Siemka. Napisałam takie coś... Co miało być kiedyś zakończeniem tego bloga. Oczywiście miałam bardziej to rozwinąć, gdybym zdecydowała się tak to skończyć, jednak ktoś przemówił mi do rozumu iiii kontynuowałam parodię, za co pewnie jesteście mi wdzięczni XD Lub nie ;o xD
Cóż, nie przedłużając... Akcja toczy się od momentu, w którym Gray dowiedział się o tym, że może zacząć powoli świrować. ^^
Cóż, nie przedłużając... Akcja toczy się od momentu, w którym Gray dowiedział się o tym, że może zacząć powoli świrować. ^^
Najbliższe dni miałby być decydujące. Jeżeli
nie zacznę wariować, to spokojnie wyzdrowieję – tak powiedział Janusz, zanim
wsiadł do samolotu.
Razem z Natsu każdego wieczoru wymykaliśmy się w nasze ulubione miejsce, a mianowicie nad jeziorko, otoczone drzewami. Potrafiliśmy przegadać całą noc, a nad ranem zasnąć, wtuleni w siebie. Pierwszy raz w życiu byłem szczęśliwy, mimo groźby szaleństwa. Starałem się o tym nie myśleć, co było dość trudne.
Jednego z takich wieczorów nagle zrobiło mi się bardzo… dziwnie. Najpierw przez głowę przebiegła myśl, żeby może zrobić coś… innego niż zwykle. Zmienić coś. Na przykład zachowanie.
Później podniosłem się do pozycji siedzącej i popatrzyłem na Natsu. Uśmiechnął się do mnie. Oblizałem powoli wargi, chcąc rzucić się na niego… zadać mu ból.
- Kurwa – jęknąłem, otrząsając się z tych myśli.
- Co się stało? – zapytał, wyraźnie zaniepokojony.
- N – nic. Zakręciło mi się w głowie. Wracajmy. – Podniosłem się z trudem i ruszyłem w stronę naszego wspólnego domu, a on zaraz za mną.
- Źle się czujesz?
Pokiwałem tylko głową. Nie przyznam mu się przecież, jakie myśli mnie naszły. Nie chciałem go straszyć i dodawać niepotrzebnych zmartwień.
Wziął mnie pod rękę i prowadził przez las, co jakiś czas rzucając w moją stronę ukradkowe spojrzenia, pełne troski.
Czyli jednak zaczynałem odczuwać skutki uboczne mikstury… Cholera. Nie jest dobrze. Tym razem dałem radę to zdusić zanim kogoś skrzywdziłem, ale czuję, że będzie tylko gorzej.
Razem z Natsu każdego wieczoru wymykaliśmy się w nasze ulubione miejsce, a mianowicie nad jeziorko, otoczone drzewami. Potrafiliśmy przegadać całą noc, a nad ranem zasnąć, wtuleni w siebie. Pierwszy raz w życiu byłem szczęśliwy, mimo groźby szaleństwa. Starałem się o tym nie myśleć, co było dość trudne.
Jednego z takich wieczorów nagle zrobiło mi się bardzo… dziwnie. Najpierw przez głowę przebiegła myśl, żeby może zrobić coś… innego niż zwykle. Zmienić coś. Na przykład zachowanie.
Później podniosłem się do pozycji siedzącej i popatrzyłem na Natsu. Uśmiechnął się do mnie. Oblizałem powoli wargi, chcąc rzucić się na niego… zadać mu ból.
- Kurwa – jęknąłem, otrząsając się z tych myśli.
- Co się stało? – zapytał, wyraźnie zaniepokojony.
- N – nic. Zakręciło mi się w głowie. Wracajmy. – Podniosłem się z trudem i ruszyłem w stronę naszego wspólnego domu, a on zaraz za mną.
- Źle się czujesz?
Pokiwałem tylko głową. Nie przyznam mu się przecież, jakie myśli mnie naszły. Nie chciałem go straszyć i dodawać niepotrzebnych zmartwień.
Wziął mnie pod rękę i prowadził przez las, co jakiś czas rzucając w moją stronę ukradkowe spojrzenia, pełne troski.
Czyli jednak zaczynałem odczuwać skutki uboczne mikstury… Cholera. Nie jest dobrze. Tym razem dałem radę to zdusić zanim kogoś skrzywdziłem, ale czuję, że będzie tylko gorzej.
*
Z biegiem czasu było coraz gorzej – tak, jak
się spodziewałem. Nikomu się z tym nie zdradziłem, ale instynktownie
wyczuwałem, że Natsu coś wiem. Minął miesiąc, potem dwa. Wendy powiedziała, że
wirus już prawie wyparował z mojego ciała i – nie zdając sobie sprawy ze
skutków – podała mi drugą połowę buteleczki do wypicia.
- Nie wezmę tego – powiedziałem stanowczo.
- Ale to całkowicie zlikwiduje wirusa! – zaoponowała.
- Nie chcę… sam zniknie. Wiem, że zajmie to więcej czasu, ale…
- Nie pierdol.
- Wendy, ta odtrutka mnie niszczy. Atakuje mój mózg. Stopniowo pochłania mnie szaleństwo – wyznałem, krążąc niespokojnie po pokoju.
- Jak… to?! – Podniosła głos, patrząc na mnie z przerażeniem.
- Normalnie. Skutki uboczne. I jest coraz gorzej. Nie chciałem tego mówić, ale to prawda.
Przyłożyła mi dłonie do skroni, zamykając oczy. Długo tak stała, skupiona. Wreszcie cofnęła się o krok, wypuszczając głośno powietrze z płuc.
- Nie ma żadnych znaków, że coś jest nie tak.
- Ale ja to czuję. Co gorsza, Natsu coś podejrzewa. Boję się, że jakoś go skrzywdzę. – Ukryłem twarz w dłoniach.
- Grunt to zachować spokój. Jakoś się ułoży. Nie myśl o tym, bo nic dobrego ci to nie przyniesie.
Postanowiłem posłuchać tej rady i –podniesiony a duchu – wróciłem do Natsu.
*
- Nie wezmę tego – powiedziałem stanowczo.
- Ale to całkowicie zlikwiduje wirusa! – zaoponowała.
- Nie chcę… sam zniknie. Wiem, że zajmie to więcej czasu, ale…
- Nie pierdol.
- Wendy, ta odtrutka mnie niszczy. Atakuje mój mózg. Stopniowo pochłania mnie szaleństwo – wyznałem, krążąc niespokojnie po pokoju.
- Jak… to?! – Podniosła głos, patrząc na mnie z przerażeniem.
- Normalnie. Skutki uboczne. I jest coraz gorzej. Nie chciałem tego mówić, ale to prawda.
Przyłożyła mi dłonie do skroni, zamykając oczy. Długo tak stała, skupiona. Wreszcie cofnęła się o krok, wypuszczając głośno powietrze z płuc.
- Nie ma żadnych znaków, że coś jest nie tak.
- Ale ja to czuję. Co gorsza, Natsu coś podejrzewa. Boję się, że jakoś go skrzywdzę. – Ukryłem twarz w dłoniach.
- Grunt to zachować spokój. Jakoś się ułoży. Nie myśl o tym, bo nic dobrego ci to nie przyniesie.
Postanowiłem posłuchać tej rady i –podniesiony a duchu – wróciłem do Natsu.
*
Tego wieczoru nie poszliśmy na polankę.
Dostałem gorączki.
- Umieram na śmierć – jęknąłem, okryty kołdrą po same uszy.
- Nie jęcz. Nie raz gorzej się czułeś. – Zaśmiał się Natsu.
Po głowie krążyły mi nieposkładane myśli. Ta gorączka na pewno nie była normalna, czułem to. Znów obłęd…?
- Leć po Wendy, Natsu – powiedziałem, czując jak ogarnia mnie nagłe uczucie nienawiści. Widziałem postacie, poruszające się po pokoju. Mówiły coś do mnie, ale nie rozumiałem słów. Złapałem się za głowę, chcąc odzyskać jasność myślenia.
- Odejdźcie! – krzyknąłem, gwałtownie podrywając się z miejsca. Wstałem i zacząłem krążyć po pokoju, miotałem się z kąta w kąt, próbując powrócić do normalności. Jak przez mgłę usłyszałem głos Wendy. Prosiła, żebym się opanował.
- ZAMKNĄĆ SIĘ! – wydałem ryja, chcąc uciszyć szepty w mojej głowie. Świrowałem.
A potem nagle wszystko się uspokoiło. Omiotłem niespokojnym wzrokiem wnętrze pokoju. Nie było Wendy. Czyżby mi się wydawało, że ją słyszałem…? I nagle… zobaczyłem nieprzytomnego Natsu. Po jego policzku ciekła krew. Co się, kurwa, stało?! Oszalały (haha, kurwa, wszędzie szaleństwo) ze strachu dopadłem do niego i nim potrzasnąłem.
- Natsu, słyszysz mnie? Obudź się, błagam! – prosiłem, cały roztrzęsiony.
Przytuliłem go do siebie i otarłem krew płynącą z ranki na czole.
Minęła dłuższa chwila, zanim otworzył oczy. Popatrzył na mnie, nieco przestraszony.
- Czy to ja… ci to zrobiłem? – szepnąłem cicho.
Bałem się odpowiedzi.
- N – n – nie… ja po prostu się… przewróciłem. Niezdara ze mnie. – Zaśmiał się, ale zabrzmiało to cholernie nienaturalnie.
Byłem pewien, że to moja wina. Cholernie pewien.
- Gray… Dlaczego nie powiedziałeś mi o tym? O tym, że masz ataki? – Przygryzł wargę. Drżał.
- Przepraszam… Naprawdę nie chciałem cię martwić, a tym bardziej krzywdzić. Powiedz mi prawdę… To ja, prawda? Zraniłem cię.
Odwrócił wzrok, co dodatkowo mnie w tym upewniło.
- Nie, nie ty. Tylko twoja mroczniejsza strona. A z tego, co wiem, nie możesz jej kontrolować, więc nie powinieneś się za to obwiniać. Tylko tego starca, który po czasie ostrzegł przed konsekwencjami – wyszeptał.
Czułem, że ma rację, jednak… Ludzie, najważniejsza osoba w moim życiu przeze mnie cierpi! Przez to, co atakuje mój umysł. I nawet nie zdaję sobie sprawy z tego, co wtedy robię. To naprawdę ciężka rzecz. Tego dnia skończyło się szczęśliwe życie u boku Natsu. Rozpętało się piekło.
- Umieram na śmierć – jęknąłem, okryty kołdrą po same uszy.
- Nie jęcz. Nie raz gorzej się czułeś. – Zaśmiał się Natsu.
Po głowie krążyły mi nieposkładane myśli. Ta gorączka na pewno nie była normalna, czułem to. Znów obłęd…?
- Leć po Wendy, Natsu – powiedziałem, czując jak ogarnia mnie nagłe uczucie nienawiści. Widziałem postacie, poruszające się po pokoju. Mówiły coś do mnie, ale nie rozumiałem słów. Złapałem się za głowę, chcąc odzyskać jasność myślenia.
- Odejdźcie! – krzyknąłem, gwałtownie podrywając się z miejsca. Wstałem i zacząłem krążyć po pokoju, miotałem się z kąta w kąt, próbując powrócić do normalności. Jak przez mgłę usłyszałem głos Wendy. Prosiła, żebym się opanował.
- ZAMKNĄĆ SIĘ! – wydałem ryja, chcąc uciszyć szepty w mojej głowie. Świrowałem.
A potem nagle wszystko się uspokoiło. Omiotłem niespokojnym wzrokiem wnętrze pokoju. Nie było Wendy. Czyżby mi się wydawało, że ją słyszałem…? I nagle… zobaczyłem nieprzytomnego Natsu. Po jego policzku ciekła krew. Co się, kurwa, stało?! Oszalały (haha, kurwa, wszędzie szaleństwo) ze strachu dopadłem do niego i nim potrzasnąłem.
- Natsu, słyszysz mnie? Obudź się, błagam! – prosiłem, cały roztrzęsiony.
Przytuliłem go do siebie i otarłem krew płynącą z ranki na czole.
Minęła dłuższa chwila, zanim otworzył oczy. Popatrzył na mnie, nieco przestraszony.
- Czy to ja… ci to zrobiłem? – szepnąłem cicho.
Bałem się odpowiedzi.
- N – n – nie… ja po prostu się… przewróciłem. Niezdara ze mnie. – Zaśmiał się, ale zabrzmiało to cholernie nienaturalnie.
Byłem pewien, że to moja wina. Cholernie pewien.
- Gray… Dlaczego nie powiedziałeś mi o tym? O tym, że masz ataki? – Przygryzł wargę. Drżał.
- Przepraszam… Naprawdę nie chciałem cię martwić, a tym bardziej krzywdzić. Powiedz mi prawdę… To ja, prawda? Zraniłem cię.
Odwrócił wzrok, co dodatkowo mnie w tym upewniło.
- Nie, nie ty. Tylko twoja mroczniejsza strona. A z tego, co wiem, nie możesz jej kontrolować, więc nie powinieneś się za to obwiniać. Tylko tego starca, który po czasie ostrzegł przed konsekwencjami – wyszeptał.
Czułem, że ma rację, jednak… Ludzie, najważniejsza osoba w moim życiu przeze mnie cierpi! Przez to, co atakuje mój umysł. I nawet nie zdaję sobie sprawy z tego, co wtedy robię. To naprawdę ciężka rzecz. Tego dnia skończyło się szczęśliwe życie u boku Natsu. Rozpętało się piekło.
*
Minął tydzień. Coraz częściej przestawałem
być sobą. Krzywdziłem go. Siniaki i mniejsze lub większe obrażenia na jego
ciele mówiły same za siebie. Mimo wszystko ciągle był ze mną. I nie chciał
odejść. W tych nielicznych chwilach normalności wyglądał na naprawdę
szczęśliwego. Łudził się, że wszystko wróci do normy. Nie rozumiałem tego. Jak
mógł ze mną wytrzymywać? Całkiem inaczej to sobie wyobrażaliśmy. Nasze wspólne
życie.
- Nad czym tak myślisz, Gray? – zapytał, wtulając się we mnie. Przytuliłem go ostrożnie.
- Nad tym, jak wszystko się szybko zmieniło. Teraz nie potrafię się nawet śmiać. Jestem psycholem. Dlaczego nie może to do ciebie dotrzeć? – Odchyliłem głowę w tył, przygryzając wargę.
- Kiedyś ci powiedziałem, że cię nie zostawię. Kocham cię. To mi daje siłę. Wytrzymam wszystko – powiedział, przyciskając swoje ciało do mojego.
- Dopóki jestem normalny… - mruknąłem, unosząc jego twarz ku swojej.
Wpiłem się w usta chłopaka, całując go jak najczulej potrafiłem. Nieśmiało trącał mój język swoim. Opadliśmy na łóżko, nie przerywając. Takie chwile obaj lubiliśmy najbardziej. Chociaż na chwilę potrafiliśmy zapomnieć.
Bez zbędnych ceregieli włożył mi ręce pod koszulkę i zaczął się bawić moimi sutkami. Powiodłem dłonią po jego podbrzuszu, drażniąc skórę opuszkami palców. Zadrżał lekko.
Oderwaliśmy się od siebie tylko po to, by zrzucić z siebie nawzajem ubrania. Całowałem jego szyję, stopniowo zjeżdżając niżej. Jęknął cicho, wiercąc się niecierpliwie. Złapałem za jego męskość i pieściłem ją delikatnie, później coraz intensywniej. Sapnął, zadowolony. Wtedy wziąłem jego członek do ust i zacząłem go ssać, czasami przygryzając.
- G – Gray… - wyjęczał.
Kontynuowałem. Chciałem mu sprawić jak najwięcej przyjemności. Komu jak komu, ale jemu się to należało, za te wszystkie obrażenia, których się nabawił… z mojej ręki.
Z jego ust wyrywały się pojedyncze jęki rozkoszy i westchnienia. Nie dość, że ssałem jego męskość, teraz zacząłem również pieścić ją dłońmi. Zacisnął dłonie na pościeli i wygiął się w łuk, dochodząc w moich ustach. Przełknąłem jego spermę i otarłem usta wierzchem dłoni. Spojrzałem na niego z uśmiechem. Oddychał ciężko.
- Kocham cię – wyznał, starając się uspokoić oddech.
- Ja ciebie też – szepnąłem. Uniosłem się wyżej i musnąłem wargami jego usta.
Spojrzał na mnie, a jego oczy wyrażały niemą prośbę. Prośbę, bym mu to pokazał. Abym nigdy go nie zostawiał i przestał krzywdzić. Poczułem, że po policzkach płynął mi łzy.
- Gray… Nie płacz. Spójrz na mnie. Jestem tu i nigdzie się nie wybieram. Pragnę cię, więc pospiesz się i zróbmy to.
Popatrzyłem na niego z niemałym zaskoczeniem, a potem kiwnąłem głową. Mój członek już po chwili znalazł się w jego ciasnym wnętrzu.
Poruszałem się powoli, potem coraz szybciej. Jęknął i przygryzł dolną wargę. Zwolniłem tempo. Przejechał paznokciami po moich plecach. Sapnąłem głośno, zadowolony. Me ciało raz po raz zalewały fale rozkoszy. W końcu doszedłem, a on chwilę po mnie.
Opadłem na mego kochanka, dysząc ciężko. Objął mnie ramionami, tuląc do siebie.
- Jesteś dla mnie wszystkim – wyszeptałem, przymykając oczy. – Nie chcę cię więcej ranić.
- Nie ważne, jak bardzo mnie ranisz. Będę trwał przy twoim boku.
- Ale… to chore. Toksyczne – zaprotestowałem.
Musiałem jakoś przekonać tego idiotę, żeby trzymał się ode mnie z daleka, przynajmniej dopóki nie wyzdrowieję.
- Co z tego? Za bardzo cię kocham.
- Dlaczego do ciebie nic nie dociera? – Westchnąłem cicho.
- Poprawka: to do CIEBIE nic nie dociera. Chcesz się mnie pozbyć, czy jak? – jęknął.
- Nie! Nie myśl tak nawet! – warknąłem, wtulając się w jego klatkę piersiową. Serce biło mu szybciej, niż powinno.
Nie odpowiedział. Ja też nic więcej nie mówiłem. Zasnąłem w jego objęciach, jak dziecko.
*
Oczywiście zjebałem wszystko już następnego dnia. Sprawiłem, że Natsu zaczął się mnie bać. W napadzie szału, zgwałciłem go i pobiłem. Nie miał siły się stawiać.
Po odzyskaniu jasności myślenia, długo płakałem. Nie chciałem, żeby doszło do czegoś podobnego.
A kiedy podsłuchałem rozmowę Erzy i mistrza… Podjąłem ostateczną decyzję. Odejdę stąd. Słowa dwóch postronnych osób uświadomiły mi, że powinienem był to zrobić już dawno temu.
- Powinien się ogarnąć. Natsu jest przez niego cieniem człowieka. Często widzę go, kiedy siedzi na schodach i ryczy jak małe dziecko. I zabronił mi się wtrącać – powiedziała Erza.
- Dobrze wiesz, że Gray nie robi tego celowo. – Bronił mnie mistrz.
- Gówno mnie to obchodzi. Nie mogę na to patrzeć. Zrób z tym coś, mistrzu.
- Nad czym tak myślisz, Gray? – zapytał, wtulając się we mnie. Przytuliłem go ostrożnie.
- Nad tym, jak wszystko się szybko zmieniło. Teraz nie potrafię się nawet śmiać. Jestem psycholem. Dlaczego nie może to do ciebie dotrzeć? – Odchyliłem głowę w tył, przygryzając wargę.
- Kiedyś ci powiedziałem, że cię nie zostawię. Kocham cię. To mi daje siłę. Wytrzymam wszystko – powiedział, przyciskając swoje ciało do mojego.
- Dopóki jestem normalny… - mruknąłem, unosząc jego twarz ku swojej.
Wpiłem się w usta chłopaka, całując go jak najczulej potrafiłem. Nieśmiało trącał mój język swoim. Opadliśmy na łóżko, nie przerywając. Takie chwile obaj lubiliśmy najbardziej. Chociaż na chwilę potrafiliśmy zapomnieć.
Bez zbędnych ceregieli włożył mi ręce pod koszulkę i zaczął się bawić moimi sutkami. Powiodłem dłonią po jego podbrzuszu, drażniąc skórę opuszkami palców. Zadrżał lekko.
Oderwaliśmy się od siebie tylko po to, by zrzucić z siebie nawzajem ubrania. Całowałem jego szyję, stopniowo zjeżdżając niżej. Jęknął cicho, wiercąc się niecierpliwie. Złapałem za jego męskość i pieściłem ją delikatnie, później coraz intensywniej. Sapnął, zadowolony. Wtedy wziąłem jego członek do ust i zacząłem go ssać, czasami przygryzając.
- G – Gray… - wyjęczał.
Kontynuowałem. Chciałem mu sprawić jak najwięcej przyjemności. Komu jak komu, ale jemu się to należało, za te wszystkie obrażenia, których się nabawił… z mojej ręki.
Z jego ust wyrywały się pojedyncze jęki rozkoszy i westchnienia. Nie dość, że ssałem jego męskość, teraz zacząłem również pieścić ją dłońmi. Zacisnął dłonie na pościeli i wygiął się w łuk, dochodząc w moich ustach. Przełknąłem jego spermę i otarłem usta wierzchem dłoni. Spojrzałem na niego z uśmiechem. Oddychał ciężko.
- Kocham cię – wyznał, starając się uspokoić oddech.
- Ja ciebie też – szepnąłem. Uniosłem się wyżej i musnąłem wargami jego usta.
Spojrzał na mnie, a jego oczy wyrażały niemą prośbę. Prośbę, bym mu to pokazał. Abym nigdy go nie zostawiał i przestał krzywdzić. Poczułem, że po policzkach płynął mi łzy.
- Gray… Nie płacz. Spójrz na mnie. Jestem tu i nigdzie się nie wybieram. Pragnę cię, więc pospiesz się i zróbmy to.
Popatrzyłem na niego z niemałym zaskoczeniem, a potem kiwnąłem głową. Mój członek już po chwili znalazł się w jego ciasnym wnętrzu.
Poruszałem się powoli, potem coraz szybciej. Jęknął i przygryzł dolną wargę. Zwolniłem tempo. Przejechał paznokciami po moich plecach. Sapnąłem głośno, zadowolony. Me ciało raz po raz zalewały fale rozkoszy. W końcu doszedłem, a on chwilę po mnie.
Opadłem na mego kochanka, dysząc ciężko. Objął mnie ramionami, tuląc do siebie.
- Jesteś dla mnie wszystkim – wyszeptałem, przymykając oczy. – Nie chcę cię więcej ranić.
- Nie ważne, jak bardzo mnie ranisz. Będę trwał przy twoim boku.
- Ale… to chore. Toksyczne – zaprotestowałem.
Musiałem jakoś przekonać tego idiotę, żeby trzymał się ode mnie z daleka, przynajmniej dopóki nie wyzdrowieję.
- Co z tego? Za bardzo cię kocham.
- Dlaczego do ciebie nic nie dociera? – Westchnąłem cicho.
- Poprawka: to do CIEBIE nic nie dociera. Chcesz się mnie pozbyć, czy jak? – jęknął.
- Nie! Nie myśl tak nawet! – warknąłem, wtulając się w jego klatkę piersiową. Serce biło mu szybciej, niż powinno.
Nie odpowiedział. Ja też nic więcej nie mówiłem. Zasnąłem w jego objęciach, jak dziecko.
*
Oczywiście zjebałem wszystko już następnego dnia. Sprawiłem, że Natsu zaczął się mnie bać. W napadzie szału, zgwałciłem go i pobiłem. Nie miał siły się stawiać.
Po odzyskaniu jasności myślenia, długo płakałem. Nie chciałem, żeby doszło do czegoś podobnego.
A kiedy podsłuchałem rozmowę Erzy i mistrza… Podjąłem ostateczną decyzję. Odejdę stąd. Słowa dwóch postronnych osób uświadomiły mi, że powinienem był to zrobić już dawno temu.
- Powinien się ogarnąć. Natsu jest przez niego cieniem człowieka. Często widzę go, kiedy siedzi na schodach i ryczy jak małe dziecko. I zabronił mi się wtrącać – powiedziała Erza.
- Dobrze wiesz, że Gray nie robi tego celowo. – Bronił mnie mistrz.
- Gówno mnie to obchodzi. Nie mogę na to patrzeć. Zrób z tym coś, mistrzu.
Jeszcze tego samego wieczoru wyjechałem.
*
Nikt nie wiedział, że opuściłem bazę.
Prawdopodobnie nikt nie chciał się zbliżać do pokoju mojego i Natsu. Gdyby
wykryli moją nieobecność, pewnie by mnie szukali. A lepiej było, kiedy nie
widzieli moich ataków.
Przez kilka godzin błąkałem się po pobliskim mieście. Zupełnie nie wiedziałem, co mogę ze sobą zrobić. Niechciane obrazy stawały mi przed oczami i choć ze wszystkich sił próbowałem je odgonić, one wracały.
Przez kilka godzin błąkałem się po pobliskim mieście. Zupełnie nie wiedziałem, co mogę ze sobą zrobić. Niechciane obrazy stawały mi przed oczami i choć ze wszystkich sił próbowałem je odgonić, one wracały.
- Gray, nie…
- prosił Natsu, kiedy jednym gwałtownym ruchem przyciągnąłem go do siebie. –
Proszę cię, uspokój się… - W jego oczach widziałem łzy, ale nie robiło to na
mnie wrażenia. Zacisnąłem dłoń na nadgarstku chłopaka, uśmiechając się tylko.
Wyrwał się, co tylko mnie zdenerwowało. Powinien być uległy i spełniać moje zachcianki, myślałem. Skrzywiłem się i wymierzyłem mu siarczysty policzek.
- Niedobry Natsu – wymruczałem. – Nie słuchasz mnie. – Zadawałem mu kolejne ciosy. Próbował się bronić, ale nie oddał mi. Ani razu. W końcu z cichym jękiem opadł na podłogę, a kilka łez potoczyło się po jego policzkach. Krew sączyła się powoli ze skroni i rozciętej wargi, mieszając się z łzami. Ten widok wprawił mnie w dziwne zadowolenie.
Po chwili, mimo słabych protestów Natsu, po prostu zerwałem z niego ubrania.
- Jesteś mój. I chcę cię posiąść w tej właśnie chwili – powiedziałem, wbijając się zębami w skórę na jego szyi. Syknął cicho.
- Proszę, Gray, opanuj się. Nie jesteś sobą – szepnął, próbując ostatni raz przemówić mi do rozumu. Oczywiście bezskutecznie.
Zaśmiałem się tylko i już po chwili mój członek znalazł się w jego ciele. Bez żadnego ostrzeżenia, czy też przygotowania. Krzyknął i zacisnął powieki, spod których wypłynęły kolejne łzy. Zakrył twarz dłońmi, wstrząsany bezsilnym szlochem. Nie chciał na mnie patrzeć, a ja – niewzruszony – dalej go posuwałem. Czasami z ust Natsu wydobywały się zduszone krzyki i jęki. Nie chciał pokazać, jak bardzo go to boli.
Wyrwał się, co tylko mnie zdenerwowało. Powinien być uległy i spełniać moje zachcianki, myślałem. Skrzywiłem się i wymierzyłem mu siarczysty policzek.
- Niedobry Natsu – wymruczałem. – Nie słuchasz mnie. – Zadawałem mu kolejne ciosy. Próbował się bronić, ale nie oddał mi. Ani razu. W końcu z cichym jękiem opadł na podłogę, a kilka łez potoczyło się po jego policzkach. Krew sączyła się powoli ze skroni i rozciętej wargi, mieszając się z łzami. Ten widok wprawił mnie w dziwne zadowolenie.
Po chwili, mimo słabych protestów Natsu, po prostu zerwałem z niego ubrania.
- Jesteś mój. I chcę cię posiąść w tej właśnie chwili – powiedziałem, wbijając się zębami w skórę na jego szyi. Syknął cicho.
- Proszę, Gray, opanuj się. Nie jesteś sobą – szepnął, próbując ostatni raz przemówić mi do rozumu. Oczywiście bezskutecznie.
Zaśmiałem się tylko i już po chwili mój członek znalazł się w jego ciele. Bez żadnego ostrzeżenia, czy też przygotowania. Krzyknął i zacisnął powieki, spod których wypłynęły kolejne łzy. Zakrył twarz dłońmi, wstrząsany bezsilnym szlochem. Nie chciał na mnie patrzeć, a ja – niewzruszony – dalej go posuwałem. Czasami z ust Natsu wydobywały się zduszone krzyki i jęki. Nie chciał pokazać, jak bardzo go to boli.
- Kurwa, nie powinienem o tym myśleć. –
Potrząsnąłem głową, przywołując się do porządku. Czułem ból i wyrzuty sumienia.
Skrzywdziłem osobę, którą tak bardzo kochałem. On nigdy mi tego nie wybaczy.
Nie mogę wrócić. I nie zrobię tego.
Przechadzałem się w tą i z powrotem po ulicach brudnego miasta, sfrustrowany. Nie chciałem zatracić mojego prawdziwego „ja”, chociaż tak byłoby prościej. I tak nie zamierzam tam wracać…
Zapatrzyłem się naprzeciwko sklepu ze sztućcami, talerzami i innymi bzdetami. I nagle poczułem, że stopniowo pochłania mnie czarna strona mojej osobowości.
*
Przechadzałem się w tą i z powrotem po ulicach brudnego miasta, sfrustrowany. Nie chciałem zatracić mojego prawdziwego „ja”, chociaż tak byłoby prościej. I tak nie zamierzam tam wracać…
Zapatrzyłem się naprzeciwko sklepu ze sztućcami, talerzami i innymi bzdetami. I nagle poczułem, że stopniowo pochłania mnie czarna strona mojej osobowości.
*
Szedłem ulicami z kapturem na głowie i
tasakiem ukrytym pod bluzą. Zaciskałem na nim kurczowo palce, jakby był jedyną
liczącą się w tym momencie rzeczą. W sumie… było tak. Jak zwykle w godzinach
popołudniowych, na ulicy było dość tłoczno. Ludzie, spieszący się gdzieś,
popychali mnie i potrącali, zmierzając do swego celu. Wkurzałem się za każdym
razem, gdy jakiś przechodzeń chociażby lekko mnie dotknął. W końcu przestałem
racjonalnie myśleć.
To musiało się tak skończyć…
Zamachnąłem się tasakiem na jakąś kobietę, która niczego się nie spodziewała. Początkowo nikt nic nie zauważył, dopiero później wybuchła panika.
W tym czasie zdążyłem zabić pięć osób.
Śmiałem się przy tym jak szaleniec.
Widok krwi mnie upajał.
Kochałem to.
Patrzenie na śmierć było takie zabawne…
Machałem tasakiem na wszystkie strony, ciesząc się całą sytuacją.
A potem, ni stąd, ni zowąd… po prostu oprzytomniałem. Rozejrzałem się wokół, zdezorientowany. Zwróciłem wzrok na broń w mojej dłoni. Wypuściłem tasak z ręki, zszokowany. Opadłem na kolana, uświadamiając sobie, co właściwie zrobiłem. Jak przez mgłę zauważyłem nagłe poruszenie niedaleko mnie. Słyszałem radiowozy, a potem wpakowali mnie w jakieś białe coś. Chyba kaftan bezpieczeństwa, ale nie jestem pewien. Nie mogłem wyjść z szoku.
To musiało się tak skończyć…
Zamachnąłem się tasakiem na jakąś kobietę, która niczego się nie spodziewała. Początkowo nikt nic nie zauważył, dopiero później wybuchła panika.
W tym czasie zdążyłem zabić pięć osób.
Śmiałem się przy tym jak szaleniec.
Widok krwi mnie upajał.
Kochałem to.
Patrzenie na śmierć było takie zabawne…
Machałem tasakiem na wszystkie strony, ciesząc się całą sytuacją.
A potem, ni stąd, ni zowąd… po prostu oprzytomniałem. Rozejrzałem się wokół, zdezorientowany. Zwróciłem wzrok na broń w mojej dłoni. Wypuściłem tasak z ręki, zszokowany. Opadłem na kolana, uświadamiając sobie, co właściwie zrobiłem. Jak przez mgłę zauważyłem nagłe poruszenie niedaleko mnie. Słyszałem radiowozy, a potem wpakowali mnie w jakieś białe coś. Chyba kaftan bezpieczeństwa, ale nie jestem pewien. Nie mogłem wyjść z szoku.
*
Nie wiem, ile czasu minęło od tamtej masakry,
którą urządziłem na ulicy w biały dzień.
Leżałem na łóżku, na zmianę tracąc i odzyskując świadomość. Jakaś kobieta próbowała się ze mną porozumieć. Zadawała mnóstwo pytań, na które nie potrafiłem odpowiedzieć. Nawet nie pamiętałem w tej chwili, jak się nazywam. A może nie chciałem pamiętać…?
Cały czas miałem przed oczami obraz jakiegoś różowowłosego chłopaka. Raz uśmiechał się do mnie, wyglądał na szczęśliwego. Innym razem płakał, patrząc na mnie z wielkim bólem.
Wiedziałem, że ten chłopak jest dla mnie bardzo ważny, ale nie mogłem sobie przypomnieć nawet jego imienia…
Mój mózg wyparł z siebie wszystkie wspomnienia.
*
Długo trwało, zanim przypomniałem sobie choćby część osób i zdarzeń z mojego wcześniejszego życia. O wszystkim opowiadałem pielęgniarce, która miała na imię Ingrid. Lubiłem, kiedy do mnie przychodziła.
- Witaj Gray – usłyszałem jej melodyjny głos i odwróciłem się w jej kierunku. – Coś nowego? – Popatrzyła na mnie z wyczekiwaniem. Domyśliłem się, że chodzi jej o wspomnienia.
- Nie. Dalej nie pamiętam, kim jest dla mnie chłopak, który prześladuje mnie w snach i na jawie. – Westchnąłem cicho.
- Masz dziś gościa. Może coś sobie przypomnisz. – Uśmiechnęła się do mnie.
Usiadłem, a ona otworzyła z powrotem drzwi, wpuszczając do pomieszczenia szkarłatnowłosą kobietę.
- E – Erza…? – Wybałuszyłem oczy, całkowicie zaskoczony jej pojawieniem się w tym miejscu. Skąd wiedziała, gdzie mnie szukać?
- Wstawaj, Gray. Zabieram cię stąd. Mam na to pozwolenie. Tamtego dnia, w którym nas opuściłeś, działałeś w afekcie. Rozumiem, robić masakrę, ale żeby tasakiem? – Pokręciła głową, patrząc na mnie z uporem w oczach. Nie odpuści.
- Erza… Ja tu zostaję. Chcę odzyskać resztę wspomnień. Pamiętam tylko urywki z mojego poprzedniego życia. Ciebie, Jellala, mistrza, Laxusa, Freeda… Ale nikogo więcej… - Wstałem z miejsca, stając naprzeciwko niej.
Patrzyła na mnie z niemałym szokiem, po czym sięgnęła pod zbroję i wyciągnęła spod niej złożoną na kilka części kartkę. Podała mi ją bez słowa.
Leżałem na łóżku, na zmianę tracąc i odzyskując świadomość. Jakaś kobieta próbowała się ze mną porozumieć. Zadawała mnóstwo pytań, na które nie potrafiłem odpowiedzieć. Nawet nie pamiętałem w tej chwili, jak się nazywam. A może nie chciałem pamiętać…?
Cały czas miałem przed oczami obraz jakiegoś różowowłosego chłopaka. Raz uśmiechał się do mnie, wyglądał na szczęśliwego. Innym razem płakał, patrząc na mnie z wielkim bólem.
Wiedziałem, że ten chłopak jest dla mnie bardzo ważny, ale nie mogłem sobie przypomnieć nawet jego imienia…
Mój mózg wyparł z siebie wszystkie wspomnienia.
*
Długo trwało, zanim przypomniałem sobie choćby część osób i zdarzeń z mojego wcześniejszego życia. O wszystkim opowiadałem pielęgniarce, która miała na imię Ingrid. Lubiłem, kiedy do mnie przychodziła.
- Witaj Gray – usłyszałem jej melodyjny głos i odwróciłem się w jej kierunku. – Coś nowego? – Popatrzyła na mnie z wyczekiwaniem. Domyśliłem się, że chodzi jej o wspomnienia.
- Nie. Dalej nie pamiętam, kim jest dla mnie chłopak, który prześladuje mnie w snach i na jawie. – Westchnąłem cicho.
- Masz dziś gościa. Może coś sobie przypomnisz. – Uśmiechnęła się do mnie.
Usiadłem, a ona otworzyła z powrotem drzwi, wpuszczając do pomieszczenia szkarłatnowłosą kobietę.
- E – Erza…? – Wybałuszyłem oczy, całkowicie zaskoczony jej pojawieniem się w tym miejscu. Skąd wiedziała, gdzie mnie szukać?
- Wstawaj, Gray. Zabieram cię stąd. Mam na to pozwolenie. Tamtego dnia, w którym nas opuściłeś, działałeś w afekcie. Rozumiem, robić masakrę, ale żeby tasakiem? – Pokręciła głową, patrząc na mnie z uporem w oczach. Nie odpuści.
- Erza… Ja tu zostaję. Chcę odzyskać resztę wspomnień. Pamiętam tylko urywki z mojego poprzedniego życia. Ciebie, Jellala, mistrza, Laxusa, Freeda… Ale nikogo więcej… - Wstałem z miejsca, stając naprzeciwko niej.
Patrzyła na mnie z niemałym szokiem, po czym sięgnęła pod zbroję i wyciągnęła spod niej złożoną na kilka części kartkę. Podała mi ją bez słowa.
Gray, jeżeli
to czytasz, to znaczy, że Erza cię znalazła. Chciałbym, abyś wrócił. To prawda,
że kiedy tracisz głowę, często mnie ranisz, ale... Wytrzymam. Dla ciebie.
Proszę, wróć do mnie. Kocham cię.
Na zawsze Twój,
Natsu
Na zawsze Twój,
Natsu
- Natsu? – szepnąłem cicho, marszcząc brwi. –
Natsu…
- Nie pamiętasz go? – zapytała Erza, bardzo zdenerwowana. – Nie pamiętasz swojego chłopaka?
Zamknąłem oczu. Oddech mi przyspieszył. Coś nie dawało mi spokoju. I po chwili już wiedziałem…
Wiedziałem, kim jest chłopak, którego obraz tak często widywałem po zamknięciu oczu. To był on, Natsu. Osoba, którą kochałem najbardziej na świecie.
*
Obiecałem Erzie, że z nią wrócę, ale jeszcze nie teraz. Chciałem się upewnić, że już nikogo nie skrzywdzę. Zostałem w ośrodku przez dwa następne tygodnie. Wspomnienia wróciły. Nie było ze mną do końca dobrze, ale Erza obiecała, że w razie czego powstrzyma mnie od robienia głupstw. Zaufałem jej.
Zjawiliśmy się w gildii bez uprzedzenia. Wszyscy byli zaskoczeni moim przybyciem. Nie słyszeli o masakrze, którą urządziłem, więc nie wspominaliśmy o tym.
- Przeproszę was teraz – powiedziałem i udałem się do pokoju, w którym mieszkałem razem z Natsu.
Wszedłem do środka i zamknąłem za sobą drzwi. Chłopak poderwał się z łóżka i cofnął o kilka kroków w głąb pokoju, patrząc na mnie z udawanym spokojem.
- G – Gray…? – wydusił z siebie.
I wtedy zdałem sobie z czegoś sprawę.
- Boisz się mnie – szepnąłem, wzdychając ciężko. – Nie powinno mnie to dziwić, w końcu wyrządziłem ci tyle krzywd…
- N – nie, nie boję się! – zaprzeczył, gwałtownie kręcąc głową.
Podszedłem do niego. Zwalczył chęć ucieczki.
- Pozwól mi wszystko naprawić. Kocham cię, Natsu. – Przytuliłem go do siebie. Czułem, jak powoli się odpręża.
- Ja ciebie też, Gray. Nie rań mnie więcej… - poprosił cicho.
- Nie chcę cię ranić. Wynagrodzę ci wszystko – obiecałem.
Wiedziałem, że będzie trudno odzyskać jego zaufanie… ale będę cierpliwy. Teraz może być tylko lepiej.
- Nie pamiętasz go? – zapytała Erza, bardzo zdenerwowana. – Nie pamiętasz swojego chłopaka?
Zamknąłem oczu. Oddech mi przyspieszył. Coś nie dawało mi spokoju. I po chwili już wiedziałem…
Wiedziałem, kim jest chłopak, którego obraz tak często widywałem po zamknięciu oczu. To był on, Natsu. Osoba, którą kochałem najbardziej na świecie.
*
Obiecałem Erzie, że z nią wrócę, ale jeszcze nie teraz. Chciałem się upewnić, że już nikogo nie skrzywdzę. Zostałem w ośrodku przez dwa następne tygodnie. Wspomnienia wróciły. Nie było ze mną do końca dobrze, ale Erza obiecała, że w razie czego powstrzyma mnie od robienia głupstw. Zaufałem jej.
Zjawiliśmy się w gildii bez uprzedzenia. Wszyscy byli zaskoczeni moim przybyciem. Nie słyszeli o masakrze, którą urządziłem, więc nie wspominaliśmy o tym.
- Przeproszę was teraz – powiedziałem i udałem się do pokoju, w którym mieszkałem razem z Natsu.
Wszedłem do środka i zamknąłem za sobą drzwi. Chłopak poderwał się z łóżka i cofnął o kilka kroków w głąb pokoju, patrząc na mnie z udawanym spokojem.
- G – Gray…? – wydusił z siebie.
I wtedy zdałem sobie z czegoś sprawę.
- Boisz się mnie – szepnąłem, wzdychając ciężko. – Nie powinno mnie to dziwić, w końcu wyrządziłem ci tyle krzywd…
- N – nie, nie boję się! – zaprzeczył, gwałtownie kręcąc głową.
Podszedłem do niego. Zwalczył chęć ucieczki.
- Pozwól mi wszystko naprawić. Kocham cię, Natsu. – Przytuliłem go do siebie. Czułem, jak powoli się odpręża.
- Ja ciebie też, Gray. Nie rań mnie więcej… - poprosił cicho.
- Nie chcę cię ranić. Wynagrodzę ci wszystko – obiecałem.
Wiedziałem, że będzie trudno odzyskać jego zaufanie… ale będę cierpliwy. Teraz może być tylko lepiej.
Dobra, a teraz krótkie ogłoszenia parafialne:
1. W ankiecie wzięło udział mało osób, do tego większość woli być ninja ;_; Miał być jeden anonim, ale go nigdzie nie widzę! *rozgląda się* No cóż ;_;
2. Na wznowienie bloga http://school-day-ft.blogspot.com będziecie musieli jeszcze troszkę poczekać ;<
3. Na blogu http://melodie-jutra.blogspot.com widzę, że 6 osób wzięło udział w ankiecie i każda z tych osób jest za tym, abym dała tam swoje bonusy po zrealizowaniu zamówień. Niech więc tak będzie ^^"
4. Nie wiem, czy reklamowałam tu bloga mojego i Iris http://gratsu-love-story-yooool.blogspot.com , w razie czego daję link po raz drugi xD Nie zaszkodzi xD
5. Możecie zaspamować mi skrzynkę z anonima: http://ask.fm/Misuzu187 , bo mi się tak cholernie nudzi... ;_;
I to chyba tyle xDDD
~Misuzu.
1. W ankiecie wzięło udział mało osób, do tego większość woli być ninja ;_; Miał być jeden anonim, ale go nigdzie nie widzę! *rozgląda się* No cóż ;_;
2. Na wznowienie bloga http://school-day-ft.blogspot.com będziecie musieli jeszcze troszkę poczekać ;<
3. Na blogu http://melodie-jutra.blogspot.com widzę, że 6 osób wzięło udział w ankiecie i każda z tych osób jest za tym, abym dała tam swoje bonusy po zrealizowaniu zamówień. Niech więc tak będzie ^^"
4. Nie wiem, czy reklamowałam tu bloga mojego i Iris http://gratsu-love-story-yooool.blogspot.com , w razie czego daję link po raz drugi xD Nie zaszkodzi xD
5. Możecie zaspamować mi skrzynkę z anonima: http://ask.fm/Misuzu187 , bo mi się tak cholernie nudzi... ;_;
I to chyba tyle xDDD
~Misuzu.
GRAY MA TASAK!
OdpowiedzUsuńRUN BITCH, RUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUN!
Ekchem... Pełne opanowanie...
Gray postradał rozum. Ja po prostu kurczę widziałam, że tak będzie no! Ach... I do tego bił Natsu! A to wredna szuja!
No ale był niefunkcjonowany umysłowo. Jak na kacu. Co się dziwić.
Dobra, wybaczam.
Natsu został zgwałcony i stracił dzwiewi... Wróć. On go dawno nie miał. Oj...
Gray i Teksańska Masakra Tasakiem. Część pierwsza xD
Krew! *^*
Erza wyciąga go z opałów. Typowa Tytania.
Ale dlaczego ona była niezadowolona z Teksańskiej Masakry Tasakiem? :<
Wolałaby Teksańska Masakra Piłą? Mieczem? Widelcem? TALERZEM?!
No dobra nie mam pomysłu ;-;
1. No bo jest Ninją, dlatego go nie widzisz? xD
2. NIEE! :<
3. Mrau! :3
4. #CHAMSKA #REKLAM #MUSI #BYĆ B|
5. A mogę normalnie? XD
Tag! <3
UsuńHahaha ;d
Jesteś bardzo opanowaną osobą xDD
No Gray gdzieś musiał być pieprznięty. Padło na to xD
Noo, biedny Natsu ;_;
Jak na kacu? Tu nie ma nawet porównania XDD
No właśnie dobrze, że to sprecyzowałaś xD
To ma być druga? o.O No patrz, nie wiedziałam! xD
Tag *___*
Ktoś musiał, padło na nią :D
Wolałaby mieczem xDD
1. Ale jeden anonim miał się pojawić, nie miał być ninją ;_;
2. No niestety, ale tak ;_;
3. Hyhy xD
4. Dokładnie! ;D
5. Tak, to też jest wskazane XDD
No tak! Nie widać? xD
UsuńJest wrednym sukinkotem
Ego: Su-
Nie, podziękuję. Jest wrednym sukinkotem na NatsuxSting. Jest nietzreźwy umyłowo na NatsuxGray. Jest pieprznięty na NatsuxGray. WUT?
Oj no nie znam się xD
Oj no! Gęba xD
*____________________*
Sadistic Tytania mode on :3
Okey xD Szkoda, że nie talerzem xD
1. Kurwa ;-; nie umiem czytać ze zrozumieniem ;-; Pisać teraz też nie xD
2. ;CCCCCCCCCCCCCCCCCCCC
3. xD
4. No ba! xD
5. Aha XD
Widać, widać! xD
UsuńHaha, Ego nie zdążyło dokończyć wypowiedzi! XD
Hahaha :D No w końcu to Gray... Wkładam w niego wielką część siebie (bez skojarzeń xD) i dlatego jest wszędzie pojebuskiem <3
Ja się znam.. Aż za bardzo XDDD
Nie! :D
Tag! <3
Może być i talerzem, albo gumową kaczką xDD
1. Hahaha, grunt to szczerość XDDD
2. Przepraszam ;_;
3. ;d
4. Lubię chamskie reklamy xDD
5. Nuu xD
O, rzesz, kurwa O.O Toż to było.... piękne! Nie dość, że była krew i gwałty to jeszcze takie wzruszające momenty jak Nachu, który nie chce zostawić Graya i tamten list Q.Q.... I końcówka! Nie dziwnie się Natsu, że sie go trochę bał, Gray był niezłym świrem. Fajnie go tu oddałaś (w senie Graya), serio. Te fazy jak powoli przechodzi w świra... omamy, udawanie Natsu, gwałt, emocje, tasak (O, Gray z tasakiem, kocham cię za to!) i psychiatryk. Nieźle mu odwaliło O.O
OdpowiedzUsuńI na koniec powiem Ci, że należę do grupy, która cieszy się z tego, ze kontynuowałaś parodię XDD Ale ta inna historia jest cholernie wciągająca. Lubie horror i takie psychiczne rzeczy. Podobało mi się ^^
Weeeeeeny!~ <333
O, dzięki XDD
UsuńNatsuś kocha Graycia <333
No właśnie. Ja sama na jego miejscu tez bym się trochę bała, chociaż lubię nieobliczalnych świrów XD
Jej, naprawdę? o.O Myślałam, że nie opisałam dość dobrze tych etapów xd Gray z tasakiem to coś, co lubię i często sobie wyobrażam xD A psychiatryk sam się nawinął, przy okazji xD
No wieeesz... W końcu miał świrować, to świrował :D
O, miło mi to słyszeć :D
To taki przerywnik ^^ Chciałam jakoś tak właśnie to zakończyć, ale potem stwierdziłam, ze skoro zaczęłam parodią, to parodią skończę ;d
Cieszę się *_*
Dziękuję i nawzajem! <333
Ale słodko się skończyło!!! Uwielbiam happy endy :D
OdpowiedzUsuń