niedziela, 4 listopada 2012

Jedziemy z tym koksem



A oto pierwsza notka ;P Nie jest zbyt dobra, moim zdaniem, no ale sami oceńcie^^

Wiecie może jak to jest zostać nagle wciągniętym w najdziwniejszą, najgłupszą, szokującą  i bezsensowną historię świata? Tak? Nie? Dobrze wiecie, że nawet jeśli was to nie obchodzi lub wiecie i nie chcecie słuchać, to i tak wam wszystko opowiem.
A no to było tak.
 Jestem sobie Gray Fullbuster, mag z gildii Fairy Tail. Zwykły, przeciętny mag, chcący po prostu żyć w spokoju i na pełnym chillout’cie.
Pewnej nocy szedłem sobie spokojnie do domu, kiedy nagle zza rogu wyskoczył pędzący jak burza i mający minę jak srający kot na pustyni  Natsu Dragneel. Z tym człowiekiem zawsze się kłócę, biję, rywalizuję – taka tradycja. Od małego tak było. A zresztą, mniejsza o to.
 Wpadł na mnie i JEBUT.  Razem zaliczyliśmy porządną glebę. Łoo kurwa, chyba widzę gwiazdki przed oczami. Skwitowałem to krótkim, acz wyrażającym wszystkie uczucia i pełen wkurw słowem:
-  KURWA!
- Nie klnij zioom – stęknął i podniósł się ze mnie. Przynajmniej on jeden miał miękkie lądowanie.
Złapałem się za głowę i powstrzymałem chęć przyjebania mu w ryj.
- Wstawaj, musimy spierdalać! – szarpnął mną gorączkowo, podnosząc się ze mnie.
- Ej, ej, nie gorączkuj się tak, kurwa. Ty nie zajebałeś plecami i łbem o asfalt, idioto.
- Spierdalamy, słyszysz?! – nie zważając na moje ‘kurwy’ i ‘skurwysyny’, pomógł mi wstać i pociągnął za sobą jeden chuj wie gdzie.
- Gdzie my, kurwa, idziemy cwelusie? – zapytałem, poirytowany głupotą różowowłosego. Taak, różowy. Ten pedalski kolorek przyprawia mnie o dreszcz obrzydzenia. Jak można mieć takie włosy? I jeszcze od urodzenia? Wytłumaczcie mi to, bo nie ogarniam.
- Zamknij japę, na miejscu ci powiem.
No i szedłem za nim dalej, racząc go wiązanką. Zignorował to jednak (normalnie jak nie on, zwykle nie mógł powstrzymać się od tępej riposty. Taak, w jego przypadku tępej, nie ciętej)  i dalej pruł przed siebie. Z moim zmysłem orientacji w terenie nie potrafiłem ocenić, gdzie w tej chwili dokładnie jesteśmy, chociaż aż tak daleko od drogi raczej nie odeszliśmy. Tak mi się przynajmniej zdawało.
Nie wytrzymałem tego, więc postanowiłem stąd spierdolić licząc na to, że może nie zauważy. I tak chuj wie po cholerę w ogóle za nim lazłem gdziekolwiek. W sumie nie miałem wyjścia – cały czas ciągnął mnie za rękaw. Wyrwałem się, a on posłał mi dość zirytowane spojrzenie, po czym znów wrócił do oglądania się na boki.
Ledwo zdążyłem się wycofać o dwa kroki, ktoś pociągnął mnie za koszulę.
- A ty gdzie, na pewną śmierć? – syknął mi ktoś do ucha.
- Jellal? Co ty tu robisz? – wystrachałem się z deka. Jeszcze dwie sekundy temu go tu nie było, no! Też byście tak zareagowali.
- Szczęścia szukam. A tak poważnie to spierdalamy przed debilami z niedobitków mrocznych gildii, którzy chcą skrócić nas o głowę. Ale tak poza tym to wszystko ładnie, pięknie, kolorowo – wzruszył ramionami, uśmiechając się głupio.
Patrzyłem na nich z miną wyrażającą wielkie WTF KURWA?!
- Co się tak gapisz palancie? Opóźniasz nas! – usłyszałem głos zirytowanej Erzy i po chwili dostałem cudnego strzała w mordę.
Łoo kurwa, widzę dinozaury O_O . Ooo, a tam dalej stoi człowiek z epoki kamienia łupanego o_O.
- Eyy, dlaczego on się gapi na mnie jakby ufoluda zobaczył?  - usłyszałem głos zdumionego Gildartsa, drapiącego się po brodzie. Łoo, czyli nie mijałem się z prawdą jeśli chodzi o człowieka prehistorycznego.
- Mnie nie pytaj – odpowiedział Natsu i pociągnął mnie dalej za sobą.
- Gdzie master? – szepnęła Lucy.
Kurwa. Namnożyło ich się tu chuj wie kiedy. I chyba ja jedyny nie wiem o co kaman. Daro, prowadzący ten program na vivie, byłby zawiedziony.
- Czeka na nas w bazie.
- Kurwa – odezwałem się wreszcie bardzo inteligentnie. – Co to ma być? O co cho? Dlaczego ja nie wtajemniczony? Czuję się do jasnej cholery pominięty, więc niech mi ktoś, kurwa, łaskawie wyjaśni, co tu się wyrabia?! – wydarłem ryja, nie wytrzymując presji. Ciężko jest być jedynym nie kumającym akcji, oj ciężko. Uwierzcie na słowo.
Zapadła chwila ciszy, w ciągu której patrzyli się na mnie dość dziwnie. Poczułem się jak totalny debil.
- Grayciu mój drogi. Przecież Jellal już ci to wyjaśnił – Erza przemówiła do mnie jak do niedorozwiniętego.
- Gówno wyjaśnił. Spierdalam stąd.
Nie czekając na żadną odpowiedź, przebiłem się przez murek i zeskoczyłem na drugą stronę. A potem wydzidowałem do przodu, byle dalej stąd. Fuck yea, geniusz ze mnie. Nie będę musiał przebywać z ludźmi o ilorazie inteligencji chomika.
Rozejrzałem się biegnąc, ale nie zauważyłem niczego podejrzanego. Co ważniejsze, raczej mnie nie gonili. Haa, udało mi się. Ledwo zdążyłem zatryumfować, uderzyłem w coś całą masą. Ta, nie ma to jak czołówka ze słupem. Zatoczyłem się do tyłu, ale udało mi się utrzymać równowagę. Bluzgając w myślach, potarłem rosnącego guza na moim czole. Skrzywiłem się. Tak, Gray, brawo za inteligencję.
Idąc dalej, z powiększającą się śliwą, zacząłem myśleć. Tak, ja myślę! Hmm. Ta akcja ogółem jakaś dziwna była, jakby się teraz nad tym zastanowić. Próbowali mnie wkręcać? Ale po co?  E, pewnie za dużo trawki. Tak, to na pewno to. Zatrzymałem się i przybrałem minę pod tytułem ‘ja wiem wszystko, a ty nic’, po czym (dalej z tą miną) ruszyłem powoli w stronę mojej chaty. Bynajmniej myślałem, że idę w dobrym kierunku. Wspominałem już chyba o mojej orientacji w terenie?
Mniejsza z tym.  Czas zbierać dupę w troki i iść może coś wszamać oraz zaopatrzyć się w papieroski, przed wycieczką do domciu. Zapewne i tak nie miałem nic w lodówce. Zacząłem się rozglądać za jakąś knajpą czy czymś podobnym. Zanim bym doszedł do domu, to bym chyba z głodu pierdolnął.
Ooo, widzę bar! Ha. Ja = mistrz spostrzegawczości. Wystarczyło przebiec przez ulicę i już wbiłem do środka, zwracając na siebie uwagę wszystkich facetów. Ej, chłopcy, wiem, że przystojny jestem, ale wiecie, ja nie homo.
Rozglądnąłem się po wnętrzu i się skrzywiłem. Trochę tu obskurnie, no ale w sumie... Walić to, mieszkał tu nie będę. Dobra.
- Proszę piwo i jakiegoś hamburgera, czy coś – powiedziałem do baby stojącej za ladą. Okay, ładna była, ale jakoś tak nie w moim typie. – No i papieroski, jak macie.
- A czy to wygląda jak jadłodajnia? – usłyszałem w odpowiedzi. Super. Ale fajki i browarka mi podała. Yeeeah. Szybko zapłaciłem i schowałem paczkę do kieszeni.
- Zrobimy tak. Dasz mi coś do jedzenia, a ja w zamian zrobię coś dla ciebie – no teraz to pierdolnąłem jak łysy grzywą o kant kuli.
Jednak widocznie to był dobry pomysł, bo się zgodziła i po chwili przyniosła mi kanapkę z wędliną. Dobre i to. Jak się nie ma, co się lubi, to się pali ruskie szlugi.
Jadłem ten jakże obfity posiłek popijając piwem.
- Jak skończysz… Przyjdź na zaplecze – powiedziała, a ja z małym WTF patrzyłem jak znika za drzwiami.
No dobraa. Spoko, będę. W twoich snach, dziwko. Szybko dojadłem, dopiłem i zostawiłem coś tam hajsu za kanapkę, a następnie dałem klasycznego dyla. Prostując: spierdoliłem.
I… Wpadłem na kogoś w drzwiach, odbiłem się od tej osoby, obróciłem się jakimś cudem i zajebałem ryjem w posadzkę. Kurwa. Jakbym miał wystarczająco mało wrażeń dzisiejszego wieczoru. Podniosłem się z trudem i popatrzyłem na zanoszącą się śmiechem osobę. Natsu. No taa, zapomniałem, że ten skubaniec ma dobry węch. Wywęszy cię nawet po zapachu twojego gówna.
Podniósł mnie, kiedy już przestał się chichrać.
- Masz śmiech jakby koń na blachę szczał – mruknąłem, z wielkim wkurwem widocznym na pierwszy rzut oka.
- Hamuj swe zapędy, pasterzu i podążaj za mną na sam kraniec świata – wczuł się w swą rolę eee… kogoś tam.
Aż się zamknąłem. Z nosa ciekła mi farba. Zajeebiście. Natsu wziął mnie za chabety i prawie że niósł za sobą.
- Z tobą są same problemy, Gray. To poważna sprawa, a ty spierdalasz. Chcesz, żeby cię zabili?  Nie miałem najmniejszej ochoty za tobą iść i przyprowadzać cię do bazy, ale kurwa no… Erza jest straszna! I wytrzyj tą krew z ryjca, jak ty się prezentujesz w ogóle? Wstyd i hańba. I pomyśleć, że muszę się pokazywać z takim niedorobem jak ty. No w kurwę.
Yyy… mleko? Nie przerywałem mu wywodu, niech się chłopak trochę wyżali, skoro ma problemy emocjonalne. Chyba nawet nie obczaił, że go nie słucham, kto go tam wie. W każdym razie nawet jeśli to zauważył, nie dał nic po sobie poznać i nadal pierdolił swoje smęty. A kij z nim.
Szliśmy sobie spokojnie dalej, kiedy nagle… JEBUT.
Obaj leżeliśmy na glebie, a na każdym z nas siedzieli jacyś goście.
- Eyy, kurwa. Widzę ninję – powiedział skołowany Natsu, śmiejąc się.
Ja pierdolę. I weź tu człowieku przebywaj z takim i nie zgłupiej. Kiedy odzyskałem trochę rezonu wyjebałem gościowi siedzącemu na mnie lewego sierpowego prosto w szczękę.
- Złaź ze mnie, kimkolwiek jesteś, skurwysynu! – wydarłem japę i zrzuciłem gościa z siebie – Ice Meku: Hammer! – po chwili została z niego tylko mokra plama. Drugi, widząc to, natychmiast dał nogę.
Podszedłem do Dragneela i wyciągnąłem do niego dłoń.
- Nic ci nie jest, matole?
- Chuje muje dzikie węże – biadolił jak najarany.
Dobra, nie mam pytań. Podniosłem go z ziemi i co dziwniejsze, rzuciła mi się w oczy moja chata.
Najlepszym wyjściem w tej sytuacji było zaprowadzenie go tam, więc tak zrobiłem.

Z pół godziny później, kiedy Natsu spał na moim łóżku, zapaliłem szlugę. Taak, nareszcie chwila wytchnienia po ciężkim wieczorze. Nie zapalałem światła, w razie gdyby rzeczywiście ścigały nas pozostałości Mrocznych Gildii. Przezorny zawsze ubezpieczony, jak to mówią.
Jesteśmy silni, pokazaliśmy to już. Dlaczego więc uciekamy i dlaczego nas atakują? Mają tupet. No cóż, może dowiem się wszystkiego rano. Ziewnąłem przeciągle, na szybkości dopaliłem peta i zagasiłem go, a później rozebrałem się do bokserek i wskoczyłem pod kołdrę obok Dragneela. Jakoś mi się to nie uśmiechało, ale na podłodze spać nie zamierzałem.
Jeszcze trochę sobie porozmyślałem nad sensem życia i, nie wiedzieć kiedy, zasnąłem.

~Misuzu.

5 komentarzy:

  1. Hahaha, nie no, to jest genialne. Kolejny blog, który kocham C:
    Chcę już nowego rozdziała @-@

    OdpowiedzUsuń
  2. A dziękuję :D
    Nowy rozdział pojawi się jutro, przy dobrym wietrze;d Ewentualnie w piątek;P

    OdpowiedzUsuń
  3. "Jeszcze trochę sobie porozmyślałem nad sensem życia i, nie wiedzieć kiedy, zasnąłem." hahaha, tak ;D
    Ale fajki oczywiście musiały się pokazać! Palaczu ty mój. <3 Poza tym, co masz spania na podłodze? Bardzo fajne jest i przyjemne, szczególnie u jednej Natalii eSz. C:
    Poza tym, ładnie, ładnie, podoba mi się :D przynajmniej ty jeszcze piszesz xD Bo ja to jakoś się zbieram w sobie od dłuższego czasu i dalej nic... o.O"
    Do następnego! Wiesz, gdzie mnie informować. :D

    OdpowiedzUsuń
  4. No coo, rozmyślanie nad sensem życia i fajeczki to nieodłączne elementy!:d I sama jesteś palacz <3
    Taak, przyjemnie.. niewygodnie w chuj xDD Chyba jej powiem, żeby mi materac dała następnym razem :D
    No jakoś tak mnie wena naszła, to piszę ;D I cieszę się, że Ci się podoba <3
    Jeszcze Ci wena wróci!;3
    Wiem, wiem:D

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurde, chociaż nie przeklinał powiem tak: ZAJEBIŚCIE!!! A te Twoje teksty typu: 'Chuje muje dzikie węże", są dodane w odpowiednich momentach. Jest przed 3:00, a ja zamiast iść spać czytam Twojego bloga i rżę w stronę ekrany. Hamuję się, bo reszta śpi, ale przez to kilka razy oplułam monitor :D. Także pozdrawiam i lecę dalej :D

    OdpowiedzUsuń