie oraz sok i wymaszerowałem z igloo, a Dragneel za mną.
- Znowu w życiu mi nie wyszłooo – zaśpiewał cicho.
- Czo cy ne wyszo? – zapytałem, jedząc batona. Tłumacząc z polskiego na nasze: co ci nie wyszło?
- A czy to ważne – mruknął, spoglądając na mnie. - Na przykład dziś mi coś nie wyszło.
Erza szła kawałek przed nami, dość szybkim tempem. Chyba jej się włączył motorek w dupie, bo szybko nas wyprzedzała. Odbiegając od tematu - zastanawia mnie, gdzie oni w ogóle mają tą swoją kryjóweczkę.
- No ale ja się pytam co, a nie kiedy.
- Nie powiem ci co.
- Ludzie, z kim ja przebywam w ogóle – westchnąłem, kręcąc głową i wznosząc oczy do nieba, w poszukiwaniu litości.
- Ze mną, a co, nie odpowiada ci to? – popatrzył na mnie dziwnie.
- Ja nic nie mówię, zupełnie nic. Źle mnie zrozumiałeś.
Machnął tylko ręką i już nic nie odpowiedzia


Przed wieczorem dotarliśmy do ‘bazy’. Nie była specjalnie wielka, dlatego wszyscy gnieździliśmy się w jedynym w miarę dużym pokoju. Były jeszcze dwa, ale jeden zajęli Jellal z Erzą, a drugi Laxus i Freed. Natsu właśnie ich błagał, żeby oddali ten pokój nam, ale jak na razie nie chcieli się zgodzić, więc wystrzeliłem z propozycją zrobienia igloo gdzieś w pobliżu. Skończyło się na tym, że chłopaki + Elfman z Lissaną i Mirą będą w nim mieszkać, a my zajmiemy pokój. Zauważyłem w sąsiedztwie mini kuchnię i łazienkę. Inteligentnie – robić kibel koło kuchni. Co za pojeb to budował?
- Fuck yea. Tak się to robi, Piekarniku – wyszczerzyłem się do Natsu, na co on tylko się zaśmiał. 
Tak więc kiedy skończyłem z igloo dla przyjaciół, wróciłem do pokoju i glebnąłem na łóżko. JEDYNE łóżko. O fucken shit. Widać, że Dragneel też o tym nie wiedział, bo zrobił dziwną minę, kiedy wszedł do środka.
- Ej, to ja się przekimam na podłodze - powiedziałem szybko.
- Nie, nie trzeba – obejrzał wyrko fachowym okiem. – Skoro Laxus i Freed się na nim mieścili we dwóch, to my też damy radę – po tych słowach położył się obok mnie i odwrócił plecami.
Boże, jeżeli mnie słyszysz, daj mi siłę! A jak mnie zgwałci? Echh, umrę teraz, powieszę się na sznurówce, albo skoczę z dywanu na podłogę. Wolę to, niż przebywanie z nim. O cholerka, chyba zaraz zasnę. Nieee, nie mogę!
Powalczyłem ze snem jeszcze kilka minut i zapewne odpłynąłem.

Kiedy się obudziłem, Natsu nie było obok. Musiał pójść do reszty, patafiany na pewno już coś chlają. Beze mnie, kurwa.
  Podniosłem dupę z łóżka i poszedłem do pozostałych z zacnym zamiarem skopania im tyłków, ale zastałem tylko Evergreen.
- Yoł, jak tam żyjesz? – podszedłem do niej i przytuliłem ją od tyłu. Chciałem poczuć przy sobie ciało kobiety, bo chyba bym zwariował. Już mi wystarczy to, że ostatnimi czasy mam siebie samego za pedała, zrozumcie to.
- Siemka, Grayciu – odwróciła się do mnie przodem, uśmiechając się nieco kokieteryjnie. – A dobrze, dobrze. Tylko zastanawia mnie, gdzie wywiało wszystkich.
- Czyli że sami jesteśmy? – zdziwiłem się, przyciągając ją bliżej siebie. Chuj mnie obchodzi, że Elfman mnie później dorwie za podrywanie jego dziewczyny. Tzn. oni nie są ze sobą, ale widać, że Elf jest w niej zakochany.
- Owszem – odpowiedziała, kładąc mi dłonie na ramionach.
Mieliśmy doskonały widok przez okno, więc gdyby ktoś szedł od razu byśmy to zauważyli. Tak więc nie ma zbyt wielkich przeszkód, można flirtować ile wlezie.
- Jak miło – wyszczerzyłem zęby w uśmiechu, przyglądając się jej.
- Nawet bardzo miło – odpowiedziała, przechylając lekko głowę w bok.
A co tam, jak szaleć, to szaleć. Zbliżyłem twarz do jej twarzy. Stała z lekko rozchylonymi ustami, patrząc na mnie wyczekująco. Przejechałem językiem po jej policzku, a już po chwili całowaliśmy się z języczkiem tak namiętnie, że chyba namiętniej się nie dało. Przycisnąłem ją do ściany, wodząc dłońmi po jej ciele.
- Evergreen… - wyszeptałem.
- Nic nie mów – odszepnęła i znów odszukała ustami moje wargi.
Nie wiem, jak długo to trwało, ale wiem jedno: nie poczułem nic. No może trochę się podjarałem jej bliskością, ale nie było to nic szczególnego. Po chwili uświadomiłem sobie jeszcze coś – przy każdej mojej poprzedniej dziewczynie tak było. Mimo wszystko kontynuowałem, nie zważając na nic, dopóki nie usłyszałem, jak ktoś trzasnął drzwiami. Natychmiast od siebie odskoczyliśmy.
Zobaczyłem Natsu, stojącego z miną wyrażającą wiele uczuć na raz. Wielki wkurw, zdziwienie, żal, smutek i zrezygnowanie.  To mi się rzuciło w oczy od razu. Zanim któreś z nas zdążyło sie odezwać, otworzył z rozmachem drzwi i wypadł na zewnątrz, nie oglądając się za siebie. Po chwili znikł w lesie.
- Kurwa – bluznąłem.
- Co mu się stało…? – Evergreen patrzyła za chłopakiem.
- A żebym ja to wiedział… - mruknąłem. – No nic, przepraszam cię, Ever, ale wrócę do siebie – pocałowałem ją w czoło i pognałem do pokoju, jakby mnie sam diabeł gonił.
O fuck, co to miało być? Może on się tak wkurzył, bo czuje cos do Evergreen? Tak, to musi być to, no bo co innego?  Chodziłem w tą i z powrotem jak popierdolony. Wszyscy już wrócili. Okazało się, że byli na małej wycieczce. Zachciało im się, kurwa. Oczywiście Dragneela jeszcze nie było i nikt go nie widział. No nic, zaczekam do wieczora, żeby z nim pogadać. Usiadłem na łóżku, starając się ogarnąć. Co mnie obchodzi Natsu…? Dobra, Fullbuster, przestań się oszukiwać – obchodzi cię,  i to bardzo. W końcu to twój najlepszy przyjaciel. Bynajmniej do tej pory tak było.
Kiedy tak siedziałem i rozmyślałem nad tym, co odjebało mi, Ever, no i Natsu, on wszedł do pokoju. Najebany w trzy dupy, słaniając się na nogach i z papierosem w ręku.
- Kurwa, Natsu, od kiedy ty palisz?! – szczęka to mi chyba do samej podłogi opadła.
- A t-ty od kieeedy kręcisz z Eveeer? – podszedł do mnie, prawie się wywalając po drodze z dziesięć razy. Zagasił peta o szafkę.
- Nie odpierdalaj, zaraz będziesz to czyścił. Słuchaj, stary… Jeżeli ty coś do niej czujesz, to cię przepraszam, samo tak wyszło.
- Nnnnie kooochasz jej? – mówił, przeciągając litery. – To po coo się zzz nią całujeeesz? – stał nade mną, chuchając mi prosto w twarz. Jebało od niego wódką na kilometr. Łohohoho, schlam się oparami i będzie fajnie.
- Sam nie wiem, co mi odwaliło. A ty ją kochasz?
- Nnnniieee.
- To dlaczego się tak wkurwiłeś, jak nas zobaczyłeś?
Pozostawił to bez komentarza i tylko na mnie dziwnie patrzył. Oho, chyba traci kontakt ze światem.
- Wwwiidzę potrójnie, kurwaaa – poinformował mnie.
Po chwili stracił równowagę i poleciał prosto na moją skromną i bardzo zajebistą osobę. Nie dość, że zajebałem o ścianę, to jeszcze ten przywalił mi z główki.
- Kurrrrwa! Natsu, pojebie! – wydarłem ryja, ale ten pustak nic sobie z tego nie robił.
- Ciiisza nocna jeeest– wymamrotał, leżąc na mnie.
- Złaź ze mnie, kurwa!
- Nnniee, bo mi wygodnieeeee.
- Ale mi nie.
- Aaa mnie to lata i powiewwwa – zaśmiał się.
Westchnąłem tylko i tak leżałem, przygnieciony jego cielskiem. Po dłuższej chwili zasnął, a ja nadal sobie leżałem, no bo co miałem robić? Ooo mamusiu! On mnie przytula. I co teraz? Nie chcę go budzić, niech sobie kima, no ale bez jaj… Ktoś wejdzie do pokoju i będzie lipa. No dobra, to poudaję, że śpię i ja. Śpiących się nie wini za takie odpierdalanie. Chybaa… Dobra, mniejsza.
Zamknąłem oczy. Już mi się zaczynało robić niewygodnie, więc też go przytuliłem i minimalnie zmieniłem pozycję, to tak dla dobra ojczyzny. Po wielkich oporach i długich przemyśleniach, żeby nie było. Wtedy poczułem, że lekko się podniósł i przesunął trochę w górę, tak że teraz miał głowę tuż przy mojej. Już mnie nie przytulał. Jedną rękę miał nad moją głową, a drugą niebezpiecznie blisko mojego „przyjaciela”. A to menda. Ale przecież przed chwilą sam mówiłem, że śpiących się nie wini za takie odpierdalanie, więc ja też nie mogę. Kurwa. Sam się wkopałem. Brawo za geniusz, Fullbuster.
Popatrzyłem, czy na pewno śpi, a on w tej samej chwili przybliżył głowę do mojej i… ożeszkurwajapierdolęwdupęjebanamaćofuckenshit… nasze wargi zetknęły się w delikatnym pocałunku. No myślałem, że zaraz mi serce wyskoczy! Odsunąłem się od niego szybko, odwracając łeb w drugą stronę. Okurwaokurwaokurwaaa! Miejmy nadzieję, że on naprawdę spał, bo jak udawał, to pomyśli, że to było celowe. Niee, dajcie mi tępą żyletę, podetnę sobie żyły. Umarłem, kurwa. Jak nic umarłem. Wpadnijcie na pogrzeb. Przydałoby się, żeby ktoś wygłosił na nim przemówienie chwalące seksownego mnie i mój zacny żywot. Kto się zgłasza na ochotnika?
Dobra, ogarnąć się czas. Zrzuciłem go z siebie i już chciałem wstać, kiedy nagle złapał mnie za rękę.
- Aaaa t-ty dooookąd? – zapytał cicho.
Zastygłem w bezruchu. No nie, moje biedne serce tego nie wytrzyma! On kurwa nie spał od początku! Taa, przyczaiłem to rychło w czas.
- J-ja d-do i-i-innych… - jąkałem się, głos mi drżał.
- Pooo co? – no tak, nadal był najebany. Tego się nie dało ukryć.
- Eee… A o tak, żeby z kimś pogadać. A ty śpij – ogarnąłem się trochę, wyrwałem rękę z jego dłoni.
Poderwałem się z łóżka i szybko wyszedłem z pokoju, nie czekając na odpowiedź. Wyszedłem przed ‘bazę’ i usiadłem na schodach. Bujałem się do przodu i do tyłu jak jakiś down, ręce mi się trzęsły tak, jakbym przed chwilą przeżył coś strasznego. I może rzeczywiście tak było.
- Kurwaaaa! – wydarłem ryja, nie wytrzymując tego dłużej. Gówno mnie obchodziło, czy kogoś obudziłem, czy też nie. Wstałem i ruszyłem w stronę lasu, klnąc głośno na siebie i na Natsu. Kurwa, kurwa, kurwa! Czy ja jestem normalny? A nie, to pytanie retoryczne… Każdy wie, że nie jestem.
Zatrzymałem się i uderzyłem pięścią w drzewo, starając się uspokoić oddech. Po chwili rozejrzałem się, żeby zobaczyć gdzie jestem. O Fuck, to teraz pięknie. Nie trafię z powrotem. Nie z moją zajebistą orientacją w terenie. No to czeka mnie nocka tutaj. I chuj. W dupie to mam, mogę nawet zamarznąć, mogą mnie obleźć mrówki i inne robale, ja chcę umrzeeeć! Położyłem się pod drzewem i zamknąłem oczy, czekając na nieuchronny koniec.

Obudziłem się, instynktownie czując, że coś jest nie tak. Nie byłem już sam. Otworzyłem powoli oczy i ujrzałem przed sobą dwóch facetów. Skądś ich już znałem, tylko skąd…? Raczej nie należeli do żadnej z mrocznych gildii. Może kiedyś żem się… najebał i im wpierdoliłem? Rzeczywiście odpowiednia chwila nad zastanawianie się nad tym, jełopie. Wstałem, przygotowany na atak.
- Kim jesteście i co tu robicie?
- Czy to ważne? I tak zaraz zginiesz – zaśmiał się jeden z nich. Był wysoki, miał odstające uszy i dwa kły wystające z japy. Był paskudny. Ten drugi zresztą też nie lepszy – cały w krostach. Będę ich nazywał Kieł i Krosta, będzie najlepiej. Chyba nie zasnę do końca życia, bo w najgorszych koszmarach będą mnie prześladowały te obleśne mordy.
- Polemizowałbym z tym – prychnąłem.
A mama mi mówiła – nie osądzaj ludzi po wyglądzie! Już w następnej chwili zostałem brutalną siłą popchnięty na drzewo, które zatrzeszczało niebezpiecznie. Straciłem dech. Spójrzmy prawdzie w oczy – wypadłem z formy przez chlanie dzień w dzień i palenie. Chyba będę musiał sobie potrenować. Pora na odwet.
- Lodowe Tworzenie: Miecz!
No i teraz mogę walczyć. Podbiegłem do Kła, zadając mu cios prosto w serce. Chłopiec nie miał szansy nawet się obronić.  Wyciągnąłem ostrze z jego ciała i ruszyłem na Krostę.
Skubaniec był szybki: zanim w ogóle zdążyłem go zaatakować znalazł się za mną, uderzając mnie w plecy z całej siły. Aż mi coś strzeliło w kościach. O fuck, szybki był. Obróciłem się i znów dostałem, tym razem w brzuch. Zgiąłem się w pół, miecz wypadł mi z ręki. Wyplułem krew, czułem, że słabnę. Zadał mi dopiero trzy ciosy, a ja już nie miałem siły na więcej. A chuj z tym, nie bronię się już. Sam w końcu chciałem umrzeć, prawda?
Nawet nie zauważyłem, kiedy Krosta znowu zaatakował. Okładał mnie pięściami, a ja nawet nie reagowałem. Kurwa, facet ma parę, to trzeba przyznać. Nie miałem już siły. Odpływałem. Wszystko mnie bolało.
- Zabij… mnie… - wykrztusiłem tylko.
- I tak bym to zrobił – zaśmiał się.
Coś błysnęło mi przed oczami. A potem… już nic nie pamiętałem.

Tak, wieem. Nie jest za ciekawie.
Mimo wszystko mam nadzieję, że się podobało.
~ Misuzu

3 komentarze:

  1. Kurde, czemu ja nie pamiętam, co się ma stać dalej?! D:
    Notka jak zwykle, zajebongo. DAJ MI WIĘCEJ <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Hahahha no cóż, skleroza nie boli;d
    W następny piątek dodam;3

    OdpowiedzUsuń
  3. Hahaha!!! Lałam jak to czytałam. A w szczególności: "albo skoczę z dywanu na podłogę." Kobieto skąd Ty bierzesz takie teksty??? Część z nich znam, ale są takie, które po raz pierwszy czytam u Ciebie. A rozdział genialny!!!

    OdpowiedzUsuń