No cześć! :D
Wiem, mam obsuwę z rozdziałem, ale dopiero dziś w szkole go napisałam ;d
Musiałam jeszcze przepisać, przerobić...^^'
Jakiś dłuższy mi wyszedł, albo mi się tylko wydaje ;o
Tutaj co chwila wtrąca się Gray, chłopak po prostu nie umie słuchać w spokoju, no! xD
Wiem, mam obsuwę z rozdziałem, ale dopiero dziś w szkole go napisałam ;d
Musiałam jeszcze przepisać, przerobić...^^'
Jakiś dłuższy mi wyszedł, albo mi się tylko wydaje ;o
Tutaj co chwila wtrąca się Gray, chłopak po prostu nie umie słuchać w spokoju, no! xD
Było ciemno. Pewien bardzo przystojny
mężczyzna…
*
- Hahaha,
chyba sobie kpisz! – wciąłem się w ledwo rozpoczętą opowieść mojego
przyjaciela.
- Zamknij ryj, albo zapoznasz się z moją pięścią! Zacznę od początku.
- Zamknij ryj, albo zapoznasz się z moją pięścią! Zacznę od początku.
*
Było ciemno. Pewien bardzo przystojny
mężczyzna przekradał się na potajemną schadzkę z facetem swoich snów.
Przynajmniej wtedy myślał, że udało mu się zapomnieć o pewnej szkarłatnowłosej
kobiecie.
Bardzo się bał, że wyjdzie na jaw fakt, że zakochał się w osobniku tej samej płci. Nikt o tym nie wiedział i miało tak pozostać…
- Jallal… - dobiegł go szept zza rogu pokaźnego budynku. Automatycznie skręcił w tamtym kierunku.
- Cześć, Yoshi. – Uśmiechnął się do niego promiennie.
Naprawdę cieszył się z tego spotkania.
Bez zbędnych wstępów i wylewnych powitań, weszli do budynku i wjechali rozklekotaną windą na najwyższe piętro, gdzie mieszkał Yoshi.
Kiedy znaleźli się już w środku przestronnego, prawie że pustego pokoju, Jell rozsiadł się na kanapie i ukradkiem przyglądał krzątającemu się w pobliżu gospodarzowi. Yoshi trochę przypominał mu z wyglądu Graya…
Bardzo się bał, że wyjdzie na jaw fakt, że zakochał się w osobniku tej samej płci. Nikt o tym nie wiedział i miało tak pozostać…
- Jallal… - dobiegł go szept zza rogu pokaźnego budynku. Automatycznie skręcił w tamtym kierunku.
- Cześć, Yoshi. – Uśmiechnął się do niego promiennie.
Naprawdę cieszył się z tego spotkania.
Bez zbędnych wstępów i wylewnych powitań, weszli do budynku i wjechali rozklekotaną windą na najwyższe piętro, gdzie mieszkał Yoshi.
Kiedy znaleźli się już w środku przestronnego, prawie że pustego pokoju, Jell rozsiadł się na kanapie i ukradkiem przyglądał krzątającemu się w pobliżu gospodarzowi. Yoshi trochę przypominał mu z wyglądu Graya…
*
- Kurwa,
Jellal, ja mam chłopaka! – przerwałem opowieść, wystraszony. Kto wie, co temu
zjebowi po głowie chodzi…
- Daj mi skończyć, frajerze, a nie się wcinasz! – Zirytowany, walnął mnie w łeb, więc się zamknąłem.
- Daj mi skończyć, frajerze, a nie się wcinasz! – Zirytowany, walnął mnie w łeb, więc się zamknąłem.
*
…ale nie do końca. Yoshi był wyższy, niż
Fullbuster, do tego miał brązowe włosy i intensywnie zielone oczy.
*
- Taaa, to
rzeczywiście mnie przypomina – mruknąłem do siebie.
Tym razem mój towarzysz mnie zignorował i po prostu mówił dalej.
Tym razem mój towarzysz mnie zignorował i po prostu mówił dalej.
*
- Dlaczego mi się tak przyglądasz,
Jellaluniu? – spytał wreszcie, wyraźnie rozbawiony.
*
Wybuchnąłem
śmiechem, po raz kolejny mu przerywając.
- Jellalunio? Seriously?
- Zamknij ryj i słuchaj, dzieciaku! – Jallalunio spiekł buraka.
- Dobra, dobra… - Opanowałem emocje. Powiedzmy.
- Jellalunio? Seriously?
- Zamknij ryj i słuchaj, dzieciaku! – Jallalunio spiekł buraka.
- Dobra, dobra… - Opanowałem emocje. Powiedzmy.
*
- Tak po prostu – odparł niebiesko włosy przystojniak,
uśmiechając się tajemniczo.
Szatyn zaśmiał się tylko i już po chwili siedział obok gościa, uprzednio stawiając przed nim dziwnie wyglądającą butelkę wódki i dwa kieliszki.
Jako że byliśmy z tym zajebistych, nie zapijaliśmy tak słabego alkoholu. Obaj mężczyźni siedzieli bardzo blisko siebie, jednak żaden nie wykazywał chęci zmiany miejsca, czy też odsunięcia się kawałek dalej.
- Co to za wynalazek? – zapytał Jell, wskazując palcem na nieotwartą jeszcze butelkę.
- Wódeczka z dodatkiem. Spoko, powiedziano mi, ze nie będzie po tym kaca. – Wyszczerzył zęby w uśmiechu.
Jakże bardzo się mylił… Nie ma to jak dostać złe informacje. Ale po kolei…
Z całego wieczoru Jellal zapamiętał tylko kilka momentów.
Po wypiciu kilku kolejek, im obu zaczęło zrywać śmigło.
- Ty, patrz, różowy jednorożec hasa po pokoju! – Jell cały czas się śmiał.
- A tam, na suficie, jest drugi! – zawtórował mu Yoshi.
- Idą do siebie!
- Ruchają się!
- Będą małe jednorożce!
- Już są!
Przekrzykiwali się nawzajem. Pokładając się ze śmiechu na kanapie.
W pewnym momencie Yoshi przestał się śmiać. Jellal leżał na jego kolanach, a twarz wprost mu promieniała. Czuł lekkie wirowanie w głowie, a przecież wypił tak niewiele. Początkowo nie zauważył zmiany w zachowaniu swojego towarzysza.
Dopiero wtedy, gdy Yo pogładził wnętrzem dłoni jego policzek i pochylił się nad nim, zamarł w bezruchu.
Czekał.
Nie musiał długo czekać. Już po chwili poczuł wilgoć warg Yoshiego na swoich ustach. Z początku pocałunki były delikatne, lecz stopniowo stawały się coraz bardziej namiętne. Aż w końcu, nie wiedząc kiedy, Jell znalazł się pod obiektem swych westchnień i marzeń.
I nagle… po prostu urwał mu się film.
Szatyn zaśmiał się tylko i już po chwili siedział obok gościa, uprzednio stawiając przed nim dziwnie wyglądającą butelkę wódki i dwa kieliszki.
Jako że byliśmy z tym zajebistych, nie zapijaliśmy tak słabego alkoholu. Obaj mężczyźni siedzieli bardzo blisko siebie, jednak żaden nie wykazywał chęci zmiany miejsca, czy też odsunięcia się kawałek dalej.
- Co to za wynalazek? – zapytał Jell, wskazując palcem na nieotwartą jeszcze butelkę.
- Wódeczka z dodatkiem. Spoko, powiedziano mi, ze nie będzie po tym kaca. – Wyszczerzył zęby w uśmiechu.
Jakże bardzo się mylił… Nie ma to jak dostać złe informacje. Ale po kolei…
Z całego wieczoru Jellal zapamiętał tylko kilka momentów.
Po wypiciu kilku kolejek, im obu zaczęło zrywać śmigło.
- Ty, patrz, różowy jednorożec hasa po pokoju! – Jell cały czas się śmiał.
- A tam, na suficie, jest drugi! – zawtórował mu Yoshi.
- Idą do siebie!
- Ruchają się!
- Będą małe jednorożce!
- Już są!
Przekrzykiwali się nawzajem. Pokładając się ze śmiechu na kanapie.
W pewnym momencie Yoshi przestał się śmiać. Jellal leżał na jego kolanach, a twarz wprost mu promieniała. Czuł lekkie wirowanie w głowie, a przecież wypił tak niewiele. Początkowo nie zauważył zmiany w zachowaniu swojego towarzysza.
Dopiero wtedy, gdy Yo pogładził wnętrzem dłoni jego policzek i pochylił się nad nim, zamarł w bezruchu.
Czekał.
Nie musiał długo czekać. Już po chwili poczuł wilgoć warg Yoshiego na swoich ustach. Z początku pocałunki były delikatne, lecz stopniowo stawały się coraz bardziej namiętne. Aż w końcu, nie wiedząc kiedy, Jell znalazł się pod obiektem swych westchnień i marzeń.
I nagle… po prostu urwał mu się film.
*
- Serio?
Jellalunio jako uke? Cóż, słaby jesteś. Dziwne, że to ty pieprzysz Erzę, a nie
ona ciebie – przerwałem, rozbawiony. Nie mogłem się powstrzymać od
wypowiedzenia swojego zdania.
- Morda, leszczu! Daj mi dokończyć!
- Morda, leszczu! Daj mi dokończyć!
*
Następnego dnia Jellal wstał z ogromnym
kacem. Ze zdziwieniem odkrył, że ma na sobie jedynie bokserki, a jego klata
jest pełna pokaźnych malinek. Rozejrzał się dookoła w poszukiwaniu (wtrącenie
Graya: zaginionego wibratora) szatyna. Z rozbawieniem odkrył, że Yoshi
śpi na podłodze, do tego zupełnie nagi.
- Yo, wstawaj – jęknął. – I przynieś mi aspirynę, czy coś…
Chłopak poruszył się niespokojnie, a po kilku minutach z wielkim trudem podniósł się z podłogi. Wtedy z przerażeniem odkrył, że nie ma na sobie ubrań. Błyskawicznie okrył się kocem i wbił przestraszone oczy w Jellala.
- Jellaluniu, czy my…? – Nie musiał kończyć pytania. Przyjaciel wiedział, o co chodziło.
- Nie wiem – odparł niepewnie. – Ja mam bokserki… i nie boli mnie tyłek – dodał cicho.
- Mnie też nie. – Zażenowany Yoshi spuścił wzrok.
- Przyjmijmy, że nic nie było. Tak będzie łatwiej – zaproponował niebieskowłosy.
- Dobrze. Poza tym… Gdybyśmy mieli już się kochać… Chciałbym, abyśmy obaj tego chcieli i to pamiętali.
Jellal początkowo był zaskoczony słowami przyjaciela, ale potem po prostu się uśmiechnął i pokiwał głową, jakby na potwierdzenie.
Oczywiście obaj chcieli był razem. Niestety, Jellal strasznie, ale to strasznie się bał reakcji otoczenia na wieść, że on i Yo są parą. Ten drugi zaś, najchętniej ogłosiłby to całemu światu. Rozbieżności w zdaniach na ten temat doprowadziły do rychłego rozstania.
Yoshi wyjechał i obaj myśleli, że już nigdy się nie zobaczą.
- Yo, wstawaj – jęknął. – I przynieś mi aspirynę, czy coś…
Chłopak poruszył się niespokojnie, a po kilku minutach z wielkim trudem podniósł się z podłogi. Wtedy z przerażeniem odkrył, że nie ma na sobie ubrań. Błyskawicznie okrył się kocem i wbił przestraszone oczy w Jellala.
- Jellaluniu, czy my…? – Nie musiał kończyć pytania. Przyjaciel wiedział, o co chodziło.
- Nie wiem – odparł niepewnie. – Ja mam bokserki… i nie boli mnie tyłek – dodał cicho.
- Mnie też nie. – Zażenowany Yoshi spuścił wzrok.
- Przyjmijmy, że nic nie było. Tak będzie łatwiej – zaproponował niebieskowłosy.
- Dobrze. Poza tym… Gdybyśmy mieli już się kochać… Chciałbym, abyśmy obaj tego chcieli i to pamiętali.
Jellal początkowo był zaskoczony słowami przyjaciela, ale potem po prostu się uśmiechnął i pokiwał głową, jakby na potwierdzenie.
Oczywiście obaj chcieli był razem. Niestety, Jellal strasznie, ale to strasznie się bał reakcji otoczenia na wieść, że on i Yo są parą. Ten drugi zaś, najchętniej ogłosiłby to całemu światu. Rozbieżności w zdaniach na ten temat doprowadziły do rychłego rozstania.
Yoshi wyjechał i obaj myśleli, że już nigdy się nie zobaczą.
*
Jako że ten
kretyn zamilkł, ośmieliłem się zapytać: - I co było dalej, Jellaluniu? Czyżby
to już koniec tej historii?
Wzruszyłem się, słuchając tej opowieści. Zaraz się popłaczę.
- Nie, nie koniec. Jeszcze chwila i dowiesz się wszystkiego.
Wzruszyłem się, słuchając tej opowieści. Zaraz się popłaczę.
- Nie, nie koniec. Jeszcze chwila i dowiesz się wszystkiego.
*
Bardzo długo Jellal przeklinał się za
głupotę. Zarzekał się, że jeżeli los dałby mu jeszcze jedną szansę, nie
spieprzyłby tego.
Po roku, Yo i Jell przypadkiem się spotkali, w zupełnie innym mieście.
Uradowany niebiesko włosy zaprosił kumpla na piwo. Nie mógł uwierzyć w swoje szczęście! Dostał swoją szansę. Był wniebowzięty.
- Yoshi, tyle razy wyobrażałem sobie, jakby to było, gdybyśmy się spotkali po raz kolejny…
- Ja też tęskniłem, Jellaluniu.
Tak dobrze im się rozmawiało. Do czasu…
- Ciągle o tobie myślę, Yo – wyznał jego towarzysz, już lekko podchmielony.
- Też nie zapomniałem i żałuję, że wtedy tak wyszło… Teraz już i tak za późno – odparł, wlepiając wzrok w kufel.
- Dlaczego? – Jell zmarszczył brwi ze zdziwienia.
- Mam kogoś i jesteśmy bardzo szczęśliwi.
W tamtym momencie Jellal zrozumiał, że nie ma czegoś takiego jak „druga szansa”.
Po roku, Yo i Jell przypadkiem się spotkali, w zupełnie innym mieście.
Uradowany niebiesko włosy zaprosił kumpla na piwo. Nie mógł uwierzyć w swoje szczęście! Dostał swoją szansę. Był wniebowzięty.
- Yoshi, tyle razy wyobrażałem sobie, jakby to było, gdybyśmy się spotkali po raz kolejny…
- Ja też tęskniłem, Jellaluniu.
Tak dobrze im się rozmawiało. Do czasu…
- Ciągle o tobie myślę, Yo – wyznał jego towarzysz, już lekko podchmielony.
- Też nie zapomniałem i żałuję, że wtedy tak wyszło… Teraz już i tak za późno – odparł, wlepiając wzrok w kufel.
- Dlaczego? – Jell zmarszczył brwi ze zdziwienia.
- Mam kogoś i jesteśmy bardzo szczęśliwi.
W tamtym momencie Jellal zrozumiał, że nie ma czegoś takiego jak „druga szansa”.
*
No i stało
się. Popłakałem się, jak jakaś baba!
- Jellaluniu, to takie smutne! – wyłem, smarkając w rękaw jego płaszcza.
- Ej, ogarnij! To było dawno. Teraz to już nie jest ważne. – Uśmiechnął się lekko i poklepał mnie pokrzepiająco po plecach.
W zasadzie miał rację. Teraz było ważne coś innego… Musieliśmy wracać! Ja do Natsu, a on do Erzy.
- Nie możemy stracić naszych miłości! Wstawaj, wracamy do gildii! – Poderwałem się z miejsca.
Jako że obaj zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że po powrocie czeka nas piekło ze strony wszystkich zjebów, mój towarzysz popatrzył na mnie jak na debila i sprawdził, czy czasami nie mam gorączki. Ku jego rozczarowaniu, nie miałem.
- Nie chcesz stracić Erzy, tak jak straciłeś Yoshiego, prawda? Ona na ciebie czeka, będziecie mieć dziecko. Nie możesz jej zawieść. Musisz dotrzeć na ten ślub!
Po tym wszystkim byłem pewien dwóch rzeczy: nie wypuszczę Natsu z rąk. I nie pozwolę Jellalowi i Erzie z siebie zrezygnować.
- Jellaluniu, to takie smutne! – wyłem, smarkając w rękaw jego płaszcza.
- Ej, ogarnij! To było dawno. Teraz to już nie jest ważne. – Uśmiechnął się lekko i poklepał mnie pokrzepiająco po plecach.
W zasadzie miał rację. Teraz było ważne coś innego… Musieliśmy wracać! Ja do Natsu, a on do Erzy.
- Nie możemy stracić naszych miłości! Wstawaj, wracamy do gildii! – Poderwałem się z miejsca.
Jako że obaj zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że po powrocie czeka nas piekło ze strony wszystkich zjebów, mój towarzysz popatrzył na mnie jak na debila i sprawdził, czy czasami nie mam gorączki. Ku jego rozczarowaniu, nie miałem.
- Nie chcesz stracić Erzy, tak jak straciłeś Yoshiego, prawda? Ona na ciebie czeka, będziecie mieć dziecko. Nie możesz jej zawieść. Musisz dotrzeć na ten ślub!
Po tym wszystkim byłem pewien dwóch rzeczy: nie wypuszczę Natsu z rąk. I nie pozwolę Jellalowi i Erzie z siebie zrezygnować.
~Kusakabe.