Jestem sobie z nowym rozdziałem i tak się
zastanawiam… Gdzie się podziała Ankane-chan?! Q.Q
Ledwo przekroczyliśmy drzwi naszego domku
(czytajcie: bazy), dostałem w mordę nogą od krzesła.
- Milusie powitanie – mruknąłem, rozmasowując obolały nos.
- Oi, Gray-san! Nie zauwaaaażyłam cię, przeeeraszam! – krzyknęła do mnie pijana Cana.
- Lajtowo – odparłem, gdyż byłem przyzwyczajony do takowych akcji.
Rozejrzałem się po wnętrzu tego, co służyło za salono-sypialnię. Serio, do tej pory nie wiem, jak my wszyscy dawaliśmy radę się tu pomieścić, ale to nie ważne.
Wracając do teraźniejszej sytuacji: albo odzwyczaiłem się od mieszkania tutaj, albo jakoś tak przybyło ludzi…
- Mamy gości? – zapytałem Natsu, marszcząc brwi.
- A bo ja wiem? Jeszcze wczoraj nikogo tu nie było – odparł, wzruszając lekko ramionami. – Chodźmy do sypialni. Muszę się tobą nacieszyć. – Mrugnął do mnie, posyłając mi zalotny uśmieszek.
Jako że od razu odgadłem, o czym mówi, krzyknąłem: - Już pędzimy!
Złapałem go za rękę, ciągnąc w kierunku naszego dawnego pokoju.
Pieprzyć pozostałych, później się z nimi przywitam. Teraz ważniejszy jest mój chłopak, wszystko inne mam głęboko i szeroko w dupie. Okaaay, może to nie było zbyt dobre porównanie… Zboczeńce!
Wpadliśmy do pokoju i obaj stanęliśmy jak wryci. Na naszym łóżku siedziała Wendy wraz z gościem w stroju supermana. Miał pieluchę, moherowy beret i okulary przeciwsłoneczne, przez co początkowo go nie poznałem.
- Eeeech? – wydusił z siebie dość zszokowany Natsu.
Facet szybko zerwał się z miejsca i ukłonił.
- Jam jest Janusz Wspaniały, na mój widok stają pały! – oznajmił, szczerząc żółte zęby w głupawym uśmiechu.
Przez kilka sekund nikt nic nie mówił.
- Na pewno nie moja – odezwał się wreszcie Dragneel. Chwilę później popatrzył na mnie i pomacał moje jaja, jakby chciał się w czymś upewnić. – Masz farta, twoja też nie – mruknął mi prosto do ucha.
Posłałem mu spojrzenie pod tytułem: „Seriously? Jesteś aż tak pojebany?”, ale wolałem tego nie komentować. Sytuacja sama w sobie była wystarczająco dziwna.
- To tylko taki rym, kochany! Sądzę, iż jesteś nieco podenerwowany!
- Będę podenerwowany, jeśli nie skończyć z tymi chujowymi rymami – mruknął tylko różowowłosy.
- Rymy to styl życia, lepsze to od picia!
- Dobra, zamknąć mordy. – Uciszyłem ich, gdyż takie pierdolenie wzbudzało we mnie irytację. Zbyt wielką irytację. Można by to nawet nazwać wkurwem.
Ja tu liczyłem na małe co nieco z Natsu, ale oczywiście musiał się zjawić ten pierdolnięty Janusz! Jakżeby inaczej. Pięknie, kurwa. Ten człeniu psuje wszystkie niecne plany.
- Po co żeś tu przybył?
- Bracia zwiedzać przyjechali, gdyż już pracę swą wykonali. Ja przybyłem na kontrolę. W razie czego zrealizuję twą ostatnią wolę.
Oooo shit. Całkiem zapomniałem, że jestem chory, tak szczerze powiedziawszy.
- Ale czemu pan pierdoli o ostatniej mej woli? – No pięknie. Rymy mi się udzieliły. Nie jest dobrze, oj nie jest.
- Nie wiem, czy się wyleczyłeś, czy chorobę zwyciężyłeś! Będę robił co w mej mocy, abyś nie musiał wołać pomocy!
Westchnąłem męczeńsko i przeczesałem włosy palcami.
- Znowu badania?
- Zmacać cię muszę, zmacać muszę cię. Nie dlatego, że muszę, lecz dlatego, że chcę! – odparł Janusz, śmiejąc się niczym pojeb.
- Eeeeeech?!! – Popatrzyłem na niego zszokowany, a Natsu dał wyraz swojej frustracji, rzucając w gościa lampką nocną.
- Na żartach się nie znacie? Ludzie, wy nic nie kumacie! – Pan Wspaniały z trudem uniknął zderzenia czołowego z lampką, ale jednak mu się to udało.
- To nam to, kurwa, wytłumacz – warknął Dragneel. Złapałem go za ramię, żeby nic więcej nie odwalił.
- Janusz po prostu zrobi badania i podda Gray’a kilkudniowej obserwacji – wtrąciła Wendy - Badania te nie są niczym strasznym. Po prostu spróbujemy oboje wniknąć w twój organizm, Gray.
Jako że miałem skojarzenia – i Natsu zapewne też – zapytałem: - Na czym to „wniknięcie” ma polegać?
- Nic wielkiego. Położymy ręce na twojej klacie i spróbujemy wykryć obecność wirusa. Później dla pewności poddamy cię obserwacji. Chcemy zobaczyć, jak zareaguje twój organizm na papierosy, alkohol oraz walkę. Wszystko jasne?
Pokiwałem głową. Nie byłem przekonany, czy to na pewno coś da, ale niech im będzie. Najwyżej w wyniku ich chorych eksperymentów przekształcę się w mutanta. Albo zejdę z tego świata. Albo trafię do izolatki w kaftanie bezpieczeństwa (co zresztą powinno nastąpić już dość dawno temu).
Pieprzyć to! Zaryzykuję – podobno głupiego nic nie jest w stanie zabić. Przekonałem się o tym na własnej skórze.
Janusz i Wendy podeszli do mnie i kazali się rozluźnić. I zdjąć koszulkę, co w sumie nie było konieczne, bo zaginęła w tajemniczych okolicznościach kilka sekund wcześniej. Ma się talent.
Tak jak zapowiedziała dziewczynka, położyli ręce na mej bardzo seksownej klatce piersiowej i stali kilka minut z zamkniętymi oczami, w wielkim skupieniu. Natsu przyglądał się nam z uwagą, nie chcąc niczego przegapić.
Kiedy już myślałem, że zasnę na stojąco, odsunęli się ode mnie z dość niepewnymi minami. Jako że nie należałem do ludzi cierpliwych, od razu zapytałem: - Coś nie tak?
Wendy zmarszczyła brwi.
- Piłeś lub paliłeś, pomimo zakazu? – zapytała.
- Raz piłem, na urodzinach Natsu – odparłem, marszcząc brwi.
- Wirus wciąż istnieje, widownia szaleje! – dodał swoje trzy grosze Janusz.
- To prawda, istnieje. Ale wystarczy kilka dni i dwie krople specjalnej mikstury, aby znikł.
Mikstury? No niee. Znowu będą we mnie wmuszać jakieś świństwo. Nie lepiej po prostu kopnąć w kalendarz, zamiast się tak męczyć?!
Zanim zdążyłem choćby zaprotestować, Wendy wlała we mnie resztki czegoś ohydnego z małej buteleczki. Zakrztusiłem się, takie to było okropne. Nawet nie ma z czym smaku porównać!
- ZAAAAABIJCIE MNIEEEE!!!!!!! – Wydarłem ryja, krzywiąc się. – ALBO CHOCIAŻ DAJCIE WODY!
- Spokojnie, Gray. Zaraz już nie będziesz czuł tego smaku.
Padłem na glebę i zacząłem się po niej tarzać, drąc się, że chcą mnie otruć. Oczywiście wzbudziło to furorę i pół gildii wbiło się na chama do pokoju, patrząc na mnie jak na zjeba. Albo małpę w cyrku. Lub w zoo. No pięknie, czyżbym już do końca stracił mą dobrą opinię…? Dobrze, że jestem przystojny – samo to mi daje +200% do zajebistości.
Nagle przestałem czuć w ustach smak tego czegoś, co wcisnęła mi ta mała wredota Wendy i podniosłem się z gleby.
- Alarm odwołany. Ja żyję! – przemówiłem dramatycznym tonem, na co każdy zareagował cudownym facepalmem.
- Gray, Skrabie… Załóż spodnie – powiedział Natsu, ubolewając nad moją głupotą.
Nie no, może po takim czymś ze mną nie zerwie. A może… Nieee. Na pewno nie. To by było głupie z jego strony. Przecież to właśnie głupota jest moją cechą charakterystyczną. I uroda, seksowność… Nie oszukujmy się – mógłbym tak wymieniać godzinami.
Mimo wszystko strzeliłem poker face’a i rozejrzałem się za dolną częścią garderoby. Oczywiście nie zdziwiłem się za bardzo, kiedy nigdzie nie dostrzegłem zagubionych w akcji spodni.
Kiedy byłem zajęty poszukiwaniami, Natsu wyprosił wszystkich na zewnątrz tłumacząc się, że musi ze mną porozmawiać na temat misji, którą dla nas wybrał. Połknęli haczyk. Tak naprawdę nie było żadnej misji, heheszky.
Wreszcie mogliśmy się oddać wspólnym namiętnościom. Zamknęliśmy drzwi na klucz i niemal od razu przystąpiliśmy do namiętnych pocałunków (mój boy nawet mnie obślinił, ja pieprzę). W momencie, gdy Dragneel perfidnie złapał mą skromną osobę za tyłek, ujrzałem za oknem moherowy beret i okulary przeciwsłoneczne, jednak zniknęły równie szybko, jak się pojawiły. Zdążyłem dostrzec zaślinioną mordę podglądacza.
- Co, kurwa?! – oderwałem się od chłopaka z piskiem małej dziewczynki.
- Co jest? – mruknął niezadowolony Natsu.
- Janusz, ten zboczeniec! Podglądał nas! – warknąłem, zdenerwowany.
Ja rozumiem – zapewne cierpi z braku czułości i seksu. Nie dziwię się w sumie, że nikg go nie chce, no ale bez przesady. Ta Polska, z której pochodzi ten ewenement, to musi być naprawdę dziwaczny kraj.
- Wiesz, lepiej powstrzymajmy się od seksu, dopóki nie pojedzie. Jeszcze by nas nagrał i wrzucił filmik na redtube, a tego to bym nie zdzierżył. Pomyśl… Tyle osób masturbujących się przy tym filmiku… Może to nie byłby taki zły pomysł? – Wyszczerzyłem zęby w uśmiechu.
- Dobra, zamknij mordę – jęknął Natsu, popychając mnie na ścianę. - Nie wiem, czy wytrzymam do jego wyjazdu, ale wolę poczekać, niż wylądować na tym całym redtube.
Zaśmiałem się i usiadłem spokojnie pod ścianą. Czułem, że czeka mnie jeszcze więcej niespodzianek. Tylko nie wiem, czy jestem na nie gotowy.
- Milusie powitanie – mruknąłem, rozmasowując obolały nos.
- Oi, Gray-san! Nie zauwaaaażyłam cię, przeeeraszam! – krzyknęła do mnie pijana Cana.
- Lajtowo – odparłem, gdyż byłem przyzwyczajony do takowych akcji.
Rozejrzałem się po wnętrzu tego, co służyło za salono-sypialnię. Serio, do tej pory nie wiem, jak my wszyscy dawaliśmy radę się tu pomieścić, ale to nie ważne.
Wracając do teraźniejszej sytuacji: albo odzwyczaiłem się od mieszkania tutaj, albo jakoś tak przybyło ludzi…
- Mamy gości? – zapytałem Natsu, marszcząc brwi.
- A bo ja wiem? Jeszcze wczoraj nikogo tu nie było – odparł, wzruszając lekko ramionami. – Chodźmy do sypialni. Muszę się tobą nacieszyć. – Mrugnął do mnie, posyłając mi zalotny uśmieszek.
Jako że od razu odgadłem, o czym mówi, krzyknąłem: - Już pędzimy!
Złapałem go za rękę, ciągnąc w kierunku naszego dawnego pokoju.
Pieprzyć pozostałych, później się z nimi przywitam. Teraz ważniejszy jest mój chłopak, wszystko inne mam głęboko i szeroko w dupie. Okaaay, może to nie było zbyt dobre porównanie… Zboczeńce!
Wpadliśmy do pokoju i obaj stanęliśmy jak wryci. Na naszym łóżku siedziała Wendy wraz z gościem w stroju supermana. Miał pieluchę, moherowy beret i okulary przeciwsłoneczne, przez co początkowo go nie poznałem.
- Eeeech? – wydusił z siebie dość zszokowany Natsu.
Facet szybko zerwał się z miejsca i ukłonił.
- Jam jest Janusz Wspaniały, na mój widok stają pały! – oznajmił, szczerząc żółte zęby w głupawym uśmiechu.
Przez kilka sekund nikt nic nie mówił.
- Na pewno nie moja – odezwał się wreszcie Dragneel. Chwilę później popatrzył na mnie i pomacał moje jaja, jakby chciał się w czymś upewnić. – Masz farta, twoja też nie – mruknął mi prosto do ucha.
Posłałem mu spojrzenie pod tytułem: „Seriously? Jesteś aż tak pojebany?”, ale wolałem tego nie komentować. Sytuacja sama w sobie była wystarczająco dziwna.
- To tylko taki rym, kochany! Sądzę, iż jesteś nieco podenerwowany!
- Będę podenerwowany, jeśli nie skończyć z tymi chujowymi rymami – mruknął tylko różowowłosy.
- Rymy to styl życia, lepsze to od picia!
- Dobra, zamknąć mordy. – Uciszyłem ich, gdyż takie pierdolenie wzbudzało we mnie irytację. Zbyt wielką irytację. Można by to nawet nazwać wkurwem.
Ja tu liczyłem na małe co nieco z Natsu, ale oczywiście musiał się zjawić ten pierdolnięty Janusz! Jakżeby inaczej. Pięknie, kurwa. Ten człeniu psuje wszystkie niecne plany.
- Po co żeś tu przybył?
- Bracia zwiedzać przyjechali, gdyż już pracę swą wykonali. Ja przybyłem na kontrolę. W razie czego zrealizuję twą ostatnią wolę.
Oooo shit. Całkiem zapomniałem, że jestem chory, tak szczerze powiedziawszy.
- Ale czemu pan pierdoli o ostatniej mej woli? – No pięknie. Rymy mi się udzieliły. Nie jest dobrze, oj nie jest.
- Nie wiem, czy się wyleczyłeś, czy chorobę zwyciężyłeś! Będę robił co w mej mocy, abyś nie musiał wołać pomocy!
Westchnąłem męczeńsko i przeczesałem włosy palcami.
- Znowu badania?
- Zmacać cię muszę, zmacać muszę cię. Nie dlatego, że muszę, lecz dlatego, że chcę! – odparł Janusz, śmiejąc się niczym pojeb.
- Eeeeeech?!! – Popatrzyłem na niego zszokowany, a Natsu dał wyraz swojej frustracji, rzucając w gościa lampką nocną.
- Na żartach się nie znacie? Ludzie, wy nic nie kumacie! – Pan Wspaniały z trudem uniknął zderzenia czołowego z lampką, ale jednak mu się to udało.
- To nam to, kurwa, wytłumacz – warknął Dragneel. Złapałem go za ramię, żeby nic więcej nie odwalił.
- Janusz po prostu zrobi badania i podda Gray’a kilkudniowej obserwacji – wtrąciła Wendy - Badania te nie są niczym strasznym. Po prostu spróbujemy oboje wniknąć w twój organizm, Gray.
Jako że miałem skojarzenia – i Natsu zapewne też – zapytałem: - Na czym to „wniknięcie” ma polegać?
- Nic wielkiego. Położymy ręce na twojej klacie i spróbujemy wykryć obecność wirusa. Później dla pewności poddamy cię obserwacji. Chcemy zobaczyć, jak zareaguje twój organizm na papierosy, alkohol oraz walkę. Wszystko jasne?
Pokiwałem głową. Nie byłem przekonany, czy to na pewno coś da, ale niech im będzie. Najwyżej w wyniku ich chorych eksperymentów przekształcę się w mutanta. Albo zejdę z tego świata. Albo trafię do izolatki w kaftanie bezpieczeństwa (co zresztą powinno nastąpić już dość dawno temu).
Pieprzyć to! Zaryzykuję – podobno głupiego nic nie jest w stanie zabić. Przekonałem się o tym na własnej skórze.
Janusz i Wendy podeszli do mnie i kazali się rozluźnić. I zdjąć koszulkę, co w sumie nie było konieczne, bo zaginęła w tajemniczych okolicznościach kilka sekund wcześniej. Ma się talent.
Tak jak zapowiedziała dziewczynka, położyli ręce na mej bardzo seksownej klatce piersiowej i stali kilka minut z zamkniętymi oczami, w wielkim skupieniu. Natsu przyglądał się nam z uwagą, nie chcąc niczego przegapić.
Kiedy już myślałem, że zasnę na stojąco, odsunęli się ode mnie z dość niepewnymi minami. Jako że nie należałem do ludzi cierpliwych, od razu zapytałem: - Coś nie tak?
Wendy zmarszczyła brwi.
- Piłeś lub paliłeś, pomimo zakazu? – zapytała.
- Raz piłem, na urodzinach Natsu – odparłem, marszcząc brwi.
- Wirus wciąż istnieje, widownia szaleje! – dodał swoje trzy grosze Janusz.
- To prawda, istnieje. Ale wystarczy kilka dni i dwie krople specjalnej mikstury, aby znikł.
Mikstury? No niee. Znowu będą we mnie wmuszać jakieś świństwo. Nie lepiej po prostu kopnąć w kalendarz, zamiast się tak męczyć?!
Zanim zdążyłem choćby zaprotestować, Wendy wlała we mnie resztki czegoś ohydnego z małej buteleczki. Zakrztusiłem się, takie to było okropne. Nawet nie ma z czym smaku porównać!
- ZAAAAABIJCIE MNIEEEE!!!!!!! – Wydarłem ryja, krzywiąc się. – ALBO CHOCIAŻ DAJCIE WODY!
- Spokojnie, Gray. Zaraz już nie będziesz czuł tego smaku.
Padłem na glebę i zacząłem się po niej tarzać, drąc się, że chcą mnie otruć. Oczywiście wzbudziło to furorę i pół gildii wbiło się na chama do pokoju, patrząc na mnie jak na zjeba. Albo małpę w cyrku. Lub w zoo. No pięknie, czyżbym już do końca stracił mą dobrą opinię…? Dobrze, że jestem przystojny – samo to mi daje +200% do zajebistości.
Nagle przestałem czuć w ustach smak tego czegoś, co wcisnęła mi ta mała wredota Wendy i podniosłem się z gleby.
- Alarm odwołany. Ja żyję! – przemówiłem dramatycznym tonem, na co każdy zareagował cudownym facepalmem.
- Gray, Skrabie… Załóż spodnie – powiedział Natsu, ubolewając nad moją głupotą.
Nie no, może po takim czymś ze mną nie zerwie. A może… Nieee. Na pewno nie. To by było głupie z jego strony. Przecież to właśnie głupota jest moją cechą charakterystyczną. I uroda, seksowność… Nie oszukujmy się – mógłbym tak wymieniać godzinami.
Mimo wszystko strzeliłem poker face’a i rozejrzałem się za dolną częścią garderoby. Oczywiście nie zdziwiłem się za bardzo, kiedy nigdzie nie dostrzegłem zagubionych w akcji spodni.
Kiedy byłem zajęty poszukiwaniami, Natsu wyprosił wszystkich na zewnątrz tłumacząc się, że musi ze mną porozmawiać na temat misji, którą dla nas wybrał. Połknęli haczyk. Tak naprawdę nie było żadnej misji, heheszky.
Wreszcie mogliśmy się oddać wspólnym namiętnościom. Zamknęliśmy drzwi na klucz i niemal od razu przystąpiliśmy do namiętnych pocałunków (mój boy nawet mnie obślinił, ja pieprzę). W momencie, gdy Dragneel perfidnie złapał mą skromną osobę za tyłek, ujrzałem za oknem moherowy beret i okulary przeciwsłoneczne, jednak zniknęły równie szybko, jak się pojawiły. Zdążyłem dostrzec zaślinioną mordę podglądacza.
- Co, kurwa?! – oderwałem się od chłopaka z piskiem małej dziewczynki.
- Co jest? – mruknął niezadowolony Natsu.
- Janusz, ten zboczeniec! Podglądał nas! – warknąłem, zdenerwowany.
Ja rozumiem – zapewne cierpi z braku czułości i seksu. Nie dziwię się w sumie, że nikg go nie chce, no ale bez przesady. Ta Polska, z której pochodzi ten ewenement, to musi być naprawdę dziwaczny kraj.
- Wiesz, lepiej powstrzymajmy się od seksu, dopóki nie pojedzie. Jeszcze by nas nagrał i wrzucił filmik na redtube, a tego to bym nie zdzierżył. Pomyśl… Tyle osób masturbujących się przy tym filmiku… Może to nie byłby taki zły pomysł? – Wyszczerzyłem zęby w uśmiechu.
- Dobra, zamknij mordę – jęknął Natsu, popychając mnie na ścianę. - Nie wiem, czy wytrzymam do jego wyjazdu, ale wolę poczekać, niż wylądować na tym całym redtube.
Zaśmiałem się i usiadłem spokojnie pod ścianą. Czułem, że czeka mnie jeszcze więcej niespodzianek. Tylko nie wiem, czy jestem na nie gotowy.
Coraz mniej komentarzy, widzę ;<
+ jeszcze dziś lub jutro pojawi się rozdział na blogu: http://school-day-ft.blogspot.com
~Misuzu.
+ jeszcze dziś lub jutro pojawi się rozdział na blogu: http://school-day-ft.blogspot.com
~Misuzu.